sklep z ubraniami ciążowymi

...

generalnie delilah nie miala w najbliższym czasie w planach żadnych ciąż, niemowląt, adopcji ani nawet opieki nad jakąś kobietą w ciąży, może dlatego więc siedziała przed sklepem na ławce, a nie w środku. na szczęście nie miała w dłoni żadnego piwa jak jacys panowie wiejscy z brzuszkiem, swoją drogą brzuszka też nie miała, no i owinieta szalikiem bawila się komorką, z lokciem opartym na udzie nogi założonej na drugą nogę, detale, co nie.

przechodziła sobie w pobliżu sklepu, całkowicie przypadkiem. Odpisywała na jakiegoś esemesa, odbierają tysiąc innych reklam nowych dzwonków na telefon, wpadła przypadkiem na jakiegoś staruszka, który karcącym wzrokiem wysapał coś w rodzaju, że ta młodzież jest niekulturalna, wzruszyla ramionami, koncentrując się by nie wpaść na jakąś kolejną osobę, albo co gorsza jakiśśłup, który nagle wyrośnie z ziemi, spojrzała się w prawo, a może to było lewo, w każdym razie zdawało jej się, że zobaczyła kogoś znajomego, a może to kolejne z jej urojeń, nie powiedziała mi.
- cześć - uśmiechnęła się nikle wciskając telefon do otchłani torby.

sori, zagapiłam się.
-cześć, zołi! - przypomniala sobie jej imię, lal, w zasadzie nie było to trudne, biorąc pod uwagę ilość razy wymienianego imienia zołi w potinsach. przeciągnęła się. - jezu, jak zimno, co tam? - zainteresowała się, delilah jest życzliwa dla ludzi generalnie bardzo. i podrapała się po obojczyku.

delilah, ku jej zdumieniu udało jej się przypomnieć jej imię, gratulujemy, oparła się niewygodnie o ławkę, gdzieś po drodze zahaczyłaby pewnie torbą, ale dzisiaj miała dobry dzień, więc nie spowodowała, żadnego większego wypadku.
podrapała się po policzku, no właśnie, ostatnio nic nie wydarzyło się w jej życiu, chyba, że śmierć jej pupila, ale litości o tym wspominać nie będzie.
- nic nadzwyczajnego, ostatnio próbuję skupić się na nauce- wzruszyła ramionami, układając usta w dzióbek - bezskutecznie, a u Ciebie? - spoglądała na jakieś staruszki żarliwie rozmawiające o nowym proszku do pieczenia lub czymś równie ekstremalnym.

-mogę ci dać jakieś korepetycje. to znaczy żartuje, sama kuję dzień i noc. muszę spadac, ale umówmy się jeszcze kiedyś na jakies ploty...- no właśnie, poszła.