labrousse pianos

pianina.

stała przed sklepem z pianinami i nie miała najmniejszego zamiaru kupowania jakiegokolwiek. po prostu zatrzymała się akurat tutaj w celu odpakowania z papierka swojego czupaczupsa, co szło jej raczej kiepsko & mozolnie.

tułał się po ulicy w jedną i drugą stronę z opuszczoną głową. był tak zmęczony, że nawet nie chciało mu się patrzeć przed siebie. a przecież matka, która przyjechała na cały tydzień wygoniła go z domu, żeby sie nie udusił w łóżku. cuż miał biedak zrobić. nagle wpadł najwidoczniej na jakaś istotę ziemską, chociaż zawsze chciał spotkać ufo. a ten lizak przykleił się do jego nowej bluzy. wybełkotał tylko, że przeprasza i zajął sie wyciąganiem czupaczupsa.

-ej! masz świadomośc tego ile zajęło mi odpakowanie t e g o lizaka, do cholery? - zbulwersowała się, bo aleks to bardzo narwane dziecko. wybacz jej to. zabiła davida spojrzeniem i nawet tupnęła nogą obutą w jakiś botel manola - palant.

-a czy ty masz świadomość ile kosztowała mnie ta bluza?-zmarszczył czoło i nawet brwi, nie wiem jakim sposobem. w sumie to nie był takim narwanym dzieckiem, gdyby tylko przeprosiła i pomogła mu odkleić tego lizaka nie miałby ochoty rzucić w nią jakimś kamieniem czy innym to przedmiotem.

ona chętnie wyrwałaby mu włosy z klaty za wzrok jakim ją obdarzył. wdepnął jej na odcisk, a tego nie lubiła najbardziej ze wszystkiego. zgromiła go więc spojrzeniem i podeszła krok bliżej, zrównując się z nim w prawie każdym tego słowa znaczeniu. była jednak trochę niższa, toteż została zmuszona do lekkiego zadarcia głowy, pomimo swoich obcasów.
-nie obchodzi mnie ile kosztowała twoja bluza - wycedziła powoli, akcentując każde słowo z osobna.

przypatrzył jej się uważnie, przez chwilę się nawet jej przestraszył. nie wiedział w sumie czy ta dziewczynka nie jest jakąś psychopatką lub seryjnym mordercą to też odsunął się od niej na krok.-powinno cię to obchodzić-odparł po chwili-jak ja dojdę do domu? z lizakiem na środku bluzy?-wydął usta w jej stronę. tak naprawdę to nie chciał się kłócić. ona go do tego zmuszała.

-zdejmiesz ją? - zapytała retorycznie i odsunęła się jeszcze bardziej, krzyżując ręce na piersi. przewróciła oczami ( ) i zniecierpliwiona oglądała skórki przy paznokciach, zastanawiając się po co jeszcze przed nim stoi. bo wyglądał jak hajden? być może dla tego. oblizała usta, zabijając w sobie ochotę rzucenia się na niego i namiętnego pocałowania.

przechylił głowę, naprawdę wyglądała mu na wariatkę, bądź też osobę nie poczytalną. szybkim ruchem zdjął bluzę i nawet odczepił lizaka-wszystko w porządku?-popatrzył się na nią. wyglądała dość dziwnie.-twój lizak-wręczył jej go z uśmiechem.

-teraz możesz go sobie wsadzić i zafundować anala - prychnęła i odwróciła się do niego tyłem z zamiarem ruszenia przed siebie. gratulowała sobie zawziętości i tego, że nie uległa jego urokowi osobistemu. cholera, był taki przystojny, że ledwo nad sobą panowała. ale jednocześnie miała szczerą ochotę go zabić. albo okaleczyć.

-rozumiem, że masz problemy seksualne-powiedział głośno tak żeby go usłyszała. w głębi duszy to był obrażony tymi słowami, ale to przecież facet. tak? w sumie to jej zdanie go zaintrygowało.-może potrzebujesz psychologa? wiesz, znam takiego dobrego.-stanął przed nią i jeszcze raz popatrzył się jej w oczy próbując ją zrozumieć. nie dość, że niszczy mu bluzę to jeszcze mówi takie rzeczy na ulicy!

dała mu w twarz i poszła, bo idę do parku ze znajomymi :3.

Usiadła na schodkach i tupała nogą w chodnik. No i zapaliła fajkę.