[ effy. z widokiem na sacré-coeur ]

stosunkowo nieduże, aczkolwiek funkcjonalne i przytulne mieszkanie effy.

malcolm tkwił w swojej sypialni otoczony zewsząd przez koty, które obudził jego krzyk, gdy kot numer osiem wskoczył mu na głowę. teraz spoglądąły na niego wrogo, co przyprawiało go o dreszcze. wcale nie jakieś dreszcze podniecenia. malcolm nie był zoofilem.

malcolm był teofilem jak twórcy barokowi. albo siostrofilem, prekursorem nowego nutru.
efej weszła do mieszkania, pobrzękując swoim naszyjnikiem z kapsli po tymbarkach, nie wiem czy we francji są tymbarki, pomińmy.
-wróciłam! - zawołała zadowolona i zsunęła ze zmarzniętych nóg fioletowe botki. weszła do sypialni malcolma i uniosła jednego kota, który dzielnie podszedł do niej i wspiął się po jej nodze na dwie łapy. był rudy i puchaty. zasadniczo rozczulający.

-jezusmaria. zabierz je ode mnie. - mruknął malcolm, czując jak ostre niczym sztylety!!!!!!! pazurki wbijają mu się w łydkę. na pewno był kotofobem. - już pewnie pogryzły jakieś kable. i buty. a jutro obudzę się z odgryzioną głową. nie zadzwoniłem jeszcze po pizze, bo chyba pożarły mój telefon. - to pewnie ten rudy, bo wydawał się malkolmowi wyjątkowo niebezpieczny. i wcale go nie rozczulał.

stary, a głupi xd.
-ale one cię lubią! - zawołała zadowolona, obserwując jak całkiem biały kot z czarną łapą usiłuje wspiąć się po nodze malcolma wyżej, prawdopodobnie po to, by polizać go po nosie. bezskutecznie. cały czas zsuwał się jedynie drapiąc właśnie jego łydkę - zobacz tylko! a telefon leży pod łóżkiem. ale nie jestem głodna, przecież pisałam. jadłam na mieście - zapewniła go, uśmiechając się przekonująco.

a malkolm uwierzył w to jedzenie na mieście, bo już od jakiegoś czasu wydawało mu się, że pobyt w klinice przyniósł oczekiwane efekty i z effy wszystko w porządku. poza tym zamiłowaniem do kotów. -chomiki przynajmniej spały całymi dniami. -powiedział. dopóki nie utonęły w wannie. właściwie to liczył na to, że koty podzielą ich los. chociaż gdyby wszystkie znalazły się jednocześnie w wannie to pewnie wyparłyby z niej wodę.

wzruszyła ramionami i urażona zamknęła się w swoim pokoju, bo chyba nie mam weny :c

tak więc effy przyprowadziła tu nathaniela, myśląc sobie że nawet jeśli jest napalonym studentem gwałcicielem to z taką twarzą jaką miał, mógł z nią zrobić wszystko z wzięciem w aucie na czele. tymczasem jednak oblizała czerwone usta i otworzyła drzwi wchodząc do środka i czekając aż sam się wtoczy.
-z góry przepraszam za bałagan, ale.. to mieszkanie chyba żyje własnym życiem. sam rozumiesz - zaśmiała się, wcale nie nerwowo. ot, naturalnie.

- hm, nie ma sprawy - mimo kilkudniowego nicnierobieniawwydaniunejta, znalazl czas na posprzątanie, bo bałagan doprowadzal go do nerwowych stanów. w monako cała służba dbała o porządek, więc w pewnym sensie był przyzwyczajony. rozplątał szaliczek i zdjął buty, by skierować się do salonu, gdzie wczesniej prawdopodobnie poszła effy - ładnie tutaj maa a sz. mieszkasz sama?

-yhm, od roku. wyprowadziłam się od rodziców kiedy tylko.. było to możliwe - wzruszyła ramionami, bo jakoś nieszczególnie miała ochotę opowiadać nathanielowi dlaczego. miała nadzieję, że nie okaże się być na tyle ciekawskim żeby o to pytać. wsunęła płytę do napędu, szukając teraz pilota, który leżał na kanapie. cóż za szczęście.

nathaniel chyba niespecjalnie był zainteresowany problemami rodzinnymi effy, prawdę mówiąc nieźle już się napalił, szczególnie obserwując jej pośladki, kiedy się nachylała.
- w porządku - wydukał tylko, oblizując koniuszkiem języka spierzchnięte usta. stwierdził, że niektóre kobiety tak bezczelnie kuszą i przyciągają, że powinno się zamykać je za to.

-yhm, przyniesiesz piwo z lodówki? - zapytała, nadal pochylona, oglądajac się na niego przez ramię. tak jest, effy doskonale wiedziała jak wyglądają jej pośladki kiedy znajduje się w takiej pozycji i jak prawdopodobnie działa to na nejta. sądząc po tym, że rozpiął guzik swojej koszuli, działało tak jak powinno - proszę?

- co? - zapytał nieprzytomnie, starając się dla odmiany skupić na twarzy effy, a nie na jej pośladkach - piwo? aha, jaaaasne, ze przyniose - pokiwał głową i poszedł do kuchni, jezu zaraz sie naprawdię, bo mama i jerzy gadaja klopotliwie w kuchni i slucham.

-tak, piwo. dzięki - spojrzała na niego po trosze rozbawiona, prostując się i usadowiwszy wygodnie tyłek na kanapie, podwinęła pod niego nogi i ustawiała język i jakieś tam napisy, czy inne cuda na kiju, bo to również z serii fajne powiedzonka. i masz babo placek! - znalazłeś? - krzyknęła wychylając się do tyłu.

i masz babo placek, xd znalazł. wziął kilka butelek, po drodze zgarniając też ze stołu otwieracz, bo to nie sopel i nie będzie otwierał zębami, by teraz dotrzeć do salonu. opadł obok effy, ustawiając kolejno butelki obok.
- no - stwierdził, otwierając dwa piwa, dla siebie i dla niej, po czym wyciągnął nogi.

-nie za wygodnie ci? - zapytała patrząc to na jego nogi, to profil z jednokącikowym uśmiechem. wyciągnęła jedną stopę i zepchnęła jego nogi na podłogę o ile wiesz co autorka ma na myśli. sięgnęła teraz po piwo i upiła łyczek, całkiem niemały, bo wszyscy kochamy heinekeny. w zasadzie tylko, bo ogólnie nie przepadam za piwem.

- hej, było wygodnie - zepchnął teraz nogi effy i sam położył na stole, obok butelek heinekena. obserwował przez chwilę początek filmu, a potem stwierdził, ze to jednak niespecjalnie go interesuje, toteż odwrócił głowę do effy i pocałował ją, ups.

zamknęła oczy przez moment nie robiąc zupełnie nic. nie jestem pewna czy nie wstrzymała oddechu, bo usta nathaniela były chłodne, smakowały piwem i przy tym zdawały się być przyjemnie miękkie i że tak powiem 'zaprawione w boju'. kiedy minęła fala pierwszego no nie wiem zdziwienia, czy coś, effy nieznacznie rozchyliła usta i oparła rękę na jego karku.
-nie przeszkadzaj mi w oglądaniu, nejt - szepnęła prosto w jego usta właśnie i odsunęła się, strącając jego nogi i opierając tam swoje w skarpetkach w muffiny.

- spoko - obraził się, bo wybacz, ale był tylko napalonym, samieckim dałnem, który pragnął przelecieć effy i z tej okazji skrzyżował ręce na piersiach, udając, że ogląda. będzie musiał pogadać z parkerem na temat 'co jest ze mną nie tak....?'

na co parker odpowie 'wszystko..?', patrząc na nejta wymownie <3
effy przez chwilę naprawdę oglądała, bo w zasadzie co zdarzyło się w las vegas jest śmieszne, elo i w ogóle. przez cały ten czas jej dłoń powoli wędrowała od kolana nathaniela do jego krocza.

- nie effy, odczep się, najpierw mnie zaczepiasz, a potem gasisz - ja się tak nie bawię. wstał i otworzył sobie okno, by wyjąc z kieszeni davidoffy i jednego z nich w tej chwili podpalić. był zły, bo ostatnio nic mu nie wychodziło, a już nic nie mówiąc o seksie!

zaśmiała się pod nosem i wzruszyła ramionami, dalej oglądając film i pijąc, a właściwie dopijając swojego heinekena.
-nie obrażaj się, cwaniaczku. to jeszcze nie koniec świata.

- właśnie, że tak - i to tyle, bo on poszedł obrazony, bo w zasadzie nie lubie nim grac, wiec gramy jeremiahem, xddd