cela ileśtam

wepchnęli go do środka, zatrzaskując kraty. opadł na twardą pryczę i ukrył twarz w dłoniach.

przyszła tu z panem strażnikiem, który otworzył celę, by ralf, ten głupek, mógł już wyjść. wcale nie była z niego dumna.

podniósł się na łokciach w celu zorientowania się kto wszedł do celi. miał cichą nadzieję, że to nie strażnik który wczoraj go tu wpakował, bo do najdelikatniejszych czy szanujących prawo nie należał, wyżywając się na nim za to, że żona zdradza go z hydraulikiem z polski, xd. uśmiechnął się nonszalancko do marjet i spuścił nogi na podłogę.
-godzina odwiedzin?

- nie kochany, wychodzisz - powiedziała chłodno, akcentując mocno słowo 'wychodzisz'. - wpłaciłam za ciebie kaucję, idioto, więc bądź miły! - ostrzegła go ze sztucznym uśmiechem na twarzy, chociaż w środku się wręcz gotowała z gniewu. - w ogóle to wyglądasz gorzej niż paris hilton, gdy wstaje rano.

-dzięki za komplement - wyszczerzył się do niej poniekąd żałośnie, bo miał kaca i bolały go żebra. przeszedł obok niej i strażnika, wysyłając mu buziaka w powietrzu - naprawdę nie musiałaś. zaczynałem się zadomawiać. powoli - chciał się przeciągnąć, ale ból w boku sprawił, że na powrót się przygarbił.

- może chcesz tu zostać, hę? - zapytała. - zaraz mogę to załatwić!
ruszyła za nim, by go dogonić i powiedzieć mu jeszcze, że będzie musiał jej się odwdzięczać latami, choć tak naprawdę to nie musiał, ale o tym go nie poinformowała.

wzruszył tylko ramionami i odpowiedział, że odwdzięczy jej się w praktyce, bo chyba bardzo jej taka podzięka odpowiadała. był chamski, nawet głupi by się zorientował, ale to cały ralph. zero jakichkolwiek przestrzeganych zasad i egoizm w najczystszej postaci. przeczesał palcami potargane włosy i wygrzebał z tylnej kieszeni czarnych levisów pomiętą paczkę papierosów. wsunął jednego do ust, częstując matjet. wzrok zatrzymał na jej biuście.

- i co, że w praktyce? zamierzasz mnie przelecieć? - spojrzała na niego z politowaniem, szczerze mówiąc, to chętnie by przystała na taką propozycję, ale wolała tego po sobie nie okazywać. wzięła papierosa i wsadziła go sobie do ust, czekając, aż jej zapali.

skinął głową, dając jej do zrozumienia, że właśnie o to mu chodziło i uśmiechnął się kpiąco z papierosem w ustach. odpalił go plastikową zapalniczką w bociany, zaciągając się z uśmiechem.
-czekasz na coś? - zapytał, mając na myśli jej spojrzenie wbite w jego zapalniczkę, którą schował do kieszeni. strzepnął popiół.

- czekam, aż może łaskawie ruszysz dupę i wyciągniesz tą zapalniczkę - syknęła, naprawdę nie zwracała uwagi na to, że rafl jest taki nie miły, przyzwyczaiła się, zawsze był, także nawet wtedy, kiedy brał ją w aucie, na zapleczu i bzykał na imprezach, a potem udawał, że są przyjaciółmi.

albo, że wcale nic między nimi nie zaszło. do tego też bywał zdolny. ale to wszystko przez pewien incydent z przeszłości, naprawdę nie jest takim chujem. no dobra jest, ale nie zawsze był.
-ewentualnie - zrobił jej łaskę, nie laskę bo to nie jego robota chyba że marjet miała penisa i nic o tym nie wspominała i wyciągnął zapalniczkę, podpalając jej camela. nie mógł się jednak powstrzymać by przy okazji nie dmuchnąć jej dymem prosto w twarz - więc mój staruszek cię tu wysłał, taa?

- ta, troszczy się o ciebie - powiedziała, po czym zaciągnęła się mocno, unosząc pytająco jedną brew do góry. - albo troszczy się o swoją reputację, bo nie sądzę, żeby dziecko takie jak ty mogło być kochane... - rzuciła z sarkazmem, opierając się o ścianę.

zmrużył oczy i chciał coś odpowiedzieć, ale komentarze zachował dla siebie zamiast tego z całej siły uderzając pięścią w mur budynku policji. tak, miał skłonności masochistyczne, albo po prostu był nadpobudliwy i narwany w każdym tego słowa znaczeniu, a przecież mariet nie uderzy. nie mówiąc już o strażniku, który prowadził ich do wyjścia. rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. strażnik ralfowi.

i strażnik ich wyprowadził, a ona wyszła za ralfem na chodnik, bo nie przepuścił jej przodem.
- to co? - spojrzała na niego pytajnie. - chyba musisz się przebrać, wykąpać, ogolić, uczesać, najeść i w ogóle... śmierdzisz! - stwierdziła po obwąchaniu ralfa.

-sama śmierdzisz, suko - nie mógł się powstrzymać, bo pomijając miły akcent z wyciągnięciem go z więzienia po raz enty, mariet zaczynała go irytować. spojrzał na nią przez ułamek sekundy i odwrócił głowę, wołając za jakąś blondynką w krótkiej spódniczce, że chętnie by się z nią przespał, ale nie wziął portfela. rzucił papierosa na ziemię i przydeptał białym krokodylkiem na rzepy. postawił kołnierzyk swojego białego polo laurena i uśmiechnął się do niej nieprzyjemnie. był to jego codzienny uśmiech, wypracowany przez lata. częstował nim jednocześnie ojca, dziewczyny po seksie jak i profesora matematyki, który zawsze mu powtarzał że jeżeli odstawi wszystkie używki i weźmie się do roboty to będą z niego ludzie. nie chciał. wolał snuć się po ulicach, wciągać heroinę i pieprzyć wszystko co miało duży biust i długie nogi. to był jego sposób na odegranie się na ojcu.

to fajnie, bo marjet miała długie nogi oraz duży biust. wcale nie obeszło jej to, co powiedział, bo kiedyś w przypływie dobroci dla zwierząt oświadczył jej, że bardzo podobają mu się jej perfumy i teraz naprawdę sikała na to, co mówił.
- wydaje ci się, najwyżej przesiąkłam twoim zapachem - wzruszyła ramionami. - to co, dupku, idzemy do ciebie, żebyś się przebrał?

przez chwilę rozważał jej propozycję, po czym wyszczerzył się bezczelnie i złapał ją za przed ramię, popychając w stronę w którą powinni udać się w celu dotarcia do jego spelunki. nie zrezygnował ze swojego małego i zagraconego mieszkania, chociaż ojciec kilkakrotnie proponował mu jego dawny pokój w rodzinnej posiadłości. chyba chciał go mieć na oku.
-moim zapachem dopiero przesiąkniesz - szepnął jej na ucho, przygryzając jego płatek. zacznij u niego w mieszkaniu <3.