latiszja do dłajta

bez żadnych i bo latiszja stała, pod jego drzwiami. nie otwierał wcale, co ją wkurzyło bardziej niż bardzo. nawet z tej okazji wyciągnęła telefon, ze swojej wielkich rozmiarów czarnej torebki i wykręciła numer dłajta. wcale nie liczyła ilości sygnałów, bo pewnie by się nie doliczyła.

po 47252905725206 sygnale otworzył jedno oko i podrapał się po brzuchu rozglądajac w koło. zdaje się, że wszyscy spoglądali na niego z pewnym niepokojem. wymacał ręką swoje okulary i wcisnął na nos, przy okazji siadając i szperając w skórzanej torbie w poszukiwaniu telefonu. znalazł!
-halo? - zapytał zachrypniętym głosem zdradzającym kaca moralnego jak i alkoholowego oraz niewyspanie.

oparła się o ścianę, zimną, za zimną. dlatego też nie lubiła klatek schodowych, chodź były przyjemne latem. zmarszczyła czoło, wytężając słuch, kiedy już raczył odebrać. - przeszkadzam, huh? - uśmiechnęła się nawet, cały dwight! ale chyba za to go lubiła, co nie.

-nie - odpowiedział, zatykając słuchawkę dłonią - i co się kurwa gapicie? spierdalać! - odsunął dłoń - czemu dzwonisz, latisz? dopiero wstałem, xd. - no tak, bo skąd miał wiedzieć, że stoi pod jego drzwiami i dobija się do nich od dobrych paru minut.

- ejjj, ale tam głośno - roześmiała się, naciskając z nudów dzwonek do drzwi, który zadźwięczał, chyba setny raz już dzisiaj xd bo nawet długo tam stała. że przed jego drzwiami. - dopiero, co? przecież już siedemnasta! - zaśmiała się znów, nie przestając dzwonić. cud, że żaden sąsiad na nią nie nakrzyczał jeszcze. - stoję pod twoimi drzwiami, głupku.

-kurwa - mruknął pod nosem i usiadł. zakręciło mu się w głowie - siedemnasta? chyba straciłem poczucie czasu. kurwa. zaraz będę, czekaj - rozłączył się, bo biedak myślał, że zaraz miało się odbyć rodzinne spotkanie latisz et dłajt et summer et nejt. nerwowo zbierał swoje rzeczy, przy okazji drąc się na jakiegoś dzieciaka, który wpatrywał się w niego jak okaz nowego zwierzęcia w zoo.

pokręciła oczami i rozłączyła się, siadając na najbliższy stopień.