samochód

nie zakładajmy 9769065976 samochodów, używajmy jednego. to znaczy, że jak ktoś będzie pisał tutaj właśnie, to niech mówi, że na przykład żoz ma mercedesa, a hipolito fiata.

fiata xd samer miała ałdi, wszyscy wiemy czego, a ósemkę zaznaczę, czarne czyli lovvv. siedziała właśnie na masce swojego samochodu, może gdzieś w okolicach wieży ajfla i przyglądała się zachodowi słońca, bo nie chciała wracać do domu. caprice, która nie była jej córką, tylko córką jej matki, która zostawiła ją samerowej na kilka dni, spała w foteliku w środku samochodu.

okej, czekaj, wczuwam się w niego. szedł, wszystkie moje postacie idą xd i gwizdał sobie hymn męczesteru, nie wiem czemu, znów naoglądał się filmików na jutjub z crisem.......

biedny ;c taka niespełniona miłość. summer go zauwazyła rzecz jasna, każdy by zauważył swojego byłego, z którym był cztery lata, no sori. uśmiechnęła się nawet, chyba był odpowiednią osobą, która mogła jej się przytrafić, na tym spacerze samochodowym ;d
- michael, cześć - powiedziała, raczej głośno, odchrząknąwszy.

nie był pedałem, jakby co xd zdziwił się, patrząc na osobę na masce samochodu, która okazała się summer. - summer - rzucił, uśmiechając się. podszedł do niej nawet, przejeżdżając dłonią po drzwiach kierowcy, zawsze miał słąbość do ałdi a sześć. - twoje? - mruknął, dziwnie się czuł właściwie, ostatnio chyba się nie lubili.

- ale co, dziecko czy samochód? - uniosła obie brwi do góry, uśmiechając się, delikatnie. przekrzywiła nawet głowę w bok, przyglądając mu się uważnie. oprócz tego, że przybył mu rok, to nic się nie zmienił, mogła z zamkniętymi oczami powiedzieć gdzie ma pieprzyki!

- totwoje? - wyrwało mu się, prawie potknął by się o koło ałdi, to wszystko z wrażenia. może nawet nie oddychał, tak mu się nawet zdawało. to dziwne, ale poczuł się zdradzony, jeszcze rok temu sami planowali dziecko i imię dla niego, zacisnął usta, żeby już nic więcej nie mówić. spojrzał na dziewczynkę, była urocza, więc pozwolił sobie nawet na mały usmiech.

- nie, nie moje - zachichotała pod nosem, klepiąc miejsce obok siebie. naprawdę miała nadzieję, że już na nią nie nakrzyczy, bo ostatnio robił to najczęściej, a ona serio tego nie lubiła ;x - moja matka adoptowała, no wiesz dużo się zmieniło.

uśmiechnął się z ulgą na twarzy i usiadł obok summer, denerwowało go to, że nadal pachniała tak samo jak cztery lata temu i rok także. poprawił swoje rurki, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. - uhuu, pani parker zaadoptowała? myślałam, że to twoje i tego tam, macie ten sam kolor włosów - spojrzał na dziewczynkę, poruszyła się nawet, więc szybko się odwrócił, bo jeszcze się przestraszy. - to chyba dobra chwila na to, abyś mogła mi powiedzieć. co się pozmieniało.

tak też właśnie sądziła, słońce już zaszło, wiał lekki wiatr, może nieco zimny, bo to wrzesień, cnie. podciągnęła nogi pod brodę, przyglądając się michael'owi.
- ten tam, nazywa się nate - powiedziała w końcu, siląc się na uśmiech, bo nate ją dziś wkurzył >< - adelaide - to znaczy jej matka - i mój tato się rozwiedli, a potem no cóż, on nie żyje - na wspomnienie śmierci ojca, zawsze robiło jej się źle, więc nie chciała drążyć tego tematu - dlatego jestem redaktorem naczelnym naszego elle, po ojcu właśnie. nadal studiuje dziennikarstwo i to byłoby na tyle. teraz twoje kolej.

usiadł przodem do niej, wcale nie porysał jej lakieru, czy czegoś tam, nie wiem, nie znam się. - nate - mruknął, poprawiając kołnierzyk swojego rurzowego polo. i zaraz po tym zamarł, na chwilę. - ale jak? czemu mi nie powiedziałaś? nie napisałaś? przyjechałbym, ja....... - zaciął się, bo to było na maksa głupie, nie powiedział już nic, czekał na dalszą część. bo hej, lubił jej ojca.

- przyjechałbyś, aha, jasne - wcale mu nie wierzyła, serio nie potrafiła wierzyć, po tym pieprzonym rozstaniu - co miałam ci napisać? hejka, mój ojciec nie zyje, wpadniesz na pogrzeb? to głupie michael, ale nie rozmawiajmy o tym. powiedz mi lepiej, czy nadal jesteś z tą, no tamtą - tamtą, z którą mnie zdardziłeś, heehe. ale tego nie powiedziała, przyglądała mu się tylko uważnie, chcąc wyłapać każde słowo z jego ust.

- skończmy, hm - mruknął tylko i wstał, stojąc na wprost summer, lubił na nią patrzeć, tak mu jakoś zostało i było zupełnie fajne. - nie, nie jestem z nią, była w ciąży z kimś innym - podrapał się po karku, czuł się gorzej niż gorzej. wymusił lekki uśmiech, nie lubił o tym mówić.

i chyba wcale jej to nie dziwiło, pamiętała tę dziewczynę, jako kompletnego pustaka, pozdro dla kłałdi w tym momencie. zsunęła się nieco niżej, tak by postawić teraz stopy na ziemi. okej, michael ładnie pachniał, za ładnie, byli chłopacy nie powinni tak pachnieć!
- przykro mi - powiedziała w końcu, zupełnie szczerze!

zmierzył ją dyskretnie, kiedy tak stała, na szczęście było już ciemno, czyli, że nie widziała. czyli, że fajnie. - zdarza się - mruknął tylko i nim się zorientował uśmiechnął się, przeskakując z nogi na nogę. - heeej, summer, szedłem właśnie na wieżę coś zjeść, może pójdziesz ze mną? - spytał, instynktownie patrząc na dziewczynkę, nadal śpiącą na samochodowym siedzeniu.

zatsanowiła się nad tym chwile, choć wiemy, że summer nigdy nie jest głodna, chętnie napiłaby się kawy, w związku z tym pokiwała głową.
- tylko muszę wciąć caprice - powiedziała w końcu i otworzyła tylne drzwi, by wyjąć małą razem z tym takim fotelikiem z rączką, wiesz jakim cnie xd

wrzucił walizkę puk do bagażnika, uprzednio otwierając przed nią drzwi od strony pasażera. sam usiadł za kierownicą, odpalając samochód, czyli ręczny, sprzęgło, luz, jedynka, silnik no i odjechali.
- poszukaj jakiegoś fajnego radia - polecił jej ;c

samochód to fpytkę fajna nazwa. Posłuchała się Edsa nawet i schylił nieco, bo nie miała dwumetrowych rąk, włączyła jakieś słupsk fm lata osiemdziesiąte, audycja dla dziewcząt z bananami w rękach i uznała, że ma za długie nogi, ale po cichu. - Eeeej, Edi.

jest tylko radio słupsk ;d i rmf maxxx. i vigor. chociaż nie wiem czy vigor nadal.
spojrzał na nią, wyjechali własnie na w zasadzie pusty, nie wiadomo dlaczego, mały periferik paryża, więc nie musiał skupiać się tak bardzo na drodze. nawet pisał esemesa.
- hm?

- Do kogo piszesz? - xd. Wbiła wzrok w skrytkę tak zwaną i zastanawiała się, czy Edi wozi tam może mapy, a może prezerwatywy, a może broń i marszczyła brwi.

- do perin. napisałem, że wyjeżdżam i będę dopiero za dwa tygodnie. to chyba najlepsza wiadomość tego roku - odpowiedział, wrzucając komórkę do kieszeni, a zaraz położył ją jednak na półeczce pod radiem.

- aha. - pokiwała głową i otworzyła okno, a właściwie to otwierała i zamykała, bo się nudziła, conie. - masz w ogóle prawko? xd

kiedyś soplowi przycięłam palce ałtomatyczno szybo właśnie ;d stukał w rytm jakiejś piosenki, opuszkami palców w kierownicę. skórzaną, ofkors.
- no jasne, że mam, puk o czym myślałaś wsiadając do samochodu, osoby bez prawka, hm? - uniósł, nieco rozbawiony obie brwi, kładaąc rękę na kolanie puk, uuu.

- nie wiem. my w liceum zawsze jeździliśmy bez prawka ze znajomymi. - wzruszyła ramionami, jakoś tak rezolutnie, bo ona jest taka rezolutna i krejzi jest też i podrapała się po drugim kolanie, chociaż przeszkadzały jej nieszczęsne spodnie. - ile ty masz w ogóle lat? xd.

głaskał ją kciukiem, po tym pierwszym kolanie, drugą ręką trzymając kierownicę, jechał ciągle na piątce, xddddddddddddddd bo nie miał jak zmienić biegów.
- dwadzieścia. prawie dwadzieścia. a ty? - zapytał, bo w sumie tego nie wiedział, jak tak myślę - nie jestem już w liceum, mam też prawko amerykańskie, musiałem tam wymienić.

- Tyle samo. Kiedyś strasznie nie lubiłam facetów w swoim wieku.. - Zwierzyła mu się, bo to doprawdy okropne, chociaż w cosmo jest napisane że trzeba być tolerancyjnym dla facetów w każdym wieku. - I zazwyczaj miewałam starszych hmm mężczyzn, w tamtym roku miałam Pierre'a czterdzieści. A ty jakie dziewczęta preferujesz? - Takie luźne pytanko, poprawiła sobie pas, bo to bezpieczna jazda niczym seks z dureksami.

on nie miał pasa, bo nigdy się nie zapinał, ja też i tata na mnie krzyczy, że nie będzie płacił, choć sam też jeździ bez pasów. eddie pomyślał, że czterdzieści to do cholery dużo, on nie mógł by mieć kogoś prawie że w wieku swojej matki.
- eee, ja raczej wolę dziewczyny w wieku mniej więcej moim, ewentualnie młodsze, ale nie jakieś tam hot 13, bo to chyba nawet pedofilia - podrapał się za uchem, biorąc rękę z jej kolana, ale wcale się nie brzydził, ze może pjer też ją tak głaskał ;d tylko musiał zmienić na szóstkę, bo w tym momencie, wyjechali już na największy periferik, więc przyśpieszył do stu osiemdziesięciu :3.

Ja też lubie starszych facetów. Notabene moja kuzynka Aśka ma teraz dziewiętnaście lat a jej facet pięćdziesiąt. Podrapała się po policzku i przyjrzała profilowi Ediego korzystając z faktu, że mogła mu się przyjrzeć raz a dobrze, hehe. - Hyyyymmm no chyba tak, seks można uprawiać od piętnastu bodajże... Chyba że będąc z kimś nie zakładasz uprawiania seksu, to co innego.

- no tak, ja zabieram dziewczyny tylko na picę, no seks, no condoms - roześmiał się, ale nie jak jakiś idiota, tylko po prostu się roześmiał, obserwując uważnie drogę, właściwie to zachciało mu się spać, o czym poinformował puk, kładąc ręcę teraz na jej udzie, że niby mu się pomyliło z biegami.
ja nie lubię starszych, okej starszych najwięcej o trzy lata, choć to i tak dużo.

ja muszę mieć z facetem o czym pogadać, dlatego wolę starszego niż jakiegoś dałna w moim wieku ;d A co do tego to przypomniało mi się w Amerykańskich Bogach jak ta na A mówi do Cienia, że jego żona umarła z kutasem w ustach, bo mieli wypadek samochodowy z kochankiem. Przygryzła dolną wargę, zastanawiając się nad czymś baardzo intensywnie, prawdopodobnie nad wpływem topienia się lodowców na potencję seksualną ślimaków winniczków i zapatrzyła się na drogę w poszukiwaniu kotów gotowych umrzeć pod kołami, ale żadnego nie znalazla. - W noł kondoms jeszcze uwierzę. Daleko jeszcze? - Jeszcze hmmmm głupie słowo... 1 ponadto, dodatkowo, na dodatek, oprócz tego, prócz tego, poza tym, na dobitek/dobitkę ciągle, wciąż, nadal, w dalszym ciągu

/bede brał cię...............w samochodzie

ja sie spoczko dogaduje, z chłopakami w twoim wieku, w moim też zresztą już od niedawna w sumie, no i dziewięć jeden to chyba najlepiej bo starszy to nieee eee e. okej, eddie też rozmyślał, nad tym, czy może oświadczyć się puk, ale szybko się rozmyślił bo a) to było raczej śmieszne, b) nie miał pierścionka, c) nie znali się w zasadzie. dlatego ładnie jej podziękował za to, że z nim pojechała i pożalił się, że perina mu dziś wylała na głowę szaklankę wody i chyba serio pomyśli o własnym mieszkaniu, wbrew temu, co mówio rodzice, że ma pilnowac siostry i tak dalej.

ja lubię najbardziej tych z osiem dziewięć :d - Ile ona ma lat, że musisz jej pilnować? - Uniosła brwi, bo nie znała owej Periny, więc może Edi ukrywa przed Puk, że Perina jest ułomna, ma dałna, albo może niedorozwój jakikolwiek? Może to dziedziczne i na przykład Edi ma padaczkę czy coś w ten deseń..? Zmartwiła się aż o niego.

- nie wiem, chodzi jeszcze do szkoły, w każdym bądź razie. a przynajmniej udaje, wydzwaniają do mnie jej nauczycielki, nawet ta od pianina, że wcale nie chodzi i co ja mam z tym zrobić? przeciez nie pójdę do starych na nią naskarzyć, to już nie te czasy, kiedy oboje biegaliśmy do nich żeby na siebie kablować - przewrócił cięzko oczami - aha - przypomniał sobie o jej wcześniejszym pytaniu - tak, daleko. jakieś trzy godziny?

- No to masz lekko przerąbane. Rany, nie mogliśmy jechać na wieżę Eiffla i nocować na samej górze, czy coś... - jęknęła, bo nie lubiła jazdy samochodem może, nie wiem, znowu zaczęła bawić się w otwieranie i zamykanie okna i open i close i open i close i up i down i up i down. Na szczęście nie miała choroby lokomocyjnej. - Albo lecieć samolotem. Nigdy nie byłam w Cannes, jest tam lotnisko? :d

- nie opłaca się lecieć samolotem do cannes, bo z odprawami i tak dalej, wychodzi dłużej niż samochodem - powiedział zgodnie z prawdą, aha. zastanawiał się, czy puk ma jakieś adehade, czy coś, z tym oknem, ale nic nie mówił na ten temat, tylko zapytał czy jest jedynaczką.

- Skoro tak mówisz. Nie, co ty, mam sześciu starszych braci i matka jest w ciąży teraz też, co z tego, że ma już pięćdziesiąt lat, najwyżej urodzi się z trzema główkami. - pyrchnęła, hehe. - I ojciec ma na boku pewnie ze dwadzieścia dzieciaków, ma zespół i cholernie dużo fanek, więc sam wiesz. - Dała spokój biednemu oknu/oknowi i znów przyjrzała się jego profilowi. - Swoją drogą moja matka w moim wieku miała już dwójkę dzieci, więc teraz strasznie się rzuca, że nie mam faceta i tak dalej. A ty, masz rodzeństwo oprócz Perrine? ;d

- kurwa, jak sobie pomyślę, że miałbym mieć jeszcze sześć takich perin, to chyba bym zwariował - pokręcił automatycznie głową, pytając czy puk chce siku i kawę, to on zjedzie na stację benzynową - nie, ja mam tylko perin na szczęście, ale ona i tak robi za dziesięciu. jak to jest mieć sześciu braci?

- Noo, możemy się zatrzymać, potrzebuję kawy. - No bo nie miała zamiaru spać, bo, z całym szacunkiem, ale znała go parę dni, czy tam może nawet tydzień i ne mogła wiedzieć, czy on nie ma zamiaru wywieźć jej za ruską granicę. - Fajnie, miałam dużo kolezanek, wiesz, wszystkie na nich leciały. - Jak moje koleżanki na Adriana ;d

zjechał więc na jakieś bipi, bo ostatnio mam uraz do shella, nie chcieli mi sprzedać fajek >< i zatrzymał się przed samym wejściem, coby za daleko nie chodzić, bo eddie lubił koszykówkę i tak dalej, ale chodzić raczej nie bardzo. otworzył nawet przed puk drzwi, szukając portfela w tylnej kieszni spodni, zawsze tam go trzymał.
- jaką chcesz kawę? - zapytał, kiedy drzwi się przed nimi rozsunęły i mogli wejść do środka.

Ja zawsze pokazuję dowód, to mi sprzedają;d bo tymczasowy wygląda jak zwykły. Zaśmiała się, bo to były drzwi automatyczne. - Yyy, zwykłą, czarną. Zaraz wracam. - Wzruszyła chudymi ramionkami i wycofała się do toalety, płatnej (sic!). Na szczęscie posiadała przy sobie takie coś jak portfel, a może nawet i portmonetka, bo portmonetki są ładniejsze i przemyła twarz wodą i takie tam bajery.

no ja chce własnie tymczasowy teraz, bo mi sie paszport konczy, a dużo osób ma tymczasowy, wtedy łatwiej wejść do qugino, że nie 'na cycki' xd. a w qugino so rurki <3
okej, eddie nawet zapłacił za paliwo, bo jakiś facet ze stacji mu zatankował i podszedł do automatu. kupił im jeszcze jakieś cukerki czy coś tam, by czekać teraz na puk przy wejściu, oglądał nowego playboya xd

dobra, jak zrozumiem co napisałaś, to ci coś powiem... Wyszła zza jego pleców, co praktycznie przeczy architekturze stacji benzynowych i tak dalej, bo łazienki zawsze są za kioskami ale to zawsze!!!, i zerknęła mu przez ramię, ale okej, udawała, że nie widziała i odchrząknęła też. - Doooobra, mały, gdzie ta kawa?

rzucił playboya na pułkę, myśląc, że obrazi się za to mały, bo wcale mały nie był, więc mogło jej chodzić o coś innego, ale już chyba zapomniał bo podał jej kawę i cukerky.
- to co, jedziemyy? - zapytał, spoglądając na ałdi, czy aby na pewno jeszcze stoi tam gdzie wcześniej, bo jakby nie stało to by sie wkurwił, ja też bym sie wkurwiła. brat gejowego dostał od ojca na dwudziestke range rovera, laska z nim zerwała, to sie najebał, pojechał za londyn, na te takie wąskie drogi i przypierdolił się z kimś pasażerami ;dddddddddddd i po samochodzie. dobrze, że w anglii są odwrotnie kierownice, bo w polsce już by go nie było -,-

O matko, biedny brat gejowego, xddddd. Wzięła tę kawę i cukierki, patrząc na nie nieco dziwnie i powiedziała, że no dooobra i niech będzie że poleźli, ja na razie się śmieję z Kaśki, więc zaraz napiszę normalnego posta.

pamiętasz jak mówiłam wam o grzesiu, byłym sopla? xd gdzie moge ci wysłać piosenkę, którą kiedyś dla niej nagrał?!?!?!?!?!??! xd
okej, eddie poprowadził ją i siebie też do samochodu i włożył kawę do takiego specjalnego miejsca, no wiesz o czym mówię. zapalił ałto i odjechał, mówiąc coś o tym, że dawno nie pił kawy :c

nie mam dźwiękuuu. ale wyślij na sendspace.com to wrzucę na ipoda. ;d - to czemu sobie nie kupiłeś, sieroto... chcesz trochę? - zaproponowała, bo to dziecko jest miłosierne+empatyczne. etc.

- ale tylko trochę, serio - bo w zasadzie to nie pomyślał, żeby kupić sobie kawę, bardziej był zajęty kawą dla puk i powinna to docenić.

podsunęła mu więc plastikowy kubek pod nos, najwyżej wylądują w rowie, ona ze złamanymi wszystkimi kończynami i uchem, a on z poparzeniami dziesiątego stopnia, od kawy. - o co w ogóle chodzi z tobą i periną, że tak się gryziecie?

upił dwa łyki kawy i oddał jej, wcale nie oblewając nikogo, bo on był za kierownicą jak mój tata, uwielbiam jeździć z nim samochodem. dlatego jechałam z nim przez cało anglie do glesgoł ;dddddd poprawił się na siedzeniu, mrużąc oczy, to pewnie od księżyca, nie od słońca powiedzmy, bo właśnie zachodziło, a eddie nie miał pokorabanuw.
- nie wiem, właściwie. czasami jest dobrze, no wiesz rozmawiamy i tak dalej, ale czasami po prostu nie możemy ze sobą wytrzymać. ona sie czepia, ze nie sprzątam, a ja że nie chodzi do szkoły. jakbym sam chodził, będąc w jej wieku - westchnął ciężko - a jak ty sie dogadujesz z braćmi?