leąs, sandra i ich ładny, duży dom zafundowany przez rodziców.
więc oni chyba przyszli, ty miałaś zacząć, ale nic nie mówię już, żeby nie było.. . .
w każdym razie sandra poprawiła stopą wycieraczkę z kogucikiem, siłując się z zamkiem, który powinni byli już dawno naprawić, wciąż się zacinał, chociaz dom był raczej nowy. ale otworzyła i weszli, tyryryry.
- cholera, zapomniałam zamknąć balkonu! - jęknęła, czując chłód na nagich ramionach, kurtkę, czy co tam miała, już ściągnęła.