krzaki

wiadomo ocebe.

stał koło krzaków, z rękami w kieszeniach i szukał szczęścia w paryżu. choć wcale mu się tutaj nie podobało, postanowił przygotować się do sprawdzania drużyny lacrosse'a, czy lacrossa? nvm. miał na sobie polo, różowe w dodatku i wcale nie był gejem, chociaż jak tak dalej pójdzie, rozmyślał zmianę orientacji seksualnej.

/ lacrosse chyba się nie odmienia wcale!

tak sobie tutaj saszi przyszła i nie znała tego chrisa, wcale nie. a tak poza tym to dalej była w majteczki sponczbobowate, bo rurki jeszcze jej się suszyły. tak jakby w ogóle się nie krępowała, tylko uśmiechnęła do chłopaka.
- nowy?

/to znaczy, że nie miała spodni? xd
obejrzał ją sobie uważnym, ale zainteresowanym uśmiechem, bo to tylko facet i uśmiechnął się jednokącikowo, przewracając skręta w kieszeni.
- aha, tak. jestem chris.

/ to znaczy, że nie miała spodni

- to ja ci współczuję.- rzekła z takim niebywałym uśmiechem.- no wiesz, trudno wspiąć się na szyt elity, jeśli o to ci chodzi. trzeba robić różne rzeczy, które nie mieszczą się nawet człowiekowi w głowie.- dodała.- no wiesz, ja cię nie chcę straszyć tak na dzień dobry, sasza jestem.- dodała i usiadła sobie na soczystej trawie, bo skoro sobie w krzakach siedzieli, to w porządku.

a on usiadł obok, obciagając nieco nogawki spodni khaki. przyjrzał jej się i stwierdził, że ma całkiem ponętne usta, uda też, więc uśmiechnął się szeroko.
- hm, myślę, że będzie trochę łatwiej, mam tutaj kuzynkę. jej znajomi i ona to ta rzekoma elita. w stanach elity to tylko sportowcy i cheerleaderki - wyjasnił, przekrzywiając głowę w prawą stronę.

zrobiła coś w stylu zalotnego uśmiechu numer stoo i podrapała się po udzie, bo jak ją swędziało.
- jeśli uważasz, że kuzynka pomoże ci wspiąć się na szczyt to życzę powodzenia, ale zawsze możesz działać solo.- przybliżyła się trochę do niego i powiedziała, że jego koszulka zapewne bardzo będzie pasować do jej majtek sponczbobowych. tak,

- to co, mam ci pożyczyć? - sori, chris to tylko niedomyślny facet, jak każdy. obciągnął nawet swoje polo, lustrując ją spojrzeniem, raczej żarliwym.

- jeśli chcesz, to pomogę ci nawet ściągnąć.- a saszi zorientowała się nawet, że krisiu taki niedomyślny jest, więc postanowiła działać. przybliżyła się do niego znacznie bliżej i zaczęła zdejmować jego różowe polo, takie gejpolo można powiedzieć.

uśmiechnął się do jej zgrabnych dłoni, które złapał w swoje większe i przyciągnął ją tym samym do siebie, by pocałować, płytko, ale w usta.

nie opierała się, w ogóle. w sumie czy kiedykolwiek się tak stało? nie dała się chłopakowi? płytko, bo płytko, ale miło. odwzajemniła jego pocałunki, z minuty na minutę co raz to silniejsze, mocniejsze. przerwała na chwilę.
- a ty jakie masz majtki?- zapytała tak fajnie, xd

- sprawdź sama - zamachał do niej dwa i pół raza brwiami, wcale nie krzaczastymi, tylko ładnymi, całując ją teraz bardziej żarliwie.

- mhm.- w takim razie zamruczała ładnie jak kotka i zaczęła pozbywać się jego spodni, wcześniej mocując z paskiem. po kilku nieudanych próbach się rozpiął, więc dziewczyna przystąpiła do dalszego działania. ściągnęła mu piękne bokserki w żyrafki i prawą ręką przyciskała go do siebie, nakazując, żeby ten również pozbył się jej ubrania. nareszcie oboje nadzy zaczęli się seksić w krzaczkach, <3

no i ten on poszedł, bo miał internaszynal rozmowę z rodzicami.

a wymienili się wcześniej numerami, żeby się jeszcze spiknąć?/

to ona na koniec mu pomachała, z numerem (?) or bez sobie poszła.

siedział i pił z piersiówki, taki lans. xd

oja krzaki, ehe. a tam była taka miła droga nie daleko tych krzaków, co on tam siedział, to ona po niej szła nerwowo zerkając na czubki swoich czerwonych szoksów.

czemu czerwonych?! ;cccccc pewnie jeszcze śpiewał do siebie, bo to taki muzyczny chłopiec!

nie wiem czemu, może lubi czerrrrwony, czy nie? oja, i usłyszała znajomy głos, pomimo stukotu obcasów.

i co zrobiła? bo on sobie znowu pociągnął łyka i wstał. pewnie dupa go od siedzenia bolała. ;c

ów teraz podeszłaaa, - hej ser lanselocie. - zamachała dłonią, z cienkim papierosem między palcami.

wystraszył się jej! ale tak idiotycznie jęknął, jak jakaś barbie, blond włosy, różowa mini. hm? nie wiem, czy to dobre porównanie, ale jakoś tak pisnął. i zupełnie ją poznał! - cześć, hm. - odparł po przesunięciu dłonią po włosach oraz wybitnym, szerokim uśmiechu. do niej!

oja, wygląąądał jak ten niemiecki piłkarz co zajebał głową w słupek bramki, milczę ;x tak jej się skojarzył, i nawet przypomniała sobie co mówił wtedy rozbawiony pan komentator, tupneła nogą, i poczuła jak obcasy wbijają się w ziemię. - nie chlaj bezemnie, co? - podrapała się po nosie, i nawet papieros wypadł jej z ręęki.

na którego on nie zerknął nawet! chociaż zaraz, zerknął. bo tym właśnie sposobem miał pretekst, żeby rzucić okiem na dłuuugie nogi szandry. - myślałem, że już nie pijesz. - mruknął cicho i ucałował jej kącik ust. lewy!

- nie piję. - poprawiła go, oblizując ów kącik. - już to złe określenie. - nie lubiała jak wszyscy wmawiali jej chorobę alkoholową.

wmawiali x33333
-to świetnie! jestem z ciebie dumny. - ścisnął dłonią jej ramię i przysunął do siebie. - jak tam w wielkim świecie? czemu wróciłaś? - nie żeby jej to wypominał! xd

wypominał! ;o
- zajebiście. - mruknęła, wyciągając z prawej kieszeni paczkę papierosów, w sumie to nie wiedziała, była zbyt zajęęta pieprzeniem się z kolegą z oddziału ;x
oja z oddziału jak to brzmi!

-tak? to cieszę się. - przesunął dłonią po jej tyłkuuuu. ;o - a wróciłaś, ponieważżżż? - znaczy on nie wiedział, że ona tam była tylko w celach towarzyskich! znaczy właściwie to w nią nie wierzył. ;c i nie wierzył w to, że ją stamtąd wypuszczą! już dawno temu schował piersiówkę, żeby mu jej nie zabrała. ;c i tak stał wpatrzony w nią. miala jeszcze więcej piegów niżeli wtedy! uwielbiał jej piegi. ;c

zarzuciła mu ręce za szyjęę. -wróciłam bo nie pijęę, a może wolał byś, eeee żebym nie wracała? - zmarszczyła nos, i szybko zdjęła ręce z jego szyji. nie była tam tylko w celach towarzystkich, przecież się leczyła, mniej więęcej. - tak? a ty co robiłeś? - w sumie to przeczuwała, co. oja.

siedziała w krzakach, wcale nie załatwiała tam swoich potrzeb fizjologicznych, lecz szukała swojego kolczyka, musiał jej się odczepić. a to były jej ulubione!

przechodził akurat obok tych krzaków i zauważył jakaś dziewczynę, czegoś szukającą najwidoczniej. podszedł do niej, paląc jakiegoś tam papierosa. - może Ci pomóc ? zapytał się, bo akurat mógł jej pomóc.

zanim zobaczyła samego damona, doszedł do niej zapach papierosów, który uwielbiała. bierne palenie wydawało jej się kolejnym wymysłem naukowców i lekarzy, poza tym sama paliła, więc co jej szkodzi rozkoszować się dymem? podniosła głowę, uśmiechając się do niego niepewnie. - to chyba nic nie da. przepadł!

ukucnął przy niej i popatrzył na nią. - zależy czego szukamy. to czego szukamy ? zapytał zaciągając się papierosem i delektując się jego smakiem.

- kolczyk, musiał się odczepić. był naprawdę ładny, wygrałam go za jakąś krzyżówkę - westchnęła, zerkając na niego bardzo smutno. - byłam do niego przywiązana, a nie będę przecież chodziła w jednym! - nie podobało jej się to, sesese.

pomyślał chwilkę i poszukał chwilę w trawie. nagle znalazł coś twardego i błyszczącego, ale bynajmniej kamień to nie był. zaciągnął się ostatni raz papierosem, zgasił go i podał kolczyk Cecilie. - prosze, to chyba twoje, prawda ? spojrzał się na jej ucho, które było ładne i takie kruche, w którym znajdował się drugi kolczyk.

- jeju, dziękuję - popatrzyła na niego, jakby był conajmniej jakimś bogiem i wzięła od niego kolczyk, żeby ów obejrzeć dokładnie i założyć, zaraz potem rzuciła sie damonowi na szyję, była uczuciową dziewczyną. - mogę ci postawić za to kawę, jak chcesz!

uśmiechnął się pod nosem, kiedy to ona rzuciła mu się na szyję. objął ją delikatnie. - wiesz, nie ma za co. to drobiazg na prawdę. a mogę najpierw znać Twoje imię, tajemnicza dziewczyno ? uśmiechnął się.

- nie jestem tajemnicza - zaśmiała się, poprawiając ramiączko swojej sukienki w barwie kwiatów dzikiego bzu. - cecilie. a ty jak masz na imię, chłopcze?

przyjrzał się jej trochę. miała bardzo ładne kości policzkowe, w ogóle cała ładna była. - damon, baardzo mi miło cecilie. to co, idziemy na kawę ? puścił jej oczko.

- idziemy. nie mam portfela, więc jednak ty stawiasz, mój drogi - uśmiechnęła się jednokącikowo, nigdy nie brała portfela, to taki trik. potem przynosiła dużo pieniędzy, które wybałamuciła na toaletę, czy cokolwiek innego. wzięła damona pod rękę.

- oczywiście, moja droga. i poszli. i zacznę.