seethaaaa. i już.

oczywiście, nowoczesny apartament.

taki przy wieży ajlfa, wszyscy wiemy o co chodzi.
no, to właśnie przyszedł, przebrany za dostawcę pizzy. nie, żartuję. zakasał rękawy, jeszcze w windzie i trochę w sumie trząsł portkami, moje ulubione określenie. no, więc czuł się wyjątkowo niepewnie w tej roli bo mimo, że raz zdarzyło mu się załatwić ee, no, liama, całkiem pożądnie, to teraz nie miał pojęcia czego się spodziewać. może seth był zawodnikiem sumo, zupełnie ogromnym i ważącym 800 kilo. i może miał zamiar skoczyć łiljamowi na głowę, tak na dzień dobry, a na pożegnanie wyrwać mu peniska? przełknął i zapukał, całkiem niepozornie jak na przyszłego mordercę. no dobra, może tylko rozbójnika. chyba zbytnio się bał zabić człowieka. nawet złego człowieka.
aaha, i liczył się z awanturą z rodzicami, jak wyląduje w pierdlu i z wpłacaniem niewyobrażalnie wysokiej kaucji.

on akurat siedział na kanapie, licząc jakieś rachunki. palił przy okazji papierosa, bo taki już cholerny nałóg setha. nawet nie spodziewał się, że zaraz zostanie pobity, lub może nawet zabity przez jakiegoś dostawcę pizzy czy kogokolwiek w ogóle. poszedł otworzyć więc drzwi i oparł się o drzwi. - tak ? powiedział zaciągając się papierosem i wydmuchując dym, prosto w twarz willa.

-srak!-odparł mu na to zbuntowany łylijam, następnie popisując się przed gołębiami siedzącymi na parapecie okna, wychodzącego na wieżę ajlfa, okna korytarzowego rzecz jasna, takiego umiejscowionego na samym końcu pomieszczenia, wzorowym lewym sierpowym. cóż, prawie złamał sobie rękę, bo chyba źle ją zgiąl, ale jak na razie jego plan szedł całkiem nieźle. tak więc poczęstował setha jeszcze miłym ciosem w brzuszek, starając się zaczerpnąć powietrza.
macie pojęcie jaki to stres? nawet ja się stresuję! ;d

noo stres xd
seth zwinał się przez chwilę z bólu i próbował złapać oddech. kiedy się juz wyprostował, mocno przyłożył williamowi prawym sierpowym i na to jeszcze go wypchnął z jego mieszkania. był cakowicie zdezorientowany, bo kompoletnie nie wiedział za co i dlaczego ktoś przychodzi do niego i go po prostu uderza. - spieprzaj koleś. kto cię przysłał ? zapytał pocierając swoją pięść.

sikam,mamo;x!
-to-wycharczał,xd,bo aż zachłysnął siępowietrzem, które to wpadło mu w niewłaściwą rurkę, znaczy w gardle. czy tam dziurkę, jeden pies. w każdym razie na chwilę stracił oddech-za-czuł się całkiem dramatycznie i chyba nie bardzo zdawał sobie sprawę z powagi całej sytuacji. i konsekwencji, no właśnie-maxime!
plus,hmm, zastanawiam się co mógł mu zrobić, może złamał setowi nosem na deser? oke, niech będzie.

był już bardzo bardzo wkurzony. teraz już wiedział za co, tylko nie wiedział kto to jest. - a ty co, jej cholerny obrońca ? wymamrotał trzymając się za nos.

(podesłać wam piotra?)

/<3 tak! i zabierz tego awatara, fuj. nawet na gwałciciela jest zbyt obrzydliwy xd

-jej cholerny obrońca!-był już wyjątkowo rozwścieczony, toteż skoczył mu na stopę. nie, tak serio, naprawdę nie mam weny do wymierzania ciosów. nie znam się na tym! przyparł go do drzwi-masz ją zostawić w cholernym spokoju-wysyczał, podduszając go lekko przy tym.mniam.

to mu ustaw na awatara

tak!!!

dobra mieliscie się bić......

spojrzał mu prosto w oczy i kopnął go w kolano. - harcerzyk się znalazł od siedmiu boleści. a zostawić w spokoju jej nie zamierzam. w końcu sama się narzucała. powiedział to z cynicznym usmiechem na ustach.

uśmiechnął się seksownie ale groźnie.
-tonieprawdawcale! rzucił, wykręcając mu suta!!!!!

odepchnął go tak mocno, że william upadł. kopnął go w plecy. - a skad wiesz ? powiedziała Ci ? powiedział to kucając przy nim.

<3333333333333333333333333333333333333333333333

-nie musiała!-warknął, chociaż w sumie jak inaczej mógłby się dowiedzieć? to nieistotne, ważne, że się skulił i w zasadzie chciał się rozpłakać, ale nie. podciął setha w pięknym stylu.

upadł uderzając głową o podłogę. ale szybko sie podniósł. bo oczywiście, że był twardzielem. - te, obrońco maxime. spieprzaj do domu i więcej mi się tutaj nie pokazuj. a, i przy okazji, pozdrów ją ode mnie. otrzepał się i cynicznie uśmiechnął, patrząc na skulonego williama.

toteż łili, niezrażony ciągle, chwycił go za nogę, ciągnąc mniej więcej na swój poziom i, nachylając się nad nim ze złowrogim wyrazem twarzy w stylu gargamela i pakując mu pięść w brzuch. ze trzy razy.

a gdzie wpakowywanie całego magazynku w brzuch i rżnięcie ostro?

on z trudem próbował złapać oddech. zakasłał kilka razy i zepchnął z siebie wiliama. uderzył go też kilka razy w brzuch, ale mocniej niz will to zrobił przed chwilą. chciał go w tym momencie zabić, bo facet, albo zwariował, albo jest na tyle głupi, żeby się z nim bić.

chyab i to i to, to w końcu zły seth morderca gwałciciel.
-eeee-wycharczał w końcu, łapiąc go za łeb i przyciskając do podłogi. hrrr.

kopnął go w jaja, bo już miał dość tego faceta. niech się zwija z bólu, a co. wcale go nie żałował, tym bardziej tej cholernie biednej maxime, w mniemaniu willa. zrzucił go z siebie i podniósł. - no i co, nadal chcesz mnie zabić, harcerzyku ? powiedział to uderzając go w twarz.

-tak!-parsknął, siadając mu na klacie i nadal go podduszając.

próbował zdjąć jego ręce ze swojej szyi i jakoś mu się to udało. - musisz być na prawde kimś dla niej ważnym, skoro próbujesz to zrobić. powiedział to, cynicznie się uśmiechając i zaczął go dusić.

-spe r da la i-wysyczał, starając się go kopnąć kolanem w plecy, ale raczej średnio mu to szło. toteż ostatkiem sił uniósł ręce i złapał go za szyję także. seksownie się jużnie uśmiechał, nie miał siły.

zepchnął gościa z siebie, bo już dostatecznie chyba go wkurzył, a że seth nie miał do niego cierpliwości, po prostu wstał i zaczął go kopać tak, żeby stracił przytomność.

/ej, ej, sori, ale jak to czytam, to wyobrażam sobie ciebie, natalka, w kolorowych rajstopach i spódnicy szerokiej, jak bijesz się z rikim martinem. i na nim siedzisz.

no, to stracił właśnie.
to znaczy, najpierw zrobiło mu się ciemno przed oczami, potem duszno, w końcu niedobrze.
i koniec, ciemność widzę.

/żadnych spamów!!!! jezu, sikam przez ciebiexd.

a ten spojrzał się tylko na niego i zostawił go na pastwę losu. jak sie obudzi, to sobie pójdzie. i sam wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. i od razu powędrował do łazienki, aby się obmyć z krwi.

sąsiadka zadzwoniła po karetkę i chyba tyle na razie.