Sunside

dżezowy.

noah i querelle przyszli tutaj, bo bylo blisko, a oni i tak juz wystarczajaco zmokli. zamowil dla nich dwie tekile i teraz myslal nad toastem.
- za wszystkie zajebiste dni, ktore przezyjemy - powiedzial, zajebiscie madrze jak na niego, usmiechajac sie do klarel i wysuwajac w jej strone swoj kieliszek zeby sie stukneli. miala taki ladny usmiech, wiec poprosil zeby sie do niego usmiechnela albo jak mowi roberto usmiechla. sori ze bez polskich ale leze i nie chce mi sie wciskac ;d.

tak se myślę co to za krejzolski nieuczęszczany klubik ale nieważne. stuknęła się z noah jakkolwiek to brzmi, generalnie głupie słowo stuknęli, nvm, znowu piszę głupoty, xd. i uśmiechnęła się do niego uśmiechem numer piętnaście co znaczy tyle co sztuczny uśmiech, ale zawsze jakiś! - hm, tak se myślę, że cię cholernie długo nie widziałam. chociaż w sumie.. - przerwała na chwilę co by upić trochę tekili, zapis fonetyczny ponieważ nie chce mi się myśleć jak to napisać, poczym dokończyła - ja pierdole, nie widziałam połowy moich znajomych tudzież przyjaciół cholernie długo, jestem zjebanaaaaa, zamknęłam się w sobie i miałam wyjebane w ludzi, eh, nieważne.. co jeszcze powiesz hm? - mówiąc to założyła nogę na nogę.



tak mi się przypomniało że nienawidzę jak ktoś mówi 'co jeszcze powiesz?' bo nigdy nie wiem co wtedy powiedzieć, xd. i yeah ile wtrąceń w czasie gry <3

czekaj bo musze się jakoś na nowo ułożyć. siku mi się chce, ale nie chce mi się już podnosić z łóżka.
- nie wiem, hej, kłarel pojedźmy gdzieś, skoro i tak masz wyjebane na szkołe, a ja na uczelnię no wiesz. odstresujemy się i tak dalej, co? - to tylko taka luźna propozyszyn, ale noaś był ciepłochłonny, czy jakos tak i nie mogl siedziec w paryżu jak byla taka brzydka pogoda - nadrobimy zaleglosci, powiesz mi co slychac u twojej babci, musisz ukraść jej ciastka dla mnie.

a ja piję herbatkę i właśnie się zakrztusiłam pozdro dla mnie.
- hm, no nie wiem.. niby nic mnie tu, w paryżu, na dzień dzisiejszy nie trzyma i mogłabym wyjechać choćby teraz.. ale boję się trochę jak odbierze to potem sid. - schowała twarz w rękach i odetchnęła głęboko poczym z powrotem oparła się o stolik czy cokolwiek bo nie wiem gdzie siedzieli. - albo wiesz co? wylane. jedźmy! - powiedziała już nieco, napisałam neioc, bardziej entuzjastycznie.

- to chodźmy!!!!!!!!!!!!!!
i zacznę na lotnisku : ) spontan to spontan.

tak więc clarise pojawiła się w sunside, by teraz pomaszerować do baru tak szybko, jak pozwalały jej na to zbyt wysokie jak dla c. szpilki, bo na ośmiocentrymetrowych obcasie, więc nie miała zbyt pewnego chodu. usiadła, oparła się o ladę i zamówiła sobie drinka, czekając na alana.

dobrze, że nie wywaliła się jak te modelki na tamtym filmiku co szar wczoraj dała... alan trafił tu bez większego problemu, bo był stałym bywalcem wszelakich klubów w paryżu, chociaż w zasadzie nie był tu jakoś specjalnie długo. niestety, odległość dzieląca go z mieszkania do klubu była pewną przeszkodą w pojawieniu się na miejscu w czasie krótszym niż przeciętny, ale nie robiło mu różnicy, czy clarise czekała na niego pół minuty, dziesięć, czy minut czterdzieści. rzucił jakieś 'cześć, stary' (bo to męskie, pozdro del xd) do któregoś z przystojnych kelnerów (to nie jego chłopak, by nie było wątpliwości...) i znalazł clarise bez problemu, nawet nachylił się do niej,gdy już usiadł przy barze obok niej, i pocałował ją przelotnie w prawy kącik ust. na przywitanie. niewinnie. prawie?

dla niej nie uchodziło wątpliwościom, że nie było tam żadnego prawie, że było całkowicie niewinnie, a myśli, że ma ochotę zamaskować tych jego miękkich, kuszących ust, zepchnęła narazie na drugi plan, kiedy to uśmiechnęła się do niego nieznacznie, zakładając niesforne kosmyki za ucho, bo leciały jej na oczy, przysłaniając tym samym widok, a ona się właśnie na alana lubiła patrzeć, także stanowiło to dla niej niejaki problem... tak,tak, kochamy długie i niegramatyczne zdania, ale trzeba korzystać z wakacji, póki jeszcze się nie skończyły ;c. zmierzyła go więc spojrzeniem, zastanawiając się czy alan jest taki pociągający zawsze czy tylko dzisiaj jakoś tak szczególnie.

pewnie tylko dzisiaj był jakoś tak szczególnie pociągający i seksowny, bo sie umył... nie no, mył się codziennie, rano i wieczorem, za każdym razem był tak samo seksowny, ale czasami, gdy zapomniał doprowadzić przed wyjściem swoich włosów do ładu to był jeszcze bardziej czaderski, rozczochrany i prawie jak mały chłopiec, przynajmniej z wyglądu.
wracając do alana, clarise i klubu sunside, po którym dźwięczały jakieś smętne kawałki i o ściany obijały się zabłąkane, pewnie jednonocne, pary, alan uśmiechnął się do clarise, kiwając na barmana. - łyski z lodem! jak tam clarise, huh?

upiła łyk swojego miłego, słodkiego, limonkowego, orzeźwiającego drinka, któremu można nadać jeszcze wiele epitetów, ale niestety, nie chce mi się ich za bardzo wymyślać. założyła nogę na nogę, mógł sobie podziwiać jej zgrabne, jędrne uda i łydki, bo z dna szafy wygrzebała swoją krótką, dżinsową spódniczkę, której nie odważyła się założyć nigdy wcześniej, bo, no wiesz, to tylko clarise, cnotka, żelazna dziewica, tak, to ona...
- no więc, hm, cały dzień spędziłam na uczelni, studiuję też zaocznie, bo robię sobie dwa kierunki studiów naraz, także jestem wykończona i szczerze mówiąc, nie wiem, co tu robię, bo po prostu padam - nie, żeby chciała sobie stąd pójść ;q.

- łał - stwierdził krótko, uznając, że wszyscy w paryżu studiują, tylko nie on. nie czuł z tego powodu żadnych kompleksów, bo w głębi duszy uważał tych wszystkich studencików, którzy chodzą każdego dnia na zajęcia, robią masy notatek i uczą się do zaliczeń, za jakichś głupków. hm, może z wyjątkami pewnymi, bo clarise może nie była głupkiem. a nawet jeśli, to wyjątkowo atrakcyjnym głupkiem. zerknął na jej nogi, które w zasadzie dopiero teraz miał okazje podziwiać w pełnej okazałości, bo wcześniej zawsze nosiła jakieś paskudne spodnie, które nic nie odsłaniały :<
alan w pewnym momencie stwierdził, że chyba powinien powiedzieć coś jeszcze, bo uzna go za dałnika, więc podrapał się po policzku i upił łyk tej łyski. - więc mogłaś powiedzieć, mógłbym przyjść do ciebie do domu i tam byśmy się czegoś napili, hmm...

- nie, serio, po całym dniu duszenia się w sali wykładowej, wolę gdzieś wyjść i się rozerwać, niż siedzieć w domu, nie, żebyś nie stanowił dla mnie wystarczającej rozrywki, ale, hm, jak już mówiłam, udusiłabym się, siedząc w domu - bo ona była bardziej imprezowym typem, samotniczką jej nazwać nie można, abstynentką też nie. no, może w pewnych kwestiach, jak na przykład seksualnych, była w pełni abstynentką, całowała się tylko trzy razy w życiu, z alanem, oczywiście, poraz trzeci, co jest straszne ;o. ale cóż, nie dopuszczała do siebie facetów i alan był pierwszym, którego pocałowała z własnej woli, w ogóle pierwszym, którego do siebie dopuściła, jeśli można to tak nazwać.

- otworzylibyśmy okno. - może to nie była najbardziej inteligentna propozycja z jego strony, ale był naprawdę zbyt zajęty rozmyślaniem, co, i czy w ogóle coś, clarise ma pod tę krótką spódniczką. i uroczym topem. hmm aż oblizał usta i zw, bo idę się kąpaaać.

pokręciła głową zdezorientowana jego wypowiedzią, bo rzeczywiście nie była zbyt inteligentna, by zachichotać teraz pod nosem jak przygłup, to chyba przez tego drinka, był bardzo mocny i na nią już działał.
- oooch, to nic by nie dało, wystarczy twoja obecność, a już mi jest duszno - oblizała górną wargę, bo dolną miała pomalowaną błyszczykiem, górnej za to nie, bo czytała w gazecie, że to powiększa usta optycznie czy coś. i sama nie wiedziała już, o co jej chodzi i czemu tak z nim flirtuje, jeśli nawet nie pozwoli mu się niewinnie pomacać.

-wiesz, czasami mam wrażenie, że jest ci niedobrze w moim towarzystwie. i nie pozwalasz mi się w jakikolwiek sposób, hmm, zabawić? - mruknął, starajac się całkowicie ignorować jej poczynania, z oblizywaniem tej górnej wargi włącznie,c o jego zdaniem było zupełnie kuszące. powiem nawet ci w sekrecie, że gdyby clarise stanęła za nim z pewnością zauważyłaby kawałek jego pleców i bokserków w prązki, bo jego spodnie niebezpiecznie zsuwały się z jego chudego tyłka, a koszulka była nieco za krótka.

- no bo to jest dla mnie kurewsko trudne, alan - westchnęła, drapiąc się długimi paznokciami po udzie, na którym zostały czerwone pręgi, ale dość szybko znikły, jako, że nie drapała się zbyt długo, chociaż się denerwowała i miała do tego prawo. - ja mam natomiast niejasne wrażenie, że próbujesz robić wszystko, by mnie przelecieć, hm? - rzuciła chłodno, po czym dopiła swojego drinka jednym łykiem.

marjet --'

cóż, nie mógł zaprzeczyć, ale informować jej o tym wprost nie miał najmniejszego zamiaru. teraz się zastanawiał po kiego grzyba schodził na ten temat, tak to jest, kiedy najpierw się mówi, a dopiero potem myśli. podrapał się po swoim policzku i wychylił resztkę alkoholu ze swojej szklanki, w której został tylko nie do końca rozpuszczony lód, a raczej jego kostki. - hm, chcesz się jeszcze czegoś napić? - tak, to jest swojego rodzaju, niekoniecznie zgrabna, zmiana tematu.

wywróciła niezbyt ukradkowo oczami, by westchnąć najciężej jak potrafiła i podrapać się niezdranie po czubku głowy.
- nie zaprzeczasz - parsknęła, ignorując jego pytanie, a właściwie to nie, bo skinęła na barmana, żeby zrobił jej jeszcze jednego drinka. spojrzała więc na niego wyczekująco, spod rzęs, powiedzmy. chciała się na nim nieco zemścić i pokusić go swoimi wdziękami, niech wie, co traci, haha.

- mój boże, clarise, nie mów, że cię to dziwi. chyba miałaś już kiedyś doczynienia z facetem, który cię pożąda, prawda? pragnie? chce cię rżnąć bez końca? i byłaś dla niego tak samo niemiła jak dla mnie? - popatrzył na nią niepewnie, kiwając na barmana, nawet jeśli ona nie chce pić, to on chętnie, by się odstresować.

przygryzła dolną wargę, spuszczając nieco wzrok na swoje kolana, a potem go jednak podniosła, najpierw, na jego krocze, potem na jego twarz dopiero, uśmiechając się bezczelnie.
- no cóż, owszem, miałam do czynienia z natarczywymi, szołwinistycznymi naiwniakami, myślącymi, że mogą wszystko, jeśli o to pytasz - warknęła.

alan się obraził i poszedł :< ;_;