stade de france.

stadion narodowy

siedział przed stadionem, na ławce jakiejś i nie wiem czekał na zbawienie xd

ona szła na stadion . z nudow i dużej ilości wolnego czasu . kamyk kopała sobie od co.

którym była ona. sophie przechodziła, ubrana fajnie i bardzo letnio, w żółtą bluzkę i czarne rurki, ale nie wyglądała wcale jak z bema (to u nas taki targ ogromny, ogromny z rzeczami xdd taki margines xd). - armand! - zamachała do niego, podniegając trochę. - wiedziałam, że cię tu znajdę.
kiedyś cię znajdęęę, znajdę cięęę.

- sophie, ooo o oo - uśmiechnął się, wcale nie wstając, tylko posadził ją u siebie na kolanach, tak było wygodniej i pocałował w skroń - a ja miałem nadzieję, że mnie znajdziesz.

roześmiała się do jego policzka, którego potem dotknęła opuszkami palców. - uhuu, miałam cię uratować, tak? zabrać stąd - pstryknęła go w nos i pocałowała, delikatnie. miała na ustach błyszczyk, capuccino, więc zostawiła mu miły ślad. i zapach.

- mmmm, ale ładnie pachniesz - powiedział, przytulając ją do siebie, silnymi ramionami. boże ja bym oddała wszystko żeby być taką sophie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!.......................xd - a gdzie mnie porwiesz? może ja porwę ciebie? mam kilka dni wolnego pojechalibyśmy gdzieś, gdzie jest ciepło?

położyła dłoń na jego karku i drapała go delikatnie długimi paznokciami. - chcesz gdzieś ze mną jechać? - zdziwiła się, nie ukrywajmy tego.
ja też oddałabym wszystko, nawet torebki, telefon, ajpoda i w ogóle!!!!!!!!!!!!!!!! xd

- to naprawdę takie dziwne? - uniósł lekko brwi, uśmiechając się do jej szyi, którą właśnie całował.
no wszystkowszystkowszystko, japierdole ;d

okej, przyszedł, w ręce trzymając redbula, tudzież tajger enerdżi drink, bo jednak podróż z sydney do paryża nie należy do krótkich. usiadł na jakiejś pobliskiej ławce przed stadionem, chciał poczuć się jak przyszły piłkarz grający właśnie na tamtejszej murawie.

przechodziła tędy, bo ne mogła zasnąć więc postanowiła zrobić sobie krótki spacer, a powiedzmy że mieszkała nieopodal stadionu. postukiwała wysokimi obcasami, szpileczek manola i była całkiem hat. jak to misza.

bi hat, hat, hat, lajk dat. okej, powędrował wzrokiem za obcasami, które stukały mu dwa razy głośniej w uszach, co w ogóle nie było przyjemne. zmrużył oczy i wytężył wzrok, patrząc na jej sylwetkę. z czasem widział coraz wyraźniej, to chyba dobrze, bo wstał nawet i podbiegł do niej, wyrzucając enerdżi drinka po drodze. - chaneeeeel? - złapał ją lekko za łokieć, wcale nie chciał wyjść na jakiegoś pedofila, który łapie dziewczyny przed stadionem i próbuje je zgwałcić na murawie, pod bramką, czy coś.

ale właśnie na takiego wyszedł w oczach szanel, która szybko wyrwała łokieć z jego uścisku.
-zostaw mnie - powiedziała w miarę spokojnie i starała się go wyminąć. odruchowo poprawiła swoją torebkę na ramieniu.

dorównał z nią kroku, patrząc nieustannie na jej profil, bo może jednak pomylił osoby. - chanel baudelaire? - spytał dla pewności. wypiął swoją umięśnioną klatę, przypakował trochę od czasu kiedy widzieli się po raz ostatni, no ale bez przesady. okej, pewnie i tak wyszedł na totalnego dupka.

zatrzymała się i chwilę stała do niego tyłem przetwarzając jego słowa. znał jej dane osobowe. czekała, aż poda numer jej buta. a jeśli był wynajętym mordercą i tylko czekał na jakieś potwierdzenie jej tożsamości w celu wykonania egzekucji? czytała plo, wiedziała co stało się z hilcią, xdd!
odchrząknęła i odwróciła się przez lewe ramię, jak przy komendzie w tył zwrot.
-skąd wiesz? - przechyliła głowę, przygryzając pociągniętą czerwoną szminką wargę.

zatrzymał się też, żałując, że wypił już enerdżi, bo przynajmniej miałby co zrobić z rękoma. podrapał się więc po karku, no dobra, trochę też i włosach, które swoją drogą, miał postawione na żel, tak jak cris dzisiaj, mrrrrrrrrrrrr <3 - poznałem cię przez summer kiedyś, pamiętasz? - nie chciał wchodzić w żadne szczegóły, poza tym włączyła mu się opcja chłopczyka z dobrego domu. i zawsze mi się podobałaś, chciał dodać, ale to by było złe bardziej niż bardzo, tak więc uśmiechnął się głupio, zupełnie tak jak cris na jutjubie xd

cris, cris, cris = orgasm, si
zaczerwieniła się, miała nadzieję delikatnie, aczkolwiek gorąco czuła nawet pod stójką białej koszuli. uśmiechnęła się przepraszająco, podchodząc do majkela w celu pocałowania go trzykrotnie, jak to się robi. nienawidzę kiedy kolejka cioć ślini mnie po trzykroć, xdxd.
-michael, bożę przepraszam. nie poznałam cię. co ty tutaj robisz? - przeczesała palcami długie włosy. kocham miszę!

trzykrotnie całują chyba tylko w polsce, ale nie wnikam, bo może się nie znam, na międzynarodowym całowaniu xd tak więc ulżyło mu i było zupełnie miło, kiedy go pocałowała, trzy razy, właściwie to mogła każdego polika po trzy, ale cóż. z takiej a nie innej okazji wyciągnął się w górę, coby się przeciągnąć i tym samym pokazując wszystkim swoje bokserki calvina kleina i wydepilowany brzuch, tak jak i wszystko. jak dzisiaj zobaczyłam wydepilowane nogi mojego kolegi, to myślałam, że umrę xd - przyleciałem grać w drugiej lidze, nic specjalnego - uśmiechnął się przepraszająco, ale nie wiem czego i objął ją lekko w talii, jak stary znajomy. aha, jasne.

-nadal bawisz się w piłkarza? - zapytała łaskocząc go delikatnie pod brodą. uśmiechnęła się jednokącikowo, wyswobadzając z jego objęć - jednak ludzie się nie zmieniają - cmoknęła powietrze tuż przed jego ustami i odeszła, nieznacznie kołysząc biodrami. misza ma ładne biodra. kobiece, xd.