boisko szkolne

dla sportowców, głównie piłka nożna, bo to nie stany zjednoczone.

czas na relaks. relax, take it easyyyyy, siedziała w swoich obcisłych dieslach, relaksując się właśnie. czyli, że patrzyła na miłych chłopców grających na boisku, no bo chyba każdy wie, że piłkarze są najlepsi. poprawiła okulary w białych oprawkach na swoim piegowatym nosie.

jasne, że najlepsi. nie wiem co on robił, możeeee eee e, był ich trenerem xd pozdro. w każdym razie stał gdzieś nieopodal, również patrząc na boisko.

zauważyła go od razu, nie to, żeby jakoś specjalnie się za nim przeglądała, ale jednak. zmrużyła oczy pod okularami i przeszła przez środek boiska, słysząc za sobą stłumione krzyki wkurzonych piłkarzy. - znowu ty - podeszła do niego i zadbaną dłonią pacnęła go w ramię, lekko.

spojrzał na nią, leniwie i z góry, piszę uważnie, bo ostatnio robię wyjebane literówki. zamrugał ze dwa razy powiekami.
- znowu ty - powtórzył, zgaaapiarz.

spojrzała na jego sylwetkę z boku, zakładając okulary na głowę. - i niby co tu robisz? - mruknęła, miała dziś zajebiście zły dzień, nawet perfumy ck nie pomogą, serio. zastukała swoim obcasem, poziomym, dżejkobsa.

zastanowił się nad tym bardzo intensywnie, co przychodziło mu raczej ciężko, po ilości wypalonych gramów, więc zachwiał się lekko z pięt na palce i przymrużył powieki.
- stoję, to zabronione? - zapytał, drapiąc się po karczku.

- jesteś spalony, chris - zauważyła, co nie bardzo się jej podobało. założyła ręce na piersi, hej, ona sama nawet nie paliła, nie mówiąc nic o jaraniu.

- to znaczy co? - zapytał, przyglądajac jej się uważnie. równemu nosowi, piegom, wszystkim po kolei i malinowym ustom - opaliłem się, tak?
choć wcale tak nie uważał, wiedział o co jej chodzi, nawet nie przebywał dziś na słońcu, z tego co pamiętał, a warto uwzględnić, że niewiele pamiętał.

- hej, te wszystkie gramy wypaliły ci mózg! - przejechała dłonią po jego włosach, totalnie burząc ich ład. przyglądnęła się mu, właściwie to nie był taki zły. nawet najarany. wyciągnęła zaraz błyszczyk, o zapachu capuccino i przejechała nim lekko po ustach.

stwierdził, że jej błyszczyk śmierdzi, bo nie pijał ani kawy ani capuccino, więc skrzywił się nieco, ale nie jak te wszystkie dzieci w przedszkolach, tylko tak, że mu pasowało. zresztą wszystko pasuje czejsowi. poprawił marynarkę, która opinała się na jego ramionach i odchrząknął, bardzo znacząco.
- nieeee potrzebuję teraz mózgu - w koncu już zaliczył wszystko na uczelni, więc teraz mógł całkiem oddać się myśleniu męskością.

- aha, bo ty go nie masz - ucięła dość zgryźliwie i zarzucając do tyłu włosami usiadła na pobliskiej ławce. przyglądnęła się swoim butom. wolała patrzeć na zdarte lekko czubki niż totalnie zjaranego chrisa. był miły, wczoraj, bo chyba nie jarał. zlizała z ust błyszczyk.

to tym bardziej miły jest, jak jest zajarany. ale nie cieszył się ciągle jak te moje koleżanki po jaraniu, tylko z opanowaniem opadł obok niej, opierając łokcie o oparcie ławki.
- dzięki - powiedział lakonicznie, zaciągając się jej perfumami.

- niedługo mam urodziny - to tak z serii zwierzeń, wydęła lekko usta, nie mogąc się doczekać. urodzin, w końcu to osiemnaste i w ogóle. - osiemnaste - dodała, uśmiechając się szeroko nawet. - aha, i christopherze, wcale nie chciałam cię urazić.

- wszystkiego najlepszego, mogę cię zaprosić nawet z tej okazji na tę imprezę u eruiny jutro - zaproponował, dobrodusznie przyglądając się jej szczupłym udom, które miał ochotę dotknąć, ale nie zrobił tego coby nie pomyślała, że jest jakiś zajebiście napalony. nie to, że nie był, zielone działało na niego niczym viagra, ale powstrzymał się!

wzdrygnęła się aż. - wrr, nie lubię takich imprez, no wiesz, pełno nieznanych ludzi i te sztuczne uśmiechy do kolejnego malibu - machała szczupłymi rękoma, tuż przed swoją twarzą, pokazując wszystkim swoje czarne, ładne paznokcie. - ale okej, postaram się pójść, no wiesz, moja siostra to taka dzidzia jeszcze - mrugnęła do niego i uśmiechnęła się na wspomnienie o estii. zacisnęła usta, stanowczo używała 'no wiesz', co wcale, a wcale jej się nie podobało.

i tak nie wiedział, nie miał rodzeństwa, muszę to uwzględnić w wizytówie, jego rodzice to zapracowani idioci. poprawił się na swoim miejscu, wyciągając przed siebie nogi.
- no nie wiem. ale nie ważne, mam nadzieję, że pójdziesz, mogę ci nawet dać numer telefonu, żebyś się odezwała - zaproponował dobrodusznie, spoglądając na jej profil, kątem oka.

a ona wstała, to taki odruch bezwarunkowy xd - już chcesz stąd iść? - spojrzała na niego podejrzliwie, ściągając z głowy okulary, już słońce nie świeciło. schowała je do swojej torebki, dużej i fajnej, koloru czarnego. - myślałam, że gdzieś pójdziemy. gdziekolwiek. jeśli dasz radę, oczywiście. wiem jak jest po skrętach, moja siostra zarzygała kiedyś tapicerkę w samochodznie - mówiła, spoglądając prosto w jego oczy, urocze, jak wiemy. - ale dojdziesz?

wiemy.
- doooojdę. możemy iść, gdzie chcesz. możemy nawet iść na pieszo do nowego jorku, popłyniemy materacem, przez oceaaan - rozmarzył się nawet trochę, oczami wyobraźni widząc georgię w samym bikini, albo i bez niego i zamrugał z tej okazji oczami.

- jesteś nienormalny - roześmiała się szczerze i wyciągnęła dłoń w jego stronę, żeby pomóc mu wstać. - nowy jork odpada, wymyśl coś, chris, jesteś kreatywny bardzo.