Pokój siedemdziesiąt cztery, drugie piętro.

ej, też pamiętam coś z pierścionkami, xd. w gotowych też było,chyba.
- wczeeeeśniej pewnie też. cieszę się, że ci się podoba. - nawet bardzo, bo nie widziało mu się specjalnie latanie z powrotem do sklepu z głupim pierścionkiem,bo okazał się za luźny, zbyt skromny, lub po prostu brzydki ;c

może i tak, bo ja w sumie nie oglądam nic xd
-ja też. nie umiałabym ci powiedzieć, gdyby był brzydki - ojezu, lubimy szczerych ludzi. zaśmiała się po raz enty, bo to krejzi. - hej, masz jutro dużo zajęć? chcę to oblać, już, teraz.

idi! to była

i matka suzyn też.
- mogę jutro nie iść, w zasadzie - stwierdził, bo nie codziennie się oświadcza przecież. - a! kupiłem szampana, trzeba go poszukać! - bo gdzieś go schował i nie pamiętał gdzie ;d. a to nie był ten tani szampan z lidla ;x

-to weźmy go i nie wiem. chodźmy gdzieś, hm? - kej, zaczynały ją już boleć policzki od uśmiechania się.

- to dobry pomysł - stwierdził i wstał, otrzepując spodnie, chociaż niespecjalnie było z czego. - ja wezmę szampana, a ty wymyślisz gdzie idziemy! - zarządził, grzebiąc w balkonie,xd

xd zacznij jill!
-okej - już dawno wymyśliła, a teraz stała, już się ubrała i patrzyła na pierścionek.

zaraz zacznę, tylko zrobię z jedną wizytówkę ;d
- możemyyyy iśc - powiedział z szampanem w garści i papierowymi kubeczkami,żeby nie było zbyt dobrze. plastikowych kieliszków nie mógł znaleźć, a szklanych się bał brać ;x i zacznij, wziu.

zapukała. była bardzo zestresowana, bo nie wiedziała czy dobrze trafiła, a z hipolitem nie widziała się od bożego narodzenia.

josephine za to siedziała zakopana w przeróżnych dokumentach, notatkach i papierach, bo robiła porządki i też się uczyła trochę, two in one, myślała że to hipolit, ale z racji, że się nie zamykali wcale, to to jednak nie był on, nieważne, w każdym razie otworzyła, miała na sobie jakąś miła sukienkę, zaraz jej chyba aż wstawię do podpisu. koniec zwierzeń.
-taa? - zamrugala, może to jakaś znajoma z roku, której jos nie kojarzyła.

- hm, zastałam hipolita? - zapytała jak najuprzejmiej umiała, lustrując josephine spojrzeniem, dość sympatycznym, to sundrom stewardessy.

-yy, ee - zaczęła elokwentnie, zabrała nawet dłoń z klamki i oparła na biodro, żeby nie wyjść na opryskliwą sukę - właściwie to nie.

- kurde - podrapała się po głowie i założyła włosy za ucho - a nie wiesz może o której wróci? bo ja zgubiłam gdzieś jego numer, a nie widzieliśmy się parę ładnych miesięcy. jestem michelle.

-żozefin - rzuciła odruchowo i opuściła dłonie zrezygnowana - więc ee, może zaczekasz, zaraz powinien być.
zdecydowanie nie powinna być tak miła. TYM BARDZIEJ że nawet nie wiedziała, kim ta cała miszel jest. łot-ewa.

- aha, chętnie - powiedziała i weszła, raczej śmiało, bo była zupełnie obyta ; d

-więęęc, może usiądź tam - wskazała na jedyne krzesło, sama usiadła na łóżku i nie bardzo wiedziała o czym ma z nią rozmawiać, e, nie wiedziała nawet kto to do kurwy jest xd - więć hm studiujesz tutaj?

- ja? - zdziwiła się, naprawdę. uśmiechnęła całkowicie przyjaźnie, taka już jej rola - nie, no coś ty. jesteś stewardessą. a ty?

-ach tak, stewardessą.. - zmarszczyła brwi, bo w takim razie to nie jest jego KOLEŻANKA. ale żozefin się przecież nie zapyta wprost, właściwie to mnie śmieszy xd - ee, tak. skoro mieszkam w akademiku to raczej studiuję, nie sądzisz, miszel stiłardeso?
okej, to nie było miłe.

- raczej - skinęła powoli głową - nie wiedziałam nawet, że hipolit mieszka w akademiku, jaak ostatni raz się widzieliśmy, mieszkał w domu, huh.
poprawiła włosy, miała na sobie rurki i polo jakieś.

-kiedy więc widziałaś go ostatni raz? - zapytała tonem obojętnym aczkolwiek pozornie, dla lepszego efektu nawet oglądała swoje paznokcie.

odgarnęła włosy z czoła, przygładzająć je nieco.
- po świętach. w święta, po świętach, hm jakoś tak. dzień przed sylwestrem poleciałam do nowego jorku i nie mieliśmy kontaktu, W OGÓLE.

-och, taak, to musiało być straszne - pokiwała gorąco głową - więc jesteście przyjaciółmi, tak?

- co? - spojrzała na nią dziwnie - a nie mówiłam? jezu, jestem siostrą hipolita.

-och, taak, siostrą - odeszła jej krew z twarzy aż z tej ulgi i uśmiechnęła się idiotycznie, a raczej wyszczerzyła zęby zdecydowanie zbyt sztucznie, taka ulga, no bo sori, ale ja też bym się tak zachowywała, jakby przyjechała była dziewczyna mojego na żeczonego. - ee, nie wiedziałam, że ma taką wiesz, w swoim wieku w sensie że, siostrę.

oho ile hipolit ma lat? ; 3
- jestem starsza o rok - powiedziała, aha najwyżej zmienię - poza tym, nie sądzę, żeby chwalił się komukolwiek.

dwadzieścia? dziewiętnaście?xd.
-hm, okej. przepraszam, jestem yy, nieśmiała xd - i dziwna też, ale nieważne, odgarnęła pasemko wlosów znów za ucho i przynajmniej przestała się szczerzyć.

- powiedziałabym raczej, wygadana? - uśmiechnęła się wyrozumiale.

-to samo przychodzi, gdy jestem nieśmiała - taki kompromis, pokiwała głową i zastanowiła się chwilę - więc hm, michelle, czego się napijesz? mamy kawę. i herbatę. i nie wiem, właściwie możemy gdzieś wyskoczyć, takie spotkanie rodzinne, do hipolita napiszę smsa, co?

- hm, w porządku - powiedziała raczej zadowolona, nie miała zbyt wielu znajomych w paryżu.

-michelle, jeżeli będę ci przeszkadzała, bo za dużo mówię, to po prostu powiedz- wstała z tego łóżka i rozejrzała się za swoimi żółtymi, letnimi pantoflami, które miała na nogach i tak tylko dzisiaj i pewnie więcej nie będzie miała xd - już się przyzwyczaiłam, że mnie uciszają.
istotnie,xd.

- hm w porządku - uśmiechnęła się- i tak bym ci nie powiedziała, moi pasażerowie niektórzy to totalni skurwiele, niektórzy śmierdzą, niektórzy mnie podrywają, a i tak im nic nie mogę powiedzieć. to kwestia przyzwyczajenia.

-to znaczy, że śmierdzę?xd - uśmiechnęła się nawet i założyła te swoje miłe pantofle, skoro już znalazła!

- nie - roześmiała się perliście, przyglądając jej z zaciekawieniem. uznała, że to jest właśnie dziewczyna hipolita i uśmiechnęła się, bo została właśnie oficjalnie zaakceptowana przez nią samą ;d - hm, idziemy?
i ja muszę iść żoz, kochanie. dokończymy wieczoreeeem?

dokończymy ;d.

okej dopiero zauważyłam że pisałam adminem xdddddddddddd

hm siedziała w zasadzie sobie i czekała na hipolita, przygryzała też ołówek, bo notowała sobie coś.

pewnie robiła jakieś plany wesela, albo coś -,-
wbił i look na wszystkich o_O






























albo nie.......
przyszedł ze sklepu, bo był w ikei po żarówkę do lampki nocnej. ale że nie miał zielonego pojęcia, jaką trzeba kupić, to wrócił z pustymi rękoma. - haaaani, aaajm hoooołm.

okej teraz piszemy długie pościki, dzióbku, z okazji, że dostałam na lightened 52 komentarze, a ci nowi trial makerzy dostają po 4 xd serio!
spojrzała na niego nieco nieprzytomnie znad zeszyciku, a może podręcznika, raczej podręcznika i uśmiechnęła się równie przytomnie. potrzebowała kawy, to tyle. ja dzisiaj zasnęłam na geografii i gośa na mnie krzyczała, xd.
-hipolit, cześć-przywitała się miło, wracając wzrokiem do książki-za godzinę mam spotkanie z agentem, wiesz, w sprawie mieszkania, idziesz też?
pewnie tak, w sumie obraziłaby się, gdyby nie szedł.

- za pół godziny? - zmarszczył czoło,bo miał w planach zjedzenie jeszcze czegoś, bo bufet w ikei był dzisiaj wyjątkowo zamknięty, a on cholernie głodny. ale zaraz się uśmiechnął, bo miał w planach robić za dobrego narzeczonego. - jasne, chętnie pójdę - powiedział entuzjastycznie, może zbyt entuzjastycznie jak na jego odczucia związane z agentami nieruchomościowymi.
który facet lubi słuchać o oknach wychodzących na zachód, czy też wschód, możliwości rozbudowania poddasza, albo o podłodze, która nigdy nie skrzypiała!
no cóż,na pewno nie hipolit.

usiadł więc obok niej, całując przy okazji jej ramię, pachnące odwiecznie czystością i owocami.
- więc za godzinę. możemy iść teraz na kawę. i coś zjeść. albo potem, po tym całym cyrku - podrapał się za uchem. - ale chyba lepiej wcześniej. też jestem głodny - powiedział, bo przecież powinien być z nią szczery, prawda?

ja też ;_;.
- to jest pewien pomysł. - chociaż wątpił w to, czy dostarczą im jedzenie dość szybko, żeby zdążyli spokojnie jeść, zwłaszcza, że były godziny szczytu, sesese. - tylko powiedz mi.. - sięgnął za łóżko, gdzie miał swój karton z ulotkami z restauracji i różnego rodzaju take-outów. - chińszczyznę, pizzę, czy coś meksykańskiego?

-chińszczyznę-nie przyklasnęła w dłonie, ale generalnie cieczka i podnieta, cnie, zerknęła mu przez ramię, chociaż jak wiemy to nikt tego nie lubi, przygryzła dolną wargę i zmrużyła oczy, bo chyba słabnie jej wzrok na starość, cokolwiek. potem oparła brodę o te jego ramię.

- to daj telefon. zawieruszyła mi się gdzieś komórka - poskarżył się. mial nadzieję, że to nie jos mu ją zachachmęciła, żeby sprawdzić jego smsy, czy coś w ten deseń, nie wiedział jak to bywa z narzeczonymi. pocałował ją w nos, na zachętę, hihi

nie, to nie ona.. tym razem. okej, wcale nie miała zamiaru sprawdzać jego smsów, i nie będzie chyba sprawdzała, nigdy nikomu nie sprawdzała, oprócz przyjaciółek wszystkich po kolei i swoich byłych chłopaków, ale z hipolitem było inaczej, prawda? skoro się ze mną zgadzasz to zmrużyła oczy, zastanawiając się, gdzie ma komórkę.
-w torebce, weź sobie! tam gdzieś jest,xd-machnęła dłonią w którymś kierunku, wybierz sobie, ja mam za ładny avatar,xd.

..xd
- ech - westchnął zbolały i poszedł do torebki, która leżała w zupełnie innym miejscu, niż jos pokazywała, ale okej. zaczął grzebać, grzebać, grzebać, aż znalazł telefon, połowa jej rzeczy mu przy okazji wypadła, ale okej, potem sie pozbiera. - to teraz dyktuj mi numer! - bo ulotki zostawił przy łóżku, czemu miałby ten kaawał drogi wracać? :c

z racji, że miała te swoje dziewiętnaście lat, a nie 36 jak hipolit.. a nie, to posty.. ale i tak wstala i znowu usiadła obok niego, nie wiem, gdzie on siedział i położyła nogi na jego kolana, z ulotką przyszła, wzięła też z tych wysypanych rzeczy swój błyszczyk truskawkowy i podała mu ulotkę też, żeby sobie sam spisał.

tak patrzę wtf, jaki trawowy błyszczyk. a to truskawkowy... ;rzal;
zamówił chińszczyznę, bo przecież nie będziemy bawić się w dialogi chinol-hipolit. podrapał jos po kolanku,uśmiechając się, odłożywszy telefon do torebki, z powrotem. - co dzisiaj robiłaś.....? : <

...
-przyjmowalam kochanków. i twoją siostrę. jezu, zapomnialam ci powiedzieć! na śmierć xd zapomniałam, wczoraj była tu twoja siostra! ta, o której nigdy mi nie mówiłeś-parsknęła, celując w niego błyszczykiem.