strange dummy.

stał przed i palił papierosa, marlboro gold, mrużąc oczy od słońca.

Stanęła przed wystawą i spojrzała na dziwny widok.
-Cześć - zagadnęła christophera

spojrzał na nią zaskoczony, a może trochę hm, znudzony. poprawił marynarkę, uśmiechając się nieprzytomnie.
- cześć.

/ w tej szybie super odbija się ulica!
przechodziła właśnie przez skrzyżowanie z naręczem zakupów, planowała dziś zrobić jakąś małą przekąskę dla rzekomego kolegi, który miał do niej przyjść, żeby pomóc jej w rozwiązywaniu chemii. wzorowo przeszła przez ulicę i wcale nie zauważyła krisa, przeszła właściwie obok niego bez żadnego aaa ani beee.

zaaaraz jednak, zauważył ann, bo jednak rzucała się w oczy. jemu się rzuciała.
- heeeeeej, anne - zawołał za nią, wyrzucajac papierosa, gdzieś za siebie.

podskoczyła aż, słysząc swoje imię, mało co nie wypuściła z rąk torby wypełnionej paczkami chipsów. odwróciła się w jego stronę zaskoczona, że kris to kris i że w ogóle ją woła, zaszczyca spojrzeniem i jeszcze pamięta jej imię.
- o, cześć, cześć, nie zauważyłam cię - powiedziała na przywitanie, podchodząc do niego i z odległości jednego metra wyczuwając jego perfumy, miała wrażliwy węch.

- no wieeeesz, jak mogłaś - przewrócił oczami, ukazując dwa rzędy białych zębów w szczerym uśmiechu. zdjął marynarkę i przyjrzał jej się, od góry do dołu. wciąż wyglądała tak samo. i raczej mu się to podobało. zatrzymał wzrok na pełnych wargach, nie sromowych, przypominając sobie wczorajszy pocałunek - żartuję. daj pomogę ci - zaoferował się wyciągając ręce po siatki.

- och, skoro tak! - ucieszyła się, bo słoik z kiszonymi ogórkami był wyjątkowo ciężki. wyciągnęła w jego stronę reklamówki, papierowe i w ogóle ekologiczne, siląc się na zachowanie równowagi emocjonalnej w jego towarzystwie, bo bardzo dziwnie na nią działał. - co tu robisz? - zapytała, standardowo bardzo i wbiła wzrok w swoje buty, zauważając przy tym, że je pobrudziła.

- czekam na ciebie. no wiesz, jesteś prześladowana - zamachał do niej brwiami, łapiąc siatki w obie ręce. poprawił je jakoś i nawet ruszyli, powiem tak dokładniej, ulicą w stronę, tę, w którą zmierzała, w każdym razie - a tak poważnie to właśnie wracałem z lotniska, bo byłem odwiedzić koleżankę stewardessę.

/ miszęl, ojezusłodki.

poprawiła włosy, które przyklejały się jej do błyszczyka. uśmiechnęła się do niego lekko, po części wdzięczna za niesienie [napisałam nasienie] zakupów, a po części za towarzystwo.
- hm, nigdy nie zostanę stewardesą - stwierdziła po chwili zastanowienia.

- ani ja stewardem. w samolotach można przecież umrzeć z nudów, nie lubię. tym bardziej jak się leci z los angeles tutaj, traaageeedia - podsumował, ruszając trochę ramionkami, ale się nie bujał. przyglądał się ann - a ty co, zakupy?

- taaak - pokiwała głową, skupiając na chwilę wzrok na pieprzyku na jego brodzie, chyba tylko ona mogła bawić się w takie szczegóły. - wiesz, wieczorem przychodzi do mnie sam - nie była pewna, czy kris zna sama, aczkolwiek nie chciała, żeby od razu sobie coś pomyślał, więc dodała, że będą się uczyć z chemii, bo ona kompletnie niczego nie czai, zresztą tak samo jak połowa klasy, bo nauczcielka jest do dupy, lekko mówiąc.

roześmiał się. i tak jej nie wierzył. znał sama. z opowieści estiiii.
- huhu, jasne jasne, to teraz się nauką nazywa - uniósł pytająco obie brwi, ale nie chciał wnikać, bo w zasadzie wcale nie był z tego zadowolony, czego oczywiście jej nie powiedział - chemia jest łatwa - stwierdził. on nigdy nie lubił chemii, ale dobrze sobie radził.

- tak, niby, że jest, ale ja jestem w tyle za tą klasą. no wiesz, tam w cannes, niby, że wysoki poziom, to i tak niczego się nie nauczyłam - wyjaśniła rzeczowo, ale zaraz powróciła do jego pierwszej wypowiedzi z oburzonym wyrazem twarzy. - hej, naprawdę, będziemy się tylko uczyć.
nie wspomniała jednak o tym, że nie tylko chemii xd.

- ja już chyba pójdę - powiedział przeciągle, bo poczuł się hm, głupio.

Przeszła obok gubiąc portfel. Nagle zadzwonił jej telefon. No i jak wysłuchała pewnego faceta który do niej dzwonił pobiegła przed siebie tammm hęęęę dalekooo