jakieś zasrane mieszkanie stephanie.

sebastję przyszedł tutaj, a w zasadzie przyjechał, bo stephanie mieszkała na obrzeżach. stanął przed jej drzwiami i uderzył w nie ze dwa razy wyzywając ją na głos i mówiąc, że wie, że tam jest.

znów zapiszczała i niech on sobie nie myśli, ze ona mu otworzy, aż rozsypała po pokoju tę masę staników, które właśnie trzymała i nachyliła się, by je pozbierać. chociaż w zasadzie sama nie wiedziała po co, przecież nie ucieknie przez okno, a sebastiena nie zniechęcą zamknięte drzwi.

sama się o to prosiła. sebastję rzucił w jej stronę kilka brzydkich obelg, więc byłoby tylko *8888*8***88888*8********* w przypadku cenzury i z siłą wyważył drzwi swoim własnym silnym ramieniem.
- gdzie jesteś idiotko, nie masz się co chować, to twój koniec - zawołał od drzwi i poszedł własnie do pomieszczenia, w którym się znajdowała i złapał ją silnie za ramię - więc?

najpierw próbowała mu się wyrwać, ale w końcu dała sobie spokój i wpatrzyła się tępo w punkt obok jego ramienia, nie zezowała. żałowała niezmiernie, że gaz łzawiący wpakowała już do walizki, razem z tym urocznym pistolecikiem, który sobie sprawiła na okazję przeprowadzki z jakiejś wsi gdzieś tam gdzieś tam do paryża, gdzie przecież nigdy nie jest bezpiecznie!
- kurwa, sebastien, nie rzucaj się tak, nie możesz chociaż udawać zrównoważonego psychicznie człowieka? - syknęła w jego stronę, ramię bolało, do diaska.

- przysięgam, że zaraz ci rozkurwię pysk szmato. oddawaj moje rzeczy albo cię rozpierdole, po prostu! - warknął, tuż nad jej uchem, trząsąc nią nieco.

- pieprz się! nie ma żadnych rzeczy! - przestraszyła się nie na żarty i, tym razem, nie kłamała. wszystko co wzięła udało jej się sprzedać, zostawiła sobie tylko flakonik, czy dwa, jakichś perfum. no, i pieniądze.

- więc powiesz mi może, że moje i jas rzeczy wyparowały tak? zniknęły, a ten burdel zrobił ochroniarz z dołu, spuszczając się do mieszkania z dachu. nie rób ze mnie idioty, bo pożałujesz - dla udowodnienia swoich słów pchnął ją na ścianę, stając zaraz obok, z bronią przy jej skroni. uuuuuu!

haha, mózg na ścianie<3! zacisnęła powieki, teraz natomiast nie potrafiła z siebie nic wydobyć, cała się trzęsła, wraz ze swoimi piersiami, które na pewno były co najmniej dwa razy większe, niż cycki jas! - kurwa, nie ma, sprzedałam, jezu, kurwa, sebastien, nie maaaaa!

- szmato - przyjebał jej w tym momencie w tak zwany pysk, że aż się przewróciła. ukucnął nad nią - nie chodzi o te pierdolone szmaty, mogłaś zapytać, co ci dała ta kradzież, co? - wrzeszczał ciskał się, obserwując ją z góry./

skuliła się pod ścianą, kryjąc twarz w dłoniach, załkała żałośnie. - kurwa, ty nic nie rozumiesz! ty nigdy nie musiałeś się sprzedawać, by zarobić na jedzenie i fajki, twoja siostra nie jest pieprzonym warzywem na wózku inwalidzkim! - okej, ona nie musiała się kurwić za pieniądze i nie miała siostry inwalidki, to takie wkręty, xd.

- myslisz, że mnie obchodzi twój zajebany los? myślisz, ze co ja jestem jakaś jebana matka teresa, czy jakiś inny chuj? jeśli tak myslisz to sie mylisz. wiesz za dużo, spróbuj tylko pisnąć słówko na policji, a zginiesz. obiecuję ci - nie chciał jej juz kopac, ani bić, no cóż, wyszedł tylko trzaskajac drzwiami!

siedziała w kącie, próbując się uspokoić, co wychodziło jej tak sobie, he.