le pavillon elysée lenôtre

TUTAJ

oho, tam jest też jakaś szkoła, jak chcecie się nauczyć robić ciasteczka to proszę bardzo;

: )

podnieca mnie ten kucharz, więc przyszli tutaj, na bardzi fajne i bardzo drogie ciasteczka i pewnie kawę.
przytrzymał jej drzwi i odchrząknął, mrużąc oczy, rozglądając się za stolikami. wiadomo, zbliżał się 'fajfoklok', dużo ludzi przychodziło na wyśmienitą herbatę cynamonową. poza tym, nie ma nic lepszego od filiżanki gorącego napoju, gdy na dworze pada deszcz.
- dobra, tam - westchnął, z pewną ulgą, bo nie widziało mu się stanie nad ludźmy, czekając aż wypiją swoją herbatę, a znalazł wolny stolik, na dwie osoby, w kącie.
- więc gweeeeeen - przeciągnął jej imię, siadając,nawet nie silił się z odsuwaniem dla niej krzesła. - co słychaać? - wspominałam o banalnych pytaniach?

przysiadła na krześle i oparła łokcie o stolik, a brodę na dłoniach i kichnęła.
- no cóż, nic zgoła ciekawszego - powiedziała. podrapała się po jednej ze swoich brwi, a potem odgarnęła wilgotne włosy z mokrego czoła. - a u ciebie? - zapytała, wpatrując się w jego klatę, taką fajno miał!

no ba! chociaż w zasadzie nie nosił jakichś specjalnie pedalskich i obcisłych koszulek, a szkoda.
- hm - zastanowił się, przecierając prawe oko. - hm - powtórzył, o ile można to tak nazwać. - chyba muszę ci powiedzieć, że nie zdarzyło się nic, co miałoby jakiś wielki wpływ na moje życie.
okej, bo chyba wolał się nie przyznawać doo tego, że jakiś palant zepchnął go ze schodów i biedny cyryl nabawił się wielkiego siniaka na tyłku ;x

- aha - mruknęła, dając mu do zrozumienia, że słuchała, choć tak naprawdę nie słuchała, bo bardziej skupiona była na przeglądaniu różowego menu i wybieraniu jakiejś dobrej kawy. - co ja mam wybrać? - rzuciła z zakłopotaniem, no bo kto by nie dostał oczopląsu i rozdwojenia jaźni, mając pięćdziesiąt rodzajów kaw do wyboru, nie mówiąc już o tym, że ona nie lubiła kawy.

- nie mam pojęcia - wzruszył ramionami, bo jemu to było szczerze mówiąc wszystko jedno, bo on i tak brał lody =c. - to znaczy, bierz co chcesz, mam kartę stałego klienta - pochwalił się. bo w lenôtre robił kiedyś jakiś kurs robienia muffinek i z razem miłą formą do babeczek dostał kartę, koniec historii.

- no to może, jezu, wezmę jednak ciastka - przerzuciła kilka stron menu i znalazła coś dla siebie. - więęęc, chyba często tu bywasz?

- nie, ostatnio byłem tu pół roku temu. cholernie tu drogo. - wystarczy popatrzeć na ceny, kto normalny kupuje kawę za dwadzieścia euro. kiwnął na kelnereczkę o wdzięcznym imieniu delicia i złożył zamówienie. - ale lokal ma klasęęę.

- czyli mam się czuć jakoś, hm, specjalnie, że mnie tu zabrałeś? - zapytała, bo gwen była ogólnie całe życie rozpieszczona przez rodziców, nawet swojego psa! i uważała, że wszystko jest dla niej. cyryl też ;x

- jeśli sprawi ci to jakąś przyjemność,to czemu nie - uśmiechnął się do niej przez stół. okej, chciał jej zrobić dobrze, mówiąc taaaak.

jeszcze długa droga do zrobienia gwen dobrze xdd. a może krótsza niż się wydaje!
pochyliła się bardziej do przodu, nieświadomie ukazując swój wdzięczny dekolt, żeby dokładniej przyglądnąć się wzorkom na obrusie.

- gweeeen, masz ładnyyy - podrapał się pod okiem, mierząc jej dekolcik. - noooos - powiedział, po chwili namysłu. przecież nie mógł być aż tak bezpośredni, prawda?

odruchowo dotknęła swojego nosa, był nawet prosty i w ogóle. kelenrka przyniosła im zamówienie i gwen rzuciła się na swoje ciasteczka.
- chcesz? - zapytała, machając mu przed nosem jednym z nich.

- hm - zamyślił się i popatrzył to na jej ciasteczka, to na swoje lody, z dużą ilością bitej śmietany <3. - nie wiem. a ty chcesz loda? - bo w ostateczności mógł się z nią podzielić. oczywiście tylko tymi waniliowymi, bo były dwie gałki!

- chcę. możemy się wymienić xd. - zaproponowała, po czym odrzuciła włosy na plecy. ejj, a oni siedzieli naprzeciw czy obok siebie?

chyba naprzeciwww.
- no dobraaaaa, ale zostaw mi trochę malinowych =c - poprosił z nutą desperacji w głosie, bo malinowe lody nieczęsto jadał, a bardzo lubił. podsunął jej pucharek. łaskawy :3

wzięła właśnie te malinowe, dużą łyżkę, którą wszamała. i miała od tego zimne wargi, więc je oblizała i spojrzała na niego bardzo wyczekująco, posuwając mu ciasteczka.

- eej, miałaś tych nie jeść!!!!!!! - fuknął obrażony,a nawet zły. bo co to ma być, kurczę blade, on tu jej mówi,żeby nie jadła,a ona co? kopnął ją pod stołem, xd.

- tak? - uniosła jedną brew, po czym wzięła następną łyżeczkę, właśnie tych malinowych i skonsumowała malinową gałkę do końca. - mam fajny posmak w ustach - poinformowała go, przełykając lody.

- pokaż - zarządził, ale nie czekał na nią i nachyliwszy sie nad stolikiem, który całe szczęście nie był jakoś specjalnie wielki i szeroki, jak to bywa w eleganckich knajpach, że para musi się porozumiewać przez posłańców, iii pocałował ją, seksy z języczkieeeeeeeem.

bardzo filmowo wplotła palce w jego włosy, przyciągając go trochę do siebie, ale tylko troszkę, żeby nie uciapkał koszulki lodami ani ciasteczkami, bo naprawdę chciała je zjeść.
- i co, dobre? - zapytała, odsuwając się od niego po 97328798 minutach.

a on chciał zjeść ją, nawet jeśli miała trochę lodów czekoladowych na policzku.
- bardzo - stwierdził, po chwili namysłu, udawanego. wcale nie daletego, że nie potrafił myśleć, była to chwila namysłu raczej teatralna, ju noł.

- te ciasteczka w sumie byś mógł już spróbować - przypomniała, bo chciała zobaczyć, jak będą smakować, wiesz co mam na myśli ;x.

- eh, nie dobra - westchnął, bo wcale nie miał ochoty, no ale czego się nie robi, sesese. wziął ciastko, krusząc dookoła, ale nie za to płacą napiwki w wysokości 293384 euro, zeby zbierać okruszki, i ugryzł.

była pedantyczna, więc strzepała okruszki z jego koszulki, dokładniej z klaty i zemdlała ze szczęścia, że jej dotyka xdd. tym razem to ona się nachyliła i go pocałowała, ale te ciasteczka nie były smakowe ;c, hm, jakoś to przeżyła.

nie ma niesmakowych ciastek!
nie ugryzł ją w ani jezyk, ani w wargę, ogólnie to był grzeczny a ja idę się kąpać, xd zw.

okej, jak przyjdziesz, to pewnie już mnie nie będzie xd.
za to ona go ugryzła, w górną wargę, tak dla odmiany, bo wszyscy zawsze gryzą w dolną i pomyślała, że miło by było zwiedzić jego apartament/akademik/pokój hotelowy, nie wiem sama.

on chyba nie ma jeszcze domu, biedaczek! ;d.
w każdym razie odsunął się od niej z twarzą, bo całą resztą był wciąż na tym samym miejscu chyba, i zapytał się, czy gwen nie ma ochoty się przejść w jakieś bardziej sprzyjające miejsce. coś bardziej intymnego, si?

odparła, że to całkiem dobry pomysł, bo już była tak napalona, że miała ochotę się rzucić na niego przez ten stół, przy okazji go jeszcze połamać, o czym oczywiście nie wspomniała. poprawiła bluzkę i zachęcająco dość wstała.

zacznijjjjjjj!