plaża.

zajebiście dużo seksownych turystów.

nikt nie powinien się zbyt długo kisić w domu, nate wyciągnął summer na spacer nad brzegiem morza, bardzo romantyczny.

dziś była już lepsza pogoda, bo u nas też jest, więc summer powiedziała nate'owi, że z tej okazji nawet jest głodna.

a u nas jest chujowo.
- masz ochotę na owoce morza, kochanie? - spytał ciągnąc ją w stronę wody, mogą połapać jeżowców czy innych zwierzaków, a potem zbudować im domek z kart.

porkęciła głową, siadając na piasku, jeszcze trochę ciepłym od dziennego słońca. przeciągnęła się, roztrzepując włosy.
- niee, ostatnio wcale nie jadam takich rzeczy. zjadłabym na przykład jabłko - ja też, ale jestem gruba, więc nie jem nic. odpisuję pro właśnie, także czekaj xd

- na plaży chyba nie ma jabłek - stwierdził, siadająco obok niej, żeby oprzeć głowę na jej ramieniu, wdychając jej zapach. jej i morza. - chyba, że ulepię z piasku.

zignorowała jego wypowiedź, na temat jabłka z piasku, bo summer nie była piaskożerna, sori, więc oparła głowę na jego głowie, wciągając do nozdrzy zapach morza & nate'a. lubiła zapach morza i kiedy go czuła, to prawie jakby była znów w domu, w sydney.
- truuudno, nie będę jadła nic, w sumie nie muszę.

- wszyscy muszą jeść, summer - powiedział do niej, prawie jak do trzylatka, który wsadza sobie kredki do nosa. - ale okej, skoro nie chcesz to nie będę cię zmuszał do jedzenia piasku. - on sam za owym nie przepadał, chyba, że jeśli chodziło o babkę piaskową.

podrapała się po ramieniu, bo miała nagie ramie, z racji takiej, że miała na sobie jakąś białą sukienkę prady i baletki, pasujące do torebki, którą wzięła ze sobą, bo stwierdziła, że nie będzie nosiła rzeczy w rękach. musiała też tej torebki pilnować, bo wszyscy wiemy, że summer jest raczej roztrzepana. wzięła właśnie torebkę na kolana, mówiąc, że kiedyś musi zrobić porządek.

- mogę ci pomóc. mogę? - podrapał się po nosie, którym zaraz potarł o summer policzek, kiedy nachylał się do niej, żeby zobaczyć, co tam ma za torebkę. wcale jej owej nie zazdrościł, bo nie przepadał za dyndającymi rzeczami pokroju torebki. - albo nie, nie chcę. wciąz jesteś głodna? możemy gdzieś iść. poszukać jabłek.

westchnęła wypatrując w torebce telefon. wyjęła go, starając się nie rozwalić wszystkich innych rzeczy, na przykład tych okularów chanel i przypomniała sobie, że to są te same, co miała w cannes, jak byli ostatnim razem, bo gdzieś tam to pisałam i poinformowała o tym nate'a, wrzucając komórkę do torebki znów, bo sprawdziła tylko godzinę. splotła ręce gdzieś na kolanach.
- w ogóle pamiętasz, że byliśmy w kan? - zapytała.

- nie pytałaś się już o to? - podniósł na nią wzrok, unosząc lekko prawy kącik ust. - pamiętam. i spaliśmy na podłodze, tak jak ostatnio. ale teraz było wyyygodniej - westchnął. nate nie był aż taką ciapą,żeby zapomnieć o takich wyjazdach, czy czymkolwiek innym, pamięc miał dobrą, inaczej by go nie chcieli na prawie.

- wtedy było fajnie. to znaczy jeszcze nie byliśmy razem chyba nawet, nie? - zapytała, bo summer naprawdę nie pamiętała, kiedy co było - w ogóle, nie kupiłam ci nic na urodziny. ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że miałeś urodziny. nawet się nie chwaliłeś - z tej okazji klepnęła go mocno w udo i pchnęła na piasek, chichocząc.

- nawet nie wiem, summer - jęknął, dobrze, że nie zadławił się tym głupim piaskiem, całe szczęście nie takim dla kota, bo to by było nieprzyjemne, pociągnął summer za łokieć, do siebie, na piach! - poza tyyyym - mruknął do jej ucha - teraz nie jest fajnie?

wcale nie musiała się nad tym zastanawiać i już miała zamiar się na niego rzucić, w ramach udawadniania, ale przypomniała sobie o torebce, bo już kiedyś jej ukradli i nie chciała żeby to się powtórzyło. w tym celu, przyciągnęła ją bliżej i podniosła się, by usiąść na brzuchu nate'a, na tyle umiejętnie by go nie połamać, chociaż nie wiem jak można połamać brzuch, prawdę mówiąc.
- teraz jest - szukała przez chwilę odpowiedniego słowa, robiąc dzióbek ;d - za je bi ście.

chciałoby się powiedzieć 'nie używamy tu takich słów', ale nate nic takiego nie powiedział, lecz złapał ją za podbródek, przyciągając w swoją strone, sam również się podniósł, żeby nie było, i pocałował ją miło w usta, mrucząc coś, że owszem, i nigdy nie było mu lepiej w życiu.

musiała mu to przyznać. w paryżu nigdy się tak nie czuła, choć wiedziała, że on jest blisko, a to było w zasadzie najwazniejsze. tam, w stolicy było mnóstwo spraw & zmartwień, które czekały aż wróci. ale teraz wcale się tym nie przejmowała, bo słońce chyliło się ku zachodowi. odwzajemniła pocałunek nate'a, może nieco bardziej namiętnie, drapiąc go po KARCZKU, ;d. oznajmiła mu też, że zawsze marzyła o zachodzie słońca na plaży, właśnie z nim.

- summer! - doznał olśnienia i fikumiku zwalił ją z siebie, żeby zaraz oprzeć się nad nią, z błyszczącymi oczyma, ale to nie szklanki w oczach! - kupimy domek nad morzem i będziemy tam mieć dwa leżaczki, które będziemy rozkładać i oglądać na nich zachód słonca! jak będziemy już starzy.

zaśmiała się, ukazując mu dwa rzędy białych zębów. pogłaskała go po klatce piersiowej, ale tylko palcem wskazującym i dmuchnęła mu w szyję, wzdychając w sumie głośno.
- a skąd wiesz, że dożyjemy starości?

- bo czuję - ugryzł ją w nos, ze śmiechem! - jakbym nie miał umierać nigdy, summer - wyznał, bo to pora na krejzolskie wyznania nejta.

- to dobrze, nie chcę żebyś umierał wcale - powiedziała mu szczerze i pocałowała w brodę - ja umrę niedługo, a ty znajdziesz sobie jakąś seksowną modelkę z nogami, do samej szyi i czymś podobnym.
nie to żeby ona miała krótkie nogi, czy coś.

- czemu skoro ja mam nie umierać, to ty tak? nie umrzesz, a jak tak, to ja też, glupolu - zaśmiał się w jej szyję, po ktorej zaraz przesunął językiem, bogu dzięki nie nałykał się piasku.

zrobiło jej się miło i przyjemnie, miała na szyi bardzo czuły punkt, chociaż chyba wszyscy mają, tak myślę, odchylając głowę do tyłu. będzie myła głowę z milion lat, ale teraz się tym nie przejmowała, była bardziej zajęta walką z sobą, by nie przelecieć nejta tu i teraz : /////////////////
- bo ja pewnie się zabiję, w jakimś wypadku samochodowym, albo spadnie samolot jak będę leciała gdzieś sama, bo przynoszę pecha.

- ciekawe,bo ja uważam się za największego szczęściarza na kuli ziemskiej - pokręcił oczyma i wsunął dłoń pod jej koszulkę,na płaski brzuch, dobrze,że nie burczący! - jesteś zbyt pesymistycznie nastawiona do świata,kochanie.

zrobiło jej się huh, cieplej? zuzia uważam się za największą szczęściarę na kuli ziemskiej, że cię znam, już ci ciepło? może to jednak nie przez te słowa, ale nate miał cholernie ciepłe dłonie, co było raczej sprzyjające, w tej sytuacji.
- to naucz mnie, optymizmu, nate.

- lepiej zapiszmy się na jogę - mruknął do jej ust, które zaraz pocałował, uśmiechając się, 'cause he felt like smiling ;x ogólnie to było mu fajnie,piasek był nawet ciepły, a morze szumiało doprawdy przyjemnie.

- joga jest cholernie nudna - pokręciła głową, opadając z łokci, na łopatki - chodziłam kiedyś z matką, a potem okazało się, że cholernie trudno było być grubszą i brzydszą od matki, ale jeszcze gorzej być tą ładniejszą i szczyplejszą - ale nie chciała już mówić od adelaide, więc rozpięła ostatni guziczek koszuli nate'a i położyła rękę w tamtym miejscu, całując go teraz.

- nie mówmy już - odsunął się od niej na moment,żeby spojrzeć w jej oczy,oja!!!! - o twojej matce! - poprosił, ściskając lekko prawą jej pierś,pod koszulką.

oja! zaraz znów się popłacze, żartuję.
z chęcią przystała na jego prośbę? i nawet z tej okazji, na oślep, bo teraz muskała delikatnie wargami jego szyję, zaczęła rozpinać kolejne guziki nejtowej koszuli.