Sklepy.

dużo sklepów. manolo przyprowadził ją do perfumerii i powiedział jej, że ma mu pomóc wybrać perfumy dla niego i sama też może sobie wziąć.

stwierdziła, że to bardzo miło z jego strony, aczkolwiek głosno go za to nie pochwaliła, tylko złapała go za rękę i pociągnęła do męskich perfum, zachwalając dolcze i gabanę.

westchnął.
- okej, moze być nie mamy zbyt wiele czasu, wieczorem przylatuje massimo - poinformował ją, bo właśnie dostał smska.

- on nie będzie miły, hm? - spytała, dosyć domyślnie w zasadzie, pryskając sobie na nadgarstek, kocham pryskać się w perfumeriach, bo te papiurki są skifiaste, i dała mu do powąchania.

- mogą być, chodxmy na damskieee e - powiedział, obejmując ją w talii i ciągnąc w stronę damskim perfum - on nie nalezy do osób szczególnie miłych.
zrobię zaraz massima, w drugoplanowych xd

zrób <3.
- będzie bił? - zlękła się, bo nie chciała mieć siniaków, to nie byłoby fajne. uznała, że grejpfrutowy mark dżejkops będzie najodpowiedniejszy, świeży i w ogóle, więc powiedziała, że niech sie manolo nie martwi, bo ona nie należy do osób, które wybierają wszystko po sto tysięcy lat.

więc poszli do kasy, razem, manolo był bardzo chętny do obejmowania jej, bo miała mękką i gładką skórę. położył zakupky na ladę, pani sprzedawczki, by zaraz odwrócić się do niej plecami. to nieładnie, ale to tylko manolo. oparł tyłek na ladzie i spojrzał na nanette, obejmując ją obiema rękami w szczupłej talii.
- staraj się po prostu nic nie mówić, a ja zadbam o to, żeby nie zrobił ci krzywdy, dobra? - zabrał jedną rękę z talii i poprawił jej kosmyk włosów, opadających na policzek.

jej to obejmowanie bynajmniej nie przeszkadzało, nawet przeciwnie, w zasadzie czuła się pewniej. nawet jeśli manolo był seryjnym zabójcą i gwałcicielem.
- dobra - powiedziała tylko i spuszczając wzrok na jego krocze, ale zaraz zamknęła oczy, żeby nie było!!!!, przesunęła dłonią po jego koszulce, trochę pogniecionej (podnieconej, xd).

stwierdził, że nanette ma zupełnie miłe usta i nachylił się z zamiarem pocałowania jej, ale pani sprzedawaczka postukała go w plecy i zaczęła się coś pluć, więc westchnąwszy cmoknął ją, nan, nie sprzwdawaczkę, w czuko i obrócił, niechętnie w stronę lady. wyjął już teraz ojro z portfela, zapłacił.

poczuła aż przysłowiowe motylki w brzuchu, ;x. potarła dłonią o owe czoło, odwróciła się też do kasy, posłała sprzedawczyni nieprzytomny uśmiech i wsunęła swoją dłoń w jego, akurat opartą o ladę.

uśmiechnął się do ich splecionych dłoni, a potem opieprzył sprzedawczynię, że to nieładnie tak przerywać i nie mówiąc adios, pociągnął nanette do wyjścia.

- gdzie teraz idziemy? - spytała cicho, mówiłam już chyba, że ona z reguły mówi cicho, ale teraz jest to chyba manolowi na rękę, bo głupio by było, jakby na przykład się darła na pół ulicy ;d. - po ubrania?

- aha, tak - przypomniał sobie, bo już całkiem o tym zapomniał. spojrzał na nanette. okej, nie był najlepszym stylistą więc oznajmił jej, że ma prowadzić - tylko nie wspominaj o tym massimowi.

- nie martw się, nic nie powiem - obiecała mu. bo umiała milczeć, jak trzeba! pociągnęła go do jakiegoś buticzku, co był miły, może nawet custo barcelona, czy coś <3.

oparł się o jakiś wieszak, czy coś podobnego, mierząc wszystkich z góry, bo był wysoki. obserwował bacznie nanette coby jej się nic nie stało.
- pośpiesz się, okay? - poradził jej spoglądając na zegarek, muszą jeszcze zajść do alkoholi świata xd po dżaka danielsa dla massima! kto będzie grał massimem?

nie wiem, ja mogę, xddddddd. czels ma doświadczenie w graniu gangsterami, pozdro!
- jasne, jasne - pokiwała głową i biorąc sobie do serca jego prośborozkaz zlapała dwie pary szortów, spódniczkę, kilka koszulek i była gotowa. aha, nie zapominajmy o trzech sukienkach, tysiąc pięćset każda....xd

- to co, już? - zdziwił się, unosząc obie brwi do góry. nawet się nie posunął, jak jakaś nastolatka stała za nim, aby przejść, więc musiała iść naopkoło, hehs. okej, będziesz massem. albo czels.

- owszem, możemy iśc do kasy - pokiwała głową, bo ona przecież bez niego nie pójdzie, bo nie ma pieniędzy :c. i podreptała w kierunku napisu LAS CAJAS, czycoś.

no to poszedł za nią, wyjmując portfel z tylnej kieszeni spodni, bo zawsze go tam nosił i nawet zapłacił znów kartą, bo nie nosi tyle gotuwy przy sobie, stwierdzając, że nanette ma zupełnie miły profil, więc wziął ją za rękę, żeby znów udawać parę xd

stwierdziła, że lubi udawać parę, ale nie wiedziała, że to to, to udawanie pary, no ale, xd. - o której ten massimo ma przyjść, hm? - spytała, bawiąc się jego palcami, nawet nie miał żadnych górek, bo to tylko ja mam górkowate palce! xd

zastanowił się chwilę, skupiając.
- o siedemnastej - poinformował ją, całkiem spokojnie, nie dając po sobie poznać, że bardzo go ten, pociąga?

jedzie pociąg z dalekaaa ./'./'./''''''
- to jeszcze jakaś godzina, tak? - spytała, nie mając zielonego pojęcia, która godzina, ale odwróciła się w stronę światła, czyli że szyby wystawowej no i oceniła, tak na okoo.

spojrzał na zegarek.
- mniej więcej - odpowiedział i poszli do mieszka, zaczniej jak wrócisz czy coś.