zoo

etc.

więc szli gdzieś tam, aha. i patrzyli na biedne zwierzęta. xd

tatiana nie lubiła zoo, bo zwierzęta śmierdziały, też nie lubię. w każdym razie, nie tylko dlatego, chodzenie po tej żwirowej dróżce w wysokich szpilkach, było średnio przyjemne, więc złapała nawet ramię pascala, przyglądając się żyrafie.

mogła protestować, jak ją tu ciągnął! xddddd a żeby było wygodniej on obejmował ją w pasie jedną ręką. i zupełnie miło ze sobą wyglądali! ;333333

no zupełnie. i zupełnie jakby byli parą, ale wcale jej to nie przeszkadzało, bo pascal, chciałam napisać nicolas, xd był przystojny i inteligentny, a jej o to chodziło.
- mieszkasz w paryżu od urodzenia?

xddddddddd na jedno wychodzi, cnie.
-urodziłem się tu. była jakaś faza, że przeprowadziłem się na lazurowe wybrzeże, ale znowu wróciłem. - wciągnął powietrze przez nos. stwierdził w myślach, że te niedźwiedzie śmierdzą. xd

jasne, że śmierdzą. ogólnie zwierzęta smierdzą, blebleble.
- lazurowe wybrzeże? huh, zaaaawsze marzył mi się wyjazd, moi rodzice mają tam domek, ale jakoś tak wyszło, że nigdy nie dotarłam. zawsze wolałam jakiś obóz na dominikanie, albo kubie. cokolwiek. byle daleko od nich - uśmiechnęła się na wspomnienie swojej młodzieńczej, zupełnie innej osoby.

-moi rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu, więc wiesz... - zmarszczył czoło i przyciągnął ją bliżej siebie, żeby nie weszła w kosz na śmieci. xdddddddd - poza tym trzeba było wysłać rodziców na dominikanę, a samej przyjechać na lazurowe wybrzeże.

- na dominikanie akurat było świetnie. poznałam tam mnóstwo osób. boże, jak sobie pomyślę o tym, co kiedyś robiłam, to nie poznaję samej siebie. z drugiej strony żałuję, że teraz nie mam nawet czasu porządnie się napić - skinęła głową, mrużąc oczki.

-ooo... pani imprezowiczka? miło. - kiwnął głową. chociaż jeśli chodzi o jego gust wolał spokojne dziewczyny, które są zdolne, skromne i wiedzą o czym mówić. znaczy, że mądrze. a nie mówić o kosmetykach, ubraniach i nowych fryzurach. ;c

- imprezowiczka - zastanowiła się, pocierając nosem o jego ramię - to było kiedyś. zupełnie dawno, kiedy byłam całkiem niepoważna, a moim głównym zmartwieniem był złamany paznokieć. i to naprawdę fajnie z mojej strony, że zmądrzałam i w ostatnim roku liceum, wzięłam się za naukę. dzięki temu mogę teraz pracować.
i tak by pracowała, w końcu rodzice by ją wcisnęli.

xdddddddddddddd
-trzeźwe spojrzenie na swoje życie, coś o tym wiem. - aha, on zazwyczaj wolał ekstrawaganckie życie. takie zupełnie w stylu las vegas! pewnie dlatego tam obchodził swoje osiemnaste urodziny. ale ostatnio, pod dwudziestce stwierdził, iż musi się wziąć w garść i pokazać rodzicom, że umie. aha, ojciec go od nierobów wyzywał. ;ccccc

mój tata mówi, że jestem lejzi bastet ;c ale i tak wolę tatę niż mamę, chciałabym z nim mieszkać.
- kiedyś trzeba w końcu sobie coś uświadomić, zanim będzie za późno i całe życie legnie w gruzach, hm. i chyba nawet się cieszę, że zmądrzałam - poprawił włosy, bo felernie opadały jej na twarz.

jego nigdy nie interesowały włosy dziewcząt, znaczy ich fryzury. według niego najseksowniej wyglądały w nieładnie, takie rozwiane przez wiatr, naturalne! - oczywiście, chociaż myślę, że lepiej późno niż wcale. - nie wiem, czemu to powiedział, ach.

- ahaaaa, racja - uśmiechnęła się do jego ramienia również, bo była mniej więcej na tym poziomie i zdjęła marynarkę, bo było gorąco.

ale jak zdejmowała marynarkę to się musieli od siebie odczepić, aha. ;ccccc i przechodzili obok hipopotama. ;c on się o barierkę oparł, właśnie.

zdjęła więc i przewiesiła ją sobie przez ramię. oparła sie o barierkę, obok niego, nic nie mówiąc.