boulevard de saint-germains

spacerowała sobie powoli, bo postanowiła się przewietrzyć, bohatersko nie bacząc na wiatr, deszcz, czy inne zjawiska atmosferyczne, których obecności nawet nie jestem pewna. żałowała, że nie zabrała ze sobą ajpoda, cóż, trudno, bywa. doszła za to do wniosku, że jej aspołeczność zaczyna przekraczać pewną granicę, trzeba coś z tym zrobić, aha.

derek siedział na ławce, popijając kawę, ze starbaksa jak tak sobie myślę, skoro w głupim paryżu nie ma munky funky. w każdym razie po pierwsze siedział, po drugie siedział, w swoich przezajebistych najkach plus levisach, zsuwających się z seksy, matjasowego tyłka.

frances spacerowała w sumie bulwarem, trzymając w ręku lg pradę, do której ostatnio mam zajebistą słabość i słuchając przez nią muzyki właśnie. dodam jeszcze, że ssała czupa czupsa o smaku koka koli i miała swój świat i swoje kredki.

derek był w stanie stwierdzić, żę fajna laska idzie, bo na początku nie wiedział, że frances to frances. dopiero gdy szła już całkiem w jego stronę, zdał sobie sprawę z tego, że to właśnie ona. uśmiechnął się promiennie i wstał, podciągając spodnie, które i tak spadały, uuu :c.

aha, zauważyła go kiedy wstał i podciągnął rurki, które cholernie się jej podobały, więc z miejsca, gdzie starała, czyli stosunkowo daleko od niego, pomachała, krzycząc coś na kształt hej!, ale do końca nie była tego pewna, jako iż miała nadal pradowe słuchawki w uszach i czupa czupsa w buzi.

derek był w niebowzięty, że frances go jeszcze pamiętała; uznał, że jest zbyt nudną osobą, żeby ktoś go zauważał. poprawił szalik na szyi, którą przed wyjściem potraktował swoją czerwoną lacoste, by podejść bliżej i przywitać frances promiennym uśmiechem.
- czeeeść.

ona sama sie sobie dziwiła, że aż tak optymistycznie go przywitała, może po prostu dlatego, że ostatnio często go spotykała i chyba tylko jego xd ale nieważne, zamrugała promiennie, spod czapki z daszkiem von dutch. - miło cię znów widzieć, derek - rzuciła przez ramię, bo właściwie obeszła go w koło, coby stanąć po jego prawej stronie.

kiedy tak przechodziła, derek obserwował ją uważnie. oblizał usta, smakujące kawą, by przyjrzeć się frances. miała bardzo ponętne usta, napisałam uda. no cóż, uda pewnie też, ale póki co nie zamierzał tego sprawdzić, coby jej nie wystraszyć.
- ciebie też, frances. w zasadzie kawę wypiłem, ale mogę cię zaprosić na jeszcze jedną, hm?

- masz ochotę wydać kolejne pięć euro na kawę ze sterbaksa? - roześmiała się, obijając zmniejszonego już nieco czupa czupsa, bo to taki żart raczej był. spojrzała na niego spod daszka von dutch i uśmiechnęła się stosunkowo szeroko. - okej, możesz mnie zaprosić, derek.

wzruszył ramionami, bo cóż, był gotów wydać jedno pięć euro i kolejne i kolejne i kolejne. pięć ojro kosztuje w ełropie? bo ja tu w funtach liczę, jezu głupio mi sie znow będzie przyzwyczaić do złotych :d. w każdym razie gotów był wydać, żeby zrobić frances dobrze, no wiesz o co chodzi.
- okej, więc idziemy do starbucksa. osz, cholera, ale mnie bolą dziś plecy, chyba sypiam na zbyt dużej poduszce - pokręcił głową. ;c

duże latte jakieś cztery coś, już nie pamiętam :d ha ha, jaki on bystry i tak dalej, ona pokręciła tylko nosem, ale pozytywnie raczej, nie wiem jak można niepozytywnie, ale cóż. - lubię starbucks, jezu, derek, nie zachowuj się jak mój dziadek - dźgnęła go palcem w prawe biodro i roześmiała się. - mam małe poduszki, dużo poduszek, bo kiedyś lubiłam się nimi rzucać, no nieważne, moge ci przynieść kilka i coś na plecy, chociaż nie wiem jeszcze co - to tak zwany słowotok frances, zacisnęła pomalowane różowym błyszczykiem usta, pewnie znów za dużo gada!

przez chwilę próbował jakoś uporządkować to co mówiła do niego frances, ale był zupełnie inteligentny, w końcu studiuje prawo. pokiwał głową ze zrozumieniem, pozwalając sobie nawet na objęcie jej ramieniem. przez chwilę wyobrażał sobie, jak mogłoby być z nią w łóżku, ale zaraz stwierdził, że bałby się, że ją połamie, bo ja sobie ją wyobrażam taką malutką.
- małe poduszki okej. w zasadzie to kupiłem ostatnio miłą pościel, z inspektorem gadżetem, to była moja ulubiona bajka. a z disney'a lubiłem toy story, kojarzysz, co? - zapytał.

uśmiechnęła się do swoich dżijunitów, bo akurat była ubrana wyjątkowo i <3 sports i tak dalej, kiedy ją objął znaczy i pomyślała, że całkiem przyjemnie byłoby się z nim przyjaźnić, pomijając fakt, że tak cholernie sie od siebie różnią. - ty ry ry ry, inspektor gadżet! ja ostatnio kupiłam sobie pościel z playboy'em, prawie jak playmate! - zaśpiewała nawet tą melodyjkę z gadżeta, jasne, że go lubiła. aha, nawet chciała dodać, że może zobaczyć ów pościel, ale zwyczajnie zapomniała. - toy story, podniecałam się tą barbie z owcami, a ty?

- ja zawsze chciałem być chudym. nie lubiłem tego z kosmosu bo się woził - zrobił mniej więcej tak : / prowadząc jakoś takie czadersko frances. był podniecony faktem, ze w końcu znalazł kogoś do porozmawiania o bajkach - ty ry ry ry inspektor gadżet! - zawtórował jej ze śmiechem chyba nawet <3

- chudy był hot - powiedziała, żeby go czymś zająć, bo generalnie rzecz biorąc nie chciała się przyznać, że nie pamięta tego z kosmosu, ale pewnie miał dużą głowę w takim szklanym czymś, bo ja też go tak pamiętam xd no nic, objęła go w końcu też, przecież ile można i uśmiechnęła się w górę, poprawiając czapkę. - okej inspektorze gadżecie, idźmy!

i zacznęę

przyszedł tu ze swoim ajpodem, którego oczywiście słuchał. i z papierosem w ustach obowiązkowo. przysięgał sobie, że od wczoraj rzuci, ale nie wyszło. może powinien zadzwonić do takie ładnej pani z reklamy co to mówi, że po jej terapii wszyscy będą stronili od papierosów. usiadł sobie na ławce. oparł głowę o deskę i zamknął oczy.

Usiadła na ławce pisząc z J. Zapaliła tego swojego ukochanego papierosa i o.

wypalił swojego papierosa i nawet otworzył oczy. prawie, że usnął. a jak zwykle był zmęczony. dzień w dzień. ostatnio się nie wysypiał. wyrzuty sumienia go ogarniały, ale ci. zauważył, że skończyły mu się papierosy, a dzień bez papierosa to nie dzień. zapytał się dziewczyny obok czy ma może jakiegoś na zbyciu.

A ta dziewczyna obok oczywiscie miała - Jasne. -więc wyciągnęła rękę z paczką papierosów do Davida.

szłą przez park w poszukiwaniu Davida i miałą tylko nadzieje ze ktoś jej nie napadnie albo że D w ogóle tam będzie, kiedy go zobaczyła podeszłą szybko- heej-uśmiechnela się

poczęstował się jednym i nawet grzecznie podziękował. to znaczy nie żeby był dzisiaj wyjątkowo grzeczny bo przecież dejwid był zawsze kulturalny itepe. wyciągnął na chwile komórkę i napisał szybciutko esesmana uprzednio przepraszając dziewczynę.-nałogowa palaczka, huh?- spytał sophie.w sumie to nie lubił jak dziewczyny paliły. zobaczył nawet gee i się do niej uśmiechnął-cześć.

Niee. - Mruknęła sądząc, że ma jej to za złe czy jaak.

staneła obok nich i pocałowałą d w policzek po chwili zwróciłą uwagę na S-cześć jestem Gee- przedstawiął sie bo chyba sie nie znały o ile mnei pamięc nei myli a moze znały...

Chyba jednak nie. No więc Sophie takze sie przedstawiła podając ręke Gee. Kultura. David chyba też juz wiedizał jak sie s. nazywa. No i rajt

a i on się przedstawił sophie, żeby nie było, że jest nie wychowany.-co u ciebie gee?-spytał. w sumie to był ciekawy jak układa sobie życie. nie wiedzieli się praktycznie od kilku dni chyba. podpalił swojego papierosa. nauczył się nosić zapalniczkę przy sobie, bo zawsze z domu zapominał-siadaj-popatrzył na nią bo przecież ona stała.

No a S. skinęła głową w stronę wolnego miejsca na ławce.

-u mnie? spoko, wszystko po staremu- uśmeichneła się i usiadła przy davidzie-nie przeszkadzam wam jakoś?-spytała z zawstydonym ale dużym uśmeichem (czy tak sie w ogóel da?)

-nie spoko. my się dopiero integrujemy jeśli tak można powiedzieć-uśmiechnął się jak to dejwid się uśmiecha, no.-wiecie, że za dwa dni wyląduje tu ufo?-tak ufo to była podstawa religii dejwida gdyż nie wierzył w boga.

"odetchneła"-jasne, ze tak-uśmeichnełą się- przyleci po ciebie.

-nie-pokiwał głową-przyleci po ciebie i odetnie ci głowę,a później na to miejsce wsadzi głowę psa-dobra. może ludzie skąś to kojarzą.-widziałem wczoraj rano takie krejzolskie kręgi na polu, wiecie o tym?

Sophie zakryła ręką twarz próbując powstrzymac sie od smiechu. Bynajmniej nie z tego co powiedział d. lecz z jego przekonań o ufo co chyba nie do końca było prawdą.

-mi głowę psa a tobie rybki-"rybki" wypowiedziła dosyc znacząco, uśmiechneła sie troche złosliwie ale w każdym razie ładnie

-czy chcesz coś od moich rybek, hm?-był przewrażliwiony na punkcie swoich zwierzątek. znaczy się na rybkach bo tylko je miał.

-nie skąd sa urocze- uśmiechneła się- jak na małych ludożerców- szepneła w stronę S

nie wiedział o co jej chodzi to też nie chciał się w to zagłębiać. zmrużył lekko oczy patrząc na jej twarz. pomyślał, że pewno coś ona knuje. może chce otruć jego rybki czy coś. miał ochotę na trzeciego papierosa wciągu tej godziny, ale nie miał żadnego przy sobie. zaczął się powoli denerwować, nawet przeklnął cicho pod nosem.

Jakos tak niepostrzezaenie suneła swój telefon to kieszeni davida. Być mozę kiedys trafi na kartkę z telefonem do niej jak będzie szukał papierosów czyco. Pozegnała sie i poszła. ;p

trafi ale nie bd wiedział ze do S bo zapomniała npisać imienia ^^ (musiałam, to było silniejsze ome mnie) pomachała Sophie na pożegnanie- wszystko ok?- spytała bo usłyszałą jak przeklnął

/Anóż napisała ;p

-tak, tak-spojrzał w jej stronę-każdy sobie czasami przeklina-powiedział cicho i miał nadzieję, że go nie usłyszała-masz może papierosa?-osunął się z ławki, która była cholernie nie wygodna. w sumie teraz marzył żeby się wjebać w kosmos.

/napewno zapomniała ^^
-wyciągneła z torebki marlboro lajt- innych akurat nie mam-uśmeichneła się przepraszajaco

-w porządku-wziął od niej papieroska czym szybciej podpalił i wsadził do ust. teraz to naprawdę powinien się leczyć.-wybacz, ale muszę lecieć do domu po mały zastrzyk-tym zastrzykiem miał być alkohol oczywiście.

-ech dobrze-spojrzała jakoś tak z wyrzutem na Davida- moze cię odprowadzić czy coś-spytała i miałanadzieje zeni była natrętna

-dam radę-wydął usta w jej stronę gasząc papierosa. wstał w ziemi, bo na niej przecież siedział od paru minut. podszedł do jakiejś ławki w pobliżu i zabrał z niej gazetę-to dobranoc gee-uśmiechnął się lekko do niej i poszedł.

-pa- uśmiechneła się i pomachałą mu, troche rozczarowana,ale co mogła zrobić? nałóg wezwał dejwida xP

/ Nieee ona miała to przygotowane ;p

/pewnie nawet miała: dla davida napisane, tylko czy przewidziała że jak lał deszcz to kartka przemokła? xD

/nie była najpierw w torebce, potem w kieszeni dawidkaaa.

/a on miał przemakalną kurtke i mu się zalało.. no chyba że była zalaminowana xP

/taak. była.