tutto animali

cóż z tego, że to włoskie.

___

tak więc otylka stała razem z kotek w rękach, głaskając go po główce, jednakże był ciężki, więc usiadła zaraz.

/ to jak cynca z oliwerem poszli po kota :c

nejt dziarsko przemierzał ulicę, by w końcu znaleźć ten nieszczęsny sklep zoologiczny. do włoch daleka droga z paryża, dlatego chwilę to wszystko trwało.
ale! znalazł otylkę i kota, miał nadzieję, ze nie ma uczulenia.
- czeeść wam.

/ <3

-czesc, nejt-przywitala sie i ona, usmiechajac sie szeroko do nejta, pomyslala nawet, ze chyba serio zaczyna bac sie tej calej samer i juz sie nie usmiechala, bo nigdy nic nie wiadomo, kto ma jakies koneksje z papa soprano, a kto nie-nawet nie wiem, jak ten kot sie nazywa, to mojego znajomego-wstala wiec, z tym kotem na rekach-musze kupic mu jakas smycz, czy cos, bo to meczace!-albo torbe louisa vuittona.

- smycze są dla psów, ottille - zauważył marszcząc czoło. kto to widział, przecież kot na smyczy przestaje być prawdziwym kotem! przyjrzał się kotu, w jakim był kolorze? i potarł palcem wskazującym o jego nosek, mokry. - to wymyślmy mu tymczasowe imię. chyba, że kolega dał ci go na stałe, hm? - podniósł wzrok z kota na nią i stwierdził, że ottille ma ładne włosy. - masz ładne włosy. ładniejsze niż ten kot. - któremu przydałoby się pranie, swoją drogą.

rudym-nie, dał mi go tylko po to, żeby schudnął i zeżarł mi myszy. nie mam myszy-dodała jeszcze, żeby nie było, że nie dba o swoje mieszkanie-włosy, ach tak, dzięki..-zarumieniła się nieco, ale żeby nie widział to weszła do sklepu, zostawiła mu otwarte drzwi nawet. śmierdziało karma dla świnek+chomików.

- łał - stwierdził wchodząc. jego wzrok natychmiast przyciągnęły miotające się w klatkach papużki i inne ptaszydła, aż nejtowi przypomniał się jego sigur, (z którym nie pamiętam co się stało ._.) za którym bardzo, bardzo tęsknił. - kupiłbym sobie papugę, ottille. lubię papugi. - "kupiłbym, gdyby nie było tu tego kota, pfr" pomyślał, opierając się o nie do końca stabilną wieżę z pudełek kociej karmy o wdzięcznej nazwie 'kociaczek'.

del się podniecała sigurem-dlaczego nie kupisz?-zmarszczyła brwi, szukajac wzrokiem sprzedawcy ktory najwyrazniej zniknal za lada w celu naswierszczykowania sie. rozejrzala sie po sklepie, kot wydawal sie byc spokojny. 'moze byl krulikiem [:krulik: <3] doswiadczalnym dejwida' pomyslala i zerknela na kota, jeszcze bardziej marszczac brwi, hmm!

- bo on ją zje. albo ona? to chłopiec, czy dziewczynka? - spytał chowając się za kolbami dla świnek morskich, które chętnie sam by zjadł. w czasach, gdy on miał świnkę morską, a było to raczej dawno, to wybór smakołyków dla nich był o wiele mniej rozległy.

-yy, zadajesz zbyt trudne pytania-wbila mu z tej okazji palec w zebra. ale niebolesnie. albo nie bolesnie. raczej to drugie. ale niewazne, zasmiala sie i wcisnela mu kota, ktory nadal byl spokojny-idz zapytaj sprzedawcy.

- hoho, przecież to twój kot! a przynajmniej bardziej twój, niż mój - zmarszczył czoło i prawie upuścił kota (jak chris te dziecko), by zaraz wyciągnąć go na długość swoich rąk. - poza tym chyba jednak możemy przeżyć bez tego.. co kupujemy!

chris z dzieckiem był fajny xd-nie wiem, jakieś coś. jedzenia nie, bo ten mój znajomy mówił tylko o mleku dwa razy dziennie.. wystarczy, nie?-podrapała się po czółku, zadowolona, że wyswobodziła się od kota-chwilowo mój, ale możesz mi przecież pomóc, nejt-zamrugała niczym kot ze szreka, prosząco-weźmy to, co to jest?-wzięła w rękę gumową kość dla psów. piszczącą-i coś mu do spania i tak dalej też by się przydało. nejt, gdzie pojechała samer?

/ soriiii musiałam, jutro mnie nie ma, hehs.


summer jeszcze nie pojechała, mówiłam, że o czwartej i właśnie przechodziła tędy bo szła żeby zrobić nejtowi zakupy. patrzy patrzy, a tu nejt z ottille pozdro.

/to zanim nejt odpisze, kliknij na łańcuch w moim podpisie, <3

nawet nejt słyszał coś o tym, że koty nie powinny pić mleka, przynajmniej nie takiego normalnego, ale już dał otylce spokój. - może jakąś suchą karmę, hm? musi na czymś się wyżywać z zębami, no wiesz - machnął w stronę przeceny kociej karmy i już miał odpowiadać na dalszą część jej pytań, ale zauważył samer przed, chyba przed sklepem, więc taki zonk trochę.

summer weszła, rzecz jasna nie chciała kupować dla nejta karmy dla kotów, ale jak już ich zobaczyła, to musiała wejść i powiedziała cześć, całując nejta na przywitanie i uśmiechając się do ottille, jak ten głupi uśmiech na padu :].

chciala powiedziec juz cos na temat nie-odpowiadania-na-bardzo-wazne-przynajmniej-teoretycznie-pytania, ale zamiast tego spojrzala na samer z otwarta buzia. albo nie, tylko uniosla brwi-czesc, samer, fantastyczna torebka-przypominam ze nejt trzymal jej kota xd-sledzisz nejta?-zapytala jeszcze, z milym usmiechem!

ścisnął trochę za mocno kota i uśmiechnął się do samer, wcale nie nerwowo! tylko trochę. - cześć, kochanie, spakowałaś się? - miał cichą nadzieję, że zajmie jej to trochę więcej czasu i że nie będzie go znowu śledziła! okej, wcale nie.

- tak, śledzę, a na czas wyjazdu wynajęłam siedemnastu detektywów - spojrzała na nią mniej więcej tak jak blair spogląda na ludzi typu dana i odwróciła się do nejta - to co odprowadzić mnie na lotnisko?

- hm, nie wiem - zmrużył oczy, bo chyba nie chciało mu się odprowadzać jej po nocy na lotnisko, skoro wylatuje o czwartej. - chyba mi się nie chce - powiedział dobitnie, głaszcząc kota po głowie, gdy tylko oparł go o półkę, czy cokolwiek. - przepraszam.

ograniczyła się tylko do słabego 'oł' i popatrzyła to na jedno, to na drugie-to ja pójdę na zaplecze, dowiedzieć się to i owo-zabrała kota i poszła tam, bo ja zw!

- aha, w porządku - powiedziała, przyglądając się badawczo ottille. miała ochote ją zabić, conajmniej - chyba bym cos powiedziała, ale powiesz, ze jestem nerwowa, albo że przeżywam.

- mów co chcesz, ale chyba przecież nie możesz mi wyrzucać, że poszedłem do sklepu pomóc koleżance w zakupach rzeczy dla kota, prawda? - uśmiechnął się jednokącikowo i zgarnął dwie myszki dla kotów ze stojaczka.

- nie chodzi o to, po prostu sprawiasz wrażenie jakbyś wolał ją, ode mnie - przewróciła oczami, nie chcąc się na niego patrzeć, jeszcze jej wyjebie zaraz albo coś, cnie.

- to chyba jakoś źle patrzysz, bo nie wolę jej od ciebie. ani nikogo innego od ciebie, okej? - wyjaśnił zupełnie spokojnie, bo brał leki na uspokojenie. relanium low.

skinęła powoli głową, wyciągając komórkę z kieszeni. to znaczy, że dostała esemesa, że babcia przyjeżdża. czyli nie musi jechać. bo gosia mówi, że będziemy grały. o czympoinformowała teraz nejta. to znaczy, o tym, że nie jedzie nie o tym, co mówi gosia.

- o, świetnie - stwierdził, wsadzając dłonie do kieszeni dłoni. - chociaż nie, będzie trzeba sprzątać - stwierdził po pewnej chwili i zastanawiał się, czy ottille nie żyje, czy może na przykład podsłuchuje.

przydreptała z powrotem, oczywiście przydreptała jest przenośnią, bo drepta to gabriel solis, bo zawsze ma takie obcasy i dziwnie chodzi, natomiast otil miała miłe, markowe! trampki. czyli nie była tru-to chłopiec-poinformowała nejta, nie przejmując się samer chwilowo-coś przegapiłam?
<3

- tak, helikopter spadł na staruszkę przechodzącą przez ulicę, ale już odleciał. chłopiec? nazwij go nejt. i pozwolicie, że zniknę na chwilę - uciekł szukać toalety, może sprzedawca mu pozwoli skorzystać!

- myślałam o tym, żeby zatrudnić kogoś od sprzątania i tak dalej, bo serio nie mam na to czasu - powiedziała, kiedy udało jej się o coś oprzeć - może zaprosisz przyjaciółkę i pójdziemy na kawę, drinka, cokolwiek? - sama nie wierzyła, ze to mówi ja też nie wierzę.

-nie slyszalam zadnego helikoptera-zdziwila sie, bo wierzyla. dobra, zartuje, nie powiedziala tak-dobra, niech bedzie nejt. hmm, na drinka, nie wiem, nie pije zbyt wiele alkoholu, nie wiem jak ty, samer..-spuscila wzrok skromnie niby ze, przygladajac sie butom samer z zeszlego sezonu xd witamy w swiecie legalnych blondynek, jak tylko nejt zniknal uniosla glowe z powrotem-poznaj mojego kota, samer, ma ostre pazurki.

- czego ty ode mnie chcesz? - chciałoby się dodać idiotko, ale summer była dziś w nieszczególnie bojowym nastroju.

-ja? nic. chcialam przedstawic ci kota, jezeli nie bawia cie takie rzeczy to wystarczylo powiedziec-poglaskala kota az po glowie i obrocila sie plecami do samer, patrzac na polki na jakies rzeczy dla kotow. cokolwiek. wziela obrozke, seledynowa.

- nie przepadam za zwierzętami - westchnęła głośniej niż głośno, obserwując obroże obok ottille.

-ludzie, ktorzy nie lubia zwierzat wedlug psychologow sa oziebli i sklonni do stwarzania problemow z niczego. brzmi znajomo, huh?-podrapala kota za uchem i wziela mu tez smyczke, bo ja tez swego czasu prowadzalam swojego na smyczy. moja fretke tez. zdechla juz. aa to offtopic, sory. i odwrocila sie do samer, nadal usmiechajac sie szeroko, w razie gdyby nejt patrzyl, bo nie slyszy, ale widzi, jak cos, nie?

aha, to znaczy, że taka jestem ;d
summer spojrzała na nią, z uśmiechem, raczej wesołym, bo się cieszyła, że nie musi jechać.
- owszem.

ouu! sori xd
-podzielam twoja radosc-mruknela i podeszla do kasy, bo pan krzyczal ze zaraz zamykaja.

wrócił! i był zupełnie zadowolony, bo z tego co widział, to dziewczęta się nie pogryzły. przynajmniej nie aż tak. - no i jak tam? - spytał trochę głupio.

poszła za nią zadowolona naprawdę.
- to gdzie pójdziemy? - zapytała ott, oglądając jakieś dziwne miski.

a nejt zostal, biedny xd-gdziekolwiek, nie wiem, nawet na sok-przypiela kota do obrozy, bo nie miala zamiaru nosic go w nieskonczonosc, i powiedziala ze reszte maja jej dowiezc do domu, bo przeciez ona nie bedzie niosla..-hmm-odwrocila sie do samer.

- okeeeeeeeeeeeeej, ale wybierzcie coś jestem dziś średnio kreatywna, boli mnie głowa - od myślenia. mnie boli od stresu.

stał przy przecenionych smakołykach dla psów i się kiwał :c

-hm, albo wiecie co, idzcie sami, ja jakos dotre do domu, nie wiem.. nie chce wam przeszkadzac..-rzekla niepewnie;c! suka z niej, wiem.

- jezu, daj spokój i chodź - powiedziała, kręcąc głową i wyciągając ich oboje ze sklepu, po obu stronach i chyba bycie miła dla ott bardziej jej sie podobało.

- to jak, jeju, dziewczęta - pokręcił oczyma, potykając się o zbyt wysoki próg.

- iiiiidziemy do nie wiem do nas? albo do lit lounge. dziś czwarteeek, czyli dzień bez techno - a summer nie lubi techno, a to dziwne.

-nie, ja musze odstawic kota. bawcie sie dobrze-stanela na palcach i cmoknela nejta w policzek, aczkolwiek bez donosnego cmoooooook, bo czemu miala sie krepowac, skoro sie przyjaznili, podobno, samer pomachala i zniknela w mroku niczym harry potter pod niewidka.

- okej, ona mnie nie lubi - stwierdziła, siadając na jakimś murku, czy coś w pobliżu.

- huh, to idziemy do domu? - spytał, biorąc summer za rękę, usiadł obok niej blisko, bo bał się ewentualnych zboczeńców, kloszardów, czy złodziei. - no cóż, nie wszyscy muszą cię lubić.. - uznał za zbędne przekonywanie summer o tym, ze jednak ottille ją lubi! bo sam w to wątpił.

- ale ja serio chciałabym się z nią dobrze dogadywać, skoro się przyjaźnicie- powiedziała, zgodnie z prawdą, wbrew wszystkiemu ja też nie lubię robić sobie wrogów - a jak się pokłócimy całkiem, to będziesz musiał wybierać między mną a nią.
a wybory między przyjaciółmi a ukochanymi są niefajne.

- to głupie, summer. nie rozmawiajmy o tym, huh? - poprosił, bolała go trochę głowa i nie miał ochoty na takie głuptackie rozmowy. objął ją ramieniem. - to jak, nie musisz jechać nigdzie, co?