capri .

siedziała na łóżku, patrząc na podróżną torbę od lv, której notabene nie mogła dopiąć. podciągnęła czarne dresowej 3/4 spodnie, które zsunęły się z jej tyłka. pomyślała, że zaraz coś komuś zrobi, jeśli się nie spakuje. opadła na łóżko.

noah, stanął przed drzwiami capri, ze stokrotkami, które kupił gdzieś po drodze u miłej pani. nie mógł nie zapłacić za nie więcej niż powinien, bo miał zbyt dobre serce, a ta pani nie wyglądała na kogoś takiego jak on. no cóż. taki był już noah, nie umiał przechodzić obojętnie koło ludzkiego nieszczęścia. zapukał, w każdym razie nie mogąc się doczekać, by zobaczyć capri.

capri, oczekując na noasznego, siedziała na starym kredensie, w korytarzu łączącym drzwi wejściowe z salonem. skubała storczyka, stojącego na meblu, nie mogąc się doczekać, aż zobaczy swojego kolegę z kółka filmowego? xd jak tylko usłyszała pukanie do drzwi, zeskoczyła z kredensu, przytrzymując doniczkę z kwiatem, wprawioną w ruch przez jej poruszenie i pobiegła boso do drzwi, które otworzyła i uśmiechnęła się. chciała się rzucić mu na szyję, ale pomyślała, że to chyba nie wypada i 'co on może sobie pomyśleć!'. lubiła noasznego, bardzo, ale nie tak jak majlsa.
u.

- capri - powiedział, uśmiechając się szeroko. podał jej bukiecik stokrotek, to z jego strony zajebiście miłe - kupiłbym coś lepszego, ale jedyna kwiaciarnia po drodze była zamknięta - chciałoby się dokończyć, że nie chciał szukać innej, bo pragnął ją w końcu zobaczyć, ale się nie dokończyło, bo to tylko noaś, on nie jest jakiś szczególnie natarczywy jak taki sebek na przykład. podszedł o krok bliżej i pocałował capri w nos, z fajnym noasiowym uśmiechem, który ciągle mu towarzyszył.

uśmiechnęła się, pociesznie tak, patrząc jak noah całuje ją w nos. kurczowo chwyciła kwiatki.
- dzięki noah. - chciała powiedzieć majls, na szczęście jakoś nad tym zapanowała. - wejdziesz? - zapytała, w sumie to chyba było pytanie retoryczne, przepuszczając go w drzwiach. - hej, chyba urosłeś. - zmierzwila jego włosy.

- ty też. chociaż może niespecjalnie - puścił do capri oczko, zdejmując buty. i podejrzewam, że przeszli do salonu, by tam teraz też usiąść - ale nic sie nie zmieniłaś - jesteś tak samo ładna? pozwól, że będę dopisywać jego myśli zaraz po wypowiedzi, bo przecież noah nigdy się nie odważny na ich głośne wypowiedzenie. wyciągnął za to nogi przed siebie, obserwując przez chwilę capri - tak bardzo różniła się od brooklyn. i chyba za nią tęsknił, ale nie chciał się do tego przyznawać, jeśli b go ignorowała. oni są tacy biedni, pokrzywdzeni :c - co słychać?

hej, płaczmy.
- w sumie to jakoś średnio. majls ma mnie gdzieś, matka próbuje mnie zeswatać z jakimś niemieckim hrabią, niemówiącym po francusku, ojciec ciągle w johannesburgu, poza tym ktoś pożyczył kolekcję moich filmów allena. - w końcu oni z kółka filmowego! - i nie lubię jesieni. - zawsze myślała, że mogłaby polubić tą porę roku, jeśli miałaby z kim biegać przez wzburzone morze pożółkłych liści, z kimś, kto by kupił jej gorącą czekoladę i lubił ją tak samo jak ona. ktoś, kto by nie myślał, że kino kończy się na 'piratach z karaibów'. zawsze miała wrażenie, że noah jest kimś takim, ALE dajmy spokój, capri, on ma 19 lat!, powtarzała w myślach i pewnie wianuszek dziewczyn. - a u ciebie? napijesz się czegoś? - zapytała, stojąc tuż przy bocznym oparciu kanapy i przebierając na nim palcami.

- nie, dzięki. w zasadzie to chciałem cię wyciągnąć gdzieś, nie pozwalam ci cały czas siedzieć w domu. oglądanie filmów jest pasjonujące i oboje o tym wiemy, ale potrzebujesz więcej od życia - pokiwał głową, jak jakiś fachowiec-psycholog, który znał się na życiu. co ty możesz wiedzieć o życiu, noah. starał się - powiedzmy, że kupimy gorącą czekoladę - <3 lovly - pójdziemy na pola elizejskie albo w jakieś bardziej kreatywne miejsce i zajmiemy się twoimi problemami, hm? co ty na to? tylko ubierz się ciepło.
pewnie gdyby było jej zimno to i tak dałby jej swoją kurtkę, bo to noaś on chciał dobrze dla wszystkich, a już szczególnie dla capri, którą traktował trochę jak wcielenia anioła.

- jezu, dużo gorącej czekolady noah. - przygryzła wargę, uśmiechając się i obserwując go. - możemy iść, płaszcz mam przy drzwiach. - dodała rezolutnie jak to ona. dodajmy, że ruszyła w kierunku drzwi, żeby nie przedłużać, założyła płaszcz i swój beret<3 pociągnęła usta czerwoną szminkę, to na tyle.

to ja tylko napiszę, że zacznę.

oho, widzę, ze noaś tu już był. okej, więc przyszedł znów, tym razem nie miał kwiatków dla capri, bo WSZYSTKO po drodze było pozamykane, toteż był na siebie trochę zły, ale no cóż, pewnie jakoś to przeżyje. zapukał w każdym razie.

capri biegała po całym domu, nie mogąc usiedzieć ze zdenerwowania! życie. milion razy się przebierała, słuchając get cape.wear cape.fly. gdy usłyszała pukanie do drzwi, prawie umarła na zawał, biedne dziewczę.
okej, tak naprawdę, to od wczoraj nie mogła spać, w szkole nie mogła się skupić, co naprawdę zdarzało się jej rzadko. była trochę przerażona tym, co wybiera, przecież noaś ma 19 lat! xd
żeby nie przedłużać, otworzyła drzwi, nieśmiało się uśmiechając, co w jej przypadku było równoznaczne z przygryzieniem dolnej wargi.

- capri - ucieszył się na głos, nachylając do niej by pocałować nieśmiało również w górną wargę, bo tak akurat wycelował. oparł się teraz o futrynę - ładnie wyglądasz. hej, zabieram cię do kina, na koniec z hollywood, co ty na to?
bardzo się cieszył na to spotkanie z capri i nie tylko dla filmu, tylko dlatego, że w kinie jest ciemno i można się trochę podotykać :3. a on film widział już z dziesięć razy, ale ostatnim razem c wspominała, że chciałaby zobaczyć.

- cześć noah. - rozmarzona c. przejechała palcem po policzku wcześniej wspomnianego, niemalże od razu reflektując się, że nie wypada, xd. ona mnie rozczula, aha. chrzaknęła, zasłaniając usta drobną dłonią ścisniętą w pięść i szybko zabrała się za odpowiadaniego n. - ej, strasznie chciałam zobaczyć ten film . - uśmiechnęła się już szerzej, jakby odrobinę mniej skrępowana.

- wiem, dlatego kupiłem bilety dziś jak wracałem z uczelni. jesteś gotowa? - zapytał, bo może capri, mimo iż wyglądała tak uroczo, prawieże anielsko, miała coś jeszcze do zrobienia. z sobą, domem cokolwiek. nie odchodził od niej jednak, bo to, że ich nosy się stykały sprawiało mu trochę haha przyjemności, ale nołłoriz nie podniecił się.

- hm, tak, tylko się ubiorę. - miała nadzieję, że nie zamarznie, co było, szczerze powiedziawszy, mało prawdopodobne biorąc pod uwagę jej strój. owinęła szalik burberry wokół szyi i założyła czarny płaszcz, chwytając torebkę i klucze ze szklanego stolika, stojącego w przedpokoju. odrobinę się denerwowała, nie żeby nigdy nie byli z majlsem w kinie, bo wielokrotnie im się to zdarzało. ale nie byli sami i nie była to stricte randka, jak w tym przypadku. wyciągnęła włosy zza kołnierza płaszcza i stojąc przed noasznym, oświadczyła, że jest gotowa. cokolwiek to oznacza!

to ja zacznę.

przyszli, że capri i noah, cali we śniegu, oh to byłoby słodkie, gdyby nie to, że przez całą drogę panowała niezręczna cisza. teraz noah stanął w rozsądnej odległości od capri.
- dobranoc, capri. mogę się jutro do ciebie odezwać? - o ile nie zamarznie na śniegu :c.

- nie spałam z majlsem, to z serii, że jesteś głupi noah. - rzuciła, opierając się o drzwi. nie chciała go jakoś urazić, tylko tylko podkreślić, że to ją zabolało. nerwowo obracała bransoletkę wokół nadgarstka.
on wygląda na tym awatarze jakby był eskimosem xd ANARUK!

nie wyswietla mi sie awatar xd
- wiem, wiem. więc no cóż, odezwę się jutro tak? naprawdę przepraszam capri, nie wiem co mi odbiło - pewnie to, że to ja go piszę i czasami się rozpędzę tak na sebka ;c.

ale to miło, że się tak czasami rozpędza <3
- nie odezwiesz, bo zamarzniesz, zanim wrócisz. - rzuciła, niby od niechcenia, ale naprawdę się martwiła.
odwrócil się do niego plecami i szukała kluczy w torebce.

podszedł do niej, złapał za ramionka, pocalowal w glowe iposzedl, hehe.

poszła, zamknęła drzwi i położyła się spać. egzostyyd.

capri siedziała na kanapie, oglądając jakiś film almodovara, wcale nie czując się zbytnio zdegustowana sekwencjami erotycznymi. próbowała gwizdnąć, przyciskając usta do krawędzi butelki z winem, czerwonym. wszystko przez matkę, która zirytowala dzisiaj capri traktowaniem ją jak 12letnie dziecko.

noah, z bransoletką w kieszeni eleganckiego płaszcza (sori nie chce mi sie robić seciku) przyszedł do capri i jak mniemam to zapukał. jej smsy były conajmniej niepokojące, nawet podejrzewał, że się naćpała, a on poczuł się ojcowsko :3.

xdddddddddddddddd wjeb se kebaba,mała.
okej, capri usłyszała pukanie, chyba jej się zmysły wyostrzyły i niezdecydowanie wstała, trzymając w dłoni na wpół opróżnioną butelkę wina. stanęła przed kanapą, wpatrując się w ekran telewizora, na którym diego luna był pieprzony przez fela martineza, buzi. zmrużyła oczy, przekrzywiając głowę. przypomniała sobie, że ktoś pukał! podeszła do drzwi, odstawiając butelkę na komodzie w korytarzu. przylgnęła do drzwi, próbując dostrzec przez OKO JUDASZA, xd, kto ją nachodzi. bo, szczerze powiedziawszy, zapomniała, że to miał być noaś. ale go poznała, połowa sukcesu. dodam tylko, w co była ubrana, bo nie chce mi się robić seciku, elo. miała jakiś różowy stanik i granatowe figi plus na to wyciągniętą, białą bokserkę pachnącą perfumem ferre<3 otworzyła drzwi, uśmiechając się do n. niesamowicie szeroko, opierając dłonie na jego ramionach i 'składając' ;d na jego ustach delikatny pocałunek.
gajowyyy.

okej, wszystko było w porządku, do momentu, w którym capri przysunęła się do noasia, a on wyczuł od niej alkohol. pozwolił sobie złapać ją za ramionka, wejść do środka i zamknąć drzwi.
- capri, ty piłaś - stwierdził stanowczym głosem, przypatrując jej się z góry, bo capri mi się kojarzy tak trochę z moim wzrostem, więc możemy uznać, że ma metr sześćdziesiąt (w kapeluszu).

metr sześćsiedziąst osiem :c
- nieee. - zaprzeczyła i pokręciła głową, krzyżując nogi i stając przed noasiem. bo ona nie piła, znaczy po prostu mama ją wkurzyła i chciała jej udowodnić ( w głupi sposób, ale okej ), że nie jest aż TAKIM dzieckiem. więc to wino wyszło niechcący, naprawdę. patrzyła na noasznego, ale już się nie szczerzyła.
jegoawatarmaksymalniemnierozczula<3

spoglądał na nią, może nieco rozzłoszczony tym, że się wypierała, ale nołłoriz, on nie skrzywdził by nawet mrówki. złapał ją tylko za nasgarstek, kiedy udało mu się pozbyć płaszcza plus butów, by poprowadzić do salonu. posadził capri na kanapie, samemu siadając na stoliku, który był całkiem niedaleko.
- wiem, ze piłaś. powiedz mi tylko, co się stało, hm? nie wyglądasz najlepiej - i bynajmniej mu nie chodziło o to, że brzydko wygląda, bo wręcz przeciwnie, wyglądała anielsko, jak zwykle, ale cóż, ledwo trzymała się na nogach.

siadając na kanapie, podkurczyła nogi i przygryzła dolną wargę. zrobiło jej się gorąco, odgarnęła włosy z twarzy i przytrzymując je dłonią na głowie, zaczęła słowotok.
- nicsięniestało,po prostu się stęskniłam noah. - dodała z naciskiem na 'stęsknilam', bo to akurat prawda. ale kontynuujmy. - iwszystkookej, oprócztego, że matkatraktujemniejakjakieśniewydarzonedziecko i strasznie strasznie strasznie mnietoirytuje. - ostatnie słowa bardziej przypominały rozzłoszczony mruk. poczuła się strasznie głupio, a przede wszystkim przejęła się, że wyszła na tępą dziewuchę, tak jak jej koleżanki z klasy, które zamiast mózgu miały torebki vuittona -,- spuściła wzrok, nagle czując potrzebę przytulenia się do niego, więc wstała i usiadła na jego kolanie, obejmując go dłońmi wokół szyi. przecież stolik na którym siedział znajdował się tuż naprzeciw kanapy, rajt?

- capri - westchnął naprawdę cięzko, odgarniając włosy z jej czoła, by zaraz troskliwie przytulić. bynajmniej nie jak ojciec, no cóż, przykro mi? - musisz zrozumieć, że ona się o ciebie martwi. a to, co zrobiłaś teraz bynajmniej nie udawadnia jakiejkolwiek dojrzałości, to znaczy wiesz, nikt ci nie zabrania pić, ale to wygląda trochę, jakbyś chciała jej w głupi sposób udowodnić swoją dorosłość. uwierz mi, każda mama tak ma, ja mam przecież dziewiętnaście lat, a moja zawsze się zamartwia, kiedy wychodzę z kolegami na piwo. wyobrażasz sobie, że po każdej imprezie, nawet w środku nocy muszę do niej zadzwonić i poinformować, że wszystko ze mną jest, okej? - uśmiechnął się do niej pogodnie, bo to zawsze go śmieszyło, ale nie wstydził się przyznać. on też kochał swoją mamę, a ja uwielbiam, jeśli facet potrafi się do tego przyznać - kiedyś, jak będziesz matką, pewnie zrozumiesz jej troskę - on sam też cholernie się martwił idąc do niej, więc teraz, wiedząc, że to nic takiego, pocałował capri w dolną wargę.

przylgnęła do noasznego, podkurczając nogi i opierając je na jego drugim kolanie, niemalże pozycja embrionalna. delikatnie odwzajemniła jego pocałunek, jeszcze nie do końca trzeźwa, co pewnie może być do n. problemem. jakaś mała cząstka jej przytomnego umysłu rozumiała, co on ma na myśli i o co chodzi i przyznała mu rację, szczególnie z tym, że upijanie się nie było najmądrzejsze, ba, że było nawet głupie. i to mu akurat powiedziała. i dodała, że cieszy się, że przyszedł. bardzo. wtuliła twarz w jego szyję, odnotowując, że miło pachnie.

- grzeczna dziewczynka - uśmiechnął się do jej włosów, by obcałować teraz kość policzkową i okolice ust, do których niestety nie dotarł - moze powinnaś się położyć? poczekam aż zaśniesz i wrócę do siebie - uśmiechnął się, po ostatnim tekście o majlsie, który wypalił, wolał nie ryzykowac.

- hej, nie. - szybko zaprotestowała, kładąc dłoń na jego policzku. - zostań. - dodała, unosząc kąciki warg i delikatnie całując noaha.
gdyby głębiej to przeanalizować, na trzeźwo mogłaby być minimalnie? aha, jasne; bardziej zachowawcza. ukryte pragnienia!

no cóż, dla niego to nadal był tylko niewinny pocałunek, który odwzajemnił, równie delikatnie.
- miłe jest pomieszanie wina, z zapachem twoich perfum- stwierdził na głos, prosto do jej ucha, szeptem! zaraz się naprawię, tylko znajdę tju bo mi gdzieś się zgubiła.

zachichotała, zadowolona z komplementu, bo to był komplement, a przynajmniej tak brzmiał. pogładził go po policzku, patrząc mu w oczy i się uśmiechając. notabene, noaszny policzek był nieco szorstki, co stanowiło miły kontrast w porównaniu z miekką skórą capri. powolnie przybliżyła usta do warg noasznego i go pocałowała, egejn. i uwaga, wsunęła dłonie pod jego koszulkę, przesunęła palcami po jego chudym brzuchu, unosząc jego tiszercika w górę! :d

okej, jak bardzo by nie pragnął capri, w tym momencie włączyła się czerwona lampka, która mówiła, że nie powinni się kochać właśnie TERAZ. złapał więc jej ręce i wyjął spod swojej koszulki, wstając. krązył przez chwilę po pokoju w milczeniu, by zaraz jednak przemówić:
- capri, nie zrozum mnie źle, aaale to chyba nie jest odpowiedni moment. to znaczy, strasznie mi się podobasz i o niczym innym nie marzę, ale jesteś wcięta, jutro nie będziesz pamiętać - ukucnął nawet przy niej, majac nadzieję, że zrozumie.

- hm, okej. - odpowiedziała zakłopotana, opadając na kanapę i zapadając się oparcie, bo czego by nie powiedzieć, okej, była pijana, ale zarazem spławiona, co nigdy nie jest miłym uczuciem :c podkurczyła nogi i podrapała się po lewym kolanie, spuszczając wzrok. chyba trochę wytrzeźwiała, myślę. zabolało, w gruncie rzeczy.

to chyba tajm, w którym odczuwam brak kuby albo to przez majlsa! :d w każdym razie noah spojrzał na capri z góry, wiedząc, że nie jest okej. nie chciał ranić jej uczuć, ale uznał, że strata jej dziewictwa przełożona na inny termin, będzie bardziej rozsądna. inny termin, oznaczał jej i jego trzeźwość. wiedział, że zadba, by to było miłe miejsce, miłe okoliczności i najlepszy dzień w jej życiu.
- capri - westchnął ciężko, opadając tuż przy jej chudych kolankach - obiecuję ci, że ci to wynagrodzę, okej? teraz naprawdę nie jest najlepszy moment, chcę żeby to był dla ciebie wyjątkowy dzień, a nie będzie jeśli będziemy się kochac na stole, w salonie - no cóż, w trakcie wypowiedzi udało mu się nawet złapać jej małą rączkę.

w głębi duszy, wiedziała że ma rację, bo to jest całkiem oczywiste. poza tym, capri chyba nie należy do osób uprawiających seks na stole, czy puszystym dywanie. uścisnęła jego dłoń, na jej twarz znowu wypełzł pogodony uśmiech, bo cieszyła się, że noaszek jest taki, a nie inny i że się o nią martwi itepe. powiedziała, że czuje się senna i poprosiła go, żeby został, bo nie chciała zostać sama. okej, po prostu chciała obudzić się w jego ciepłych ramionach.

- okej, jutro odprowadzę cię do szkoły, okej? - zaproponował, cmokając ją właśnie w jedno z chudych kolanek. jestem z niego dumna. wstał teraz, by spojrzeć na swój zegarek cartiera. no cóż, było po północy, ale jemu nie chciało się spać - weź prysznic, ja tutaj na ciebie poczekam. chyba nawet zadzwonię do mediolanu, mama czeka na mój telefon od trzech godzin, ale z tego wszystkiego zapomniałem.
z tego wszystkiego, znaczy z tego, że tak się o nią martwił!

- telefon stoi tam. - wskazała jeden z miliona małych stolików i pocałowała noasznego w nos i wstała, obciągając białą bokserkę. - jak skończysz, to chodź do mojego pokoju, trzecie drzwi po prawej. - poszła i zniknęła w łazience, rozebrała się, wzięła prysznic, potem się owinęła ręcznikiem, wytarła, dajmy na to, użyła kokosowego balsamu, zalożyła jakieś żółte figi juicy couture, których używała do spania i jakiegoś stanika, chyba jasnoróżowego, bo doszła do wniosku, że jej biały top nie nadaje się do zaprezentowania noasznemu, xd. i wyszła z łazienki.

oczywiście nie naciągał capri na rachunki, bo to noah i zadzwonił ze swojej komórki, a dokładniej to jakiegoś miłego szajsunga, bo on nie potrzebował ajfona, ani sidekicka. uzywal telefonu tylko do rozmow. uśmiechnal się do niej kiedy wyszła, bo teraz wyglądała jeszcze bardziej niewinnie. to znaczy on juz sie przemiescil do sypialni, kiedy rozmawial, wiec teraz zastala go w środku.
- muszę kończyć, mamo. dobrze, dam ci znać. ucałuj ode mnie fel. tak, też cię kocham. dobranoc - uśmiechnął się jeszcze do capri, kiedy nacisnął czerwoną słuchawkę. a potem zabrał się za wyjmowanie rzeczy z kieszeni; ajpoda, słuchawek od niego, papierosów, zippo, portfela (w którym byly gumki) i to wszystko.

usiadła po turecku na środku łóżka, patrząc jak n. opróżnia kieszenie. po kąpieli była już zupełnie trzeźwa, a co najważniejsze, nie czuła się przy nim skrępowana, jak to zdarzało się jej czuć nerwościsk żołądka. noaszny był takim facetem, o którym zasadniczo zawsze marzyła. opiekuńczy, czuły, nie naciskał na nią w żadnej kwestii (seksu, aha), mieli wspólne zainteresowania i bardzo lubili gorącą czekoladę. i jeszcze sposób, w jaki rozmawiał z mamą! i powiedział, że ją kocha. znaczy mamę, nie capri. a to ją strasznie rozczuliła, nie lubiła maczomenów.
wyciągnęła dłoń w jego kierunku.

a on ujął jej małą, zimną teraz rączkę, by położyć się z ulgą na łóżku. to był ciężki dzień. na uczelni rozmawiał trochę ze swoim kolegą dżonym, który opowiadał mu o jakiejś tam suzanie, czy sylvi, ale noaś nie słuchał. myślami był przy capri, którą oczyma wyobraźni uwieczniał na jednym ze swoich obrazów.
- capri - zagadnął, pociągając ją za sobą do pozycji leżącej, tak, że teraz jej głowa, opierała się o jego tors - zgodziłabys się żebym kiedyś cię namalował?
bo noaś malował, akty też :3 :d.

- yy, tak noaś(!), na jakiejś łacę, obok stada krów i z turbanem owoców na głowie. - zachichotała, muskając obojczyk ustami. tors wydał mi się zbyt perwersyjny. dżony poczuje się bardzo niedoceniony, skoro nikt go nie słucha, nawet n! :3 chciała powiedzieć noasznemu, że cieszy się, że on i że w ogóle super, ale nie umiała znaleźć jakiś sensownych słów.

- hej, capri, pytam poważnie. chciałbym mieć ciebie, w sypialni, powiedzmy każdego wieczoru, ale niesądzę żeby to było możliwe, więc mógłbym patrzeć na twój obraz i rozmawiać z tobą przez telefon, hm? - to trochę zabawne, a zarazem słodkie z jego strony. no, biedny dzony </3

- w takim razie to nie jest taki zły pomysł, chociaż możemy spróbować z moim codziennym byciem w twojej sypialni. - okej, cofam wszystko, chyba jeszcze była odrobinę wstawiona, co zresztą widać. jeździła palcem po jego torsie. - zdjęcie nie jest lepsze? - nie żeby wątpiła w jego talent, ale lubiła bardzo fotografię, chyba nawet robiła jakieś zdjęcia, poza tym tak średnio wyczuwała romantyzm płynący z stworzenia przez noaha jej portretu :c chyba nie będzie mogła w nocy spać, a jeśli zaśnie, to będzie się jej śnił n., a rano nie będzie mogła nic z nerwów zjeść! miałam tak z holendrem.

holender lowe.
- no jak uważasz, chcę cie po prostu mieć - jakkolwiek to zabrzmiało, sori. zaraz sie kładziemy toteż noah życzył jej słodkich snów!

toteż naciągnęła na nich kołderkę, wsunęła łapkę pod jego plecy i powiedziała dobranoc, opierając głowę na jego ramieniu.