kłarel.

chuj z fotkami, brzydkie były ; o pozdro

okej to przyszła do domku od sida, przebrała się i kazała gosposi wyprać koszulkę, którą od niego pożyczyła a potem poszła spać, xd.

właśnie, przypomniał sobie o koszulce, ale jakoś niespecjalnie miał w zamiarze się o nią upominać, to pewnie całkiem nieźle, bo gdyby mieli się o nią rzucać i ciągać za włosy to byloby niefajnie, hmm. swoją drogą zmierzwił aż włosy, wyobrażając sobie że jest łysy i wzdrygnął się. no ale, wreszcie nadszedł czas, żeby zapukać i zapukał.

leniwie podniosła się z kanapy, była właśnie w trakcie oglądania, dajmy na to, efektu ex na mtv, xd, więc pukanie do drzwi niespecjalnie ją zadowoliło. otworzyła, muszę nawet stwierdzić, że udało jej się nikomu nie zrobić krzywdy - o, sid. wchodź do środka - powiedziała i podeszła do sida aby go ucałować. - no, teraz to serio wchodź - zachichrała i go wpuściła nawet!




muszę się rozruszać, chwilka, xd.

spoko xd.

-nie, kłarel, bo się rozleniwię, poza tym czeka taksówka, a my idziemy na miasto, zapomniałaś już? - zerknął ponad jej ramieniem na program, ale on niespecjalnie oglądał mtv, więc nie przyglądał się długo. obrócił wzrok więc, czy tam zwrócił, ku querelle i oblukał jej szczupła talię, zastanawiał się, czy mógłby ją objąć w dwóch dłoniach. potem się zastanowił, czy powinien się obrazić, ale nie, więc tylko przestąpił z nogi na nogę, w prawej dłoni dzielnie trzymał butelkę wina.

no dobra, ja chcesz. - zrobiła krok do tyłu i poszła w kierunku szafy - tylko wezmę coś ciepłego do ubrania. - mówiąc to zdjęła kurtkę z wieszaka poczym myk myk i ją ubrała, xd, następnie wyłączyła telewizor i poszła z powrotem w kierunku sida cnie. - okej, to chodźmy, wy.. - chciała chyba powiedzieć 'wybawco', ale stwierdziła, że pomyliły jej się osoby, więc się z tego wycofała.

-okej. - i zacznij, xd tam w romantycznych, ogrody t cośtam

okej, więc noaś przyszedł, ona ma straaaasznie duży apartament, anwet jak na defense. miał nawet dla niej bukiecik konwalii, choć to chyba nie pora na konwalie, ale to czarodziej noah i wyczarował. no nieważne. skąś tam wziął w każdym razie, bo konwalie są przyjemne <3 zapukał!

sorka, że tak długo ale matka przyszła -,-
quarelle wyłączyła telewizor, bo jak zawsze, była w trakcie oglądania jakiegoś nędznego serialu i otworzyła. - heeeeej. - przywitała się z uśmiechem - cóż to za ładne kwiatki? - zaśmiała się.



chwylka i się pozbieram

no sori, teraz ja dawalam darkowi kompjutr na chwilę.
- dla ciebie, na poprawę humoru. mam też czekoladę, butterfly mówi, że to też poprawia humor - uśmiechnął się do querelle, która znów wyglądała na raczej nieszczęśliwą w przeciwieństwie do tajmu na seszelach. no cóż. pozwolił sobie wejść i zdjąć płaszcz.

- dziękuję - powiedziała zabierając od niego kwiatki, dość szybko znalazła nawet wazon, do którego je włożyła, stwierdziła, że wody naleje później, nie umrą przecież od razu. - butterfly? słyszałam coś o niej. a czekoladę połóż gdzieś na stole może. - odwzajemniła uśmiech i zamknęła drzwi za noah, przecież nie zostawi ich otwartych, złodzieje i te sprawy.

co tam, sebek u jas kiedyś rozpierdolił :d.
- butterfly to moja kuzynka. jedna z niewielu normalnych osób w naszej rodzinie - podciągnął rurki i tłumiąc ziew, opadł na kanapie, układając wcześniej tabliczkę czekolady cadbury <3 na stole - więc sid milczy, tak?
mniemam, że querelle poszła za nim do salonu, więc nie musiał krzyczeć.

xd
no raczej, że poszła. - o, myślałam, że jesteście tylko przyjaciółmi czy coś. - powiedziała i usiadła koło n na kanapie. - no tak, milczy, i nawet nie wiem kiedy będzie, i w ogóle. zlewa mnie najwyraźniej. - uśmiechnęła się trochę smutno - a dominique? i w ogóle, co u ciebie, opowiadaj i tak dalej.

- mówiłem przecież, u mnie nic. dominique wraca bodajże w czwartek, obiecała, że się odezwie jak tylko będzie w paryżu. pisała do mnie, hm w sobotę chyba - opowiedział krótko i zwięźle, biorąc czekoladę, by połamać ją na kawałki - jedz, jedz querelle, wyglądasz jakby ktoś ci umarł czy coś takiego. nie możesz się tak zamartwiać przez tego dupka. skoro cię olewa, to znaczy, że nie jest ciebie wart, mogłabyś mieć każdego faceta w paryżu i oboje o tym dobrze wiemy.

- mhm. - pokiwała głową i wzięła kawałek czekolady, który zjadła z niechęcią. ostatnio żywiła się w sumie samymi słodyczami, albo fast foodami, więc jej żołądek odmawiał już takiego jedzenia. - ale chyba rozumiesz, że chcę tego jednego. pyszna czekolada. - skłamała w sumie, tylko po to, aby zmienić temat. - jezu, jak dobrze, że mam takiego ciebie. - powiedziała i wtuliła się w niego, ostatnio tego naprawdę potrzebowała.

objął ją troskliwie, troskliwe misie, hehe.
- może on ma jakiegoś nie wiem brata bliźniaka, który jest przynajmniej trochę normalniejszy? zasługujesz na faceta, który cię doceni, a nie to co on robi.........- bo teraz się wkurzyć, ale to nie sebek, nie zamierzał nikogo bić. pogłaskał za to kłarel po plecach, nie chciał żeby była smutna i w ogóle :c. musnął ustami, chyba nieco spierzchniętymi jej czółko.

- hah. nie no, muszę z nim pogadać, bo szczerze jak tak ma to wyglądać, to ja dziękuję. nie widziałam go już chyba prawie dwa tygodnie, nie odzywa się do mnie, w ostatnim esemesie zapewniał, że zadzwoni i co? telefon milczy. ale za to ty masz szczęście, że trafiłeś na nique. - uśmiechnęła się i nawet trochę spogodniała, po tym co jej powiedział, bo w końcu dotarło do niej, że skoro on za nią nie tęskni i generalnie ma wyjebane, to czemu ona ma się zamartwiać? postanowienie na dziś, mieć wy-je-ba-ne <3 to trochę jak moje nawet hehs

takie postanowienia są najlepsze, no stress i te sprawy.
- dzisiaj twoja impreza. masz się po pierwsze uśmiechać i po drugie eee usmiechać. właśnie impreza. pomóc ci w czymś? ja chętnie się tobą zajmę, jeśli sid się nie zjawi - obdarzył ją kolejnym uśmiechem, bo to tajm na rozweselanie querelle. posmyrał ją nawet za uchem, zauważając, że ma miłe perfumy, napisałam papierosy :d.

xd siemka masz miłe papierosy ; )
- nie trzeba, zaraz powinna wpaść moja gosposia, żeby jeszcze to wszystko ozdobić, ugotować coś, czy cokolwiek, nie mam pojęcia co robi się na taką imprezę. - odwzajemniła jego uśmiech, zauważywszy, że noah miło się uśmiecha jednak - zapewne się nie zjawi, więc miło by było, bo sama bym chyba tego nie przeżyła, no wiesz, miliony par i w ogóle.

- możemy udawać parę, będę cię trzymał za rękę i się do wszystkich uśmiechał. kto w ogóle ma być? jest jakiś plan, czy impreza otwarta? - uniósł prawą brew do góry, by stwierdzić, że jest głodny i zaproponował querelle, że zabierze ją na obiad, bo tak mizernie wygląda. querelle, nie on :d.

zaśmiała się poczym odpowiedziała mu, że impreza otwarta, i że zgadza się na ten obiad, przyznając, że dawno nie jadła niczego porządnego, bo jak wspomniałam kilka postow wyżej fast foody & słodycze, raczej nie są zdrowe ; )

- okej, więc idziemy tak? tylko ubierz się ciepło, kochana, jest naprawdę, naprawdę zimno - pokręcił głową i odgarnął delikatnie kosmyk włosów z bladego czółka querelle, bo elin jest stosunkowo blada. i jakos tak niespecjalnie mi się podoba, ale noasiowi się podoba :d. bo on to nie ja, ja to nie on.

więc szybko się ogarnęła, tzn na włosy założyła opaskę co by jej nie opadały na twarz więcej, ubrała się ciepło i poszli i zacznij krejzolu : D

noah przyszedł, był raczej potargany i zmęczony, bo prosto z lotniska. toteż odstawił walizkę na bok by zapukać trzy razy. prawdę powiedziawszy nie mógł się doczekać, aż zobaczy kłarel :c

wyszła z kuchni gdzie aktualnie była w trakcie przygotowywania herbaty & jakiegoś jedzenia, nie mam pomysłu jakiego, nieważne, bo stwierdziła, że może noah będzie głodny, napisałam dłogny, pozdro, i wyruszyła do drzwi by następnie je otworzyć. - hej noah! - powiedziała entuzjastycznie & z dużym uśmiechem, bo niezmiernie uszczęśliwił ją fakt, że n jednak nie wyjechał na zawsze, o czym była do tej pory przekonana :c

uśmiechnął się, całkiem zadowolony, bo chyba zdążył się już trochę przyzwyczaić do braku dominique. pospotykał znajomych w mediolanie i jakoś mu to pomogło. oczywiście widok querelle jeszcze bardziej go ucieszył. nachylił się, by cmoknąć ją w nos i pogłaskać po policzku kciukiem. resztę palców ułożył na jej kości policzkowej, junoł.
- miło cię widzieć, kłarel.

- wejdź nie będziemy tak stali w drzwiach - powiedziała pokazując ręką na korytarz, no wiesz. - mi ciebie również bardzo miło widzieć. - stwierdziła z wciąż niemałym uśmiechem, w końcu wszystko zaczęło się układać, sid wrócił & było jej z nim dobrze, teraz noaszny również wrócił.. hm, sielanka, cnie. - chcesz herbaty, bo zrobiłam właśnie? - zapytała i ruszyła w kierunku kuchni.

- nieee dzięki, wypiłem z pięć w samolocie - oblizał spierzchnięte usta, ciągnąc za sobą walikę. ustawił ją na boku, zdejmując buty i kurtkę - co słychać? - zapytał w końcu, przechodząc za quarelle do salonu, bo własnie tam go zaprowadziła, jak tak sobiemyślę.

- hm, wszystko dobrze. - powiedziała z uśmiechem, patrząc noasznemu w oczy. - nie byłeś nawet w domu jeszcze? - spytała lekko zdziwiona, bo niecodzień przyjeżdżają do niej ludzie prosto z lotniska, no nieważne. i poszła do tej kuchni by po chwili wrócić z herbatą oraz talerzem z naleśnikami, nie zapomniała również o tym by zaproponować n ten jakże pyszny i pożywny posiłek xd

pokręcł głową, bo był jakiś zakręcony po tym locie, tak samo jak ja po moim, nie wię czego, pierwszy raz tak miałam. on też.
- nie, dzięki, quarelle - pokręcił głową, bo przez chwilę zastanawiał się czy nie powinien napisać do dominique. zrezygnował - sid wrócił? - zapytał quarelle, rozsiadając się gdzieś tam, na kanapie penie.

- ehe. - powiedziała i zapchała się naleśnikiem, by następnie popić go herbatą i mówić dalej. - ale dziś znowu jest gdzieś tam i się z nim nawet nie widziałam. - stwierdziła całkiem normalnie. - chyba jest o ciebie zazdrosny.

- o mnie? - uniósł obie brwi do góry, uśmechając się rozbawiony - dlaczego niby? - zapytał, kręcąc trochę nosem, bo go swędziało i końcu wzniósł do niego rękę by się podrapać. po prawej stronie. nie miał nawet piegów, ani nic.

- mhm. też nie wiem, ale gdy zapytał co robiłam, gdy go nie było, powiedziałam, że spotkałam ciebie, no i w ogóle. - wzięła kolejny kęs swojego pysznego jedzonka własnego wyrobu, yeah, i kontynuowała. - i było widać, że się trochę wkurwił. ej no co, nie mogę mieć przyjaciół? - zapytała w sumie retorycznie & odgarnęła pasma włosów za ucho, bo opadały jej na twarz tym samym ją denerwując. - hm, może chcesz wziąć jakiś prysznic czy cokolwiek, zapewne jesteś zmęczony po podróży.

- uważaj na niego - poradził jej bo sam się wystraszył ze względu na nią i na siebie, bo sid był nieobliczalny, że tak to ujmę. pokręcił głową - zaraz sobie pójdę, jeśli sid ma ci robić o to wyrzuty, chciałem się tylko przywitać

aha i usnął, bo ja idę coś porobić, bo dochodzę do wniosku, że nie umiem grać i skifa w ogóle, paaa.

no więc przyszedł noah, miał nawet cukierki te lindorowe za trzy piecdziesiat funta ; ) dla kłarel, w ramach przeprosin. wsunął też paczkę papierosów do kieszeni, bo przecież nie bedzie palil jej w domu, by zapukać, w końcu!!!!

zwlokła swój chudy tyłek z przed komputera, przed którym nieco się zasiedziała, no cóż trzeba było nadrobić zaległości, cnie, i otworzyła. dodam nawet, że udało jej się nie zrobić nikomu krzywdy drzwiami, ani nic z tych rzeczy. uśmiechnęła się pogodnie, żeby pokazać noasznemu, że wcale a wcale nie jest obrażona tudzież zła, choć tak naprawdę w środku była, ale cicho! - wejdź. (,,,,,,,mieszam xd.)

okej, więc noah pocałował quarelle w nos, rozglądając się uprzednio dookoła, czy sidney nie pozakładał jej kamer czy czegoś w tym rodzaju. nie dostrzegł nic tkiego, jak jest u nas w szkole, tylko, że u nas nie działają :d masz brzydki awatar. okej w każdym razie usmiechnal sie pogodniej, dając jej cukierki i zamykając za sobą drzwi.
- co tam? ale mówię ci, nie wiem jak to się stało. w poniedziałek mam kolokwium z czegoś tam. oho, o chyba źle że nie wiem z czego, co? - uniósł obie brw do góry, zastanawiając się czy to co mówi ma jakis sens, ale powiesił kurtkę na wieszaku i czekał na specjalne zaproszenie, żeby przejść dalej ; )

chwilka, mam jeszcze jakieś 10 innych to wypróbuję wszystkie.................xd w sensie awatarkuw
- dzięki. - powiedziała całkiem obojętnym tonem odbierając od niego paczkę cukierków, poczym powiedziała mu, żeby się rozgościł, a sama przeszła do salonu, gdzieś po drodze zostawiając upominek, który podarował jej noah, i zastanawiając się co właściwie powiedział, nie słuchała, bo próbowała zebrać myśli, aby wiedzieć co mu tak właściwie powiedzieć. było jednak trochę niewyjaśnionych spraw, które chcąc nie chcąc, nie dawały jej spokoju :c

noah więc usiadł wygodnie na kanapie, przez pierwsze trzydziesci sekund przysypiając. dopiero po tych trzydziestu sekundach, przypomniał sobie o quarelle, toteż otrząsnął się nieco ze swojej śpiączki tak zwanej, w którą zapadł nawet w kolejce w sklepie, ale no nieważne. spojrzał jakoś tak niepewnie na q.
- ej, q co jest? - zapytał, naprawdę wystraszony, że może się ubrudził bo jadł po drodze snikersa?

ten jest okej czy zmienić?!?!?!?!?!
- mm.. tak, tak, znaczy.. - noaś wytrącił ją z myśli kompletnie, nie wiedziała o co pytał, i teraz zapomniała nawet nad czym to się tak zastanawiała. dobrze, że pamięta jeszcze gdzie ma głowę. - sorry, mam jakoś za dużo na głowie. opowiadaj co u ciebie. - powiedziała z uśmiechem, aby nieco rozkręcić rozmowę, trudne pytania i tym podobne zostawi sobie na później.

zostaw ; )
noah zastanowił się nad tym co u niego, oprócz tego, że raczej się niewysypia i pije hektolitry kawy. przypomniał sobie, że quarelle jest jego jedyną i najlepszą w dodatku przyjaciółką, odkąd wyjechał johnny. nie to, żeby była podobna do johnny'ego ale wiesz o co chodzi.
- hm, przyjechała do mnie mama z felicity. mała męczy sparkley'a odkąd tylko weszła i potłukła mi wszystkie kubki. nawet ten twój ulubiony, z kaczorem donaldem ;< - bo powiedzmy, że taki był - iii ii i poznałem napradę fajną dziewczynę! nawet nie fajną, jest tak inna niż te wszystkie wesołe studenteczki z mojego roku i wygląda na wiecznie zdołowaną. a co u ciebie?

chichram, że masz 997 postuw i z tego o dżonym :ddddddddddddddd
dajmy na to, że siedziała koło niego, toteż zmierzwiła mu włosy i zachichrała, xd. - e tam, to tylko kubek, możemy kupić takich jeszcze duuuuuużo. i w ogóle, musisz kiedyś pokazać mi zdjęcia małej! - stwierdziła, poczym odgarnęła kosmyki włosów opadające jej na twarz i kontynuowała swą długą wypowiedź dalej, xd. - o, jak ma na imię? możesz mi coś o niej opowiedzieć, no wiesz, czy masz w stosunku co do niej jakieś hm.. poważne zamiary? - spytała zaciekawiona, wciąż ignorując pytanie o to co u niej, bo wiązałoby się to z długim żaleniem się i etc. a na to nie miała zbytniej ochoty.

pokiwał głową, a potem pokręcił, a potem znów pokiwał i sam zaśmiał się z siebie, bo było to w gruncie rzeczy śmieszne. był strasznie zakręcony, dlatego przekomunikowanie słów quarelle trwało kilkanaście sekund, po których zebrał się na odpowiedź.
- nie wiem, q - westchnął ciężko - znamy się kilka dni, ale jakoś tak hm, zaintrygowała mi. a co tam u ciebie? - powtórzył.......bo go ignorowała - sid się nie wkurwiał ani nic?

- może warto byłoby coś z tego, hm, wykrzesać, no wiesz? - zasmiała się. - nie no, ale mówię serio. potrzebujesz kogoś, kogo mógłbyś pokochać. martwię się o ciebie.. - szepnęła, albo prawie szepnęła nie wiem, poczym dość głośno przęłknęła ślinę i starała się w końcu odpowiedzieć na pytanie noaha. - hm, generalnie dość dobrze, zaczęłam nawet chodzić do szkoły, dużo przedmiotów mam już pozaliczanych, może i na dwójki i trójki, ale mogło być gorzej. a sid? nie wiem, nie widziałam go już czekaj.. pięć dni? rozumiesz, on i te jego arcyważne sprawy.

no i pogadali, obiecal, ze bedzie sie do niej odzywal i poszedl, bo mamusia w domu to musial byc grzeczny.

aha, więc przyszedł, nie było już fel ani mamy, a sam w sbie noah na szczęście się wyspał! tymczasem, z czekoladą da kłarel i nawet w dobrym humorze przyszedł, w celu pocieszania przyjaciółki! zapukał.

wstała z łóżka owinięta kocem, zapłakana zapewne również. w ręku trzymała paczkę papierosów, wypaliła ich z nerwów już tyle, że chyba nadrobiła braki całego swojego życia, xd. otworzyła, i pierwsze co zrobiła do wtuliła się w noasznego, zapewne brudząc mu ;tuwpiszcomiałubrane; tuszem do rzęs & łzami.

noah, pomyślał sobie, że teraz chętnie by nasłał na sida jakiegoś sebka, thomasa, czy innego popierdoleńca. jak on mógł zerwać z quarelle, to było dla niego po prostu niedorzeczne, tak? pogłaskał ją jakoś tak niezdarnie po głowie, wchodząc do środka; co nie znczy, żesię odsunął, bo drzwi zamknął nogą!
- dlaczego?- zapytł, bo wszyscy widzą o co chodzi. zjada mi literki nadal, ak z serii informacji.

- nie wiem. - wychrypiała, z całej rozmowy z sidem, dotarło do niej jedynie to, że z nią zerwał, nic więcej. było to dla niej ogromnym szokiem, w końcu jeszcze niedawno zapewniał jej, że ją kocha :c wytarła oczy & policzki od łez rękawem tuniki, czy czegoś, odsunęła się od noasznego i powiedziała mu, żeby się rozgościł, poczym sama usiadła na kanapie w salonie.