mieszkanie othello.

nie ma tam szczurów, spokojna twoja rozczochrana.

ładnie tam jest nawet

no to oteluś się trochę nudził, siedział przed tiwi, aż przypomniało mu się, że ma zjawić się właśnie o tej godzinie w lit lounge, więc się trochę wystraszył, bo facetowi nie wypada się spóźniać, więc błyskawicznie się wykąpał i w ogóle, ubrał jakoś ładnie i wyszedł z mieszkania.
teletubisie mówią papaaa.

no to cała ta kolacja zbliżała się wieelkimi krokami, bo w sumie otelka ma odwiedzić koleżanka za niecałe pół godzinki, więc należy się sprężać, prawdaż (?)
no nieważne, zaczął przygotowywać kolację. oczywiście nie gotuje wyśmienicie, ale doszedł do wniosku, że kupi gdzieś kurczaka z makdonalda i powie, że sam zrobił. szpaan!
podgrzał go trochę, wyłożył wino na stół, świeczki i ten klimat junoł. normalnie prawdziwa randka, więc też wypadało jakoś wyglądać ładniej niż zwykle. nie mam na myśli oczywiście żadnego garniturka, krawatki, muszki czy włosy na żelu. po prostu obdarte dżinsy psują nastrój, o! więc ubrał się ładnie, włączył tv.

przyszła tym razem trochę wcześniej, bo tym razem nie chciała się spóźnić. a poza tym i tak już nie miała co robić w domu. więc, zadzwoniła do drzwi i czekała.
/ja teraz jestem na jakieś 30 minut bo burza się zbliża

/ okej.

wpuścił ją do środka, a jak. w sumie przyszedł nieco przed nią, więc był cały umoczony.
- cześć desire.- powiedział płytko, podając jej stanik. był taki w kółko i krzyżyk, ciekawe gdzie taki kupiła, spodobał mu się. nawet chciał go zachować, ale jednak nie wypadało przywłaszczać do siebie cudzych rzeczy. uśmiechnął się z trudem, po czym wskazał palcem na salon, żeby sobie usiadła.
- chcesz piciu na pewno.- rzucił, jakby to było oczywiste i zaczął przeglądać barek.

usiadła więc w salonie trzymając ten stanik w ręce. Rozejrzała się po pokoju. Nawet tu było ładnie i stylowo. Więc od razu poinformowała go o tym że jej się tu podoba. - masz może gin i tonik ? Zapytała. - wpadłam tylko właściwie na krótko. Powiedziała i odłożyła ten stanik obok.

- jest wszystko co potrzeba.- powiedział, po czym dał dziewczynie picie, bo on ma naprawdę baaardzo dużo w barku. nie żeby był jakimś alkoholikiem, nie jest, ale to podobno imponuje dziewczynom, prawda? więc przy okazji sam też sobie zrobił i usiadł obok dizajer, oczywiście wcześniej dziękując za ten komplement.
- jak leci, des? bo dawno cię nie widziałem. wiesz pstrykanie na klawiaturce, to nie jest to samo, co normalna rozmować. jakiś faceci cię usidlił? wiesz, lajf is brutal conie?

- no tak, masz rację. wzięła od niego szklankę i trochę upiła. - nie mam faceta, jak na razie. u mnie ostatnio jakoś leci. Powiedziała z kolejnym uśmiechem i upiła kolejny łyk. -no a co u Ciebie ? Ty pewnie znalazłeś dziewczynę. Powiedziała.

- tak, ostatnio z jakieś dziesięć.- zażartował, biorąc łyka swojego napoju.- pozwolisz mi zatrzymać ten stanik. przyda się na kolejne koleżanki, które zapomną wziąć swojego.- wyszczerzył się tak szeroko, po czym pociągnął ją za nosek i rozwalił nogi na kanapę.
- wiesz, że żartuję. moje życie seksualnie niedawno skończyło swój zabieg na tobie. zresztą co ja ci o nim będe opowiadać. ale i tak możesz mi go dać. powiesze go sobie jako eksponat i wreszcię zrobię w domu coś, co od zawsze chciałem. będe miał muzeum staników i majteczek w całym paryżu. fajnie, conie?

- na prawdę nie zaliczyłeś już później żadnej dziewczyny ? no no no, oti. co tak słabo się starasz ? zaśmiała się. - oczywiście, weź go sobie na pamiątkę. Powiedziała z uśmiechem i wręczyła mu go. I przy okazji pocałowała ujmując jego twarz w swoje ręce.

- hah! dzięki.- ucieszył się i rzucił stanik gdzieś w kąt.- nie słabo się staram. mam dużo w sobie witaminy ce, wigoru, gingko i żeńszenia, ale wiesz chodzi o to, że nie jestem męską dziwką i nie kocham się z kim popadnie, nawet jeśli cholernie tego chcę.- odparł, oddając oczywiście pocałunek, przeczesując palcami jej długie, gęste włosy.
- ale ty to chyba masz niezłe branie.- stwierdził.

- od tej pory, ty byłeś jedynym facetem z którym się przespałam w paryżu. Powiedziała ze słodkim uśmiechem. -poznałam jeszcze jednego faceta i jakąś dziewczynę. Ale ten facet bardziej się nadawał na przyjaciela niż na kochanka. Powiedziała i upiła trochę tego drinka. - wiesz, że nadal świetnie całujesz ? Powiedziała z uśmiechem.

z racji tego, że otiś gdzieś mi uciekł, więc trzeba by jakos zakończyc czy coś. więc pogadali jeszcze trochę, napili się kilku drinków, kilka razy się jeszcze nawet pocalowali, a potem ona poszla do domu i powiedziala, że się jeszcze przecież odezwie i obiecała mu, że jeszcze do niego jutro na przyklad wpadnie. ale się jeszcze nie zdecydowała na pewno, więc mu napisze. i wyszla z dużym uśmiechem na twarzy.

jak ładnie, punkt 20, a nadine zjawiła się pod drzwiami othella i nacisnęła dzwonek.

wrócił do siebie do domku. to nic, że był przemoczony do suchej nitki, bez papierosów, bo zostały w bluzie, którą miała baterflaj, to nic. bardzo fajnie, że w ogóle wyszedł gdzieś z domu. pewnie gdyby tego nie zrobił przerobił by już całe wesela w swojej rodzinie. no nieważne. przebrał się w coś suchszego, odgrzał pizzę i usiadł przed tiwi.

EDYT:
otworzył drzwi nadine i ukłonił się ładnie, gdy ją zobaczył. maniery to podstawa. objął ją w pasie i pocałował w kark na powitanie, przy okazji robiąc jej malinkę.

/haha xd

nadine uśmiechnęła się uroczo.
- hm, obiecana 0,7 - zaśmiała się i zamachała mu butelką przed nosem.

/ lol. xd

- zero, siedem zgłoś się?- spytał, pocierając oczka, które wyjątkowo go dzisiaj bolały. pragnę wspomnieć iż jako mały chłopiec nie wiedział, o co cho, więc po prostu, kiedy kupował wódkę dla ojca sprzedawczyni spytała, czy zero siedem, a on takim poniżonym głosem odparł: zgłoś się.
oczywiście zaśmiał się, wpuszcając ją przy okazji do środka.
- wódka z pizzą? wspaniale.- dodał i przy okazji, kiedy nadine machnęła mu butelką przed nosem, uderzyła go. chwycił się biednie za niego i jęknął.
- to tak się wita przyjaciela, który chce cię zabawić, nakarmić?

oti <3 xdd

- cicho, agent specjalny jej królewskiej mości jest teraz na tajnej akcji - szepnęła nad konspiracyjnie, przykładając palec do ust w geście znanego wszystkim 'ciiiii'. - ojezu, przepraszam! - jęknęła i rzuciła się mu na pomoc, bo to było empatyczne dobre dziecko. - nic ci nie jest?

basiunta!!!!

- znaczy mam się nie odzywać?- spytał, robiąc taką dziwną minę.- myślałem, że mamy miło spędzać czas. szczególnie na rozmowie, albo na CZYMŚ INNYM.- dodał, podkreślając ostatnie słowa.- nic się nie stało. miejmy nadzieję, że pryszcz mi nie wyrośnie, ani guza nie będe miał. do wesela się zagoi.- odparł, rzucają butelkę na kanapę, przy okazji zaczynając całować ją.

/ ja lecę zaraz na polę. szybko!!!!!!!!!!1

okej, płaczę xd
hahaha xddd

okej, więc nad odstawiła gdzieś to zero siedem zgłoś się, na jakiś stolik, czy coś. najzabawniejsze, że ta butelka nie spadła ani nic z tych rzeczy, chociaż właściwie nad odstawiła ją po omacku. trochę ją otek zaskoczył, no ale skoro już tak... wylądowali na jakieś ścianie, to znaczy wiesz, othello ją tak do tej ściany przycisnął, bo to fajne <3, a ona wplotła swoje palce w jego włosy, bo to też fajne.

cicho, basia też to miałam napisać. przyciskanie jest seksi <33
wyszczerzył się do niej chyba 2345677 dzisiaj i całował ją, jedną ręką macając jej lewego cycka, a drugą zdejmują bluzkę. po chwili zaczął zdejmować resztę jej garderoby. kiedy już cała naga, on położył się na tapczanie i zaczął drapać delikatnie dziewczynę po plecach, mrucząc coś pod nosem.
- wiesz, że uwielbiam cię, nadine.

nie płacz xd

/z nadin mi właśnie wychodzi druga margot, pozdro natalja xd

dobra, ona w międzyczasie też go rozbierała, żeby nie było. w ogóle zachowywali się jak dwoje napaleńców, przetrzymywanych przez lata w zimnej komórce gdzieś na syberii xd nadine położyła jedną rękę na jego torsie i wpiła się w jego usta, co było właściwie jedyną reakcją na jego stwierdzenie. jej dłoń błądziła po jego klatce piersiowej i obojczykach, bo ona lubiła obojczyki, takie małe zboczenie.

/ tak, tak.xd

a on lubił włosy. długie i pachnące, więc przyciągnął wyżej do siebie nadine tak, że obaj byli w pozycji leżące, ot co. wziął kilka kosmyków, po czym powąchał je subtelnie. pocałował dziewczynę w szyję i zaczął schodzić niżej, niżej, a prawą ręką macał jej jędrną pierś, o tak.
no i działo się. tak zachowywali się jak zwierzaki, ale w sumie jak już othello jest z dziewczyną AŻ tak blisko nie przejmuje się konsekwencjami i szaleje na całego. po wszystkim zaczął oddychać ciężko, wplotłwszy ręce w jej włoski szepnął na ucho.
- było super!

/obaj xd <33

ja, ale szybko xd łał. xd

okejko, więc nadine opadła, dajmy na to na poduszki i spojrzała z uśmiechem na othella. jutro poczuje się jak totalna zdzira, może nawet jeszcze dzisiaj, ale na razie niewiele jej to przeszkadzało.
- boże, totalnie mnie deprawujesz - mruknęła i popatrzyła na niego spod przymkniętych powiek.

/ no ewentualnie obaj.<69

no szybko, bo nie ma co przeciągać, jak i tak zaraz muszę spadać. tylko jakoś ładnie to zakończymy.
on pewnie też poczuje się niefajnie, ale przecież othek ma to do siebie, że zawsze pierw działa, niż przemyśli. to jest jego wielka wada, dzięki której już nie raz miał kłopoty. newermajnd to jest.
zacmokał ją we włoski i przytulił mocno, totalnie olewając to, co powiedziała wcześniej.
- przenocuję cię dzisiaj!!!!!!!!!!11

ona tylko nieznacznie kiwnęła głową, pocałowała go tylko jeszcze raz, a potem się do niego przytuliła i właściwie praktycznie od razu zasnęła.

ahaha. ekspresowo xd

no to on miał problem na początku z zaśnięciem, bo on choruje na bezsenność, ale nie tak zawsze, tylko czasami się to objawia. jednak dzisiaj pozwoliło mu zasnąć.

/ a za jakiś czas będzie jedna wielka p a n i k a <3

< ciicho tam. xd

/ xdd

dobra, otello sobie smacznie spał, ale nad miała lekki sen i ją obudził dźwięk esemesa, joł, bo to margot napisała xd w każdym razie delikatnie wyplątała się z jego ramion, nawet w akcie dobroci i empatii go czymś tam przykryła, może być, ze kocykiem w misie. a potem się ubrała, zostawiła mu karteczkę ('tu wpisz tekst', xd) i poszła, o mało nie spadając ze schodów, bo nie chciało jej się czekać na windę, to było mondre.
i generalnie strasznie skołowana była, biedne dzieciątko.
no i do domu poszła.

niezmiernie się cieszyła, że nie pada, chociaż jej konwersy i tak ubrudziły się od błota i całego tego ulicznego brudu, bo chociaż jechała taksówką, to i tak musiała przebrnąć przez co najmniej dwie kałuże wielkości oceanu atlantyckiego, jeśli większe nie były. tym razem się nie zgubiła i z otellową bluzą zawieszoną na torebce i papierosami w owej, zapukała do drzwi dwukrotnie, bo nie znosiła dzwonków.

to dobrze, bo on nie miał dzwonków. u niego się tylko pukało/ waliło do drzwi w zależności od tego, czy słyszał, czy nie. tym razem dość wyraźnie, bo siedział na bujanym fotelu i oglądał sobie coś durnego na emtiwi. on tylko te programy randkowe ogląda, żeby się pośmiać, bo dla niego to po prostu denne i w ogóle, więc pewnie buttie mogła przeżyć dość niezwykłego szoku, bo właśnie w tym momencie zaśmiał się tak głośno, jak świna, bo właśnie othello nasz tak właśnie cieszy mordkę. w nieco perfidny sposób dla niektórych. otworzył po chwilcę drzwi, bo musiał się jakoś uspokoić po tym wszystkim, bo jeszcze biedna by się jego wystraszyła i co by było? uciekła pewnie, a tego nie chciał.
cały uchachany otworzył te cholerne drzwi i powitał ją szerokim uśmiechem.
- hejka!

- masz jakąś imprezę dla dzieci z klaunami i żywymi kucykami, czy oglądasz atomówki? - spytała unosząc obie brwi. zaraz jednak szeroko się uśmiechnęła, mierząc go wzrokiem, jego strój był raczej domowy, ale specjalnie jej to nie przeszkadzało, no bo i niby czemu? cmoknęła go w policzek na przywitanie i przemknęła obok niego, by wejść do mieszkania, bo nie chciała stać w nieskończoność na wejściu. rozpięła tez dwa guziczki swojego sweterka, w którym na dworze było jej zimno, a tutaj dla odmiany trochę za gorąco. - aach, pragnę herbaty i tak, to jest aluzja, othello. co słychać?

- tak, dlatego właśnie też cię tutaj zaprosiłem. bluza to tylko taka przykrywka.- odparł, na pytanie, czy zrobił tu jakieś kinder party <33
to jak grzeczne, wychowanie dziecko, wpuścił ją do środka i zawiesił ręcznik na ramieniu, pochylając się lekko ku jej stronie. chciał pokazać, jakim to on jest dżentelmenem, więc udawał też niesamowitą powagę. niczym kondziu z niani frani.
- jedna herbata? już się robi, buttie. pozwalam spocząć na piękną i godziwą kanapę, pozwalam chwycić do twoich jakże delikatnych dłoni pilota i obejrzeć, na co tylko masz ochotę.- powiedział, zaraz po czym zaśmiał się i wskoczył na kanapę obok niej, bo woda się gotowała.
- chyba zatrudnie się jako kamerdyner. musisz przyznać, że nieźle mi to wychodzi.

- cóż.. - zaczęła, starając się chwilowo ukryć rozbawienie, co łatwe nie było. - ja bym cię z pewnością zatrudniła, chyba że odmówiłbyś robienia mi kolorowych drinków z parasolkami. i musiałbyś chodzić w stringach z małpiej skórki niezależnie od pogody! - cóż, butterfly miała może niech wygórowane wymagania, ale na pewno by mu szczodrze płaciła, może nawet nie tylko w gotówce! przypomniało jej się o tej bluzie, z którą dygała przez pół miasta, głupio by było, gdyby zapomniała mu jej oddać, znów musiałaby łazić, pewnie by się zgubiła, znając jej nieskończoną orientację w terenie; nie rozróżniała nawet prawej strony od lewej. - hmmm, ta bluza, masz, strasznie ładnie pachnie - wręczyła mu tę częśc garderoby, niestety w domu nie wpadła na genialny pomysł, by ją jakoś ładnie zapakować, czy chociażby obwiązać wstążeczką, othello na pewno by się ucieszył.

nie, on się ucieszył, że w ogóle tu przyszła, a po co mu jakieś wstążki i kokardki, skoro i tak by je zaraz wyrzucił. albo z drugiej strony - nie, może by zachował. na jakieś inne prezenty, żeby ładnie udekorować. to jest to, w sumie nic takiego, ale przynajmniej sam nie musi kupować. poszedł do kuchni i nalał herbatkę do filiżanek takich prawdziwych londyńskich, bo mu ciotka z honolulu przywiozła, tak na nowe mieszkanko. podał dziewczynie piciu i cmoknął ją w policzek, bo go trochę korciło.
- nawet nie pocę się tak bardzo, jak inni mężczyźni, więc w sumie nieźle.- pokićkał ją po nosku i wyszczerzył się, robiął łyka erl grej.
- mogę ci kupić na urodziny moje perfumy, to w nagrodę sobie będziesz wąchać. a co do tego kamerdynera, to nie wiem, czy to gdzieś indziej by przeszło, więc wchodzę w to. ale jeśli mnie będą wbijać w tyłek, to zgłaszam rezygnację i będziesz musiała kupić takie z koronką, żeby moje klejnoty się zmieściła dosyć duże powinny być.

- sądzę, że skoro sie tak bardzo nie pocisz, to jesteś kobietą. albo obojnakiem! - podrapała się po policzku, unosząc prawy kącik ust. stwierdziła, że othello trochę drapał, najwidoczniej nie zdążył się rano ogolić, ale wydało jej się to bardziej przyjemne niż nieprzyjemne. i w zasadzie urocze, to tak jakby othello dopiero co wstał! - sądzę, że sobie pochlebiasz.. ale umowa stoi, chociaż zawsze uważałam koronki za odrobinę tandetne, co nie przeszkadza mi w noszeniu koronkowej bielizny.. hm, nieważne, dobra herbata, chociaż w zasadzie wolałabym więcej cukru, ale nie będę cię nadwyrężała i prosiła, byś przyniósł cukiernicę, widzisz jaka jestem fajna? a perfum nie musisz mi kupować, mogę ci ukraść z łazienki, jak sprzątaczki w hotelach na filmach.

- to cię dokładnie przeszukam i obadam zanim zdążysz wyjść.- uśmiechnął się, podając jej cukierniczkę, bo w sumie była tak blisko, że nie musiał się nawet ruszać, a sądząc, iż buttie zbyt wymęczyła się, pokonując te kilka schodów, postanowił być łaskawy i podać jej właśnie cukier. zaśmiał się pod nosem, bo w sumie słaba kondycja już dwa razy jej dokuczyła. mimo tego, że jest chuda, to nic.
- zapisałem nas na siłownię. w każdą sobotę stawiasz się u mnie punktualnie o piętnastej.- powiedział, bo w sumie już dawno to zrobił, ale troszkę taki sklerotyczny się zrobił ostatnimi czasy. starość nie radość, co nie?
- tandetne? a słuchaj! nawet mogłabyś mi załatwić mniej tych majtek, bo jak jednego dnia założę jedną parę, to drugiego dnia też mogę tę samą, ale już brudnym do przodu.- oznajmił, szczerząc się jak ostatni kretyn.
a z tym nieogolonym troszkę wyglądem, to prawda. wstał ponad godzinę temu, więc sori.
a poza tym zarost jest seksi <2

- pobawimy się w lekarza? - zatrzepotała rzęsami filuternie, to mogłoby być zupełnie miłe, jak stwierdziła, ale za wiele sobie nie wyobrażała i tak daleej. nasypała sobie dwie łyżeczki cukru, dzisiaj wyjątkowo mało jak na nią, bo oglądała w telewizji o siódmej rano (bezsenność bywa bolesna :<) program o cukrzycy i niespecjalnie jej się podobały te wszystkie insulinowe duperele i cała reszta.
na wzmiankę o siłowni się ucieszyła, chociaż trochę się przestraszyła również. - hej, to muszę kupić sobie jakiś seksy dres na siłownię, czy jak? nigdy nie bywałam w takich miejscach! - poskarżyła mu się, pocierajac dłonią o swoje nieco kościste kolanko, miała spódniczkę i w zasadzie marzły jej nogi. cóż, w końcu był listopad, prawda? - i, hmm, nie żebym w soboty sypiała do szesnastej.. nie no, żartuję, nie potrafię aż tak długo spać, przynajmniej zazwyczaj. a z tymi majtkami to no co ty, to by było obleśne! mógłbyś za to chodzić bez, tak też mogłoby być, hmh, interesująco. - z pewnością, zwłaszcza gdyby wysłała othello wyrzucić śmieci ;p

gdyby wysłała othello wyrzucić śmieci, on by porwał jej różowy ręczniczek i by się nim zakrył, więc nie ma na niego haka specjalnego!!!
- nie musisz kupować dresów. wystarczy, że pójdziesz nago i ściągniesz za sobą widoki rozślinionych mężczyzn, którzy wgapiają się na twoje zderzalce.- wyszczerzył ząbki i odłożył cukierniczkę, znaczy gdzieś ją tam rzucił, bo przeszkadzała, o.
co do bezsenności, to ja chyba wiem najlepiej, znaczy rozumiem buttie. a kiedy powiedziała, że chce się bawić w doktora właśnie w tym momencie zabuzowała wyobraźnia othka. w zasadzie jest głębokim, nierealnym marzycielem, więc różne rzeczy mu na raz go głowy wpędzały, ale szybko je od siebie odganiał, tłumacząc, że za dużo seksu jest niezdrowę. albo i zdrowe, dla ciała, kondycji to tak, ale ogólnie on już ma tego dość, bo nie lubi specjalnie tego robić, dziwak.
- to ja byłbym lekarzem, tak?- chciał się upewnić.

- pewnie że ty, przecież nie ja, nie? wyglądasz bardziej na lekarza, hmm, poważniej. - wcale nie, ale bf chciała mu zakomplemencić, chociaż może othello nie chciałby być lekarzem, to trochę taka skifa lekka. w każdym razie, butterfly wzięła się za picie herbaty, by ta nie ostygła, bo zimna herbata na pewno nie przypomina w smaku ambrozji, czy chociażby martini, za którym przepadała. - fuj, co ty, nie mogłabym chodzić nago przed tłumem ludzi, jeszcze takich paskudnych i spoconych, chyba że byś wynajął siłownię na wyłączność, ale nawet nie wiem czy tak można. - zmarszczyła czoło, w zasadzie momentami była wstydliwa, ale może to lepiej, niż gdyby chodziła nago do sklepu po jabłka, nie?

no tak, pamela anderson na cycki jak kometa, a też by się wstydziła. sori, tyłek jak brytania, nie powtarzając się. więc nie sądze, że buttie, która jest ZNACZNIE drobniejsza od pamusi :love:
- ale to ma być tak jak w tym ROMANsidle. jesteś chora, czy coś. znaczy się pacjentka i trzeba cię uratować tylko metodą ustausta, czy lepiej gorącą sprzątaczką, która myjąc podłogi wypina się tam, gdzie nie trzeba. pobawmy się w to!!!! tak w ogóle dawno się nie bawiłem. albo możemy się pobawić trochę później w mamę i tatę, dobra?- spytał radośnie, dopijając herbatę do końca, odkładając przy okazji ją trochę na bok.
- ale wiesz, że taki trening sam na sam nie może być taki głupi? znaczy się to dość fajny pomysł jest.- powiedział, bo już sobie wyobrażał, że ta dostaje jakiegoś ataku, albo mdleje ze zmęczenia, a dzielny othello zaczyna ją ratować. w ogóle za dużo titanika, o.

titanik to jeden z wielu ulubionych filmów butterfly, bo wtedy jeszcze leonardo był ładnym chłopcem...;p
- jeśli chcesz ratować mnie usta-usta, to może powinnam się najpierw zacząć topić! w wannie, umywalce, albo dzbanku z wodą. chociaż w zasadzie nie wiem, jak to powinno być, nie skończyłam żadnego kursu pierwszej pomocy. - chociaż miała kieeedyś, dawno temu, jeszcze w szkole jakiś, ale chyba wtedy urwała się z koleżankami na darmowe próbki w lafajet. - w mamę i tatę, pewnie, ale wcześniej jeszcze w pocztę i sklep. - no co, nic za darmo, bf uwielbiała się bawić w sklep, więc mama i tata moga poczekać! - trening pewnie taaak, chociaż chyba trzeba się zaopatrzyć w jakieś energetyzujące napoje, by nie musieli nas zbierać z podłogi i tak dalej..

- moja ciocia sprzedaje powerady w sklepie, więc da nam pewnie, jeśli ją ładnie poproszę to mamy bankowo za darmochę!!!!!!!!111
- nie, nie, nie. ty już wymyśliłaś lekarza, więc potem ja wymyślam zabawę, czym jest mama i tata. mam jakąś tam lalkę z urwaną ręką na strychu, więc to może być nasze dziecko.- odparł, po czym wyparował się na chwilkę, bo poszedł szukać dolsi i ją znalazł. była bardzo posmarowana keczupem po mordzie, a czemu to bóg sam nawet nie wie. no i włosy miała nieuczesane, jakieś.
- ja jestem dżimi, to jest leokadia, a ty jesteś baby, jak ta z dirty densing, okejko?- spytał ucieszony, łapiąc ją za nóżkę, bo nie bardzo wiedział, jak ma posługiwać się z tą lalką. pragnę przytoczyć, iż nigdy nie trzymał małego dziecka na rękach, o.
- a potem się zaczniesz topić i cię uratuje!!!!!!!

- othello, stwierdzam, że masz trochę wybujałą wyobraźnię. nie lubię derti densing, no ale niech ci będzie! - westchnęła ciężko, przechylając się trochę na prawo, w stronę poduszek, które wyglądały na w miarę schludne i raczej miękkie. co nie znaczyło, że butterfly miała zamiar teraz kłaść się na nich i spać! to mogłoby być trochę nieuprzejme z jej stronie, takie spanie w gościach nie wiadomo skąd.. - dżimi, dżimi, to jak w tej czaderskiej piosence! i musimy zrobic tak, żeee ja będę czekała w domu z obiadem a ty wrócisz dopiero z pracy, co? boli mnie glowaaa.

no to się zaczęli bawić, żimi żimi właśnie wyszedł z mieszkania, po chwili wracając ze szczerbiotkowatym uśmiechem, dał buzi żonce na powitanie i rzekł prawdziwie teatralnie.
- kochaniee, jestem w domu - wziął do ręki lalkę, znaczy leokadię i powąchał jej dupcie, tak jakoś samo wyszło.- śmierdzi jej z pupki. albo dostała okresu, albo się zesikała, sprawdź to.- podał dzidziusia żonce i spytał, czy wszystko okej, bo chyba wcześniej powiedziała, że jej łebek napieprza. poszedł do kuchni, bo zauważył pięknie przystrojony obiad i usiadł sobie na krześle, udając oczywiście, że je i bardzo się tym zachwyca.

/ rzal, zuzia xdddd

/ xd....

- dżimi, kochanie, nie chcę dlużej zajmować się twoim dzieckiem, ty praktycznie wcale nie poświęcasz mu uwagi! - jęknęła, wstając z kanapy, na której zostawila lalkę-dziecko, bo bała się trochę jej dotykać, co jeśli serio by ożyła, albo coś? - ach, taka ładna pogoda, kiedy ja nie mogę wyjść z domu, bo wózek dla dziecka został przejechany przez traktor, i to zaraz przy naszym domu! to naprawdę niedorzeczne, czuję się jak twoja niewolnica. othello? chcę jeszcze herbaty, nie umiem już się bawić :< - poskarżyła się. sory, miała dziewiętnaście lat, ja w wieku lat dwunastu już nie potrafilam ;_;

/ lol2.

to ja w wieku dziesięciu już się nie bawiłam, ale wcześniej to miałam wszystkie czelsi i laleczki różnego rodzaju. nieważne, othellowi też już się znudziło. miał powiedzieć, że już mu się odechciało, ale wyprzedziła go buttie.
- fajnie było, ale się skończyło, wiesz?- rzucił tak jakoś wesoło i schował lalkę do wielkiego, dużego pudła kartonowego. - jeśli będe mieć kiedyś dziecko, to dam tu tą dolsię. albo nie, kupię te z myscene, fajnie co nie?- spytał całkowicie ucieszony, bo w sumie zawsze chciał założyć rodzinę i w ogóle, ale jeszcze ma na to czas, po kiego się śpieszyć, ahaah.
- a ty chcesz mieć dzieci? bo ja kiedyś piątke zrobię.- wypiął dumnie pierś.

- nieee wiem, może kiedyś, póki co mi się nie śpieszy. wiesz, studia i tak dalej, poza tym przecież my wszyscy jeszcze jesteśmy dziećmi, nie? jaki dzisiaj dzień tygodnia? powinnam się psychicznie chyba zacząć przygotowywać na sobotę, aach. - no właśnie, powinna iść do wróżki, by spytać, czy nie wkręci się w bieżnię, albo nie rozwali jej głowy jakiś miecz samurajski, w zasadzie coś z siłownią w oszukać przeznaczenie było, chyba w trzeciej części, ale już nie pamiętam. w każdym razie bf oparła się dłońmi o oparcie krzesła, za którym wcześniej stanęła.

i, haha, kiedyś tam poszła sobie, nie.