dżejopsiarnia.

:00:):)0:)):

Omfg, jaka znów psiarnia :dd. Jacob przywiózł Melanję, po dordze opowiadając jej trochę o swojej rodzinie,w tym dziadku i ojcu-ambasadorze najwięcej!
- Sam kiedyś planuję być ambasadorem, ale najpierw musze obronić pracę magisterką i tak dalej. Naprawdę nienawidzę uczyć, ale to najłatwiejsze praktyki jakie mogły mi się przytrafić. A profesfor sam zaproponowal - jasne, Jacob był jego ulubionym uczniem, więc dlaczego miałby nie proponować. Obejmował delikatnie Melanie w talii, bo może była tak wykończona, że zaraz się przewróci? :dd

chyba jednak nie miała zamiaru przewracać się, czy mdleć. westchnęła, była pełna podziwu dla niego. serio miał ambicje, kiedy ona nie miała żadnych, nie była nawet pewna, na jakim jest kierunku studiów. rodzice ostrzegali ją, że jeśli nie znajdzie sobie jakiegoś godnego zawodu, to wyślą ją do zakonu... ale nie miała zamiaru się tym jakoś specjalnie chwalić. - kiedyś chciałam być ambasadorem... ale chyba jestem na takie coś zbyt głupia - zaśmiała się.

On będzie ambasadorem rosyjskim, a ona amerykańskim <3. Okej, nieważne. Jacob odkluczył drzwi, by teraz wprowadzić Melanję do srodka i uprzednio oczywiście zapalić światło w przedpokoju. Pozbył się kurtki, potem butów, by końcowo dotrzeć do salonu. Włączył jakąś płytę, aczkolwiek nie było to ruskie disco polo, pytając czy Melanie chce spróbowac tego wina. Wyjął już dwie lampki, uśmiechając się do swojego odbicia w szybie barku, choć wcale nie był w sobie zakochany :d.

- yhym, bardzo chętnie się napiję - przytaknęła, opadając na jakąś kanapę, która okazała się bardzo wygodna, bo ani za miękka, ani za twarda. uśmiechnęła się do jakichś zdjęć w ramkach, co stały na komodzie jakiejś, czy czymś tam niedaleko.

To były zdjęcia Jacob & przyjaciele, bo rodziny miał pochowane w albumach, które ostatnio przywiózł sobie z Moskwy. Tymczasem jednak, postawił przed Melanie lampkę wina, a ze swojej już upił niewielki łyk, by opaść obok niej.
- Hm, jutro mamy razem zajęcia - stwierdził zadowolony z tego faktu, bo lubił patrzeć jak Melanie trudzi się nad pisaniem rozprawki, jak Melanie się wierci na krześle, jak Melanie odgarnia włosy za ucho. Była taka ładna.....

no jasne, że była...
- o, to chyba dobrze - stwierdziła, upijając niewielki łyk wina, które okazało się faktycznie dobre; w zasadzie natychmiast zrobiło jej się cieplej, chociaż może to też za sprawą tego, że jacob był tak szalenie blisko, że czuła na sobie jego oddech, chociaż mogło sięjej to również wydawać. - to znaczy nawet bez tego chyba, to dobrze.. świetne wino. - chciałoby się rzec: wspaniały bukiet xd

Jacob ucieszył się, że jej smakowało. Odgarnął nawet kilka kosmyków włosów z jej czoła, by musnąć je winnymi wargami. Miała gładziutką skórę, no popatrz, jak pupa niemowlęcia, czy coś.
- Tak, tak to bardzo dobrze - odpowiedział w końcu, wcale się jakoś szczególnie nie odsuwając. Zapach Melanie doprowadzał go do szaleństwa, nie mógł już dłużej wytrzymać w takim bezruchu, ale dzielnie dawał radę!

eh melanja powiedziała że musi iśc i poszła, spaciu blabla

Załamał się, ale tylko troszkę i poszedł spać.

wiec ten tego, melanie za pomoca taksowki i w miare przejezdnych drog dotarla do jacoba, do ktorego drzwi teraz zapukala, przeczesujac palcami wlosy, majac nadzieje, ze nie chodzi za nia klatwa brzydkiej grzywki, jak za mna.

nie chodziła chyba, ale jacob się zbytnio nie znał, aczkolwiek kiedy otworzył drzwi stwierdził, że melanie JAK ZWYKLE wygląda ładnie. wciągnął ją do środka, by pocałować w sam środek ust, do których również się uśmiechnął. boli mnie ząb, no cóż.
- zimno? - spoko, że jechala taksówką, po prostu to pierwsze co przyszło mu na myśl.

- już nie - uśmiechnęła się filuternie do jacoba, wchodząc. wręczyła mu swój płaszczyk z mediolanu i szaliczek z kaszmiru. - drogi były nadzwyczaj przejezdne jak na tę porę dnia, byłam naprawdę tym zaskoczona i chyba taksówkarz również.. - pewnie mieli w paryżu dzień bez samochodu właśnie : D

obejrzeli i umarli

yo melanie przyszła do jacoba, znaczy napierw stanęła pod jego drzwiami i zapukala, poprawiając swoj plaszczyk za półtora tysiaca funtów...... a taki krach na giełdzie.....

jacob właśnie wracał z obiadu u rodziców i stwierdził, ze chyba ktoś na niego czeka. ba! nie byle kto.
- melanie! - ucieszył się, podchodząc bliżej. wolną ręką (w drugiej trzymał siatkę z jabłkami, bo nie chciał zgapiać od jeff'a) obkręcił ją w swoją stronę i pocałował, długo. no i przyjemnie, jeśli muszę to uwzględnić. smakowała malinami, albo tylko tak mu się wydawało.

tak malo malin! a jakie czerwone! jak krew... xd cichoo, melanie nie spodziewała sie, że jacob przywita ją z tej strony, więc była raczej zaskoczona. miło zaskoczona! cóż to za zbieg okoliczności, że jacob wrocil wlaśnie teraz. melanie pomyślała nawet przez chwile, że to musi być przeznaczenie, jednak potem wybiła sobie to z glowy, bo przecież nie wierzyła w przeznaczenie i tego typu brednie. tak czy inaczej odwzajemnila pocalunek równie milo i poklepala jacoba po policzku :3 - nudziłam się w domu... - jakby to bylo wystarczajace wyjasnienie dla jej najscia.

- to...naprawdę...cudownie - stwierdził, zadowolony z życia, pomiędzy każdym wyrazem muskając inny element twarzy melanie. miała taką delikatną skórę, że chyba się zakochał!!! w skórze, nie melanie - bo ja nie mam planów na popołudnie. pokazywałem rodzicom zdjęcia z barcelony, już cię lubią. wchodzimy, czy chcesz gdzieś pójść? - zapytał, nie wypuszczając melanie z uścisku nawet na chwilę. głaskał ja po plecach, uśmiechając, a że to franko, to wyglądał seksownie.

melanie najchętniej by się stad nie ruszała już wcale, bo byla świecie przekonana, że jacob jest najwspanialszym facetem na swiecie (zaraz po kluneju/....) i że, przynajmniej chwilowo, jest jej i tylko jej. przytuliła policzek do jego ramienia i westchnęla, by zaraz ow policzek od niego odsunąc znów. - och, nie wierze, by twoi rodzice polubili mnie tylko przez glupie zdjecia.. moze wejdźmy?

uznał, że to dobry pomysł. nie oszukujmy się, ale jacob też facet i miał cholerną ochotę na seks. i to nie z byle kim, własnie z nią; jego melanie. no, może nie do końca jego, ale jak to ujęłaś, przynajmniej chwilowo! podrapał się tylko po torsie i wpuścił ją do środka. odłożył siatkę na bok, by wejść do salonu, w którym było zimno, bo zostawił optwarte okno.
- masz na coś ochotę? - bo on oo-owszem miał.

- zależy co masz na myśli - uśmiechnela się, przewracając oczyma. powiesila swoj plaszczyk na wieszaczku i poszla do salonu tez, gdzie na sofci usiadla, zatrzymując chwilowo wzrok na tylku jacoba, któremu dawala 10 na 10 punktów. spróbowalaby inaczej.

no!! jacob natomiast nalał im trochę wina, bo to jeszcze od dziadka, zostało i opadł na kanapie, odstawiając póki co lampki na stół. umieścił rękę po drugiej stronie nóg melanie i nachylił nad nią, by pocałować, namięęętnie, dziś był całuśny, a wszyscy lubimy się całować, przecież.

uznała, że na takich warunkach sratata powinna częściej składać jacobowi niezapowiedziane wizyty. w zasadzie zastanawialo ją ile on dokladnie ma lat, ale wolala się nad tym nie zaglębiać ani nie pytać, bo to byłoby w tym momencie co najmniej nieodpowiednie. zamiast tego przyciągnęła go trochę do siebie za kołnierzyk koszuli, bo coż innego móglby mieć, by usmiechnąć się do jego ust i je pocalować namietnie też.

jacobowi chyba strasznie się to spodobało, bo nieustannie się uśmiechał. pomyślał nawet, że to chyba odpowiedni jak dla niego moment, jeśli chodzi o przekroczenie bariery seksualnej. wsunął dłoń pod melanie, a dokładniej na jej pośladek, co miało być jakby pytaniem o pozwolenie, bo przecież nie zapyta wprost, to byłoby mało taktowne, jeśli o jego zdanie chodziło.

sory, ze tak dlugooo
nie wykazywala jakiegokolwiek oporu, a nawet podniosla się nieznacznie, by nie zgnieść jego ręki, conie;d przygryzła jego dolna wargę, wsuwając jedną dloń pod jego koszulkę, na jacobowy brzusio, drugą rzymając na jego karku, ktory byl wyjątkowo przyjemny i cieplutki.

heeeeeeeeeeeeeeeej heeeeej bejbiiii, hu ha. okej, cicho :dd. jacobowi jak najbardziej to wszystko się podobało, toteż pochylił głowę i odchyliwszy nosem bluzeczkę melanie, pocalował ją w prawą pierś. sori, tak jakoś wyszło. dalej zabrał się za podwijanie owej bluzki od dołu, wisząc nad melanją w jakieś krejzolskiej pozycji.

krejzolskiej i niespecjalnie wygodniej dla obu stron, co melanie zdążyła zauważyć, ale nie miala czasu specjalnie marudzić. skrycie liczyla na to, że jacob sam się domyśli, albo wyczyta to w jej myślach.. okej, nie wierzyła w czytanie w myślach, chociaz oglądala o tym kilka filmów.. no, nieważne, rozpięla kilka pierwszych guziczkow jego koszuli, ktorą najchetniej by z niego zerwala, aczkolwiek bala się, że by ją za to okrzyczał.. albo jego mama:c

mama lubiła melanie, bo miała na zdjęciu czaderskie sandałki jimmy'ego choo, huh. jacob połaskotał ją za to, po nagim już brzuszku, bo z pewną pomocą melanie, wygrał walkę z jej bluzką. przeusnął teraz nosem po jej szyi, w pewnym miejscu robiąc malinkę, by teraz wstać i podnieść melanie w sensie, że jej nogi oplótł sobie wokół bioder i zwyczajnie całując, ruszył do sypialni. jej włosy łaskotały go po szyi, ale nic nie mówił.

jakby mówil, to miałby jej włosy w buzi;d zachłannie całujac go/odwzajemniając pocalunki, starala sie jacoba nie udusic, aczkolwiek troche się bala, ze spadnie xd okej, wcale sie nie bala, bo nie bylo czego, ale z radościa przywitala jacobową sypialnie. i łozko!

jacob za to z radością przywitał melanie w swojej sypialni, a teraz nawet ułożyl ją delikatnie na łóżku, jakby była porcelanową lalką, bo w gruncie rzeczy był człowiekiem spokojnym i nie musiał nią pizgać na prawo i lewo, zeby się zadowolić. sam zawisnął nad samą w sobie melanją, z rękami po obu stronach jej głowy; jedną po chwili przesunął niżej, by wyswobodzić biodra dziewczyny ze spodni, toteż zaraz to zrobił, ale nie do końca, bo nie chciało mu się wstawać.

o mamo siedzę i się śmieje z tego pizgania xd pomachała trochę prawą nogą i spodni już nie było, magia swiąt i te sprawy, chooociaz u nich już przecież grubo po świętach. jako że nie chciała być jedyna prawie nagą osoba w pomieszczeniu to pozbyla się koszuli jacoba z nadzwyczajną łatwościa i obsypała pocalunkami jego prawy obojczyk, a potem lewy również. by zachować równowage na swiecie. lasy deszczowe i te sprawy xxd

omg xxd. lewy czułby się pokrzywdzony, gdyby nie pocałowała! jacob natomiast, już się zabrał za rozpinanie stanika melanie, ale dopiero po chwili oprzytomniał, że nie zrobi tego, póki ona się nie podniesie. zasugerował jej delikatnie, wsunięciem dłoni pod jej plecy, że powinna to zrobić, a kiedy już zrobiła rozpiął stanik, nieco łapczywie obcałowując teraz piersi, raz na jakiś czas przygryzając sutki też.

jej oddech był szybki jak wyścigówka!!! odchylila nieco glowę, lapiąc jedną dlonią za kocyk/prześcieradlo/narzute/blabla co tam miał na łóżku, a drugą macajac jego karczek i okolice. czyli pewnie tez masowała mu troche glowę, bo słyszała, ze to jest fajne. a raczej czytala w poradniku belli...

jacob stwierdził, że jak na pierwszy raz mogą sobie darować przyjemności seksu oralnego i chyba skończywszy pracę nad penetrowaniem piersi melanie, przesunął rękę w dół i odchylił materiał jej majtek, by zsuwać je miarowo. nie robił szczególnie enrgicznych ruchów, przeciez nigdzie się nie spieszył. co nie znaczy, że nie był podniecony, bo był, mając przy sobie kogos takiego jak melanie szczególnie.

westchneła cicho, pragnela juz poczuć jacoba w sobie, ale jednoczesnie chciała, by sie nie śpiesszył, bo to wydalo jej sie takie szalenie dojrzałe. zreszta ogólnie jacob byl jej zdaniem bardzo dojrzalym mezczyzną. w magiczny i pewnie niemożliwy sposób, nieznacznie sie podnosząc, udalo sie jej rozpiąć jacobowe spodnie, no patrz.

jak na dojrzałego mężczyznę przystało, w między czasie zdążył wyjąć z szafki nocnej prezerwatywę i ją na siebie założyc, uprzednio zsunąwszy bokserki. nie wiedział jaki jest stosunek melanie co do zakładanie prezerwatyw i tak dalej, będzie musiał to później omówić. teraz jednak, bardziej był zajęty całkowitym pozbywaniem się bokserek no i w końcu wmanewrował w melanie, może niezbyt gwałtownie, ale za to jak przyjemnie.

nikt chyba nie ma co do tego watpliwości, a melanie to już na pewno. btw na pewno brala tabletki, ale zabezpieczeń nigdy za wiele, co nie. westchnela, przymykajac oczy, paznokcie którejś dłoni zatapiając w jacobowych plecach, bo czemuż mialaby go trochę nie podrapać.

jacob natomiast sapał sobie rozkosznie, obcałowując płytko szyję melanie. starał się być ostrożny, ale zarazem sprawiać jej przyjemność, co chyba było w miarę wykonalne. poruszał się w niej powoli, zaciskając również powieki. dawno nie czuł się tak dobrze, po prostu odpłynął, no przynajmniej na jakiś czas.

-ohmm m mm, jacoob - mruknęla gdzies w okolicę jego ucha, ale pewnie nie wyszlo to wystarczająco zrozumiale. miala nadzieję, że jacobowi tez jest tak samo dobrze, jak i jej, że nie zapisze jej na koncu listy swoich kochanek, z których wiekszość z pewnością była bardziej doświadczona od niej. i na pewno miały większe cycki. melanie miała straszne kompleksy na punkcie swoich piersi.

jacob lubił duże piersi, ale w tym momencie podobało mu się wszystko, a już szczególnie małe cycuszki melanji. jednego właściwie pocałował, drażniąc też trochę językiem, aż w końcu opadł obok na poduszkach, bo wszystko się kiedyś kończy, prawda?
- uh - odetchnął i przyciągnął do siebie melanie, by pocałować ją w skroń. na więcej niestety nie miał siły, ale powiedział też, że ją uwielbia, hihi.

próbując uspokoić swoj oddech, ułożyla glowę jakoś na jego piersi, przytuliła się w zasadzie do niego, bo potrzebowala jeszcze i jeszcze wiecej czułości i całej reszty. - taaak.. - westchnęła i musiala troche poczekać, zanim była w stanie powiedzieć więcej. - to znaczy.. hmm.. ja ciebie tez, jacooob- uśmiechnęla się, przesuwając nosem gdzieś przy jego szyi.

poczekał jeszcze chwilę, aż będzie w stanie robić cokolwiek innego poza sapaniem, a teraz pocałował melanie długo i namiętnie, by było faktycznie zupełnie miło.
- hm, zostaniesz dziś, prawda? - bo dla niego było to jasne, jutro będą mogli razem pojechać na uczelnię. już niespecjalnie go interesowało to, co pomyslą sobie inni. to, z kim chodził do łóżka, bynajmniej nie było sprawą sorbony.

westchnęła ciężko, zastanawiając się, czy jacobowi bedzie bardzo przykro, jeśli powie mu, że dzisiaj jest czwartek, a w czwartki ogląda seriale z bratem po nocy i że nie może zostac. chociaż by chciała. ale jeffrey pewnie wywalilby ja z domu, a trzseba się pouczyć jesscze słówek z niemieckiego... - nie mogę, przepraszam... - mruknęla, zastanawiając się, ktora w zasadzie jest godzina. - w zasadzie to chyba już powinnam iśc... - kobjeta zmienną jest i te sprawy, no ale bez przesady.

było mu bardzo przykro własnie, tak sądzę, więc tylko pokiwał głową i sięgnął po swoje bokserki. jakoś odechciało mu się nagiego leżenia przy melanie. myślał, ze nie są już dziećmi i tak dalej, by bawić się w jednorazowy seks i tak dalej, ale najwyraźneij się pomylił.
- jasne, jasne - odpowiedział i poszedł do kuchni, bo zaschło mu w gardle. sori, że tyle to trwało, ale przerysowywałam op-art.

westchnęła, zerkając na sufit i trochę jeszcze poleżała, ale potem wstala i ubrała się, zaglądając po drodze do kuchni. miała nadzieję, ze jacob nie będzie aż taki obrażony... - hmmm, przepraszam, jacob, jutro się odezwę,dobrze? dobranoc.. - rzuciła w jego stronę i poszła sobie, ciągajac nosem ple ple

jacob no wlasnie obraził się, więc nie odpowiedział nic i tylko poszedł spać. był wkurwiony, jutro pewnie się na melanie wyżyje, na uczelni, hehe.

jacob i melanie w koncu dotarli, po dłuuugiej, dłuuugiej podróży przez najmniejszą obwonicę paryża, podczas której mógł jedynie ją trochę pomacać w okolicach krocza, bo przecież musiał mieć podzielną uwagę. teraz jednak dotarli na najwyższe piętro budynku, a on biedny szukał klucza w kieszeniech płaszcza, bo o ile dobrze pamiętam miał na sobie płaszcz właśnie.

rozpięła swoją kurteczkę, nie mogąc się doczekać, kiedy w końcu jacob znajdzie klucze i upora się z drzwiami, bo niespecjalnie chciało jej się ślęczeć przed drzwiami, a już tym bardziej wracać do domu. tak więc bawiąc się swoim szaliczkiem, oparła się o ścianę. - naprawdę miło było tam tam, no, w tej restauracji - zauważyła. .. .

jacob w koncu odkluczył drzwi i teraz puścił melanie przodem, jak zawsze, poklepując ją trochę po tyłku, który akurat znalazł się w zasięgu jego wzroku/rąk. rozpiął płaszcz i zdjąwszy najpierw szalik, zawiesil go na haczyku, który nazywamy wieszakiem, xd. koncowo zdjął buty i odsunął je stopą na bok, by przyciągnąć do siebie melanie. objął ją w talii, głaszcząc wierzchem wolnej dłoni po policzku.
- mhm, było zupełnie miło. ale może być jeszcze bardziej miło - stwierdził, uśmiechajac się łobuzersko, a jak możemy sobie wyobrazić, ten uśmiech w wykonaniu franko musi być zupełnie podniecający i seksowny, hrhr.

ja wciąż widzę franko z watą cukrową przed oczyma. spajdermen roks. w galerii w haemie będzie comme des garcons kolekcja, podnieta na maksa, bo w gda nigdy praktycznie nie było tych dizajnerskich kolekcji w haemach <3 nieważne xd
melanie zachichotała, tym razem bawiąc się guziczkiem od jego koszuli, bo chyba miał koszulę, co nie. - zdecydowanie! zawsze może być lepiej - uśmiechnęła się szelmowsko, niczym te koty z kreskówki o kotach, co nie pamiętam jak się nazywała, koty z ferajny czy coś xd