dżejopsiarnia.

koty z ferajny xxxd. jacob, napisałam james, pstryknął melanję w nos i poprowadził do sypialni, bo na co miał czekać. w drodze, pozbawił melanję bluzki, pozostawiając ją tym samym na podłodze w przedpokoju. był już całkiem podekscytowany, uszczypnął melanie w pośladek i pocałował płytko w górną wargę. jasne, że koszule, abercrombiego i podwinięte do łokci rękawy, hihi.
- jestem tego samego zdania - stwierdził i przesunął dolną wargą po szyi melanie, od dołu do góry, trochę się wychylając, by zrobić jej w tamtym miejscu milą malinkę. to takie naznaczenie, w sensie, że jeśli jakiś facet będzie chciał ją przelecieć, a sądził, że znalazłoby się takich 986787, przynajmniej zobaczy, że melanie ma kogoś. albo przynajmniej praktycznie ma, kiedyś będzie trzeba nadrobić zaległości w teorii.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kocia_ferajna niewiele się myliłam!
pomyślała, że o nie, będzie musiała teraz przez tą malinkę chodzić w golfach i co teraz, ale potem o tym zapomniała i zajęła się rozpinaniem koszuli jacoba, by potem, gdy już prawie, prawie skończyła, przesunąć opuszkami palców po jego klatce piersiowej, która jej się szalenie podobała i mi też się podoba. potem stanęła na palcach, przyciągając jacoba do siebie dłonią, którą umiejscowiła na jego karku, i pocałowała go w usta, zupełnie żarliwie. normalnie antonio fakaldo.

pomógł melanie co do koszuli i zsunął z ramion koszulę, pozwalając jej opaść swobodnie na podłogę. potem zajął się rozpinaniem stanika melanie i nawet szybko mu się udało, toteż teraz zajął się obcałowywaniem małych, aczkolwiek zupełnie urokliwych piersi. ugryzł ją trochę w lewego sutka, potem prawego, a ręką rozsunął rozporek, by pozbawić ją spodni, ups? wszystko działo się cholernie szybko, ale był niesamowicie podniecony, nie wiedział co się z nim działo i co ta dziewczyna z nim robiła! westchnął sobie seksownie do szyi melanie i podniósł ją nieco do góry, by teraz ułożyć na swoim łóżku. przez chwilę obserwował jak jej włosy luźno opadły wokół delikatnej twarzy. uśmiechnął się zupełnie uszczęśliwiony i zdjął melanie majtki, by teraz jej wyyyylizać, ze tak to brzydko ujmę, choć to takie zupełnie dosłowne, hihi.

- jezu, jacoob, och, jezuu, mmm - sory, na nic bardziej konstruktywnego zdobyć się nie mogła, ale to chyba i tak dużo. ledwo się powstrzymała od jęknięcia 'koo-oocham cię', co byłoby z jej strony szalenie nieodpowiednie i nieprzemyślane, bo przecież na pewno nie kochała jacoba. miłość to uczucie dla par z pięćdziesięcioletnim stażem, albo dla małolat, które zachodzą w ciążę i muszą przynajmniej sprawiać wrażenie zakochanych w tych nieszczęśnikach, z którymi wpadły. nie, nie, miłość to uczucie melanie zupełnie obce. zauroczenia, romanse i owszem, ale nic więcej, bo doskonale wiedziała, że wszystko się kończy, wszystko jest względne,bla bla coś tam coś tam, nie wiem co jeszcze,bo mam raka gardła i jestem disabled!!!xd

biedna, a zła mama nie chce ci wierzyć!!! jacob uważał, ze miłość nie istenieje. było tylko pożądanie, które dosyć często mu towarzyszyło, ale nie chciał i nie umiał kochać. a w zasadzie to się oduczył, od drugiej klasy licealnej, kiedy jego jedyna i prawdziwa miłość zdradziła go ; o. cierpiał przez całe osiem miesięcy, a potem stwierdził, że skoro dziewczyny tak postępują, to on też może i zaczęło się; seks bez umiaru, dużo, dużo seksu, każda fajna laska na niego leciała, a to strasznie go podbudowało. z melanie najprawdopodobniej to było coś innego, ale nie potrafił powiedzieć jeszcze co. w zasadzie ostatnio stawiali bardziej na zajęcia fizyczne, jak hermjona grendżer i wiktor krum, ale sądził, ze już wszystko o niej wie. mylił się, hm.
teraz za to, korzystając z okazji rozanielenia melanie, zsunął bokserki do kolan, bo po co dalej i wszedł w nią, dosyć ostro, by teraz poruszać się miarowo, z przymkniętymi powiekami i mruczeć rozkoshnie.

pewnie, że się mylił, bo melanie miała dużo sekretów, typu tłuszcz z tyłka na piętach i wstydliwe uszko. i jeszcze się bała, że kiedyś w nocy przyjdzie do niej wielki pająk i odgryzie jej obie nogi i będzie obunożnie niepełnosprawna. :c ale to raczej nie był sekret, bo nawet jeffrey'owi o tym mówiła, to raczej fobia, taka jak moje sto tysięcy fobii.
anyway, wracajac do melanie, oplotła jacoba trochę nogami no wiesz o cóż mi chodzi, i oddychała raczej ciężko, pozwalając sobie raz po raz na jakieś pojedyncze jęknięcie, ale nie za głośne, bo jeszcze jacob by ogłuchnął i też byłby disabled.

na szczęście nic takiego nie miało miejsca, biedny byłby wtedy jacob, nie do konca sprawny. swoją drogą lubił jęczącą melanie, bo wtedy wiedzial, że jej się podoba, gorzej jakby wcale nie reagowala. ale to nie telenowela anne plus apollo i nikt tu nie miał problemów z potencją. kiedy jacobowi udało się osiągnąć tak zwany szczyt, opadl obok na mięciutkiej kołdrze, nie przejmując się kompletnie faktem prezerwatywy, bo teraz było mu zupełnie dobrze, tak myślę, więc co tam bedzie sobie zawracał głowę. poza tym ufał melanie, że bierze jakieś środki antykoncepcyjne.
- mmhmhm hmh hmh m - wymamrotał i pocałował ją w ramię, dosyć płytko, ale kto by się tam przejmował.

to nie żadna telenowela, to życie ulicy.. .. . melanie natomiast leniwie obróciła się w jego stronę, na boczek czyli, bo nie była aż tak niepełnosprawna, by nie móc się ruszać (to nie paraliż, dzięki bogu, doktorze karter!!) i uśmiechnęła się do jacoba, na którego klatce piersiowej ułożyła którąś rękę, drugą podpierała się na łokciu. - mm, jacob. dzisiaj zostanę na noc - obiecała, oblizując wargi.
no i spać poszli!