gwengwengwengwengwen.

całkiem zadowolona uśmiechnęła się do dłoni dereka spoczywającej na jej zgrabnym kolanie i przesunęła opuszkami palców po jego przedramieniu.
- na lewo też nie - zachichotała, przymykając oczy. wreszcie jakiś normalny facet, już zaczęło pachnieć seksem. - w ogóle nie wiem, jak możesz studiować prawo, kompletnie nie kumam.

derek przesunął dłoń nieco niżej, na szczęście nie był dwudziesto jedno letnim prawiczkiem, pozdro daniel :d i wiedział, co ma robić. brawo dla niego, tak samo jak dla mnie. gwen pachniała zupełnie uroczo, okej może nie tak samo jak frances, ale frances to całkiem inna bajka.
- zawsze to lubiłem, poza tym, wiesz rodzice i mój fundusz powierniczy. tak jest po prostu łatwiej - wytłumaczył wzdychając sobie ciężko, do miłych włosów głenuwcza, ktore właśnie nieco muskał czubkiem nosa.

- poszedłeś na łatwiznę, co? teraz też pójdziesz? - spytała, wsuwając dłoń między jego uda, by położyć ją na jego kroczu. odwróciła twarz w jego stronę i uśmiechnęła się słodko, po czym oblizała wargi, obserwując dereka i jego każdą, nawet najmniej dostrzegalną reakcję. zmienił się. wyprzytstojniał. pociągał ją. nie miał żadnych oporów. a ona chciała seksuu.

derek uśmiechnął się, dosyć tajemniczo. gwen była taka zadziorna, taka pociągająca, że chyba z podniecenia świeciły mu się oczy. ale w tym nie było czego się wstydzić. oboje byli przecież dorosłymi osobami, którym należało się coś od życia. właśnię słucham it hurts, z gosipgurl i tak sobie myślę o biednym, biednym rajanie. derek, rzecz jasna nie myślał, więc przesunął się tak, by mieć lepszy dostęp do ust gwen. ujął jej prawy policzek w dłoń, by stwierdzić, że jest zupełnie gładki i pocałować, zupełnie namiętnie, co mogło być odpowiedzią, na zadane przez nią pytanie.

zamruczała w jego usta z przyjemności, napawając sie tym wszystkim. miała wrażenie, że to bardzo jednorazowy seks, ale w gruncie rzeczy pasowało jej to. musiała przede wszystkim zaspokoić swoje pragnienia, w czym rajan pomóc jej nie chciał, a niech go szlak trafi, skoro derek nie miał w spodniach już tak miękko. odwzajemniła pocałunek, po czym oderwała się od niego, by teraz usiąść na nim okrakiem i zacząć rozpinać jego koszulę w pospiechu.
- kiedy ostatnio to robiłeś? - spytała w jego ucho, po którym zaraz przejechała czubkiem języka.

nie wiem czy tam miękko, ja bym powiedziała, że raczej twardo, bo problemów z erekcją nie miał, ale jak tam sobie chcesz. no więc derek, z łatwością zsunął koszulkę, ze smukłej talii gwen, obcałowując teraz dla odmiany jej dekolt, pachnący hm czymś w rodzaju truskawek.
- hm, w barcelonie - czyli nawet nie aż tak dawno, bo góra trzy tygodnie temu, z tamtą hiszpańską tancerką, na barze, kiedy skończyła pracę. to było bardzo przyjemne doznanie w jego zycia, ale teraz nie myślał o hiszpance, tylko o gwen, której wylizał właśnie sutki, zdjąwszy stanik.

westchnęła cicho, nieco urywanym oddechem i zamknęła oczy, delektując się jego ciepłym językiem na jej skórze. o rajanie nie myśłała ani trochę, na wyrzuty sumienia czas przyjdzie nieco później, czego świadoma oczywiście nie była. bo jej przez całe życie zdawało się, że wcale nie ma sumienia.
- trzeba to nadrobić - mruknęła, pozbawiając go koszulki. - koniecznie - dodała jeszcze, palce jednej dłoni wplatając w jego miękkie włosy, by drugą dłonią błądzić po jego brzuchu.

derek nawet nie miał pojęcia o ryanie, ale to tylko facet, więc pewnie specjalnie by się tym nie przejął. tymczasem, przeciągnął gwen tak, by teraz leżała, a on wisiał nad nią, opierając ręce po obu stronach jej głowy. czuł się trochę władczo, a to bardzo mu się podobało, bo ostatnio, ta tancereczka dominowała, to jest ujeżdżała go. ale dość o hiszpanii i innych ciepłych krajach, choć nie przeczę, ze teraz derekowi było piekielnie ciepło, co gwen pewnie odczuwała. oh, apropos gwen. z łatwością rozpiął guziczki jej spodni, by teraz zsunąć w dół i w dół, nie trudząc się na ich całkowite ściągnięcie. odchylił teraz materiał majtek, dość delikatnie, bo nie chciał porwać i zrobił jej dobrze językiem, uprzednio drażniąc nim łechtaczkę.

tego się abolutnie po nim nie spodziewała, aczkolwiek to było całkiem miłe doświadczenie. bo ona zawsze wydawał jej się taki... taki poważny, nieśmiały w tych kwestiach. aż chciała sie spytać, skąd się tego na uczył, ale zamiast jakiegokolwiek słowa z jej ust wydobyło sie ciche jęknięcie.
- wee-och-eeeź mniee-ach-eeee - poprosiła, przymykając oczy.

skoro ona tego nie zrobiła, musiał wyswobodzić męskośc z bokserek, by teraz gwałtownie i dosyć ostro wejść w gwen, bo nie wyglądała mu na niewinną dziewczynkę, która będzie przez to jakoś szczególnie cierpiała. poczuł gwałtowną falę przyjemnego uczucia, która zawładnęła nim w całości i oddał się posuwaniu koleżanki. bo tak to sie teraz nazywa, koleżeństwo plus seks, czy cos tam.

fuckfriend!
westchnęła cicho w jego prawe ramię, które teraz ugryzła. maaatkooo! jak jej tego brakowało, takiego porzadnego ruchańska w wykonaniu prawdziwego mężczyzny! otoczyła jego biodra nogami i dawała się ponieść co raz to silniejszym odczuciom, wychodzac mu naprzeciw za każdym razem, bo to ostatnio zrobiło się popularne w książkach xdxd.

lolz. a derek, zakończywszy sprawę, wyszedł z niej, układając się obok. to przykre, przyszedł, wszedł, wyszedł, poszedł. no cóż. ale masz rację, był prawdziwym facetem, o czym mogło świadczyć to, że teraz objął gwen ramieniem, a w zasadzie to wsunął je pod jej szyję i pocałował łagodnie w skroń, mówiąc coś o tym, że jest wspaniała. a przynajmniej teraz wszystko było wspaniałe, żałował tylko powrotu do normalnego świata ;<

- ty też - mruknęła, odwracając się na bok, przodem do niego. pogłaskała go po klatce piersiowej, nieco wilgotnej od potu, ale co z tego, ona też była spocona. mogłaby tak leżeć z nim teraz godzionami, zupełnie nieruchomo. to był własnie facet, wiedział, jak się zachować po seksie. nie jak rajan, który zapewnił czułość swojej kobiecie trawce zamiast jej. pocałowała go w szyję, wtulając się w niego mocno.

odezwała się komórka dereka i spierdolił do babci, obiecując gwen, ze jutro się odezwie, sija. :d

a ona poszła pod prysznic, zadowolona.

przyszedł i rajan, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego jaką gwen jest szmatą. poza tym był po jednym skręcie i jeśli gwen nadal będzie wykazywała jakiekolwiek chęci, to będą mogli się przelecieć, na wzajem, heh. zapukał, zataczając się nieco na nogach odzianych w wytarte, czarne rurki, które na jego chudym tyłku wyglądały zupełnie seksownie!

otworzyła drzwi i wciągnęła go do środka, by zamknąć za nim drzwi. właściwie, to nie miała wyrzutów sumienia... jak na razie. ten seks po prostu sobie był, a ona została w pełni zaspokojona, tak więc rajan nie będzie się już czepiał o to, że chce się z nim kochać. ej, ona odczuwała satysfakcję tak w ogóle, bo chłopak teraz miał to, co chciał! mimo wszystko pocałowała go w usta dosć łapczywie, w końcu rajan to rajan.
- co tam u ciebie? - spytała, opierając dłonie na jego ramionach.

- nic, pokłóciłem się z manette - bo niby za dużo czasu poświęcał gwen, no kto by pomyślał. zsunął ze stóp buty, by teraz spojrzeć na gwen. miała jak zwykle zbyt głęboki dekolt, ale teraz niespecjalnie mu to przeszkadzało. najarany rajan-szczęśliwy rajan. przysunął się do niej, by zdjąwszy kurtkę, przyprzeć ją do ściany i pocałować tak jakoś wyjątkowo jak na ostatnie dni namiętnie.

odwzajemniła pocałunek z zaskoczeniem, czując jak robi jej się gorąco. no nie! tamten seks miał być zemstą za to, że rajan nie chce tego robić z nią, a teraz on ją zaczyna całować w taki sposób... kurczę. poczuła się dziwnie, aczkolwiek nie spodziewała się, żeby zaczął się do niej dobierać. i miała nadzieję, że nie zacznie!
- mmm, jak miło - stwierdziła porosto do jego ust, od których zaraz jednak ię oderwała. - o co się pokłóciliście?

ryan zignorował to pytanie, bo miał naprawdę ochotę na seks. przesunął dłoń z pleców gwen na jej krocze, robiąc teraz kilka malinek na jej szyi, pachnącej intensywnie jakimiś perfumami.

- kurwa - mruknęła pod nosem, odpychając go gwałtownie. wprawdzie nie miała ochoty go odepchnąć, ale poczuła, że sytuacja ją przerasta. - nie ma mowy o seksie. abstynencja - przypomniała, nieco zdyszana i zarumieniona, aczkolwiek zdeterminowana.

i chyba go nieco tym faktem zawstydziła, obraził się i poszedł.

przyszedł, ze swoim piwnym oddechem, przekrwionymi oczami, bo nie spał pół nocy i jakimś krejzolskim siniakiem pod okiem. kiedy wczoraj wrócił do domu, przypierdolił w kant szafki, co zupełnie szybko go wybudziło ze stanu poalkoholowego. tymczasem, miał na głowie kaptur, patrz awatar i spuszczone w kroku spodnie, ale nie dbał o to, jakoś specjalnie.

była w spodniach i wymiętoszonej koszulce na ramiączkach bez stanika w dodatku, było jej naprawdę zimno tak, ale stwierdziła, że ma to gdzieś. właściwie nic jej nie obchodziło. przechodząc koło lustra, nawet w nie nie spojrzała, bo przestało ją interesować, jak wygląda. no i się nie pomalowała ani nawet nie próbowała ukryć sińców pod zaczerwienionymi od płaczu oczyma.
- cześć - mruknęła do swoich stóp, otwierając mu. bała sie na niego spojrzeć.

a ryan za to spoglądał na gwen z jakimś takim dziwnym wyrazem zadumy? możliwe, zastanawial się, czy robi sobie z niego żarty, czy naprawdę płakała? płacząca gwen? to byl dopiero żart. ale nołłoriz, nie rozesmiał się, tylko oparł o przeciwległą ścianą, wzdychając ciężko.
- to daj te rzeczy - mruknął, bez jakiegokolwiek powitania. okej, to było z jego strony baaardzo chamskie, ale ona też się z nim nie pierdoliła.

- okej - odparła dla odmiany do jego stóp. chciała powiedzieć, żeby zamknął drzwi bo zimno wlatuje, ale nie odezwała się, doprawdy jego ton głosu i slowa mówiły same za siebie, nie mówiąc juz o postawie. - mam je w salonie - wymamrotała, po raz kolejny dziś bliska płaczu ze szklącymi się oczyma. - poczekaj tu - dodała i zrobiła w tył zwrot.

pokiwał głową i przykucnął nawet, bo nogi, po ilości alkoholu jaką dziś w siebie wlał, utrzymanie się w pionie, nawet z pomocą ściany, było nie do wykonania. obserwował podłogę, zastanawiając się, czy jego zycie znów będzie wyglądało tak, jak wyglądało zanim poznał gwen: trawka, piwo i imprezy? bardzo, bardzo ambitne podejście.

ona tymczasem usiadła na kanapie obok czerwonej połówki i jego lacoste, chowając twarz w dłoniach. nie chciała się rozstawać z jego rzeczami, z rajanem też, ale swoim zachowaniem mu to przecież pokazała. ukryła twarz w dłoniach, którymi następnie odgarnęła włosy z czoła. nie wyobrażała sobie bez niego swojego życia, naprawdę.

ryan trochę się zaniepokoił, skoro gwen nie wracała, to mogło jej się coś stać prawda? mimo wszystko ją kochał, przecież nie mógł tego z siebie wyrzucić tak z dnia na dzień. przeszedł przez próg i zamknął za sobą drzwi, stukając scenicznie w futrynę.
- w porządku? - zapytał, siląc się na oschły ton głosu, ale nie wyszło uh.

- jasne - zreflektowała się i szybko otarła łzy, niezbyt dokładnie, jej policzki wciąż pozostawały mokre i świeciły się w blasku żarówki. drżącymi rękoma wzięła polo i buteleczkę z perfumy, o mało jej nie upuściła, by skierować się w jego stronę. - wziąłeś mój szalik?

- eee, nie, zapomniałem - jasne, po prostu chcial go sobie zachować, żeby potem obwąchiwać zapach gwen - ale przyniosę ci go kiedyś. jezu, gwen nie płacz - pokręcił głową i odebrał od niej swoje rzeczy, by odstawić na komodę i przygarnąć ją w ramiona, bo nie mógł już dłużej udawać, że to wszystko jest mu obojętne. nie było.

przytuliła się do niego kurczowo, płacząc jeszcze bardziej, bo przecież już totalnie tutaj zgupiała. najpierw z nią zrywał, potem zachowywał się jak facet, który zerwał, a teraz ją do siebie przytulał i mówił, żeby nie płakała. przygryzła mocno dolną wargę, mając ogromną gulę w gardle. chciała poprosić, żeby od niej wrócił, ale nie potrafiła się odezwać.

- gwen, przestań, nie powinnaś płakać - mruknął sztywno, miarowo głaszcząc ją po plecach, na których ulożył obie dłonie. nasycał się jeszcze trochę znanym sobie zapachem skóry gwen - to jeszcze nie koniec świata, pewnie będzie milion facetów, którzy będą chcieli z tobą być. nie róbmy z rozstania tragedii - westchnął ciężko, bo to dla niego tymbardziej nie było łatwe, a łzy gwen jeszcze bardziej bolały. gdyby inaczej się zachował, gdyby zapewnił jej spełnianie potrzeb.

oczywiście wiedziała, że gdyby chciał odejść, to pewnie by go tu już dawno nie było. tymczasem co? on stał i ją tu przytulał, a dodatkowo opwoiadał o jakimś milionie facetów, którzy będą chcieli z nią być. westchnęła ciężko w jego szyję, pachnącą tak przyjemnie. ten zapach byłby kojący gdyby nie przeświadczenie, że za kilka minut go jej zabraknie.
- nie chcę miliona facetów, chcę jednego.

wcale się z tego powodu nie odsunął. a co by było, gdyby dał jej jeszcze jedną szansę? miłość powinna wszystko wybaczyć. ale chyba niespecjalnie mógł się na to zdobyć, wyszedłby na kompletnego frajera. czy powinien się tym przejmować?
- gwen, nie powinniśmy już do tego wracać, spieprzyliśmy sprawę i chyba powinienem cię za to przeprosić. ta cała abstynencja, to było całkiem nie w moim stylu, ale hm chyba po prostu chciałem na nowo zaufać.......- eee, sam nie wiedział o co mu teraz chodzi, biedny rozdarty między dwoma opcjami rajan.

gładziła go delikatnie po plecach w okolicach łopatek, delektując sie tym, że był przy niej w tym momencie. marzyła o tym, żeby stał już tu tak z nią do końca pieprzonego życia.
- a ja wyszłam na nimfomankę - uśmiechnęła się blado w jego szyję. - po prostu miałam potrzeby... - wychrypiała.

pokiwał głową, ale przy okazji nie potrącił gwen brodą, czy coś takiego. przymknął nawet na chwilę oczy. teraz czuł się jak skończony idiota, frajer i tak dalej. wyzywał się w myślach. hej, to serio jego wina! gdyby nie dał gwen powodow do zdrady, to pewnie teraz nie staliby tu oboje rozpaczając nad kresem ich związku.
- gwen, wiem, spieprzyłem. dlatego przepraszam - mruknął niemrawo, przepraszanie nigdy nie przychodziło mu z łatwością.

- ja też spieprzyłam, też przepraszam - mruknęła w jego ramię. miała wrażenie, że rajan nigdy jeszcze tak długo nie był tak blisko niej i że teraz nie bedzie potrafiła go wypuścić ze swoich ramion. - rajan, jeśli jednak kiedykolwiek zdecydujesz się do mnie wrócić, to wiedz, że będę na ciebie czekać - powiedziała.

- ja.....- zaciął się na chwilę, bo w tym momencie chyba był gotów do niej wrócić, ale nie chciał decydować pochopnie. jak wczoraj. bez przemyślenia - dajmy sobie trochę czasu. czy tobie czasem nie padło centralne ogrzewanie? nie wiem, może to mi jest tak zajebiście zimno - odstąpił na krok od gwen, przyglądając się sufitowi, jakby to od niego oczekiwał odpowiedzi.

- to zimno z korytarza - powiedziała, również robiąc krok w tył, by przysiąść na podłokietniku kanapy i spojrzeć na niego z całym swoim uczuciem, jakie w sobie posiadala.
- przemyśl tą decyzję, dobrze? - poprosiła, mając nadzieję, że rzeczywiście przemyśli i do niej wróci. jeśli by jej w końcu dał tę drugą ostatnią szansę, byłoby wspaniale, tego była pewna. teraz w końcu wiedziała, że istnieje coś wazniejszego i lepszego niż seks w życiu.

- w porządku - już chciał zaproponować, by się do niego przeniosła, ale może to i dobrze, miał wrażenie, że z manette za sobą nie przepadały - przemyślę, obiecuję - cieszył się w tym momencie, że z abigail i seksem nie wyszło, miałby potworne wyrzuty sumienia, a tak, nie miał dodatkowego problemu - eee, chyba już pójdę - no tak, przecież nie będą pić herbatki i udawać, że wszystko jest okay.

- hm, jasne - powiedziała i pożegnała go bez żadnego kontaktu dotykowego, żeby nie było!

a rajan poooszedł, chyba znów pić.

no więc ryan przypałętał się, w swoich elegnckich spodniach armaniego i dopasowanych do nich, równie eleganckich dolcze i gabana. plus może koszula, ale nie chce mi sie nad nią myśleć. miał dziś tą rozmowę, a potem poszli do bulońskiego jarać z chłopakami. no więc teraz, w stanie oddalonym od normalności zapukał.

idąc do drzwi, oprawiła jeszcze niesforne kosmyki włosów wypadające jej zza ucha, obciągnęła też bladoróżową bluzkę z głębokim dekoltem, idealnie dopasowaną do białych rurek, równie obcisłych, czyli wszystko było tak jak trzeba. otworzyła drzwi i rzuciła mu się na szyję.
- jesteś moim nowym nałogiem, tęskniłam - mruknęła, z przyjemnością zaciągając się jego perfumami pewnie czerwonymi lacoste ;q. ona używała davidoffa wave prawdopodobnie, bo ja używam. nie zauważyła, że jest na trawce, pewnie by go tak uczuciowo nie przywitała.