SAMOLOT.

michelle zachichotała i przesunęła delikatnie opuszkami palców środkowego i wskazującego od środka nathanowego uda po krocze, przygryzając jednocześnie dolną wargę.
- no nie wiem - mruknęła i wstała, tym razem już pewniej, kierując się w stronę toalety, do której na szczeście nie było kolejki, jak to czasem bywa. nawet sie nie zamknęła, łaaaaał.

rozejrzał się czy kevin patrzy i nawet uśmiechnął się do niego zadziwiająco przyjaźnie, odpinając pasy szybkimi ruchami. podniósł się z krzesła i w ciągu dwóch sekund przemierzył na piechotę (bo nie samochodem przecież) pół samolotu, by zapukać i wślizgnąć się do toalety za miszęl, nieźle już podniecony. sikała? ;q

nie, stała przed lusterkiem poprawiając pewnie mejkap. tymczasem wsunęła maskarę do tylnej kieszeni w rurkach, które widzimy na załączonym obrazku, by uśmiechnąć się łobuzersko do nathana i przyciągnąć go do siebie za kołnierzyk polo? bo przypuszczam, ze takie mógł właśnie mieć. zaraz się naprawię, jak tylko mama przestanie do mnie mówić.

- lubię, gdy jesteś konkretna - powiedział w jej szyję, układając dłonie na jej pośladkach i przyciągając ją mocno do siebie, także ich krocza całkiem przyjemnie ocierały się o siebie. całował jej szyję, wsuwając zręcznie rękę pod jej bluzkę, a następnie stanik, by masować teraz jej lewą pierś.

uśmiechnęła się, do drzwi, bo w tym momencie na nie spoglądała zza ramienia nathana, by zawiesić nogę na jego udzie, bo uczucie jego ee stwardniałego penisa? lol, było zupełnie przyjemne. przesunęła ustami, delikatnie, po nathanowym policzku, prawą ręką rozsuwając mu rozporek. rozbieranie się nie było konieczne, tym bardziej, ze michelle nie miała tłuszczyku, który by ją ogrzewał :c.

miała nathana, no ale dobrze, to miał być naprawdę szybki numerek, już w tym momencie ktoś zapukał do drzwi, pewnie jakiś zniecierpliwiony kosmita, toteż nathan podskoczył, lekko zestresowany, aczkolwiek jeszcze bardziej podniecony. nie bawił się w nie wiadomo co, po prostu zsunął gwałtownie wszystko co miała na tyłku do okolicy jej kolan.

a michelle z trudem wyswobodziła nathana z paska, ale nołłoriz, tylko go rozpięła by teraz zrobić to samo z rozporkiem. bokserki, razem ze spodniami, myślę, zsunęła, starając się go nie podrapać, pewnie i tak podrapie. albo i nie bo miał koszulkę ;x.

- chodź tutaj - wymruczał, przypierając ją teraz do zablokowanych drzwi mocno i zdecydowanie, by wejść w nią bardzo brutalnie i boleśnie, aczkolwiek jestem pewna, że przyjemnie, prrzynajmniej dla niego! sapnął ciężko w jej włosy, bądź co bądź, to wymagało od niego trochę wysiłku.

a michelle chyba faktycznie to bolało, ale niesądzę żeby było nie przyjemnie. okej, było i to zupełnie, zaraz kiedy nadeszła fala orgazmu. jęknęła głośno, wbijając paznokcie w jego plecy i wypięła wąskie biodra w przód, rozkoszując się tą chwilą.

skończył równie szybko jak zaczał i doszedł, w sensie że też szybko, a nie po tym, jak już skończył! wypuścił ją ze swoich objęć i w pośpiechu podciągnął spodnie razem z bokserkami na swoje biodra, by pozapinać wszystko co trzeba łącznie ze skórzanym, czarnym paskiem. poprawił konierz polo również, przyglądając się jej z zachwytem. nie mógł się nią nacieszyć.

michelle również podciągnęła spodnie, razem ze swoimi czarnymi stringami, by odwrócić się w stronę lustra. przygładziła nieco potargane wlosy, by uśmiechnąć się do nathana. wspięła się jeszcze na palce, by pocałować go delikatnie i wyszła, poprawiając jeszcze bluzkę, która jakoś tak w międzyczasie, zdążyła jej się zsunąć.

wysikał się jeszcze, żeby nie było, w końcu od tego była toaleta, a potem wyszedł za nią w pewnej odległości czasowej, jakby to wyglądało w oczach sześciedzięcioletniej kobiety z pełnym pęcherzem oczekującej pod drzwiami! wrócił na swoje miejsce i usiadł obok, ujmując jej dłoń w swoją. cieszył się, że była zadowolona.

nathan miał zimne ręce, generalnie kiedy wróciła zrobilo się diabelnie zimno, ale nic na ten temat póki co nie mówiła. poprosiła kevina o redbulla, bo ja je uwielbiam, by teraz dyskutować z nim wesoło.
- huh, a co robisz na sylwestra? - zapytała śpiewanie, nachylając się nieco nad nathanem, by odebrać swój napój - my zostajemy na taiti prawda, skarbie?

- mmm! - przytaknął, upiając łyka jej redbulla, taki karpys na łyka redbulla! głaskał ją teraz po kolanku, obejmując jej ramiona drugą ręką. - właściwie, lądujemy za kilka minut - i rzeczywiście, lądowanie nie odbyło sie bez lądowania xdxd. zapięli pasy i frru, welcome to taiti! zacznij gdzieś ;q