ritzzz

no to wylądowali tutaj, w tępie expresowej, karmę&damon, damon&karmę. trafił się im nawet jakiś fajny przyjemny pokój, chyba jakiś apartament z fajnym kominkiem i ładnym widokiem, ale nie chce mi się wymyślać jakim.
pierwsze co zrobiła to położyła się na łóżku, jakoś na brzuchu, fajnie. głowę gdzieś miała pod poduszką i śpiewała sobie jakaś wesołą brytyjską piosenkę. ale nie machała nogami, bo wyglądałaby jak mała dziewczynka, która trafiła w stos poduszek, dobra właściwie tak wyglądała!

położył się obok niej, zmęczony był lotem, i ogólnie teraz jakoś tak miział miło po tyłku carmen, bo akurat taką miał ochotę. i nie machał nogami, tylko zaczłą śpiewać razem z carmen, kompletnie nie znając słow, no, wiadomo, on brytyjczykiem był, ale tylko z urodzenia. więcej nie miał nic wspólnego w londynie, prócz tego, że się tutaj urodził, i nawet przez jakiś czas mieszkał. i lubil nawet czasami przebywać w londynie.- zmęczona kochanie ? zapytał uśmiechając się do niej.

- uu, trochę, nie lubię samolotów i takich innych środków gdzie jesteś tysiące kilometrów nad ziemią i nie widzisz pod sobą jakiegokolwiek kawałka ziemi - pokiwała głową odgarniając z czoła grzywkę. przytuliła się do niego, miło jakoś, objęła go na wysokości nerek bo było jej tak przyjemnie, lubiła go przytulać, obejmować i takie różne. w końcu oskarży ją o jakieś molestowanie, bo zły dotyk boli na całe życie, chodź wątpię czy jej dotyk jest zły. przejechała lekko nosem po jego szyi i sobie pomyślała, że właściwie nie zobaczyła jak wygląda łazienka, co jest dla niej najważniejszym punktem zaraz po wygodnym łóżku!

więc on, pocałował ją w szyję, jakoś tak bardzo bardzo miło i potem wstał z tego łóżka, żeby zaraz wskoczyć w jakiś tiszert i jakieś luźniejsze spodnie, w których będzie po prostu spał, bo on tak lubi, no tak tak. wszedł do łazienki, nawet była ładna i duż,a i co najważniejsze miała wielką wanne i prysznic. on preferował zazwyczaj gorące kąpiele, hm, to go relaksowało, po długim dniu pracy i nikt mu wreszcie nie przeszkadzał. potem wyszedł z łazienki i wlazł pod kołdrę i ziewając, oglądał jakąś telewizję.

ona pewnie poszła gdzieś na początku pokręcić się po tarasie i wypalić pół paczki papierosów bo czekała, aż tylko matka ją nawiedzi z niezapowiedzianą wizytą, bo pewnie już się dowiedziała gdzie jest, od recepcji, miło! potem wylądowała w łazience gdzie usnęła w wannie pełnej piany, zastanawiając się jak długo dejmon z nią wytrzyma spędzając 24/7, a ja idę!

i on zasnął, o.

wrócili do pokoju, i on pierwsze co zrobił to położył się na łóżku, nie chciało mu się już dziisiaj nic robić, i zapewne, potem się rozebrał z płaszcza i zdjął buty, rzucając je gdzieś w kąt. i pewnie obserowował co teraz robi carmen, hm, nie wiedział co mogła robić, pewnie krzątała się po pokoju, albo hm, w łazience. - uh, jestem zmęczony, dzisiaj to rzeczywiście nie mój dzień. powiedział zamykając na chwile oczy.

ona usiadła na chwile na jakimś fotelu przy oknie i obserwowała jak pada deszcz, cóż za ciekawe zajęcie. ale ją to zawsze uspokaja. wstała zrzucając z siebie pewnie jakieś rurki, no bo nie wygodnie jest w nich leżeć, sweter też. powiedziała, żeby się przesunął, pewnie przeturlała go jakoś na brzuch.
- odpocznij, nie pójdziemy na tą kolację, trudno - uśmiechnęła się lekko, odgarniając grzywkę z czoła - co ci dziadkowie robili, że zmęczony? - pomasowała lekko jego kark, przyjemnie bardzo.

- opowiadali mi moja całą historię rodzinną, wiesz, włacznie z wszystkimi pradziadkami, prapradziadkami, i nawet stwierdzili, że będę robić drzewo geealogiczne, żeby ich wnuk wiedział skąd pochodzi i żeby nie zapomniał o swoich londyńskich korzeniach, uh. a poza tym, wmusili we mnie jakieś tony ciasta, i obiad, i to dość duży, babcia uwielbia gotować. powiedział i musnął jej policzek ustami, zapewne ciepłymi. i bawił się nawet jej kosmykiem włosów i telefonem, który trzymał w ręku.

- tak, pewnie już wiesz jak będą opiekować się swoimi wnukami i co mu będą kupować. nieważne - machnęła ręką, która i tak wylądowała na jego brzuchu - czasem przychodzi mi do głowy, żeby się nauczyć gotować, alee niiee, nie będę ci przyrządzać obiadków i opiekować się twoimi psami - wystawiła mu język i zmarszczyła nos na znak protestu, że nigdy nie będę kurą domową, nikt nie lubi nią być! to jakieś skazanie, szczególnie w wieku np. dwudziestu czterech czy trzech lat. zastanawiała się po co tak dusi ten telefon, ale pytać się nie będzie, bo wyjdzie na wścibską jak cholera. ale to było dla niej zastanawiające?

odłożył więc go na bok, hm, to chyba tak z przyzwyczajenia, a poza tym i tak nie miał nic do ukrycia przed carmen, nie, nic a nic. wszystko wiedziała. a poza tym, przecież mogła zapytać, nie obraziłby się. w końcu ma prawo, są parą, i może pewne rzeczy wiedzieć, hm, no tak. - wiesz, carmen, nie, przecież nie musisz. mam dwa psy, i jakoś sam sobie ledwo z nimi radzę. uh. na prawdę. na szczęście są pod opieką, no, tej, mojej gosposi, nie pamiętam imienia. uśmiechnął się i pocałował ją w nos. - chyba się prześpię. stwierdził ziewając.

- okej - pokiwała głową i pocałowała go w dolną wargę, dobra, a potem dla równowagi w środek ust. wstała i chyba wciągnęła na siebie jakieś spodnie no bo niezbyt by było gdyby nagle ktoś zadzwonił do drzwi z obsługi hotelowej i ona z rozpędu tak otworzy, w samych majtasach. wróciła do twórczego zajęcia jakim jest siedzenie na fotelu i przyglądanie się przez okno, jakiejś gazecie i dejmonowi też! dodała też, że i tak go potem obudzi, he!

no wię, hm, niewiele już myśląc, przebrał się w jakieś wygodniejsze ciuchy, w rurkach nie było mu wygodnie i poszedł sobie spać.

obudził się i oglądał teraz telewizję, taaaak.

wyprzedziłaś mnie :cc może to i dobrze bo miałam post na 9846 stron.
ona nagle wyłoniła się z łazienki, kremując sobie nogę jakimś fajnym różanym balsamem, więc w całym prawie pokoju było go czuć. według jej zegarka powinni być na dole, na jakże nudnej kolacji, jak na razie się tam nie zjawili i jak mniewam tak nie będzie! ogólnie na razie nikt nie dobijał się do drzwi więc jest dobrze.
- nie wleciała żadna matka atomówka przez okno? - wskazała kciukiem na okno, które było za nią.

cóż, no tak wyszło, xd
- nieee, ale był tu dekster z dee dee, supermen, spiderman, batman, i wielu wielu innych bohaterów kreskówek. zaśmiał się miło. spojrzał się na nią, nawet ładnie wyglądała z tym kremem, jej skóra teraz będzie tak bardzo ładnie pachniec, no tak tak i będzie się pewnie do niej przytulał, i nawet, hm, pościel będzie pachniec nią, i będzie fajnie. bo ona miała ogólnie fajne kosmetyki i takie tam. - hm, ładnie wyglądasz. powiedział z uśmiehem i poprawił poduszkę.

sori za zapłon, siostra zachwycała się jakimiś tatuażami.
może nagle kosmetyki będą jej znikać bo dejmon będzie je wciągał? chodź nie wiem jak można wciągnąć krem. mniejsza o to.
- hmm, dziękuję - uśmiechnęła się, spoglądając na siebie, bo właściwie była w samych majtosach (to nie oznacza, że jakiś babcinych...) i jakiejś podkoszulce domowej, bo szkoda jakiś super rzeczy po hotelu. usiadła obok niego uśmiechając się właściwie, cały czas się uśmiechała więc to nie miało znaczenia - jutro zostaniemy pozbawieni życia - pokiwała głową w udawanym przerażeniu.

- taaak, jak nas twoja matka znajdzie. chyba, że bedziemy ciągle siedziec w naszym hm pokoju, no wiesz. i tutaj umrzemy. powiedział śmiejąc się trochę, przecież miał świadomosc tego, że przecież jej matka będzie chyba zła. i teraz chyba zadzwonił jej telefon, a że leżął gdzieś niedaleko jego, więc spojrzał z ciekawości na wyświetlacz, i chyba to była jej matka, czy coś. i jej podał telefon. - odbierzesz, czy ja mam to robic ? hm ? zapytał i nadal trzymał ten telefon. powinna chyba odebrac.

spojrzała na wyświetlacz i no nic, numer którego nie chciała widzieć, a tym bardziej nie miała ochoty gadać.
- powiedz, że się kąpie, albo uciekliśmy gdzieś na jakieś wyspy i mamy gromadkę dzieci, ale nie pokażemy ich jej - podrapała się po głowie, i patrzyła się czy dejmon 'rzuci słuchawką' czy odbierze i będzie negocjował jak prawniiik o jakaś sprawę. ale jednak chyba to drugie bardziej przychodziło jej do głowy. podciągnęła kolana no brody wcześniej kładąc na nich poduszkę.

i teraz odebrał, i wytłumaczył wszytko dyplomaycznie jej matce. miło i dokładnie i nawet chyba zrozumiała, tak tak. i powiedziała, że nie będzie się na nich gniewac i takie tam inne i że chętnie się z nimi zobaczy jutro, wieczorem, tylko po prostu żeby przyszli. i nawet chyba obiecała, że hm, no, że nie będzie nic dziwnego robic, ale nie wiedział o co jej chodziło, ale nie ważne, odłożył telefon gdzieś na bok, hm, i spojrzał się na carmen. - wszystko okej, twoja matka powiedziała, że wszystko w porządku. i że się nie gniewa i takie tam. i jutro powiedziała, że chce spędzic z nami miły wieczór. uśmiechnął się do niej.

- miły - westchnęła, bo wiedziała, że jej matka się pewnie nigdy nie zmieni. ale uśmiechnęła się i pocałowała go, nawet namiętnie, za uratowanie życia jej i swojego też. miły wieczór wyobrażała sobie z im gdzieś przy kominku, bo ona czasem miała swoje jakieś wizje, pewnie jak siedzi sama w domu i jej się nudzi. mniejsza o to, hm - no to jutro spędzimy miły wieczór z matka opowiadającą o byle czym, tylko ona nie usypia w połowie i ogólnie - roześmiała się przyjemnie przytulając się do jego pleców, upodobała je sobie.

- hmm, miło miło. bardzo miło. uśmiechnął się do siebie, wiele wieczorów spędzał albo sam, albo z sarą, albo ze swoimi byłymi,które, hm, właściwie, to nawet, no, z którymi nawet nie umiał porządnie rozmawiac. no tak, a no właśnie, hm, albo spał, albo się uczył. a teraz miał kogoś, z kim mógł i porozmawiac i pomilczec, i się poprzytulac, i nawet robic wszystko na co będzie miał ochotę, no tak. - carmen, jesteś wspaniała, wiesz ? powiedział, mrużąc lekko oczy.

soriii, internet mnie nie kocha, koleżanki też i ogólnie kij im w oko.
uhu, nie spodziewała się tego, serioo.
- yhmm, dziękuję. mówiłam ci, że ty też? - uśmiechnęła się jakoś ładne, zarazem seksownie i inne takie sprawy. właściwie on też ratował jej sytuację i ogólnie. brakowało jej kogoś takiego bo praktycznie spędzali ze sobą cały wolny swój czas? no raczej tak. ale ja już muszę lecieć i chyba poszła spać czy coś takiego, bajos!

i poszedł też spac, paaa.

przygotowywał się do tej kolacji z matką carmen, więc przypuścmy, że był w łazience, i nie wiem, może brał prysznic, hm, no tak.

siedziała, malując paznokcie, na czerwono. nie miała nic innego do roboty oprócz tego i jeszcze kichania! bo wczoraj zmokła, pór kar. mniejsza o to. może nie zużyła całej paczki chusteczek, ale było blisko. jeszcze gorzej jak matka wparaduję z psem! dodam też, że siedziała w łazience, pewnie na wannie i malowała je na umywalce. i starała się go nie podglądać, ale soriii, to tylko karmę.

wyszedł już spod ego prysznica, owinięty ręcznikiem, nie żeby się wstydził karmen, ale wiesz, no tak trochę głupio paradować po pokoju, na golasa, uh. stanął przed lustrem, pewnie zaparowanym, i obrócił się tak, żeby teraz się oprzeć o umywalkę, rękoma z tyłu. i patrzył jak carmen, maluje paznokcie, nawet dobrze jej szło, ale nie był kobietą, więc, się na tym nie znał, mimo tego, że ma siostrę. - hm, carmen, jak się trzymasz przed kolacją ? zapytał, przeczesując ręką włosy.

- chyba dobrze, na razie żyję - zaciągnęła nosem, nie żeby coś tam, tylko no przeziębiła się. i podmuchała paznokcie patrząc na jakieś w swoim rodzaju dzieło z jej strony, bo malować nie umiała obrazów. co nie oznacza, że jest głupia i umie tylko to. no nieważne. spojrzała na niego, jakoś z uśmiechem dalej dmuchając w paznokcie co wyszło jak na tych filmach, bardzo fajnie - a ty? nie boisz się, że przyjdzie z wylniałym pudlem i będzie opowiadać i zadawać krępujące pytania? - odstawiła gdzieś buteleczkę z lakierem wstając z krawędzi wanny.

- nie, nie boję się, bo nawet nie mam czego. a z resztą, chyba nie musi wiedzieć wszystkich szczegółów z naszego osobistego życia, tym bardziej z mojego, albo i też na pewno z twojego. powiedział i podszedł do niej, i musnął jej czoło. był taki fajny i opiekuńczy dla niej. ogólnie, czuł, że będzie dobrze. najwyżej, może dojść do jakiejś kłótni w międzyczasie, ale on był w miarę spokojnym człowiekiem, no chyba, że ktoś na prawdę go wkurwi. właściwie, to naliczyłam, że carmen, to jego już 3 dziewczyna w paryżu, ale tym razem, to na prawdę na poważnie, no tak. - hm, kupiłem jakieś wino, dobre. chyba, że twoja matka nie pije. wtedy, będzie herbata, czy coś tam innego. powiedział z uśmiechem, i chyba zaczął się golić, hm.

- na pewno padnie pytanie czy masz jakieś dzieci i ile miałeś dziewczyn, kochanek i innych takich - przewróciła oczami, bo właściwie jej to zbytnio nie interesowało, chyba ważne jest to co się dzieje w danym momencie, a nie to co było kilka lat temu - eeee, no, gadałeś z tą twoją... znajomą? - zmarszczyła brwi opierając się o szybę prysznica, zastanawiając się przypadkiem zapomniała swojego ulubionego sweterka! który chciała założyć. mniejsza o to, obejdzie się bez tego. w między czasie przez jej głowę przeleciało miliony innych myśli dotyczących tego co stanie się za chwile, co jej odpowie i w jaki sposób. bo to też ważne.

- znajomą ? podrapał się po głowie, bo na początku, zapomniał, że mówi o gracielli w ten sposób, no tak tak, ale potem sobie jakoś szybko przypomniał. - tak, gadałem. ale nic się nie stało, nie jesteśmy w zbyt bliskich stosunkach, ani też nigdy nie byliśmy, więc, po prostu, nic się nie stało. i tyle. powiedział, i pewnie, skończył się golić, i poszedł się ubrać, bo nie będzie przyjmował gości w ręczniku. i teraz pewnie grzebał w swojej walizce, no tak tak.

no bo ona nie znała jej imienia i takie inne, zresztą by i tak go nie wypowiadała, bo by jej się coś nie podobało. podreptała za nim, bo chodziła na bosaka, na zimnej dość posadzce. słyszała, że podobno to zdrowe i takie inne bajery, więc od tamtej pory tak robi, ale to nic jej nie daje. wskakiwanie sobie darowała, więc tylko przykleiła się do jego ciepłych pleców, miała taką ochotę od rana, ale coś się nie spotykali.
- ej, może będziemy gdzieś tak częściej wyjeżdżać, cooo? - spytała kładąc czoło na jego ramię.

- okej, to bardzo bardzo dobry pomysł, wiesz ? powiedział z uśmiechem, może nawet trochę się śmiejąc, no tak. i pomyśłał, że chyba chce z nim spędzać więcej czasu, czy coś, a to by oznaczało, że może i nawet myśłi o wspólnym mieszkaniu, hm, no tak tak. zastanowił się przez chwilę. - ale gdzie chciałabyś wyjeżdżać ? zapytał, i odwrócił się do niej, no przyjamniej już miał na sobie bokserki, i objął ją w talii i pocałował gdzieś w dolną wargę, i było mu przyjemnie.

jej było właściwie obojętnie czy ma na sobie bokserki czy nie, tak czy siak byłoby jej przyjemnie. mój internet mnie nie kocha tak nawiasem. ona jeszcze chyba nie myślała o jakimś mieszkaniu razem, tylko spędzaniu więcej czasu wspólnie. może i tam jakaś taka myśl się przez głowę przwineła, ale nie wiedziała czy jest do końca dobra. bo zawsze jest wszystko dobrze do wprowadzenia się. tak słyszałam.
- hmm, gdzie mnie zabierzesz - uśmiechnęła się całkiem miło całując go w szyję i poszła się ubrać, no bo zaraz nastąpi detonacja bomby atomowej.

i on się ubrakl do końca. i no, ten, no, no no, i czekał teraz, leżąc na łóżku i bawiąc się telefonem, grał w snejka i w międzyczasie jakieś smsy pisał, nie wiem do kogo, do kumpla z roku, chyba. i czekał, i czekał, i czekał, aż mama carmen przyjdzie !

& przyszła mama, rozmawiali, a potem poszła, no, i oni poszli spać, tyle.

wrócili do pokoju i on co pierwsze zrobił, to wciągnął ją do pokoju i przyparł ją do ściany, i zaczął bardzo bardzo namiętnie całować, no i teraz włożył jej rękę pod bluzkę, zaznaczając linię jej kręgosłupa. całował ją po szyi, zostawiając małe pocałunki i bawił się jej zapięciem od stanika.

już sobie stwierdziła, że to rozgrzewanie jej się będzie podobać. uśmiechnęła się lekko pod nosem, bardziej do siebie zdejmując z siebie bluzkę i rozpinając guziki od jego koszuli. narysowała jakieś niezliczone i nierozszyfrowane wzroki na jego klatce całując jego szyję. wskoczyła jakoś na niego, obejmując go nogami w biodrach i masowała jego kark.

uśmiechnął się sam do siebie i przeniósł ją na łóżko, mieli brać kąpiel, ale mu się nie chciało teraz jakoś czekać, na to, aż ta woda się naleje, i całkowicie wtedy jego podniecenie w tym momencie by opadło do zera. zdjął jej bluzkę i zaczął łapczywie całować jej dekolt, zostawiając małe i zarazem namiętne pocałunki. nawet rozpiął jej stanik i potem całował raz jedną pierś, raz drugą, schodząc aż do brzucha.

oddychała już całkiem nierówno i płytko gładząc lekko jego kark. rzuciła jakoś jego koszulę w kąt, jej bluzka i stanik pewnie też wylądowały gdzieś w tamtych okolicach. jakoś dobrała się go jego rozporka szybko go rozpinając i pozbyła go spodni, bo to raczej jedna z najmniej w tym momencie potrzebnych części stroju w tym momencie.

zdjął jej spodnie i razem z majtkami i pocałował ją w podbrzusze i przesunął się w górę, żeby teraz w nią wejść uprzednio zsuwając te swoje bokserki, które już nie były mu teraz potrzebne. chciał w nią wejsc, łagodnie i jakoś tak delikatnie, ale mu nie wyszło, był zbyt podniecony i chciał jak najszybciej po prostu byc w niej. i teraz całował raz po raz jej ramię i jej usta, dysząc, już niemiłosiernie.

jęknęła całkiem głośno, ściskając gdzieś dłonią kołdrę czy co tam było, nie będzie go drapać to nie jest miłe. wygięła się w jakiś przyjemny łuk, jej ciało przeszło też równie przyjemne ciepło. odszukała jego usta, całując go bardzo namiętnie, powiedziałabym. czasem potrzebowała jakieś takiej bliskości, ale nie chciała stać się tylko jakaś zabawką albo kimś tylko do seksu, bo zawsze na końcu to wytykają, wtedy już nie jest tak miło.

przyspieszył tempo i właśnie, czuł,że po jego ciele przenikają całkiem przyjemne dreszcze, co oznaczało, że no, że będzie miał orgazm, i teraz właśnie doszedł, coś stękając do jej ramienia, a potem opadł gdzieś obok niej i przytulił ja do siebie, i szepnął coś, że było zajebiście, i że jest wspaniała, i więcej już nic nie powiedział, musiał uspokoić oddech, więc milczał, uśmiechając się do siebie.

uśmiechnęła się do siebie, prawie niewidocznie. leżała chwilę, ściskając jego dłoń, uspakajała oddech najpewniej. kiedy już jej to się udało jakoś usiadła na niego okrakiem nachylając się i całując jego szyję, dość łapczywie. teraz uśmiechnęła się już do niego, widocznie! zmierzwiła jego włosy szeptając mu coś do ucha, na pewno pozytywnego i miłego!

- hm, to teraz co robimy ? zapytał z nienagannym uśmiechem, i objął ją w talii i potem pocałował w usta, nawet delikatnie. - idziemy spać, idziemy brac kąpiel, czy, hm, może, będziemy siedziec na łózku i będziemy opowiadac sobie jakieś zajebiste historie ? zapytał, i znowu się uśmiechnął. było mu teraz baardzo batrdzo miło.

- możemy coś zamówić, ale too potem - machnęła ręką schodząc z niego, bo chyba miała zamiar się trochę przespać z okazji takiej, że muszę iść i będę za godzinę! przytuliła się do niego, coś tam gadając i usnęła, na chwilę. bo zaraz się obudzi i będzie jeszcze bardziej naładowana, więc z jednej strony to dobrze, a z drugiej będzie go męczyć całą noc.

i potem, on się pewnie ubrał i sam zamówił coś do jedzenia. i zjadł kolację.

możliwe, że właśnie doszło do jej jakieś nagłego przebudzenia ze snu, wcale nie głębokiego. zawinęła się w jakieś prześcieradło, siadając na łózku. może lepiej nie będzie patrzeć w lustro, bo nie chce wiedzieć w jakim stanie są jej oczy bo kilkunastu minutowym spaniem z makijażem.
i chyba patrzyła się na swoje stopy, bo stwierdziła po raz kolejny, że ma ładne.

siedział na łóżku i grał sobie w jakieś need for speed na laptopie. nudziło mu się niemiłosiernie, i teraz popatrzył na carmen, z uśmiechem. - cześć, kochanie, jak się spało, hm ? zapytał i sam ziewnął, zmęczony już był trochę, bo on nie spał.

położyła się jakoś na brzuchu machając nogami, zamknęła mu laptopa o odkładanie niech sam pomyśli :c ogólnie słyszała, że trzymanie laptopa na kolanach źle szkodzi na pewne sprawy. mniejsza o to. pewie akurat miał jakiś bardzo ważny level w grze i jej się dostanie.
- uhmm, miałam jakiś sen niczym z ring - westchnęła kładąc głowę gdzieś na jego klatce, może nawet słysząc bicie serca, gdyby była kardiologiem (sercologiem, mówi mój mały brat) mogłaby stwierdzić czy nie ma jakiegoś czegoś.