łyljamowy syf.

czyli tak jak zawsze, juz przywykł to bycia pępkiem świata i nie, żeby mu to przeszkadzało. jego nakrotyczny żywot nieodkrytej zawczasu gwiazdy rocka zakamuflowanej pod postacią młodego arystokraty był dla niego idealnym wyjściem, idealną pozycją we wszechświecie i tej cholernej krainie bogactwa i pożądania, jaką była dla niego właśnie elita, elita paryża i wszystkie jej smaczki.
także smak ust maxime, które właśnie całował, podciągnąwszy jej kouszlkę nieco do góry.

ona zdjęła mu ta koszulę i rzuciła gdzieś daaleko. chyba trafiła w psa, ale nie zauważyła, bo william był jej całym widokiem. zdjęła swoją bluzkę i wpiła się w jego szyję, wplatając swoje palce w jego włosy.

sprytnie, platając ją w pasie dłonią, sprawił, że znalazła się jeszcze bliżej. już zaczynał robić sobie nadzieję, aczkolwiek zawsze pozostawał ten dreszczyk emocji, ze, no cóż, znów skończy się tragedią, bo ona gdzieś zniknie. może nie tym razem.

ona uśmiechnęła się seksownie i wymruczała coś w rodzaju : - nie martw się, nigdzie Ci nie zamierzam uciekać. i pocałowała go namiętnie, lekko opadając na kanapę, i ciągnąc za sobą willa. przyciągnęła go do siebie i zaczęła całować bardzo bardzo namiętnie, przy okazji dobierając się do jego rurek.

a on zgrabnie ściągnął jej podkoszulek, koszulkę, bluzkę, cokolwiek to było. w każdym razie ją tego pozbawił i zszedł z pocałunkami na jej urocze obojczyki, tak niesamowicie ładnie uwydatnione. miał słabość do kobiecych obojczyków. w ogóle miał słabość do kobiet, to chyba oczywiste, prawda? i znów pytanie z gatunku moich ulubionych, czyli retoryczne.

ona tylko się w duchu roześmiała, bo tam akurat tam miała łaskotki. patrzyła tylko na willama, i nadal się próbowała opanować, ażeby przypadkiem się nie roześmiać. sprawnie rozpięła mu spodnie i odchyliła lekko szyję, tak aby jej było wygodniej.

a on z owych uroczych obojczyków przeszedł płynnie do żeber oraz skóry między jej piersiami, którą to właśnie całował, całkiem subtelnie i wcale nie jak nawiedzony fanatyk damskich ciał. co nie znaczy, że nie wkładał w wykonywaną przez siebie czynność energii xd, wręcz przeciwnie, podchodził do wszystkiego wyjątkowo jak na siebie optymistycznie.
rozpiął guzik jej dżinsów by zaraz ją ich pozbawić. cóż, lata praktyki,nie?

uśmiechnęła się pod nosem, i patrzyła na to co robił will. była bardzo bardzo na niego napalona, bo w końcu, on ją pociągał. pozbawiła go tych rurek, bo jej ewidentnie przeszkadzały. przygryzła lekko dolną wargę i wbiła lekko swoje paznokcie w jego plecki i zaczęła go leciutko drapać.

uśmiechnąl się do jej brzucha, ponieważ wlaśnie dotarł do etapu calowania go. cudem sprawił także, że maxime została pozbawiona przezeń stanika, który zaś wyladował powiedzmy na podłodze, a może na stole. nie jest to chyba tak istotne jak mogłoby się wydawać,no nie?

ona przygryzła znowu dolną wargę i z niecierpliwością czekała na to co zrobi will. wplotła swoją rękę w jego włosy i je zmierzwiła, uśmiechając się bardzo seksownie. postanowiła popatrzeć na willa któremu najwyraźniej sprawiało przyjemność całowanie jej brzucha. ale jej też sprawiało to przyjemność, bo w końcu komu by to nie sprawiało przyjemności ?

komuś na pewno, ludzie mają rózne odchyły w tym wstrętnym XXI wieku!
i wtedy stał się cud, willy, powróciwszy do maximowych ust, pozbawił ją elegancko ostatniej części bielizny, czyli majtek, które zaś pofrunęły gdzieś przez pół pokoju i zakończyły swój lot przy drzwiach.

ona przyciągnęła go do siebie i pozbawiła go bokserek, czy czegoś tam. pocałowała go bardzo bardzo namiętnie, drapiąc go delikatnie po plecach, bo nie chciała mu zrobić krzywdy. później zeszła nieco niżej, czyli do szyi, w którą wpiła się jak wampir który chciał wyssać krew, ale nie aż tak okrutnie.

xd.
tak, bokserek. i tak, szarych, bo szare w końcu najseksowniejsze&najbardziej stylowe ze wszystkich. wyczarował z kieszeni rurek cud, zwany potocznie prezerwatywą, ponieważ był zaradnym chłopcem i jakkolwiek by go maxime nie oczarowała pamiętał o fakcie iż nie marzyło mu się złapanie kiły/syfa/hiva bądź innych niespodzianek. oprócz tego wydawało mu się, że posiadanie potomka na tym etapie życia byłoby chyba zbyt dużą odpowiedzialnością.

ona ucieszyła się na widok prezerwatywy, bo nie chciała mieć dzieci, a szczególnie kiedy jej kariera jakaś tam się rozwijała. a poza tym, dzieci to duża odpowiedzialność, o. ona chciała żeby już w nią wszedł bo bardzo go pragnęła. oplotła swoimi rękoma jego szyję i pocałowała go w usta.

a on się z nią drażnił, taki to był podły i nie robił w zasadzie nic, poza gładzeniem dłonią, całkiem chłodną jak na dość podgrzaną atmosferę, wewnętrznej strony jej uda. aha, i tak, muskał ustami jej szyję, jednak nic poza tym. niech dziewczyna poczeka, hyy.

ona uśmiechała się szeroko i lekko mierzwiła jego włosy. odchyliła lekko szyję i zamknęła oczy, czekając co wydarzy się dalej.

i, no dobra, nie wytrzymawszy wsparł się na łokciu gdzieś obok jej ramienia, po czym, całując ją jednocześnie w kącik ust, głównie dlatego, że w usta nie trafił, wszedł w nią,nienawidzę tego określenia, w zasadzie całkiem gwałtownie, bo był niewyżytym dzieckiem.

ona wypchnęła lekko swoje biodra do przodu oblizując jego usta. nie wiem dlaczego tak zrobiła ale, jakoś tak wyszło. jej ręce powędrowały z pleców na jego pośladki, które lekko zaczęła ściskać, tak z podniecenia.

o matko boska xd
przyspieszył trochę lekko eolelo, bo był zdecydowanie podniecony. i przymknął oczy. i,no właśnie, seks. uświadomił sobie, że maxime jest w sumie całkiem chudziutka, bo czuł jej miłe kości biodrowe gdzieś na wysokoci swoich.

nie wiedziałam co napisać xdd
ona poddała się rytmowi i zaczęła trochę sapać, bo w końcu will ją podniecał. z pośladków rączki przeniosła na jego głowę i wplotła swoje palce we włosy. to jej sprawiało dużo przyjemności, tak samo jak will i to wino, które przyniosła ze sobą.

i w ogóle wszystko. spokoł spokoł. on nie sapał, oddychał za to stosunkowo znaczy głośniej&szybciej niż normalnie. sori, słowo "stosunkowo" brzmi w tej sytuacji przynajmniej dziwnie, ale nie chce mi się szukać innego. tak więc jedną dłoń przesunął na jej ramię, a potem pod lędźwiową częśc jej pleców, bo to podobno nasila doznania. no i nasiliło własnie.

ona zachichotała trochę, bo miała wszędzie łaskotki, ale w wykonaniu willa to była bardzo bardzo seksowne. oblizała usta i poprosiła go żeby przyspieszył, bo ona tak lubi. i ją to kręci. była w siódmym niebie.

i on też i przyspieszył też, no właśnie. to nie była zawrotna prędkość, bo, smieję się do siebie, musiałby podrygiwać tyłkiem, a to nie jest filmowe&passe& w ogóle żenuaaa. aczkolwiek przyspieszył,no właśnie i w efekcie co? w efekcie chyba w zasadzie orgazm orgazm,tak?

taaak. ona właśnie zaczęła szczytować i chyba zaczęła trochę krzyczeć, bo była zachwycona. przygryzła lekko wargi, a jej ręce przesunęły się lekko gładząc plecy williama, przy okazji stwierdzając że will ma niezłe ciało.

niezłe? niezłe to mało w sumie powiedziane. był może nieco chudziutki, aczkolwiek taki, jak wszyscy kochamy najbardziej. i miał fajne kości biodrowe, łydki tudzież łokcie. tak, więc brzydko mówiąc doszedł i on, aczkolwiek nie jęczał, tylko westchnąl jej w szyję i poczuł strużkę potu spływającą w dół po jego plecach. między łopatkami. plecy też miał fajne.

ona popatrzyła mu prostu w oczy uśmiechając się seksownie, a potem całując go bardzo bardzo namiętnie. jeszcze raz przejechała ręką po jego plecach, a potem położyła ją na jego biodrze. uśmiechała się przez cały czas, a potem oblizała seksownie usta, na których nie było już śladu brzoskwiniowego błyszczyku.

objął ją lekko i staral się opanować ciągle jeszcze przyspieszony oddech. to pewnie przez te papierosy i średnio zdrowy tryb życia, nie miał kondycji biegaczy albo innych lekkoatletów, toteż się zmęczył. nie zasapał, ale zawsze, to w końcu niemały wysiłek dla całego organizmu.

ona próbowała też opanować swój przyspieszony oddech, zmęczyła się. wzięła głęboki wdech i wyszeptała mu do ucha : - zawsze jesteś taki świetny ? ugryzła go lekko w płatek ucha, żeby nie bolało.

-czasem nawet lepszy-uśmiechnął się szeroko do jej ramienia. w zasadzie nie baczył już na fakt, że byli całkowicie nadzy. nie, zeby mu to przeszkadzało. przymknął oczy wdychając jej zapach.

a do drzwi właśnie zmierzał sobie syn marnotrawny, tudzież dusza artystyczna, w skrócie lijam. bo stwierdził, że ma ochotę pogadać z łyljamem, przyjacielem swym. aczkolwiek szedł tak zamyślony, ze mało skupiony na rzeczywistości, no i tak w sumie to bardzo słuchał swoich myśli i automatycznie nacisnął klamkę. i oto, cóż. klamka puściła, to i drzwi popchnął.
[o ooł?:>]

jej ręce wędrowały tym razem po jego całym ciele. - mmm... nadal masz ochotę na to wino ? zapytała się półszeptem, wtulając się w niego.

ahahah xddddd.
zastygł w bezruchu, głupio byłoby napisać, że zesztywniał,bo to kojarzyło się jednoznacznie, szczególnie fdlatego, że był nagi a obok leżała niesamowicie w jego mniemaniu seksowna dziewczyna.
-maxime? słyszałaś?
modlił się tylko, by to nie była mamusia, która postanowiła wpaść w odwiedziny.

uniosła lekko głowę i próbowała coś usłyszeć. - tak. czekasz na kogoś ? zapytała bojąc się żeby to nie była przypadkiem jego dziewczyna.

-wydaje mi się, że nie-ucałował ją w policzek-poczekaj.
zerwał się i pośpiesznie wciągnął bokserki. w razie czego wciśnie mamie kit, że to dziewczyna, która ma amnezję i której uratował życie i w ogóle.
na palcach niemal zakradł się do przedpokoju i zaczaił za szafką xd

i dobiegł ich głos, bynajmniej nie brzmiący jak z dna oceanu. raczej jak z korytarza.
- wiiiiiiiiil?- zapytał liam rozglądając się po korytarzu. zdawało mu się, że słyszy jakieś głosy. słuch muzyczny, tata, tylko trochę jakby przytłumiony. podły pan jack d.

ona wstała żeby poszukać swojej bielizny, ale że jej nie znalazła, to założyła koszule williama i usiadła na kanapie, grzecznie na niego czekając.

poznał liama po tym jego duńskim, krótkim 'l'. nigdy nie mógł go nauczyć podwójnego uderzania językiem o podniebienie.
-ljam?-spojrzał przepraszająco na maxime i zniknął w korytarzu. nie ukrywał lekkiego poirytowania.-co ty tu, do cholery, robisz?
i przyznam, że to 'do cholery' nie było może konieczne. ale,na miłość boską, postarajmy się go zrozumieć. był dosyć zszokowany obrotem spraw.

ona postanowiła wziąć kieliszek wina i spokojnie poczekać, aż will do niej wróci, no bo miała nadzieję że wróci. wzięła łyk wina i postanowiła że coś poczyta, więc, ruszyła do biblioteczki szukając książki jakiejkolwiek.

i teraz ja zw, moje miłości, jakieś 15 minut. 20 w porywach.

liam za to spojrzał na przyjaciela i jego, no cóż... dość jednoznaczny strój. proszę państwa, liam był inteligentnym chłopcem. poza tym jego długoletnie życiowe doświadczenie...no, nieważne. wszyscy wiedzą, o co chodzi.
- też się ciesze, że cię widzę- powiedział bardzo 'ciepłym' tonem. - chyba nie przeszkadzam?- dodał i popatrzył tak jakoś... krzywo na biednego willa.

wzięła sobie tą książkę i wróciła na kanapę, razem z kieliszkiem wina. miała nadzieję że niczego nie wyleje. spojrzała się na Liama w tym przedpokoju. a potem na swój strój. trochę jej było głupio z tego powodu, ale co miała zrobić, no. zaprosiła go chyba do środka.

i ja tez zw xD

-ty-prychnął na liama-zostań tu. maxime, nie przejmuj się, zaraz wracam.-spojrzał na maxime i wepchnął liama w głąb korytarza. zrobiło mu się zimno, nic dziwnego,jego strój bowiem stanowiły jedynie wymięte szare bokserki, które zdjął i założył w ciągu ostatniej godziny dwukrotnie, bo przecież przebierał się w świeże ciuchy przed przyjściem swojej towarzyszki. no właśnie-nie widzisz, że jestem, hm, trochę zajęty?-zwrócił się do przyjaciela, patrząc na niego groźnie. niczym bazyliszek!

nie przeczę, liam był trochę zaskoczony reakcją wyljama, ale tylko przez chwilę, bo potem się opamiętał i zaskoczenie zastąpiła złość. on sie tu fatyguje, taki kawał miasta, żeby zobaczyć tą jego nieprzyjemną w chwili obecnej twarz i się wygadać, gdyż jest w depresji, smutny, mały i przygnębiony, a tu takie coś. o nie!
- co to, czyżby kolejna panienka na jedną ... pf, nawet nie noc była ważniejsza od kumpla?- zapytał, lekko unosząc podbródek i patrząc prowokacyjnie na willa.

-mogłeś, do cholery, uprzedzić-odparł, przyjmując pozę rozwścieczonego koguta. xddd walki kogutów, cholera, nie moge z nich xd. ljam i łyljam<3.-poza tym teraz chyba masz na tyle refleksu, ze wyjdziesz. czy mam cię wyprosić?-uniósł brew, patrząc na niego z ukosa. odruchowo zacisnął pięści. i szczęki też. już nie wyglądał jak delikatny, zrelaksowany łyljamek, którego mieliśmy okazję zaobserwować w swoim naturalnym środowisku przed chwilą. teraz był zły. ar. no, w każdym razie można było dotrzeć, jak drga mu mięsień szczęki, co moim skromnym zdaniem jest generalnie niesamowicie seksowne-poza tym,hm, ty mówisz o związkach na jedną noc?-roześmiał się pod nosem. on już wiedział o liamie, który właził sophie do lóżka, a potem ją zostawiał, by wepchnąć się w pościel jakiejś innej naiwnej pannie.

- cóż, wybacz, nie przyszło mi do głowy, ze możesz być tak zajęty- odparł lijam przyjmując, haha zabawne, dość podobną postawę do łyljamowej. tą jakże subtelną prośbę o wyjście zignorował. nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. - chcesz mi przez to dać coś do zrozumienia?- zdecydowanie nie spodobał mu się ton, jakim ten przytyk został wygłoszony. i wyprostował się jeszcze bardziej, o ile to możliwe, a oczy mu pociemniały. awww <3 xD

awww,jezu<3.
-zdecydowanie-pokiwał głową-a jak myślisz,hm,co?-przestąpił z nogi na nogę. zupełnie jak w jakimś cholernym westernie. zaraz zaczną puszczać sobie oko,a w tle przeleci taki zwitek gałęzi i czegoś tam, pchany przez wiatr. wiesz o co mi chodzi,nie? nie mieli tylko koltów. to znaczy łyl miał jeden, w bokserkach. ale tego pana wolał nie,ahahaha, wyciągać. ahaha xdd. cicho. w każdym razie zmierzył przyjaciela wzrokiem-może te wszystkie panny, którym połamałeś serca? a może jednak sophie, którą rozkosznie dmuchasz w tym waszym wiktoriańskim salonie a potem zostawiasz na pastwę losu. a wiesz, co ona wtedy robi?-wiedział, że nie powinien mieszać w to soph, aczkolwiek ten argument był niezbędny by mógł jakoś sobie z liamem poradzić. a przynajmniej go sprowokowac. podobno na ogół przegrywa ten, który uderza pierwszy-dzwoni do mnie i płacze mi w słuchawkę. i ty coś mówisz o cholernych związkach na jedną noc?-wycedził przez zaciśnięte zęby-liam, nie rozśmieszaj mnie.

maxime przysłuchiwała się rozmowy liama i willa. czytajac ksiązkę cedziła coś o tym że bohater nie może się pogodzić z własnym losem. wypiła już prawie całe wino i postanowiła że jednak się ubierze.

aaaaaa <333 wiem, wiem, wszystko wiem, nawet wtedy, kiedy nie wiem xD cóż, y, eL też miał, ale cóż.. doszli do podobnych wniosków xD
łyl powinien rozważyć psychologię. uderzył idealnie. cóż, odmalowało się to na twarzy lijama miną...dość ciekawą. ale tu liczył się refleks, a lijam posiadał całkiem niezły, toteż szybko zmazał sobie z twarzy ten wyraz, hoho proszę państwa, zaskoczenia. no, i nie tylko. ale przecież ejst z kamienia i nie ma uczuć, toteż na twarzy pojawił się teraz wyraz ogólnie pojmowany jako ... no, wściekłość. gdyż go to, ha, zabolało i już poczuł się, jakby dostał cios w brzuch. i to naprawdę solidny. no i nie wytrzymał, a ze jakoś mu dziwnie argumentów brakowało, to przerzucił się na argumenty siłowe. lewy sierpowy, tamdadam.

kiedy już się ubrała, odłożyła książkę na półkę i poszła wgłąb korytarza gdzie znajdowali się liam i will. - może wam przeszkadzam ? zapytała poprawiając ramiączko od biustonosza.