tomjego

-wiesz, że nie lubię lekarzy - mruknęła, masując mu kark, bo takie miała widzi mi się. chociaż także rozważała opcję lekarza, może przepisze jej jakieś tabletki, więc niechętnie kiwnęła głową - ale pójdziesz tam ze mną, tak?

w zasadzie tomu się nie uśmiechało, bo przecież miał kaca, chciało mu się spać i tak dalej, noale, westchnął głęboko, wstając, wcześniej sadzając ją obok na kanapie.
- jasne, że pójdę - strzelił gumką od swoich bokserek i poszedł do szafy, by założyć rurzowe polo <3

-nie mam się w co ubrać - zakomunikowała, patrząc w dół na jego bokserki i koszulkę. zachciało jej się z tego powodu płakać. chyba nawet kilka łez pociekło jej po bladych policzkach - tommyyy..

wrócił, obciągając swoje polo. naprawdę zrobiło mu się jej żal i choć był napalony, podszedł i przytulił ją mocno, ale nie tak, żeby ją połamać, do swojego torsu. pocałował czule rude włosy kejmi i westchnął.
- to pojedziemy do ciebie, ubierzesz się, a potem do szpitala, dobra? - zaproponował, ujmując jej policzki w swoje dłonie i smyrnął swoim nosem jej nos.

-yhm - przytaknęła i przełknęła ślinę, zanosząc się płaczem. wstała, obejmując tomiego w pasie i stwierdziła, że właściwie może założyć swoje rurki, bo zostawiła je w jego sypialni obok łóżka, tylko sama po nie nie pójdzie, bo ciągle śmierdziało tam jego paskudnym piwnym oddechem. skrzyżowała ręce na piersi i odsunęła się nieznacznie.

- za to ty, zasmrodziłaś mi całą łazienkę, ale zadzwonię do stephanie, to przyjdzie i posprząta wszystko - miał na myśli też te wszystkie porozrzucane bokserki i tak dalej. potem, już bez słowa, ruszył do sypialni, skąd wrócił zaraz z jej rurkami.

wciągnęła je na chudy tyłek i zapięła, przygryzając wargę. w tym skupieniu, prawda.
-gotowa - uśmiechnęła się, odrzucając włosy z twarzy - kupisz mi lizaka? xd
i zacznij w szpitalu.

wszedł, drzwi były otwarte, bo była sprzątaczka stephanie, którą zaraz wyprosił, rzucajac w nią stówą i mówiąc, że ma wypierdalać. zdjął koszulkę, bo było mu zajebiście gorąco, przewracając wszystko, co znajdowało się na stole w kuchni, jeszcze nie posprzątane i krzycząc, gdzie są jego szlugi.

kejmi wolała w tym momencie nie przyznawać się do tego, że wyrzuciła je przez balkon w przypływie troski o jego płuca, bo jeszcze coś by jej zrobił. zamiast tego usiadła na stole w kuchni, uprzednio odsuwając talerze i inne śmieci na bok. podkurczyła nogi i w milczeniu wpatrywała się w tomiego, miała zapuchnięte oczy i porządnie ją szczypały. otarła twarz wierzchem dłoni i pociągnęła nosem.

chodził nerwowo po domu, szukając fajek wszędzie. zatrzasnął nogą drzwi za stephanie, nawet na nią nie spoglądając, kiedy się żegnała, a przecież już kiedyś się z nią przespał, wszyscy wiemy, że stephanie to sprzątaczka o wyglądzie alessandry ambrosio. wrócił do kuchni, łapiąc silnie kejmi za ramiona, ale zaraz rozluźnił nieco uścisk, przypominając sobie, że ona jest w ciąży.
- i co teraz, kurwa?

pozamacicznej, rozszczepionej w ramionach ;x
odwróciła głowę na bok, bo jego wzrok przyprawiał ją o dreszcze na zmianę z wywoływaniem jeszcze większej ochoty do rozpłakania się na dobre.
-nie wiem - szepnęła w końcu cicho i słabo, siląc się na podniesienie na niego spojrzenia - nie chcę tego dziecka. cholera, jestem za młoda - odepchnęła go od siebie i zsunęła się ze stołu, ruszając w kierunku balkonu. otworzyła drzwi z impetem i wyszła na zewnątrz, w celu zaczerpnięcia głębokiego oddechu porannymi spalinami. ta, świeże powietrze z rana jak śmietana. stała, przyglądając się ludziom chodzącym na dole we wszystkich możliwych kierunkach. objęła się ramionami.

poszedł za nią, naprawdę wkurwiony. chciało mu się na to wszystko rzygać, w zasadzie mogła dla niego wypierdalać i robić sobie co chciała, on był za młody na dziecko.
- japierdole, kejm ja też nie i co teraz? - zapytał, krzyżując ręce na piersiach.

-nie wiem, okej? - odwróciła się gwałtownie w jego kierunku. oparła dłonie na jego torsie i odepchnęła go z całej siły - to twoja wina. wszystko twoja wina! nie mógłbyś chociaż raz zrobić czegoś dobrze? - zdaje się, że puściły jej nerwy - nienawidzę cię, tom. kurwa, zniszczyłeś mi życie (xd)!

- kurwa, pojebało cię? nikt ci nie kazał się ze mną pieprzyć, okej? nie zmusiłem cię do tej - złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie nie puszczając - i kto komu zniszczył życie, ten zniszczył.
chciałoby się dodać 'szmato'.

chciała wyswobodzić się z jego uścisku, ale za mocno trzymał. wręcz ją to bolało.
-puść mnie, thomas - wymamrotała, praktycznie krztusząc się łzami, nad którymi zupełnie przestała panować. przynajmniej wiedziała teraz, że nie mówił prawdy, twierdząc że mu na niej zależy, ups - puść, słyszysz? - podniosła głos, co jednak nie nadało jej głosowi groźniejszej barwy. ciągle brzmiała jak zrozpaczona osiemnastolatka, której ktoś właśnie zatrzasnął przed nosem drzwi do świetlanej przyszłości i kariery. obożę, ale to fachowo brzmi.

- spierdalaj, okej? - warknął oschle i pchnął ją do drzwi, zatrzaskując je za nią zaraz, sese, bo ja idę.

trzymaj się tam jakoś ;*, pa. poszła więc z myślami samobójczymi i głupim dzieciakiem tomjego w brzuchu, hihi.