dom państwa parker, na wsi pod paryżem.

summer wcale nie zaczynała od tego kurzu kichać, ani dusić się, tylko swędział ją nos, ale teraz była bardziej zajęta, uspakajaniem swojego oddechu. nadal miała zamknięte oczy, ale zaraz jednak je otworzyła, by przewrócić się na bok.

uśmiechnął się raczej zupełnie błogo, odgarniając włosy ze swojego czółka, zaraz odwrócił się również na bok, do summer i cmoknął ją w nos.

uśmiechnęła się do niego również, łapiąc jego koszulkę, która przez to wszystko wylądowała na stoliku nocnym. założyła ją na siebie i zapytała, co nate chce jeść, to ona zrobi, bo miała trochę jedzenia w bagażniku ;d

on w międzyczasie ubrał bokserki i podniósł się również, drapiąc po brzuchu. był głodny, a ona chyba czytała mu w myślach. - hmm, zjadłbym cokolwiek, bo chyba umrę, summer :c - jęknął.

pogłaskała go po głowie i wstała, mówiąc, że zrobi kanapki, bo nie chce jej się nic innego, a przecież nie chciała żeby nate umarł. po drodze zgarnęła szkło i skierowała się schodami w dół, czując jak z każdym krokiem zamarzają jej stopy. ;c

zmobilizował się do wstania i przeciąąąągnął się, uderzając ręką w szafę przy okazji, mruknął coś tam pod nosem i poszedł śladami summer, bo jak już może pisałam, lubił patrzeć jej na ręce.

w sumie nawet się wystraczyła, kiedy wszedł do kuchni i upuściła nóż, gdzieś koło swoich stóp, dziękując w duchu nożowi, że nic jej nie ukroił.
- mogłeś zostać w łóżkuuuuu - powiedziała i huh, przyjebała głową w drzwi od szafki, też tak mam jak myję naczynia, zamykając oczy z bólu. pewnie będzie miała siniaka na czole.

- przepraszam :c nic sobie groźnego nie zrobiłaś, summer? - spytał, podchodząc do niej z leksza przestraszony. - powinnaś uważać! - hoho, bo to przecież nie jego wina. ...

nabrała powietrza do płuc, myśląc, że by sobie zapaliła, ale nie paliła już ponad tydzień więc to bez sensu łamać postanowienie.
- w porządku - odpowiedziała, mrugając powiekami i otarła łzy z policzków, ja też tak zawsze mam, że jak sie pieprzne to łzy same mi lecą ;d

- boli? pocałuję - westchnął i jak zapowiedział tak zrobił, pocałował ją serdecznie w czółko, mówiąc, że zaraz przestanie boleć, chociaż dobrze wiedział, że nic nie boli tak bardzo, jak wyjebanie głową w szafkę :c

uśmiechnęła się do niego, ocierając wierzchem dłoni łzy i wcisnęła mu talerz z kanapkami.
- zrobić herbatę, czy coś? bo już chyba za późno na kawę - jasne, że za późno, nawet ona to wiedziała.

- nie, chyba obejdzie się bez. - w zasadzie to chętnie by się napił, ale nie chciał jej wykorzystywać, jeszcze coś jej się stanie znów, wyleje sobie gorącą wodę na stopę, albo cooś. usiadł przy stole na jakimś kosmicznym krześle, zabierając się za jedną z kanapek.

ona usiadła na przeciwko, zakładając nogę na nogę i odchyliła głowę w tył, obserwując nieskazitelnie biały sufit. u nich w mieszkaniu też przydałby się remont, ale przypomniała sobie, że mają się przeprowadzić.
- smacznego.

- dziękuję. ty nie jesteś głodna, huh? - spytał, chociaż dobrze wiedział, że summer nieczęsto jest głodna, więc trudno, by teraz była. westchnął, zabierając się za drugą kanapkę, mówiąc, że to naprawdę ładny dom.

pokręciła głową, obserwując pasmo swoich jasnych włosów. zaciągnęła się ich zapachem, czyli szampon malinowy.
- nieee, nie jestem głodna - podciągnęła nogi pod brodę, uśmiechając się do niego.

- jak zwykle - zauważył, ale już się nie nerwował, przyzwyczaił się do summerowego braku łaknienia ple ple ple. sam w związku z tym też już przestał być głodny i odsunął od siebie taleerz.

biedny nate ;c summer wstechnęła ciężko, głaszcząc się po łydce, która zdążyła już zupełnie zbladnieć, od powrotu z seszeli.
- czemu nie jesz? - zapytała, czując, że jej głos robi się coraz bardziej ochrypły.

- nie jestem głodny - wyjaśnił, prawie jak ja swojej babci. uśmiechnął się do niej przez stół, machając nóżkami pod krzesłem.

- nie chcę zimy - wyznała mu z jeszcze głośniejszym westchnieniem. wstała i przeszła wokół stołu, by zaraz usiąść na jego kolanku, prawym. musnęła wargami jego skroń.

- czemu nie? - on natomiast nie mógł się doczekać świąt, kiedy będzie mógł je spędzić, nie dość, że z rodziną, to jeszcze ze swoją ukochaną! przytrzymał summer w talii, uśmiechając się.

- będzie ziiimno, znów trzeba będzie wkładać kozaki, płaszcze. nienawidzę tego. a śniegu i tak pewnie nie będzie, pieprzone globalne ocieplenie! - pokręciła głową, zaraz stukając czółkiem w czółko nejta. w domu wiertarki tych robotników, tutaj u babci ptaki, bo zrobiły sobie gniazdo w kwiatkach na tarasie ;c teraz rodzina zielińskich to jest tata, babcia, dziadek, wujek i jego zona, podniecają się tym.

- heeej, to będziemy przesiadywać w domu przed kominkiem, pod kocami, z kubkami kakao i będzie fajnieee - uszczypnął ją w brzuch. będą mogli się obmacywać godzinami i w ogóleeee.

- ciekawe kto będzie za nas chodził na uczelnię, do pracyy i w ogóle? - zamrugała wesoło powiekami - ale okej, będziemy. powiedziałam adelaide, a raczej zapytałam jej, czy z nami pojedzie na święta do londynu, powiedziała, że tak.
to tak z serii summerowych ciekawostek, ale przypomniała sobie o nim, nie o matce i przytuliła jego głowę do swojego biustu.

- wyyyynajmiemy kogoś - zaśmiał się, do jej biustu właśnie. - och, a to świetnie, już dzwoniłem do mamy, że zabieramy twoją mamę na święta, ucieszyła się. - w zasadzie to ona miała niewiele do gadania i tak naprawdę to bylo jej wszystko jedno ;d

- muszę jeszcze porozmawiać z tą wariatką, żeby nie wspominała nic o tym, że przez lata nic nie robiła, tylko udawała kobietę sukcesu przy boku ojca, żerując na jego pieniądzach - summer przewróciła ciężko oczami, ale nie wspominała nic o tym, że teraz próbuje żerować na jej pieniądzach, tych zostawionych przez ojca - ale nieważne. zamknąłeś balkon?!?!?!?!?!?!?! bo powlatują komary i co wtedy? - pogłaskała go po włosach, dmuchając mu w karczek.

- wteeedy, moja droga - pocałował ją w dolną wargę - pójdziemy spać do innej sypialni! - łał, czysty geniusz, nie mam pojęcia, jak nate wpadł na równie genialny pomysł!

pokiwała głową, zachwycając się nad jego mądrością. nate jest na przedostatnim roku, tak czy nie?
- okeeej, możemy w zasadzie to nie musimy spac u rodziców. muszę jeszcze spakować rzeczy taty, ale to chyba jutro - ta myśl ją zajebiście przygnębiała, mnie też przygnębiało jakpakowałam swojego.

nie wiem, xd.
- chcesz je oddać dla biednych? - spytal, może mało taktownie, więc zaraz odchrząknąl i powiedział, że chętnie jej z pakowaniem pomoże.

- po co biednym garnitury armaniego, huh? - uniosła obie brwi do góry, może po to, by sprzedali, ale ona już nic o tym nie mówiła, tylko powiedziała, że chyba zatrudni kogoś do zrobienia, tego bo nie umie ; /

z racji takiej, że jest już trochę późno summer stała na balkonie, sącząc smirnoff ice, bo przwyiozła ich ze sobą duzo. ja w niedzielę będę sączyć <3 w sumie to na wsi jej się nudziło i chciała wrócić do miasta, ale nic na ten temat nie mówiła.

nate wylazł do niej z sypialni, nawet wyjątkowo ubrany, chociaż tutaj przez większość czasu chodził w samych bokserkach, albo jakoś tak, bo było najwygodniej, powiedział dla samer, że chce mu się pić i niech mu da.

summer powiedziała, że nie da mu swojego es i wcale nie dlatego, że mu zabraniała, czy tak zwanie żydziła, po prostu się skończyło.
- pójdę na dół po noweeeego - bo było ich jeszcze wiele, jak wcześniej pisałam. summer uwielbia es, ja też, prawie jak baccardi, ale do nie metaxolandia!

- ale nie tam, nie musisz, nie chce aż tak bardzo - machnął ręką, opierając się plecami o barierkę balkonową. - chodź lepiej do mnie i się przytul - zarządził,rozpościerajac ręce!

tuuuuliiiimy! lubię się przytulać ;c przytul mnie ;c
summer zaś zachichotała pod nosem i odstawiwszy opróżnioną butelkę po smirnoffie, małą, to jest zero trzy chyba, choć nie pewnie zero pięć, tylko ja mam złe wyczucie miary ;d przytuliła się do nejta mocno, a bardziej do jego szyi, stając na palcach, by oprzeć brodę na jego ramieniu i obserwować las za domem, a raczej za ogrodem.
- boję się tego lasu. nie chciałabym być tam teraz, jak jest ciemno - wyznała mu szczerze, drapiąc paznokciem za uszkiem, bo to miłe.

wszystkie koleżanki lubią się do mnie przytulać! las nocą jest najfajniejszy przecież ;;/;;/;/;/
- huh, jak tak ciemno, to wygląda jak z jakiejś bajki - stwierdził, chociaż wcale na ów las nie patrzył, raczej przyglądał się summerowej i jej odstającym uszom xdxd. okej, wcale nie miała odstających.

nie ma odstających : /
- w takim razie, nie lubię takich bajek. poza tym co to za bajka? cieeeemno jak nie wiem gdzie. bajki zawsze były kolorowe i księzniczka miała swojego księcia i coś tam. dawno nie oglądałam bajek ;c - gdyby wiedziała, co te dzisiejsze dzieci oglądajo! podniosła głowę z nejtowego ramienia i pocałowała go gdzieś tak przed uchem.

- o jasiu i małgosi na przykład, tam było chyba ciemno. - chociaż głowy nie dałby sobie uciąć, ja również. muszę poczytać jakichś braci grimm, bo już nie pamiętam żadnej bajki xd. - a ty jesteś moją księżniczką, ja twoim księciem, huhm? - objął ją ciaśniej, całując w głowę.

ale wonsko.
summer uśmiechnęła się do barierki, bo własnie na nią spuściła wzrok, pocierajac nosem o nejtową szyję.
- okej, nate, ale wiesz, że musisz miec białego rumaka i tak dalej, nie? - uniosła obie brwi, uśmiechając się raczej wesoło.

tak się siedze i zastanawiam co za wonsko, ale już wiem.
- nie lubię konie! - mruknął do jej włosów. kowbojów też nie lubił, dziki zachów saks, ogólnie w jego opinii, o czym ją poinformował, gładząc ją po plecach, wzdłuż kręgosłupu.

- żartowałaaaaaaaaam tylko, konie śmierdzą, fuj. wszystkie zwierzęta śmierdzą, nie lubię zwierząt - powiedziała muuuu i zaraz coś ci wyślę na pewu, hehe.

na kogo?
- ja też nie lubię, chociaż w zasadzie mi jakoś specjalnie nie przeszkadzają - stwierdził. niektóre lubił, okej. takie koty na przykład, bo koty lubią wszystkie moje postaciongi.. .

na niegooooo.