quartier latin

Szła spokojnie i niespiesznie, i nie do końca wiedziała czy jest w tym jakiś konkretny cel

Wreszcie poszła do domu bo zmarzła

jim z rękami w kieszeniach, papierosem w ustach i słuchawkami od ipoda w uszach przechadzał się po dzielnicy łacińskiej właśnie. zerkał na zabawnych ludzi i coś tam.

freedom stała właśnie przy jakimś śmiesznym straganie, czy coś i przyglądała się tym wszystkim równie śmiesznym rzeczom, które zdawały się jej zupełnie bez głębszego sensu, toteż nawet obróciła się na swoim siedmiocentymetrowym lałbutę i prawie wpadła na jimiego. prawie.

-łoł, nie zabij się młoda - skomentował to, asekuracyjnie wyciągając ramiona i zamykając ją w pewnym uścisku. zresztą skoro już praktycznie na niego włazi, dlaczego miałby to sobie darować. uśmiechnął się szelmowsko i odsunął kawałek, nie puszczając jej jednak - szkoda by było takiej dziewczyny.

- och, daruj sobie, proszę cię - warknęła, chcąc się uwolnić z jego uścisku, wcale nie była jakąś cnotką niewydymką, ale jego uścisk strasznie ją irytował, tym bardziej, że nie miała na niego nawet najmniejszej ochoty. stanęła na palcach, kierując głowę tuż nad jego ucho. wciągnęła powietrze, mimo wszystko ładnie pachniał, a ów perfumy sprawiały, że miała ochotę się poddać. - puść mnie, suko - wyszeptała, uroczo uśmiechając się do mijających ich przechodniów.

-ani mi się śni, kurwo - odszepnął i polizał ją w ucho właśnie. ściskał ją teraz znacznie mocniej, bo nadepnęła na jego facetową dumę, pozdro anne. nawet mu się nie spodobała, bo nie lubię gemmy jest według mnie po prostu brzydka i to samo pomyślał jim patrząc na nią, ale skoro rzuciła wyzwanie ochoczo je podchwycił i postanowił sobie przelecieć ją chociażby na siłę i tutaj na ulicy.

czego nie lubisz gemmy.......... odchyliła głowę do tyłu, właściwie to nie czuła nic szczególnego, ale to co, liczy się zabawa i tak dalej, dlatego też złapała go za pośladek, mocno dość i pewnie wbiła w jego swoje paznokcie, mówiąc coś w stylu, dlaczego nie, pedale? i to pedale wcale nie miało jakiegoś przesłania, czy podtekstu. po prostu.

ale on się obraził i sobie poszedł. pa xd

Przechadzał się tędy paląc papierosa za papierosem.

przechodziła właściwie tutaj, i paliła papierosa. szukała miejsca, gdzie mogłaby spokojnie sobie usiąść i naszkicować cokolwiek. nie wiem, może i nawet uliczki paryskie. zaciągała się papierosem raz po raz i nawet konwersowała z jakimś nowo poznanym przez nią artystą.

Przyszedł tu, gdy tylko dostał smsa od maxime. Zobaczył ją z daleka. Podszedł do niej i powiedział:

- Witam artystko.

spojrzała się na niego, z poważną miną, bo właśnie jej przerwał ciekawą konwersację, na temat sztuki gogena, okej, nie. ale spojrzała się na niego, z papierosem w ustach. - witam pana. powiedziała i wyjęła papierosa z ust.

- Co tutaj robisz? - zapytał, po czym chamsko wziął od niej papierosa, zaciągnął się i jej oddał wypuszczając przy tym dym z ust.

- ej, kurwa, pozwoliłam, ci brać tego papierosa ? zapytała zdziwiona. - dobra, spaceruję, jak widać. powiedziała i zapaliła kolejnego papierosa, poprzedniego wyrzucając na ulicę.

- Spokojnie, nic się chyba nie stało nie? Zawsze jesteś taka zła?

- nie no nic. niby. ale wiesz, nie zabiera się kobiecie papierosa, w ogóle komukolwiek. to nie higieniczne wiesz ? zapytała, zaciągając się dymem i ruszając w przód. - nie, nie zawsze. potrafię na prawdę być fajna. powiedziała z uśmiechem.

- Oj przepraszam cię no - powiedział - Potrafisz być miła? A będę się mógł kiedyś o tym przekonać?

- potrafię. ale mam kilka zasad. jestem miła, jeżeli ktoś jest dla mnie miły, a i jeszcze kiedy ktoś sobie zasłuży na mój szacunek. uśmiechnęła się i znowu zaciągnęła papierosem. - no, ty powoli sobie robisz u mnie pewną reputację. spuściła z poważnego tonu.

- Ja przecież jestem dla Ciebie miły. A przynajmniej się staram - odpowiedział - można wiedzieć jaka to reputacja?

- no dobra, przecież wiem. ale wiesz, ja ostatnio jak pracuję, po prostu nie mam humoru i takie tam. powiedziała i westchnęła, a potem znowu zaciągnęła się papierosem. przy okazji, uśmiechnęła się do jakiegoś fajnego przystojniaka, który przechodził akurat obok. hm, właśnie.

- No dobra, praca Cię usprawiedliwia. Jakoś przeżyję Twój kiepski humor. No chyba, że mogę go jakoś poprawić? - powiedział z uśmiechem.

- czekaj, poprawić humor ? zastanowiła się przez chwilę. przecież, to ona, introwertyczka, ona nie lubi okazy uczuć. poprawiła ręką włosy. - hm, nie. odpowiedziała z uśmiechem. - ja już tak mam. po prostu. powiedziała i zaciągnęła się papierosem.

- No dobra, ale może jednak pójdziesz ze mną na kawę albo do kina? Albo gdzieś indziej. - zapytał, chociaż był pewien na 100%, że odmówi.

- dzisiaj ? dzisiaj już nie mam czasu. miałam jeszcze iść na sorbonę, i wiesz, będę się dowiadywać wszystkiego co dotyczy studiowania malarstwa i takie tam. uśmiechnęła się. - ale kiedyś, bardzo chętnie. znowu się uśmiechnęła.

Jego twarz przybrała wyraz "o co kaman", bo nie dowierzał, że się zgodziła. Uśmiechnął się jednak po chwili, a następnie powiedział:

- O, zamierzasz studiować na Sorbonie. To super.

- mhm, zamierzam, bo chcę mieć jakąś fajną przyszłość, i zajebiste imprezy studenckie. uśmiechnęła się do niego. - a właśnie, ty pewnie studiujesz, nie ? zapytała, od niechcenia, wyrzucając kolejnego papierosa na ulicę, i znowu, przyglądając się z dużym uśmiechem, pewnemu facetowi.

Uśmiechnął się.

- No... ta... studiuję. Niestety.

- okeeej, to będziemy się pewnie kiedyś tam w międzyczasie spotykać na tej uczelni. hm, właściwie, no powiedz, mi, ile masz właściwie lat ? zapytała znowu.

- Zajebiście będzie jak się dostaniesz. A na pewno się dostaniesz. Lat mam 23.

- o jezu, stary jesteś. zaśmiała się. i znowu spojrzała w przestrzeń, a potem na zegarek. - idę. paaa. pomachała mu, i uśmiechnęła. i pewnie poszła.

- Pa, do zobaczenia - powiedział i też poszedł.