the trocadero

franklin splótł ręce gdzieś w okolicach nerek cecilie, by posmyrać ją nosem po czółku.
- co słychać? - zapytał, w sumie średnio entuzjastycznie, bo mama przyjechała i już urządziła mu pół domu.

- wszystko w porządku, a jak u ciebie? masz niespecjalną minę, delano, mam nadzieję, że nic się nie stało, hm? - spytała i pogłaskała go wierzchem dłoni po policzku, przechylając głowę na swoje prawe ramię, z pytającym uśmiechem, już nie takim entuzjastycznym i pogodnym jak wcześniej, bo nie może cały czas robić z siebie idiotki.

- hm, to nic takiego, przyjechała mama i się rządzi - pokręcił oczami, krzywiąc się nieznacznie, no wiesz. przytulił do siebie cecilie, była taka zimna, że aż zrobiło mu się głupio, że wyciąga ją w taką pogodę.

- jak to się rządzi? wiąże ci krawaty po swojemu? - zaśmiała się do jego piersi, z dłońmi splecionymi na jego karku gdzieś. - usiądźmy może, czy coś, hm? strasznie zimno, muszę się zaopatrzyć w porządne buty zimowe, bo stare się gdzieś zapodziały.. - westchnęła. pewnie zostawiła je wraz z dużą częścią rzeczy w norwegii czy gdzieś tam.

ej sori niespecjalnie mam na niego wenę. :c

no spoczkoł, sesil poszła do domu więc.

usiadła sobie na jakimś murku z kawą w ręce i rozmyślała o życiu i śmierci xP

usiadła gdzieś na ławce/murku nie mam pojęcia. z tego co wiem było dość ciepło, więc nie trzęsla się jak narkoman na głodzie i patrzyła na czubki swoich butów, ziewając co i raz, niezbyt dotleniona była chyba. i paliła milionowego papierosa w tym dniu.

spacerowała wyjątkowo powali przypadkiem wpadając na bogu ducha winną staruszkę, po czym dyskretnie bąknęła przepraszam usuwając się z drogi, przeszła koło karmen nie spostrzegając jej -.-

westchnęła dość głośno i odchrząkneła tak, żeby zołi usłyszała, hm. wgoniotła w beton do połowy wypalonego papierosa o jakimś aromacie wiśniowym, bo stwierdziła, że po kolejnym będzie już jej nie dobrze :c i tak pięknie nie wyglądała, po tylu dni nie wychodzenia z domu. ja jutro będę pewnie tak wyglądać po ośmiu lekcjach + dodatkowe.

ja miałam dzisiaj osiem godzin, myślałam, że na niemiecki wyzionę ducha, który pewnie zabłąka się gdzieś w sali gimnastycznej ;//.
odwróciła się gwałtownie z niezdarną miną, z początku podejrzewała, że przypadkiem ponownie na kogoś wpadła, ale kiedy ujrzała carmen uśmiechnęła się łagodnie.
- cześć - cmoknęła jej policzek siadając obok podała jej jakieś nikotynowe plastry xd.

ja mam jutro dwie godziny niemieckiego, jezu, umre.
- cześć, chcesz pozbyć mnie mojego jedynego, chyba, jak do tej pory nałogu? - roześmiała się patrząc na opakowanie z plastrami, zapewnie nikoret, one i tak mają nikotyne, ale nie tyle ile karmę potrzeba do życia :c chodź jej ostatnim problemem było to, że troche nie pochodziła na siłownie, przytyła i zmalały jej cycki, dobra nieważne xd - jak się czujesz, hm? - spytała wkładając dłonie do kieszeni, nie lubi rękawiczek.

ja mam w piątek ._.'
obdarowała ją jakimiś nowoczesnymi plastrami uśmiechając się rozbawiona.
- właśnie miałam taki zamiar - potarła swój policzek poprawiając szaliczek, dodam, że z żółtej wełny. - mimo wszystko nawet w porządku! - zamrugała, bo coś wpadło jej do oka ;c.

- wiesz, że w ten sposób pozbawiasz mnie życia i takie inne, ale dziękuję - wyszczerzyła się, ładne zęby miała, tylko to jej nie przytyło/nie schudło bo nie ma takiej mozliwości. przynajmniej to dobre.
- a nie mimo wszystko? - zmarszczyła brwi bo lubiła wiedzieć wszystko do końca i usiadła po turecku. czaryymaryy.
matka mnie wygania do nauki, przepraszam ale od 15 siedze nad książkami bo mam jutro sprawdziany na dzień dobry =.=

spoko ;/
- czemu mam pozbawić Cię życia, tym, że pragnę wyleczyć Cię z nałogu - spojrzała na nią kątem oka panując nad przypływem śmiechu. - również dobrze - wystawiła jej czubek język poprawiając swój tyłek na murku.- jak tam studia, przyszła pani psycholog, psycholożko?
skoro idziesz, to gadały i rozeszły się?

cały raban tutaj się zrobił, bo coś tam, jakieś bajery do telewizji zamawiają i telefony.
- mam już ich dość, książka o lękach spada mi non stop na głowie, przytłacza mnie ilość notatek, nie wychodziłam z domu kilka dni, czuje się jak wampir - roześmiała się zaciskając mocniej szalik na swojej szyi, ale nie chciała się udusić, ani coś w ten deseń - czasem jak mam dość, piszę już podanie, żeby mnie wywalili z tej uczelni, ale potem ląduje w koszu, bo przypomina mi się gadka matki i ojca jak wysyłali mnie do liceum, że nauka najważniejsza. pewnie też takie przechodziłaś, nie? a twoje sprawdziany jak? - uśmiechnęła się obserwując jakieś małe dziecko bawiące się samochodzikiem, nie, nie była pedofilem.

- moje sprawdziany, mogę powiedzieć, że zaskakująco dobrze - skinęła głową odgarniając kosmyk włosów z środka twarzy, po czym rozpoczęła zabawę breloczkiem od torby. - przecież pewnie ta książka to jakiś znak, ale wiesz nie jestem wróżką to nie wiem jaki, czy coś - roześmiała się wypijając łyk, uwaga wody mineralnej - a ta domniemana choroba to jedynie nerwica serca, jedynie - podrapała się po policzku.

- jedynie, ja jakbym usłyszała taką diagnoze to bym umarła na zawał bo bym myślała, że to coś poważnego, chodź nie wiem czy to jest poważne, huuh? - zmarszczyła brwi przyglądając się uważne zołi i wodzie mineralej, żeby sprawdzić czy nie zawiera jakiejś kofeiny, ale to chyba raczej niezbyt możliwe. pokiwała głową, kiedy uznała, że nie pije kawy i uśmiechnęła się wskakując na murek tak, że teraz tak fajnie machała nogami xd - ja się dziś dowiedziałam, że już nie będę siostra, mówiłam ci? znaczy, że moja matka jest w ciąży? pewnie mówiłam - machnęła ręką, bo pogodziła się z tym i odezwał się w niej jakiś instynkt do opiekowania się dziećmi i teraz miała ochote bawić się ze wszystkimi. zamkną ją za pedofilstwo.

zo postanowiła wyemigrować na wyspy Honsiu, tudzież gdzieś na Baleary, bo zaczęło ją delikatnie irytować to kofeinowe szaleństwo, więc tak właśnie wypiła kolejny łyk wody, wykrzywiając ust, włożyła sobie do ust pośpiesznie cukierka uśmiechając się błogo.
- to dobrze, cieszysz się, nie cieszysz? - zmarszczyła brwi.

- znaczy... właściwie nie. chciałabym być siostrą, hm, opiekować się i takie bajery. ale szybko by mnie to wkurzało pewnie - pokiwała głową i zeskoczyła, bo ja musze iść z psem, a potem odrobić lekcje których mam tony jak na trzeci dzień szkoły =.= w każdym razie powiedziała, że powraca do nauki, że spotkają się jutro czy pojutrze, uściskała ją na pożegnanie i zniknęła gdzieś z plastami, może naprawde rzuci palenie? hm.
ide sie edukować.

sama również po dłuższej chwili zwinęła się z murka ulatniając się pewnie w stronę domu.

siadł sobie na ławce na przeciwko fontanny przeglądając jakiś zeszyt. jutro miał egzamin i chyba pierwszy raz w życiu postanowił się uczyć. wyjął z kieszeni papierosa, zresztą ostatniego jak zawsze jak miał większą ochotę zapalić to zostawał z jednym papierosem. zastanawiał się właśnie czy by go zapalić czy nie.

przyszła tutaj właściwie to chyba pomyśleć tak ogólnie. usiadła więc na ławce i zajęła się pisaniem pamiętnika. przy okazji sobie paliła papierosa i była cholernie zamyślona.

nie mógł wcale skupić się na tych swoich notatkach. głód nikotynowy górował nad nim w sensie fizycznym i psychicznym. podniósł głowę z nad zeszytu i zobaczył wielką miskę suszi kilka ławek dalej. przetarł oczy i ku jego zaskoczeniu zobaczył des, która już nie wyglądała na chiński przysmak. schował zeszyt do swojej elo torby i pognał w jej stronę tylko, że od tyłu tak żeby zrobić jej niespodziankę.-akuku!-podskoczył do niej i zakrył jej oczy-zgaduj zgadula!

przestraszyła się a potem zaczęła zastanawiać kto to może być. - mam nadzieję, że nie jesteś jakimś gwałcicielem czy zabójcą. a jeżeli tak, to wiedz, że znam pewne techniki waalk. powiedziała całkiem poważnie, ale w duchu się śmiała.

-ja znam kungfu, dżidżudsu, sztuki walki wschodniej i coś tam jeszcze! a i dżudo-zaśmiał się dosyć głośno po czym szybko usiadł obok niej-dostanę jakąś nagrodę za to, że znam tyle różnych sztuk walki?-uśmiechnął się głupio i przysunął się dosyć blisko do des.

- mhm, jeżeli mi je kiedyś pokażesz, to na pewno. powiedziała i pocałowała go. - a jakie nagrody preferujesz ? zapytała, unosząc kąciki ust.

-takie jak ta-pocałował ją zdejmując z pleców czarną torbę i chowając papierosa do kieszeni bo cały czas miał go w ręku.-des, jestem głodny-zmarszczył lekko czoło. faktycznie nic nie jadł od rana.

zamknęła więc swój pamiętnik, w którym napisała wszelkie swoje życiowe tajemnice. - głodny ? mmm, kolacja ? zapytała i pomyślała, co by chciał na tą kolację.

-okej. to może chodźmy do jakiejś restauracji, hm?-objął ją ręką i szepnął do ucha, że tak jak wczoraj mógłby zjeść ją, ale nie wiedział czy mu ona wystarczy.

- doobra. na wiezy eiffla ? zapytała, chowając swój pamiętnik do torby, bo przecież jak ktoś to by przeczytał, to by się albo przeraził, albo załamał.

-dobra-pokiwał głową i złapał za rękę żeby się przez przypadek po drodze nie zgubiła i poszli no na wieże ajfla. i zacznę.