toni&guy

fryzjer.

przyszedł z zamiarem obcięcia, a raczej podcięcia włosów, ale chyba zmienił zdanie.

przyszła też, stukając głośno poziomymi obcasami od pantofli dżejkobsa, co osobiście bardzo ją podniecało. złapała pierwszy lepszy katalog fryzur i zaczęła przeglądać, uśmiechając się do pana fryzjera, który już na pierwszy rzut oka wyglądał na geja, a wiadomo, że latiszja takowych lubi.

a dżej, jak ta sierota podszedł do niej i stanął gdzieś za nią właśnie.
- cześć, ja wiem, że to głupie, ale powiedz mi, czy ściąć włosy, czy nie? - zapytał, jak najszybciej tylko umiał, ale serio to chciał tylko zagadać, bo go podbiecało stukanie jej obcasów.

odwróciła się na obcasie, szybko, może nawet i za szybko, bo prawie na niego wpadła, złapała się szybko, przyjemnie chłodnej skórzanej sofy. - cześć, huh - uśmiechnęła się, poprawiając na przedramieniu lateksową xd torebkę versace, którą wysłał jej tata, pocztexem zapewne. spojrzała badawczo na jego włosy, pozwoliła nawet sobie je pomacać. - hm, chyba nie, tak jest dobrze, może ewentualnie końcówki, acz przydługawe włosy są modne w tym sezonie - skłamała odrobinę, uśmiechając się niewinnie, bo chciała wyglądać na znawce. którym była.

pokiwał głową, patrząc na nią z góry z otwartymi ustami, zaraz jednak je zamknął, bo to musiało cholernie niewyjściowo wyglądać.
- dzięki, to nie obetnę. i hej, chyba widziałem cię kiedyś, na mieście - tak mu się przynajmniej zdawało, albo to kolejny bajer na podryw, hehe.

spojrzała najpierw na jego bermudy w różowe kwiaty, potem na polo, a jeszcze później na jego twarz w końcu. - tak? kiedy, huh? - roześmiała się, siadając na oparcie jednej z sof.

- nie wiem, jakoś niedawno, rozmawiałaś chyba przez telefon i miałaś milion siatek - okej, może wcale mu się nie wydawało, bo im dłużej się jej przyglądał, tym bardziej takie wrażenie odnosił.

- uhu, potrąciłby mnie wtedy samochód - roześmiała się, wymachując stopą w pantoflach, które idealnie pasowały do koloru polo owego chłopaka, więc wyciągnęła w jego stronę rękę. - latisha, hm. i jakoś nie widziałam cię wcześniej, wybacz. może to przeznaczenie?

uścisnął jej dłoń, ale nie na tyle mocno by połamać.
- jestem dżejkop. dżej - uśmiechnął się do niej, po raz kolejny, ale uznał, że jest na tyle ładna, że na to zasługuje.

- miło cię poznać, dżej - wstała, bazaar wysmyknął jej się z rąk na ową skórzaną sofę, machnęła ręką odzianą w srebrny zegarek guess, stojąc obok dżejkopa. - to jak, idziesz podciąć końcówki? czy wolisz pospacerować ze mną, hm?

- chyba jednak to drugie - powiedział, ze szczerym uśmiechem i zw.

- huh, muszę lecieć jednak - uniosła się na palcach, coby go pocałować lekko w usta, fajne usta swoją drogą i poszła, kołysząc biodrami lekko, ale seksy.

nie mogła, pisałam mogła co najmniej trzy razy, usiedzieć w domu, więc wyszła już, licząc na to, że dojście do fryzjera zajmie jej co najmniej pół godziny, oczywiście się myliła, bo doszła w minut dziesięć. zapomniała o tym, że salon mieścił sie dwie przecznice od niej, hm.
w każdym razie nie miała ochoty jeszcze wchodzić, przystanęła więc przed, przeglądnęła się w drzwiach, zapaliła papierosa mentolowego. lubimy zatruwać swoje organizmy.

Przyszła, bo już nie mogła wytrzymać z tym sianem nad czołem. Poinstruowała ostro fryzjera, bo, jakby spieprzył jej głowę, to ona w odwecie odgryzłaby czerep jego. Rozsiadła się w fotelu, nie odrywając wzroku od dłoni tego całego specjalisty. Szukała w kieszeni chusteczek.

breth przyszedł, bo całkiem zarósł, to znaczy włosy mu urosły i teraz lokowały się dookoła głowy. jakby to urocze nie było trochę uciążliwe, więc poinstruował fryzjerkę jak chce być ścięty. na łyso. nie, żartuję.

Urocze! <3
- Co ty wyprawiasz, palancie?! - Warknęła, bynajmniej nie do niego, tylko tego fryzjera, który właśnie tańcował wokół niej, jak oszalały. Uff, przynajmniej nie była teraz sama w salonie tortur. Uśmiechnęła się przepraszająco.

breth wsunął komórkę do przedniej kieszeni spodni, zastanawiając się, czy anne w ogóle mu odpisze. nie zdziwiłby się, gdyby tego nie zrobiła. biedni! :c
- hej, do twarzy ci w tej fryzurze - stwierdził, jakby w ogóle się na tym znał, ale chyba chciał jakoś nawiązać rozmowę, po prostu.

Ej, trzeba mieć wiarę, co nie? Niech się nie łamie chłopak!
Westchnęła głęboko, zerkając w lustro. - Teraz tak, ale kto wie, co wymyśli ta bestia nade mną. - Powiedziała całkiem bez żenady, a fryzjer niemal zastrzygł gniewnie... no, nożyczkami. - Często tu przychodzisz? Jestem pierwszy raz, a jak wchodziłeś miałeś niesamowite włosy, i jak pomyślę, że były efektem tego salonu to...

- były efekty ciężkiem pracy w los angeles - wyszczerzył zęby w uśmiechu, klepiąc dłońmi w swoje uda. spojrzał w lustro przed sobą, a potem na nią - jestem breth. z reguły właśnie tutaj obcinam włosy - pokiwał głową, uśmiechając się dla odmiany wdzięcznie do fryzjerki ee klary, która była jego ulubioną; i wcale nie dlatego, że nosiła krótkie spódniczki i miała dłuuugie nogi.

- Uhu, czyli powinnam być spokojna. - Wyraźnie rozluźniła się, rozpierając na swym krześle. Dopiero teraz przyjrzała mu się uważniej, i dokładniej, bo wcześniej miała szczątki własnej grzywki w oczach. Ojej. - Sara jestem. - Wyszczerzyła się. A nie dlatego, że jej fartuszek jest wyjątkowo obcisły?^^

sara, to jak piers mojej bff. okej, cicho :d sori odkurzałam.
- tak, myślę, że jesteś w dobrych rękach - otóż breth i fryzjer hugo!!! ;d się znali i nieraz byli na piwie. to znaczy fryzjer hugo jest gejem, ale mówił, że breth nie jest w jego typie - dzięki, klaro - pozwolił by klara rozpięła jego eee wdzianko fryzjerskie, no wiesz, bo już skończyła go obcinać.

Wiesz, naprawdę też mam tak na imię, ale sama żartuję z jego 'psiej' natury xD. Spoko.
- Bogu czy tam Tobie dzięki. - Uśmiechnęła się po raz, któryś tam, nigdy nie byłam dobra z matmy. Jacie, piękne imię ten fryzjer miał, nie ma co! I gej...? Nie wyglądał, a ona ubóstwiała gejów, lecz się przyznać nie chciała. - Mogę Twój numer, jakbym kiedyś zapragnęła rozhisteryzować się, i upić w męskim towarzystwie? - Wymruczała do niego, rzecz jasna. Była stanowczo zbyt śmiała.

- jasne. klara, pzyczę sobie długopis i kawałek kartki, okej? - nie czekając na odpowiedź powędrował do stanowiska owej klary, by napisać swój numer telefonu, który zaraz podał sarze - odezwij się do mnie.
i uciekł!!!!

- Nawet gdybyś nie poprosił, i tak bym to zrobiła. - Powiedziała już do samej siebie, a następnie przyglądnęła uważnie numerowi. Zaraz, jednak zreflektowała, i ponagliła fryzjera, bo nie miała zamiaru zabawić tu wieczności.

Jak się już naoglądała w lusterku, to stwierdziła, że może być, okręciła wokół własnej osi, i zapłaciła grzecznie, a nawet dorzuciła maleńki napiwek, co za złote serce. I wyszła.

przysiadła obok drzwi, mając nadzieję, że jej nie przegonią, bawiła się swoją obklejoną naklejkami z heloł kiti i muminkami nokią i rozmyślała nad życiem i śmiercią oraz całą resztą.

a delano, założywszy tylko jakieś bossy, przybiegł tutaj w samej koszuli, bo o marynarce zapomniał. no cóż. ale nie było mu jakoś specjalnie zimno, skoro i tak biegł aż z ritz.
- uh, no to jestem, długo czekasz? - zapytał, siadając obok cecilie. z trudem powstrzymał się od tego żeby ją pocałować.

zerknęła na niego przelotnie i pokręciła głową. - nie czekałam na ciebie, siedziałam i rozmyślałam, okej? więc już nie jesteś taki zajęty, jak byłeś wczoraj, co? - spytała przyglądając się jego profilowi, a potem krzywo zapiętym guziczkom jego koszuli, nie mogła się powstrzymać i się nieznacznie uśmiechnęła.

no coż, była niemiła -,-,-,----------------------------------,-,-,-.
- nie, nie jestem. i wczoraj też nie byłem. poniekąd czekają na mnie jakieś tam papiery, ale teraz to nieszczególnie ważne - odpowiedział, wzruszając ramionami i oparł łokcie na kolanach, starając się nie patrzeć na cecilie, której wzrok go rozpraszał. ... . .

zrobiło jej się teraz głupio, czy miał w związku z tym na myśli to, że ONA była ważniejsza od jego papierów, które przecież o wiele bardziej go interesowały tak samo jak opinia publiczna i cała reszta? przygryzła dolną wargę i spuściła wzrok na swoje czerwone buciki na średnio wysokim obcasie. chyba powinna była być milsza.
- hmm, w takim razie przepraszam cię, że wyjechałam bez pożegnania, musiałam coś załatwić, nie mogło to czekać. było ważniejsze niż jakiekolwiek papiery! przepraszam, naprawdę, uch.

- a co było tak ważnego, że nie mogłaś mi o tym powiedzieć? przecież wiesz, że chętnie bym ci we wszystkim pomógł - no jasne, a przynajmniej miał dużo więcej możliwości, bo to delano, wszyscy go znają i tak dalej. ale on po prostu chciał przy niej być, to wszystko, srał na te papiery, praktyki, studia i tak dalej, tym bardziej teraz, kiedy była tak całkiem obok.

- chciałam kogoś znaleźć, ale nie znalazłam, w porządku? nie chcę o tym rozmawiać. - na pewno nie chciała o tym rozmawiać z nim, jeszcze by go tym zraniła i co wtedy, przecież nie chciała, by chodził z bolącym sercem, czy tam plecami. czymkolwiek! poprawiła kurteczkę, która zsunęła jej się z ramion, nie tolerowała zamków błyskawicznych.

no </3
- okej, więc nie rozmawiajmy - odpowiedział, siląc się na obojętny ton, ale mu nie wyszło, bo to tylko delano i on nie jest jakimś nieczułym debilem, który myśli tylko o własnej dupie albo ewnetualnie dupie jakiejś dziewczyny, rajt? - dajesz nam w ogóle jeszcze jakieś szanse, cecilie?

- zależy co masz na myśli, wiesz, mogę z tobą piec ciastka na święta i sypiać, i co tam jeszcze chcesz, ale może ty masz jakieś inne wyobrażenie tego wszystkiego.. - bo chyba każdy ma inne, podciągnęła kolana pod brodę i oparła głowę o delanowe ramię, bo chyba jej nie będzie chciał odtrącić, prawda? a jak tak to foch wielki.

spierdolił jej głowę z ramienia i poszedł. żartuję
- cecilie, ja po prostu o tym wszystkim myślę raczej poważnie i zastanawiam się jak ty do tego podchodzisz. bo, może cię zawiodę, ale mi nie chodzi TYLKO o seks - no właśnie, bo poniekąd seks też był ważny, ale w tej chwili to nie miało żadnego znaczenia. delano też facet i sypiał z jakąś hiszpanką pod nieobecność sesil, o czym oczywiście musiała wiedzieć; a raczej zdawać sobie sprawę z tego, że nie tkwił w abstynencji seksualnej.

ona również sobie pozwalała na szybki numerek z jakimś barmanem, czy ćpunem, bo kiedy skończyły jej się pieniądze to musiała jakoś płacić za drinki i prochy, prawda? jednak nie miała zamiaru się z tego spowiadać ani jemu, ani komukolwiek innemu, bo to raczej nie coś, czym mogłaby się chwalić.
- delano, jeśli myślisz, ze mi chodzi, czy chodziło, tylko o seks, to jesteś w błędzie, bo wcale tak nie jest! chociaż muszę przyznać, ze byłeś jednym z moich bardziej udanych partnerów. - nie oszukujmy się, nie?

pomyślał, że to dziwne miejsce jak na takie rozmowy, poza tym już trochę przymarzł. to bardzo romantyczne, zamarzną na schodach, z miłości, czy czegos tam. okej, cicho xd
- to chyba dobrze, to znaczy to dobrze, to naprawde dobrze - dobrzedobrzedobrze, bo kochamy powtórzenia, ale mózg delano pracował teraz na przyśpieszonych obrotach, więc wcale mu się nie dziwmy, rajt? podniósł głowę by spojrzeć na cecilie i uśmiechnąć się do niej koślawo - no i chyba nie wiem co mam ci teraz powiedzieć, bo skończyły mi się mądre wypowiedzi, a pytanie, czy zostaniesz moją dziewczyną, to trochę na poziomie podstawówki.
a oboje już dawno ją skończyli :c.
- kupię ci jeszcze pierścionek z gumy, no wiesz.

- jesteś głupi, nie chcę pierścionków, bo to jest zbyt zobowiązujące, to tak jakbyśmy mieli się pobrać, weź ;_; - złapała się za głowę, śmiejąc się perliście, za kilka lat będzie miała przez te całe śmianie się potworne zmarszczki mimiczne, a operacji plastycznych nie znosiła. podrapała się po kolanie, odwracając się w jego stronę, było jej zimno w tyłek i w szyję, bo szalik jej się zgubił, albo wisi gdzieś na szafie, tudzież za szafę, a ona tam nie zagląda praktycznie.

- to kauczuka. one też były w tych takich automatach, do których wrzuca się monetę i losuje. kauczuki chyba nie są zobowiązujące, co? jezu chodźmy stąd, chyba całkiem przymarzłem do tych schodów - no właśnie, poza tym miał ochotę ją pocałować, a skoro ma zamarznięte usta jak ten z titanica, to nie będzie przyjemne. nie mógł sie jednak powstrzymać, sori? i nachylił się nad cecilie by musnąć jej dolną wargę.

- hm, dokąd chcesz iść, co? do domu? znaczy, do mnie? tam jest straszny burdel, hmm, jeszcze nie do końca posprzątała.. - wcale sprzątać nie zaczęła. pogładziła go po policzku wierzchem dłoni, która do najcieplejszych nie należała, by potem oprzeć ją na jego ramieniu, sama nachyliła się do niego i pocałowała jego prawy policzek, a potem prawy kącik ust, lowli.

- możemy iść do mnie. to znaczy do hotelu. niedługo kończy się budowa domu, pamiętasz, nie? - bo ja pamiętam, że nawet kupił działkę i w ogóle, także teraz mogli już kończyć budowę. wstał nawet i podciągnął rurki na tyłku, z którego swoją drogą ciągle spadały, pewnie schudł albo coś takiego. sori, ale tata przyjechał i przywiózł jedzenie. ; )

no spoko, ja i tak nie nadążam, bo mam 48754 postaci włączonych ;_;;
- pamiętam. idziemy do ciebie więc! - ona też wstała i możesz po drodze zacząć he.

Usiadła sobie na fotelu. Zamówiła cieniowanie włosów i vuala.