parc andré citroen

jak głosi fama, jest to 14 hektarowy park zieleniiii otworzony we wrześniu 1992, czyli wtedy kiedy się urodziłam i jest fajny z tego powodu... wodospady, ogrody, baseny & inne bajery. fajniee

siedziała na mostku widocznym na załączonym obrazku po turecku i głaskała się po łydce, bo świeżo wywoskowała i była takaa fajnaaa.

zagradzała ludziom drogę, a oni się nerwowali i nerwowali, wszyscy prócz gillesa, co stał i się jej przyglądał, bo miała fajne włosy, a on chciał zostać fryzjerem.

zagradzała.
swoją drogą lubię zaczynać, bo nie trzeba zaczynać rozmów, ale widzę, że z tobą można tak ciągnąć bez rozmowy przez sto postów, więc odwołuję to, że lubię.
oparła się na dłoniach z tyłu i wychyliła głowę również do tyłu, mało co nie łamiąc karku. swoją drogą zaczęłam też elise.
aha, i widziała go do góry nogami.
- czuję się prawie jak jared w requiem dla snu - oznajmila, jak hilcia.
niech się znają, też, amen.

- lubię jareda - pokiwa głową, z rękoma w kieszeniach, które zaraz wyjął, ręce, żeby usiąśc obok niej na mostku, przy odrobinie szczęścia się pod nimi nie załamie i jedno zdąży drugie zaprosić na sernik do mnie do domu. - wiesz - nachylił się do niej, żeby wyciągnąć z jej włosów jakiś paproch, kawałek listka, albo skrzydełko muchy - mogliby cię w zasadzie zgarnąć, na swój sposób przeszkadzasz tym wszystkim ludziom.
no, a on słyszał jak mówili coś o dzisiejszej młodziezy.

uśmiechnęła się trochę, bo to było na swój sposób śmieszne!
-hm, myślisz że by mnie zamknęli? - zainteresowała się, patrząc na jego ach tak, to był profil.

- możliwe. dwadzieścia cztery godziny w areszcie, na przykład. byłaś kiedyś w więzieniu? - spytał, bo mu się przypomniało pytanko ze złotych myśli.

-nie, jestem niemodna, niefajna i yyy, nie wiem, brakuje mi określen. czyli nie odpowiadaj, sama wiem. - okej, uśmiechnęła się nawet czy coś, nawet zaśmiała bo jest krejzi trochę - będziesz tak wisiał?
łer is maj werwa :<

- tak, będę - przytaknął, bo te jej włosy ładnie pachniały. - a jakbyś chciała iść do więzienia to mów, mam wujka w policji - pochwalił się, kto to tak miał, kejmi, czy inne dziecko kiedyś?

kloooo.
-to może ja wstanę, czy coś - zaproponowała luźno, no bo skąd miała wiedzieć, bezcharakterne te postaci, rób coś!

ja nie umiem, mój boże.
- rób jak chcesz, możesz wstać, ja nigdzie stąd nie idę, tu jest mi wygodnie. chodź, będziemy tu spać, huh? może potraktują to jako jakiś protest, czy inne głupstwo i będą rzucać nam pieniążki, albo truskawki? - złapał ją za ramię.

dobra, już się uspokoiłam z tymxd
-mrożone? - bo nie jadała tych sztucznych, pryskanych, jeszcze nie ma truskawek przecież, podciągnęła kolana pod brodę i oparła się o niego. - zimno.

ale u nich jest wrzesień i tak sobie myślę, że chyba już po truskawkach :c
- najadłaś się mrożonych truskawek, deni? - spytal i dobrodusznie oddał jej swoją bluzę, którą z bólem i żalem i całą resztą zdjął z siebie, chociaż może fajnie będzie się pochwalić swoją szpanerską koszulką.

racja. to trafiła z mrożonymi xd
-nie przepadam, dlatego pytałam, mogłabym uciec. nie wpadniemy do tego, ee, strumyka? - zmartwiła się, bluzę wzięła skoro dawał. - będzie ci zimno.
:c

- to oddasz mi bluzę z powrotem, prawda? - wątpił w to szczerze, kto daje i zabiera ten się w piekle poniewiera, ale on nie zna tego mądrego przysłowia. - jak wpadniemy to będzie źle. - dac baaad. - zachorujemy i będziemy musieli się lenić pod kocem w domu - dac guuuud, on lubił.

-przykryjemy się liśćmi, xd. - taka luźna propozycja. pogłaskała go po policzku, bo wydawał się zupełnie miły, biorąc pod uwagę fakt, że ostatni raz widzieli się na pogrzebie jej babki, która go molestowała. okej, pomińmy ostatnie określenie. przygryzła dolną wargę i patrz

xdxd

xd<333
- pokrzywą może od razu - mruknął, wcale nie jakoś specjalnie złośliwie, czy ironicznie, bo był w nie najgorszym nastroju, cieszył się, że denis ma sosunkowo ciepłe dłonie.

nie wiesz który eps teraz leciał w tv?
- hm, podobno po pokrzywach ma się zdrowszą skórę.. - czyli nie byłoby tak źle, stosunkowo. zasugerowała mu delikatnie, żeby się położył, bo chciała wypróbować jakąś wygodną pozycję. no wiesz.

nie mam pojęcia właśnie. ostatnio był ze świętem dziękczynienia.
- ale pokrzywy nie są fajne, upolujemy wiewiórkę i zrobimy z niej kołdrę. - tak, z jednej. położył się, mając nadzieję, że nie spadnie, bo to nie był jakiś specjalnie szeroki mostek.

aa.
roześmiała się w jego szyję, gdyż właśnie była w trakcie układania się, chociaż beeton był wybitnie zimny, to chociaż nie śmierdział siuśkami, ani nic z tych rzeczy, wsunęła kolano zgięte między jego nogi w okolicach ud, ale nic mu tam nie zrobiła i oparła głowę na jego ramieniu i przyglądała się jego rzęsom.

siedziała na mostku, machając nogami i popijając kawę. bodajże nawet moczyła w wodzie obcasy swoich butów, ooood loubitona. nie wiem.

przyszedł markis,bo nie chce mi sie tworzyc nowej postaci,jak sie cos nie podoba to prosze zlozyc zażalenie, :c u mnie w gimie muwili jak cos ci sie nie podoba to papiery sa w sekretariacie hehe smieszni byli............. przechodził tędy bo na rogu parku był jego ulubiony kiosk gdzie kupił niujorktajmsa,bo mu sprowadzali na zamuwienie.

uciekła, xddd bo markis był przerażający prawie jak rejczel bilzon. bizon hihi.

powiedzmy, że cały czas to była giny pizdu tyryryry
-markiz - wyszczerzyła się, chlapiąc go wodą w sposób godny harego potera!!! sam jom nauczył tego!

nie zauważył z czopątku jej,aż nagle podniósł wzrok i aż z zaskoczenia krzykł! - omatko,gi. - powiedział tak właśnie,nieco piskliwie,ale to wcale nie było małomęskie,:c. - co ty tu robisz!