natalie, 13/13!

miła kamienica, szaro-niebieski tynk, na klatce schodowej zimno.
mieszkanie jak mieszkanie, dwa pokoje, dużo książek i duże łóżko, za to mało miejsca ogólnie.

przykleili na drzwiach karteczkę, przypominającą o tym, żeby Natalie kupiła sobie gaśnicę.

karteczkę znalazła już dawno! i teraz zajmowała ona główne miejsce na jej lodówce, przyczepiona magnesem, taką niebieską gwiazdką, która w dodatku była błyszcząca i bardzo, bardzo ładna...!
aha, więc stanęli przed jej kamienicą, na miłym podwyższeniu, koło domofonu, bo to nowoczesna technologia w końcu i w ogóle. więc stała tak,dłuższą chwile, starając się przypomnieć sobie swój kod.
-jestem seeeenna, sid!

moi strażacy bohateży <3 - idź więc spać, n. ja też już powinienem wracać. - mruknąłi ziewnął w dłoń, co nie przystoi imrezowemu chłopcu. trudno, nie?

-heej, a jak cię zgwałcą po drodze?-oparła się o framugę, czy cokolwiek, drapiąc się w kostkę-nie,żebym chciała cię przelecieć, czy coś. ale wyremontowałam ostatnio pokój gościnny. a naprawdę się martwię, sidney.-w zasadzie nie pamietała juz, jak bardzo lubi pełną wersję jego imienia.

i poszli spać u niej. nawet na wycieraczceee, dobranoc.

szalom!

wstała! i czuła się, jakby miała ciężkiego kaca. zapewne dlatego, że właśnie go miała. nasypała sobie czirjosów do miseczki i zapomniała o mleku, więc jadła je na sucho, siedząc w kuchni na parapecie i wlepiając się tępo w karteczkę od strażaków.