wspólna toaleta

to już uczelnia, wolno nam przecież.

Ja zakładałam tutaj temaciki, hehe :3 Więc Summer wpadła na chwilę na uczelnię i teraz myła rączki.

a on właśnie wyszedł z jednej z kabin. tej najbardziej przy oknie, w razie gdyby cię to w jakiś sposób interesowało/obchodziło. gmerał jeszcze przy rozporku, a w ustach trzymał do połowy wypalonego camela. opowiem ci teraz historię prawdziwo, która opowiedział nam pan od PezłO! jakiś uroczy mężczyzna palił w kiblu na owym siedząci wrzucił peta do sedesu, a jego miła żona wylała tam uprzednio jakiś rozpuszczalnik i wybuchło i poparzył sobie jajeczka. dłajtowe nie były poparzone, zapewniam cię.

Odwróciła głowę, obserwując chłopaka, który wyszedł z kabiny. Hejho, znała go! Wytarła mokre ręce o ręcznik papierowy i podbiegła do niego.
- Czeeeeeeeeeeeść, Dłajttttttttt.

-cześć, samer - uśmiechnął się, obejmując ją w talii, jedną ręką w drugiej trzymając papieroska, prawda. dłajt należał do przedstawicieli samców alfa i nic ale to nic nie było w stanie go zmienić. pocałował ją nawet w usta, ot na przywitanie - jak tam interesy?

- Hej, nie widziałam cię z milion lat i jeszcze więcej chyba - zmierzwiła mu włosy, śmiejąc się, bo zawsze dobrze się czuła w jego towarzystwie - Interesy? Jakie interesy?
Oparła tyłek o parapet, przeczesując włosy smukłymi palcami.

-zawsze wydawało mi się, że rozkręcisz jakiś własny biznes - spojrzał na nią tak jakby miał ochotę ją zjeść tu i teraz, co chyba zbytnio nie mijało się z prawdą. zsunął rękę z jej talii na tyłek. czy gdzie ją tam wcześniej obejmował - byłem w lądą. ostatni rok. nie wiedziałaś? - przemilczał sprawę tego iż wyjechał nikomu nic nie mówiąc. może miała wtyki w siajej i wiedziała więcej niż przypuszczał.

pacnęła go mocno w ramię, ale summer nie miała zbyt wiele siły, więc pewnie nie bolało.
- nie mówiłeś, że jechałeś do londynu. nie byłam nigdy w londynie, szczerze mówiąc - potarła nosem teraz o wcześniej wspominane ramię - no mam swoją redakcję. elle, pewnie nie czytasz, bo to dla kobiet. a mam nadzieję, że nie zmieniłeś płci - wcale nie wyglądał na kobietę, serio.

-chyba nie zamierzam w najbliższym czasie - podrapał się w kość policzkową i zmrużył oczy. miejmy nadzieję, że samer nie będzie miała nagłego wylewu jak jean-dominique bauby i dłajt nie będzie zobligowany do sumiennego odwiedzania jej w szpitalu w bercku.

- to raczej dobrze - pokiwała głową, uśmiechając się jednokącikowo. wsparła się na jego ramieniu i usiadła na parapecie - aleeee mów co u ciebie.

zastanowił się chwilę, wychylając się w bok, żeby utopić peta w kiblu i wychylił ponownie, podchodząc do samer. stał tuż przed nią i doszedł do wniosku (jak narazie), że ma ładne perfumy, tak odczuwał bodźce zapachowe i takowe preferował. dobra, koniec tego bełkotu intelektualnego, przepraszam miałam dzisiaj dwie godziny polskiego. wsunął ręce do kieszeni.
-chyba to samo co było rok temu. jedno wielkie nic i błogie lenistwo ukoronowane litrami wódki i dymem z papierosów et skrętów.

- zazdroszczę ci, wiesz? - oparła głowę o ścianę, przymykając na chwilę oczy. była cholernie zmęczona, bo jak wiemy summer ciągle się przepracowuje - ja nie mam dla siebie zbyt wiele czasu, poza tym ostatnio w paryżu też niewiele się dzieje, tak prawdę mówiąc.

-wyjedźmy - rzucił swobodnie, zakładając ręce za kark. wiesz jak. zielone polo podwinęło się, odsłaniając brzuch, ale jakoś się tym nie przejmował. bo to dłajt - zwiedzisz lądą - otworzył jedno oko, czekając na jej reakcję. nie powiedział nic o seksie, seksie i jeszcze raz seksie na który miał ochotę.

biedny, ;c
uśmiechnęła się obukącikowo, tym razem. zeskoczyła z parapetu.
- huh, pojechałabym, to znaczy mam redakcję, ale jebać redakcję, ale to serio nie zależy tylko ode mnie. możesz mnie zaprosić za to na drinka, nie pamietam już jak mieszkasz - pogładziła go po policzku, może trochę szorstkim, wierzchem dłoni, bo tak jej się zachciało.

-sam nie pamiętam - powiedział, szczerząc się wesoło i dłajtowo, patrząc na nią z charakterystycznym dla siebie porządaniem. oblizał spierzchnięte usta - właściwie ostatnich kilka dni od powrotu spędziłem włucząc się po pubach. taka przygoda - zdecydowanie miał szorstki policzek.

- okej, to ja zaproszę cię do siebie, tylko jest bałagan, bo ostatnio nie mam czasu na nic, a tym bardziej na sprzątanie - powiedziała zgodnie z prawdą.

-istnieją pokojówki, sam - objął ją ramieniem, kierując się do wyjścia.

i zacznę.