& balkon.

też mały, ale to fajne.

Przyszli więc na balkon, zadowolony zauważył, że nie ma tu nikogo poza nimi, więc oparł się dłońmi o barierkę. - Pada śnieg, ale zimno - stwierdził. Ale i tak wyciągnął paczkę malboro z kieszeni marynareczki.

- faktycznie - pocierała ramiona, jakby to miało spowodować jej nagłe ogrzanie, wtuliła się w elvisową klatkę piersiową w nadziei, że to uchroni ją przed zimnem, nie uchroniło do końca, ale było jej cieplej, wysunęła jednego papierosa z jego paczki.
- lubię śnieg, ale tylko i wyłącznie jak jestem na ciepłym wełnianym dywaniku przed kominkiem z kimś równie miłym jak śnieg na zewnątrz - uśmiechnęła się do niego.

- Ze mną na przyklad? - Spytał, podpalając papierosa swojego i jej też, obejmując ją ramieniem, nie podpalił włosów ani swoich, ani jej, schował zapalniczkę do kieszeni, wraz z papierosami i wychylił się nieznacznie. - Pewnie stopnieje do jutra.

odetchnęła z ulgą, że zachowała włosy swoje i elvisa również, podczas elvisowego wychylenia straciła równowagę przytrzymując się jego ramion.
- ups - wyparowała spoglądając na niego, podrapała się po policzku - nie miałam na myśli mojego kota - wystawiła mu język, wtulając się niego, bo było jej troszkę zimno, ale odrobinę, chociaż wydawało jej się, że zamienia się w kostkę lodu, nad wyraz przerośniętą
- no jasne, że Ciebie, tylko, że wtedy chyba bym, nie wychodziła z domy - wystawiła mu język zaciągając się dymem.

- A co byś robiła! - Spytal śmiejąc się i odsunął się od niej na moment, ściągnął sobie z ramion marynarkę, by zarzucić ją na jej ramionka, na których dostrzegł gęsią skórkę. - Cieplej? Teraz ja zamarznę, będziesz muaiała mnie odklejać od podłogi w postaci lodowego posągu.

- szukasz już winnych - przewróciła oczami z rozbawieniem wtulając się w jego marynarkę, a, że to była elvisowa marynarka to pachniała równie cudownie.
- z tobą? - zmrużyła oczy, przygryzając dolną wargę. - odkleję Cię, albo będę suszyć suszarką [jak w simsach].

- Ze mną - przytaknął. - Suszyć suszarką, to dobry pomysł w zasadzie, chociaz to musiałaby być bezprzewodowa, bo nie widzę tu żadnych kontaktów.. - Faktycznie, rozejrzał się i ani śladu kontaktów, co teraz.

- różne rzeczy - roześmiała się oblizując spierzchnięte wargi, skrzyżowała dłonie - w takim razie, zwołamy wszystkie twoje sąsiadku, które solidarnie przyniosą wełniane swetry, i będziemy czekać , aż stopniejesz na wiosnę - odgarnęła włosy, marszcząc nos - nie mam pojęcia.

- Hej, to zupełnie genialny pomysł, ale pewnie ten cały Harold, czy kogo to impreza, by się niespecjalnie ucieszył na widok gromady pań po sześcdziesiątce. No, chyba że gustuje w starszych, dużo starszych - zaśmiał się i pocałował Zooey w prawy kącik ust, potem w lewy.

przekręciła przecząco głową - chyba nie - przygryzła jego dolną wargę zaciągając się ponownie papierosowym dymem - miłe panie pełne imprezowej werwy na pewno rozkręcą tą imprezę, a ich szarlotka zrobi furorę - uśmiechnęła się szeroko.

- W to nie wątpię, jedna sąsiadka mi się ostatnio chwaliła, że w siedemdziesiątym pierwszym jej szarlotka zajęła pierwsze miejsce w jakimś wyjątkowo ważnym konkursie na szarlotkę, widzisz między jakimi sławami się obracam? - Zachichotał i zgasił papierosa o barierkę, po czym wyrzucił go za balkon.

- wezmę od Ciebie autograf, albo ty weź od niej, opchniemy na jakimś aukcyjnym serwisie - roześmiała się, spoglądając na swoje buty, nie nawiedziła ich obecniem bo były wysokie i niewygodne.

- I sprzedamy za pięćset tysięcy euro, ale fajnieeee - stwierdził, uśmiechając się. - Serio mi zimno trochę. - Więc ją do siebie przytulił mocniej, by ukraść jej trochę ciepełka :<

mrugnęła do niego - no jasne, a za to kupimy Ci suszarkę na baterię słoneczną - wtuliła się w elvisowe ramiona, a niech kradnie ;c.

sorry, że tak wolno, ale się gubię, za dużo ludzi ;_;
- Albo sami zrobimy! Ach, to mogłoby być ciekawe, pewnie nikt jeszcze czegoś takiego nie wynalazł, bylibyśmy pierwsi, dostalibyśmy nobla i inne takie.. - Rozmarzył się aż ;x

- nie jestem szalonym konstruktorem, ale moglibyśmy spróbować - uśmiechnęła się do niego, robiło się coraz zimniej i coraz zimniej, przytuliła głowę do elvisowego torsu.
- nie jest Ci zimno, mogę oddać Ci kurtkę, a ty mnie schowasz pod swoją koszulkę, chociaż nie rozciągnie się - wystawiła mu język
/ok. rozumiem xP

- Ach, nie doceniasz mojej kurtki, zmieścisz się tam i ty i ja i jeszcze z pięć osób! Okej, pewnie przesadzam, ale nie jest taka mała, jakby się mogło wydawać, dawaj - i wziął od niej kurtkę, by ją włożyć i przygarnąć Zooey do siebie, pod nią.

było jej cieplutko i milutko, pocałowała jego prawe policzko, uśmiechając się nieznacznie.
- mam nadzieje, że nie zamarzniemy i nie obsiądą nas gołębie - roześmiała się.

- Gołębie są paskudne! Mam nadzieję, że nie obsiądą. - Zmarszczyl czoło, w razie czego nie miał zamiaru bić się z gołębiami, bo i jak, przymknął oczy. - Jestem ciekaw, co w środku.

- możemy tam iść jeśli chcesz - spojrzała na niego pytająco, na myśl o gołębiach wzdrygnęła sie.
- też nie lubię gołębi.

- Hmm, nie wiem, w zasadzie możemy - przytaknął i pociągnął ją do środka i możesz zacząć.