drzulaj.

siedziała w salonie, nadal nad tą książką, w końcu w poniedziałek kolokwium, wypadałoby się pouczyć, rajt? czekała na dirka, jakoś niespecjalnie zrobiona, bez tapety, którą nakładała do pracy, bo niespecjalnie miała chęci na godzinne stanie przed lustrem. dirk nie wyglądał, na szczęście, na jednego z jej klientów.

dirk trafił bez większych problemów, bo orientował się w terenie zupełnie dobrze, nawet jeśli wcześniej był w tych okolicach tylko raz. wystarczyło popatrzeć na tabliczkę z ulicą i numerek kamienicy, prawda? no, może nie do końca,bo te latarnie świeciły gorzej niż niezapalona zapałka, więc było niewiele widać. no ale trafił, nie? i zapukał, jeszcze poprawiając swój kołnierzyk koszuli w kolorze niebieskim, którą ubrał nawet nie prasując, bo nie miał żelazka. i kurtkę miał na sobie też, bo zimno było chyba.

ja ostatnio wcale nie czytam pogody. july podniosła się ze swojej kochanej kanapy, na której często przysypiała, obłożona książkami, po powrocie z klubu, by przespacerować się do drzwi. w marszu, poprawiła jeszcze włosy, by bezczelnie nie opadały jej na twarz. miała ich stanowczo za dużo, może powinna wycieniować? póki co nie miała na to czasu. otworzyła, uśmiechając się sennie.
- hm, cześć dirk - powiedziała, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że to uśmiechanie się jest raczej bezsensowne; przestała. podrapała się gdzieś pod okiem, bo nie wiedziała co ma dalej mówić, zauważyła, że dirk w pewien sposób ją onieśmielał - więc idziemy, tak? bo jestem gotowa.
co z tego, że miała na sobie zwykłe, czarne proste rurki i bluzkę, której dolna część opinała się na jej raczej wąskich biodrach. w kolorze różowym. ale nie laleczkowato różowym, no wiesz. raczej taki żywy!

uśmiechnął się na jej widok; (już wiem, kiedy stawia się średnik, bo bianca mi powiedziała ;seksy;) nawet bez jakiegoś większego makijażu, z włosami niesfornie opadającymi na jej twarz i w ciuchach raczej nie do końca wyjściowych, wyglądała ślicznie, jego zdaniem nawet lepiej niż ślicznie, chyba naprawdę mu trochę zawróciła w głowie, chociaż przecież nie miał póki co okazji spędzić z nią więcej czasu. cóż, miał nadzieję, ze to się zmieni w najbliższym czasie.
- tak, chodźmy - przytaknął i jakoś wyjątkowo śmiało, przynajmniej jak na niego, ujął jej dłoń, która do najcieplejszych nie należała i powiedzmy, że july się ubrała w kurtkę sratata i poszli i zaczniesz tam tam.

dirk przyszedł z jakąś miłą torbą, w której miał dużo różnych tabletek z serii witamina ce, apap, gripeks i te wszystkie inne. zapukał, poprawiając swoje włosy; nie do końca mu to wyszło. oparł się o framugę, stwierdzając, że w zasadzie bardzo chętnie się zajmie biedną, chorą july.

a july owinięta przyjemną kołdrą w barwach żółto-błękitnych, bo taką właśnie owijam się ja, stanęła przed drzwiami, by podnieść się na palce i przez tak zwanego judasza, sprawdzić czy to na pewno dirk. może szef przyszedł by zaciągnąć ją siłą do pracy? okej, to był dirk, toteż obciągnęła koszulkę na ramiączkach i poprawiła białe szorty, które w zasadzie odkrywały więcej niż zakrywały. spoglądając w lustro, stwierdziła, że jest zbyt blada i może powinna była coś z sobą zrobić, ale chyba zbyt bolało ją ucho :c. otworzyła.
- dirk - uśmiechnęła się, mimo wszystko, dosyć szeroko, by odsunąć się na bok.

również się uśmiechnął, miał ochotę ją pocałować, chociażby w policzek, ale rozsądek podpowiadał mu, że nie powinien, zwłaszcza, że july przecież była chora, jeszcze by się zaraził i kto by się nim opiekował? w każdym razie wszedł, rozpinając swoją kurtkę w kolorze jakimśtam, buty ściągnął też i nie miał żadnych obciachowych skarpetek w kwiatki. albo dwóch różnych <3. - taak, to ja. i przyniosłem ci wszystkie leki na przeziębienie i całą reszte, które znalazłem u siebie w domu!

zajrzała do reklamówki, by stwierdzić, że cholernie tego dużo.
- jeeeeeeeej, ale dużo - powiedziała, uśmiechając się, a kołdra zsunęła się z jej chudych ramion, na których automatycznie pojawiła się gęsia skórka - nie wiem jak ci się odwdzięczę. napijesz się czegoś? chciałam dzisiaj nie póść do pracy, ale zadzwoniłam do szefa i powiedział, że jeśli dziś nie przyjdę to mogę wcale nie wracać - przewróciła ciężko oczami, by schylić się tymczasem po kołderkę.

- ale chyba nie pójdziesz w takim stanie, huh? - uniósł nieznacznie obie brwi, przyglądając się jej uważnie, może i była blada, ale niespecjalnie mu to przeszkadzało, i tak była cholernie ładna, może nawet zbyt ładna jak na jego stargane nerwy. - w zasadzie chętnie się napiję jakiejś herbaty. powinnaś pić dużo herbaty, to zawsze działa na przeziębienia.. - on się kurował czasami tylko herbatami! w zasadzie to nieczęsto chorował.

i potem nie wiem, wypili herbate i poszedl czy cos.

przyszedł w ogóle szybko, że nie wiem, ale z tego pośpiechu nie włożył dwóch różnych butów całe szczęście, zadzwonił dzwonkiem, chociaż zazwyczaj tylko pukał, teraz jednak o tym zapomniał. i rozpiął swoją kurtkę.

uhu, pod kołderką, znów, siedziała w salonie, też znów, przeglądając jakieś notatki z uczelni. miała do napisania esej, ale była zbyt zdezorientowana, żeby cokolwiek napisać. zastanawiała się, co może teraz zrobić, przecież nie zadzwoni do babci i nie poprosi jej o pieniądze, skoro i tak już opłacała jej studia. a jeśli.....będzie musiała przestać chodzić na uczelnię? nie, na pewno coś wymyśli, musi. kiedy usłyszała dzwonek do drzwi, podniosła się, teraz zostawiając ju kołdrę w salonie i otworzyła, by uśmiechnąć się do dirka, jakoś tak blado. cmoknęła go w policzek, ale nieznacznie, bo nie chciała go zarazić.
- czeeeeść, wejdź. pewnie jest ci piekielnie zimno, zrobię herbaty.

- chętnie napiję się herbaty - przytaknął i zdjął i kurtkę, i buty, by nie nabrudzić july w mieszkaniu, kto wie, może niedługo nie będzie miała pieniędzy na prąd i jak wtedy odkurzy? :< uśmiechnął się nieznacznie, bo nie uśmiechnąć się nie mógł. - jezu, wiesz co, po drodze myślałem. ale chyba nie wymyśliłem nic sensownego. poszukamy ci pracy, july, ale to chyba jak już wyzdrowiejesz.. - bo nie sądził, by chciała wracać do tego klubu. miał nadzieję, że nie chciała.

pokiwała głową, uśmiechając się nieznacznie i zaprosiła dirka do kuchni. było dosyć czysto, bo na sprzątanie zawsze znajdywała czas, a nie lubia żyć w bałaganie. okej, może komórka na stole jej nie przeszkadzała, ale kurz, nieumyte szklanki-owszem.
- więc herbata......zielona, zwykła czy malinowa? - zapytała, odwracając głowę w stronę dirka, kiedy już spenetroała awartoć górnej szafki, w związku z tym, musiała stanąć na palcach.

- zwykła - powiedział i usiadł przy stole, o którego blat oparł prawą dłoń i zastukał w ów palcami kilka razy, ale uznał, że july mogłaby uznać to za denerwujące, więc przestał. przyglądał się za to jej tyłkowi ;o - mam nadzieję, że bierzesz te jakieś tabletki, co? hmmm, nie chcę cukru. - tak na zaś powiedział.

pokiwała głową, dziękując mu w duchu, bo pewni cukru nie było. ona nie słodziła, więc nigdy nie pamiętała żeby kupić. przygotowała dwie zwykłe herbaty, po czym jedn z kubków, postawiła przed dirkiem. zwykły. biały. ona miała niebieski.
- no coś tam biorę, najwięcej czasu zajęło mi czytanie ulotek, co jest do czego, bo niespecjalnie znam się na lekach. nieczęsto choruję - zastanowiła się nad tym chwilę. no tak, ostatni raz była chora, jak jeszcze mieszkała w berlinie, więc babcia się nią zajmowała - jeeeeej, mam nadzieję, że znajdę pracę, przecież rachunki i w ogóle.

zmarszczył nieznacznie czoło i stwierdził, że on chyba wcale nie czyta ulotek, to pewnie niedobrze, bo weźmie kiedyś piętnaście jakichś dzikich tabletek i co wtedy. podmuchał do kubka, nie rozdmuchując zbytnio jego zawartości, jaką była herbata ofkors, napił się trochę i o dziwo nie skończyło się to poparzeniem! - na pewno znajdziesz pracę. a jak nie, to możesz przyjść do mnie, mam jeden wolny pokój.. - okej, może nie do końca wolny, bo stały tam jego obrazy, ale była kanapa i jakaś szafka.. i on chętnie by się nią zaopiekował.

- hm, dzięki dirk, jesteś taki kochany, ale ja nie mogę liczyć na to, że ktoś mi pomoże, muszę jakoś to wszystko zorganizwać. jeszcze nie wiem jak, ale no.......jakoś to załatwię - no właśnie, chociaż chętnie zamieszkałaby z dirkiem, ale póki co tę myśl zachowała dla siebie, może ze względu na to, że był jedynym facetem, który w jakikolwiek sposób wywierał w niej te wszystkie sprzeczne z normalnym zachowaniem uczucia: zażenowanie, na przykład. mimo, iż to, że rodzice nie żyją, nie było jej winą, czuła się jakaś taka gorsza od wszystkich...........

uśmiechnął się, ale jakoś tak niespecjalnie czuł się uśmiechająco; zawsze był tym 'kochanym chłopcem', chociaż wolałby być określany innymi epitetami. 'przystojny' byłoby miłe. albo 'zajebisty' :< ale nie, nie, on musiał być tym 'kochanym'. grzał dłonie, raczej zimne, na kubku, który dla odmiany był ciepły. - w porządku, jak chcesz. mam nadzieję, że wszystko się ułoży.

jakie kompleksy, xd. july wstała i przespacerowała się bliżej dirka, toteż usiadła na stole z nogami zwieszonymi w dół. przez chwilę dmuchała w zawartość kubka, uśmiechając może nawet przygłupawo, ale bynajmniej przygłupawo nie wyglądało.
- hm, zastanawiam się jak to jest. pzez te wszstkie lata spotykałam facetów, o których nawet nie chcę pamiętać, a nagle pojawia się ktoś, kto jest jednocześnie przystojny i pociągający, ale i mądry i utalentowany, hm? musisz mieć jakieś wady, dirk, przyznaj się - wspominałam już coś o jej otwartości? jeśli nie to jak widać, jest otwarta.

okej, dirkowi zrobiło się zupełnie przyjemnie i ciepło, i to nie tylko dzięki tej ciepłej herbacie, którą już prawie wypił.
- july, oczywiście, że mam wady. całą masę wad. - pewnie, dirk, wymień chociaż trzy.... - zresztą jak wszyscy, no nie? - no tak. chociaż j wydawała mu się istotą idealną, nawet jeśli wiedział, czym się zajmowała zanim została wywalona z pracy, z pracy która do najfajniejszych nie należała. poza tym już chyba o tym wszyscy wiedzieli.

skinęła powoli głową, dopijając herbatę. pusty kubek odstawiła obok sieie, mając nadzieję, że go nie stłucze. oparła łokcie na kolnach, a twarz na dłoniach, by tym samym zrówać swoje spojrzenie, ze spojrzeniem dirka. uśmiechała się, jakoś tak zupełnie przyjaźnie, odchylając nieco głowę w prawo. albo nie, w lewo. dobra, w prawo!
- okej, więc wymień mi chociaż jedną, tylko nie mów, że zostawiasz skarpetki pod łóżkiem, czy coś takiego, nie cierpię bałaganu. łaaał, teraz przynajmniej będę miała więcej czasu, żeby sprzątać. kiedy wracałam do domu w granicach czwartej nad ranem, a na ósmą musiałam być na sorbonie, to wracając do domu, niespecjalnie miałam czas na mycie podłóg, czy ścieranie kurzy, bo odsypiałam kiedy tylko mogłam - july przekalkulowała w myślach to, kiedy ostatnio z kimś się kochała i doszła do wniosku, że ne jest nawet puszczalska. nie spała z nikim od jakichś dwóch miesięcy, uh.

- ugh, july, to strasznie trudno mówić tak o sobie, zwłaszcza o swoich zaletach czy wadach.. by jakąś wymyślić musiałbym przeanalizować swoje życie, przynajmniej częściowo, a chyba niespecjalnie mam teraz na to ochotę. ładnie wyglądasz. - to taka nieudolna próba zmiana tematu z jego strony, może brak wybitnych umiejętności w prawieniu komplementów można uznać za wadę? odstawił pusty kubek na stół i wytarł dłonią usta, wierzchem dłoni raczej.

ominęła więc temat dirka wad, myśląc, że pewnie wcale ich nie ma!!!!!! uśmiechając się teraz, jakoś tak dziwnie, jak na nią, bo nie był to uśmiech pewnej siebie dziewczyny. jej pewność siebie, odznaczała się chyba tylko jedynie wtedy, kiedy naprawdę dołożyła wszelkie starania, nad swoim wyglądem.
- daaaaj spokój, dirk, dziś chyba nawet się nie uczesałałam - powiedziała, kręcąc głową, w żalu nad samą sobą, xd, pewnie powinna jakoś bardziej się przygotować na jego przyjście, ale nie miała energii. poza tym miała na sobie przyluźny kardigan, pod spodem białą koszulkę i białe szorty, jako komplet, który niedawno kupiła.

- i dobrze! naturalny wygląd jest moim zdaniem wyjątkowo seksowny. nawet jeśli to tylko moje zdanie.. - okej, może trochę ściemniał, bo trafniej byłoby powiedzieć, że july podobałaby mu się nawet w worku po ziemniakach, ale chyba nie był gotów na takie wyznania, poza tym kto wie jakby to było, może takie wyznanie pociągnęłoby za sobą następne!

jakby to było gdyby mnie nie było......... ...... ..... ...........no nieważne, za dużo, stanowczo za dużo sopla i jej muzyki. july przeczesała palcami włosy, czując się trochę jak ścierka do podłogi, pod względem wizualnym. starała się ukryć nieznaczny rumieniec za kotarą jasnych kosmyków. komplementy ze strony dirka, były dla niej sto razy cenniejsze niż te, ze strony obleśnych facetów, którzy się na nią ślinili. może dlatego, że wierzyła w dirkową szczerość.
- wiesz, chyba nawet się cieszę, że już tam nie pracuję. codzienne upijanie się przed występami, mogłoby mnie wprowadzić w nieplanowany alkoholizm, czy coś takiego, ale bez tego nie mogłabym tak normalnie....... - no jasne i tak czuła się wystarczająco paskudnie każdego ranka, a co dopiero jeśli tańczyłaby bez kropelki alko.

uśmiechnął się, uznając, że takie podejście do jej pracy było jak najbardziej odpowiednia i pewnie gdyby mu przyszło pracować jako ktoś tego pokroju, to pewnie również by się upijał za każdym razem, by jakoś złagodzić tego moralnego kaca, którego z pewnością by miał.
- pewnie tak, wydaje mi się, że koniec twojej kariery hmm klubowej zrobi ci tylko i wyłącznie dobrze.. - on chętnie by zrobił jej dobrze......

hoho, kariera. :d
july pokiwaa głową, przez chwilę przypatrując się dirkowi. w myślach, zapewne tworzyła jakieś swoje własne fantazje, na temat kilku następnych godzin, ale żyła w mniemaniu, że nie będzie mu się narzucała. nie mniej jednak, zeszła ze stołu, by wstawić ich dwa kubki po herbacie do zlewu.
- huh, dziś ta impreza, prawda?

- yhy, dzisiaj - przytaknął i poszedł, mówiąc jej, że jak będzie się lepiej czuła to niech da znać, to przyjdzie po nią i pójdą na impreske....

więc dirk przyszedł, nie miał co prawda zamiaru wyrywać july na jaką imprezę, bo z tego co wiedział, to z owej nic nie wyszło. więc zapukał, a co miał zrobić.

a july, już nawet w lepszym stanie, bo wciągnęła na tyłek rurki i założyła top bez ramiączek plus kardigan na niego, otworzyła. uśmiechnęła się szeroko, na widok dirka, oblizując usta, które smakowały poniekąd kakao, bo właśnie była w trakcie picia.
- cześć - powiedziała w końcu i przylgnęła, to znaczy, że się przytuliła do dirka, bo właśnie na to miała ochotę.

stwierdził, że to cholernie miłe, zwłaszcza, że jej skóra i włosy pachniały bardzo przyjemnie, pewnie miała twój żel pod prysznic... w każdym razie pogładził ją po plecach, pocałował w czółko też ją.
- cześć. jak zdrowie, july? - obejrzał dzisiaj ze mną 'ptasią grypę w ameryce' i stwierdził, że july może mieć ptasią grypę właśnie ;o

jezu, biedna july ;d. okej, więc skoro już przy niej jesteśmy, przesunęła się kawałek, mówiąc coś o tym, że jest piekielnie zimno.
- przepraszam, że w ogóle wyciągęłam cię z domu w taką pogodę, ale hm dziwnie mi tak siedzieć samej, wieczorem w domu - jasne, jak wracała z klubu, już świtało, a miała obsesje w stylu ja, że bała się siedzieć sama w domu, nocą - herbaty? kakao? bo na kawę jest już chyba za późno. aaa czuję się już lepiej. dzięki tobie..... t t t t o znaczy dzięki tym lekom, które mi dałeś.

- przed chwilą piłem herbatę w domu, więc póki co obejdzie się bez. nie ma sprawy, i tak nie miałem zamiaru się kłaść spać zbyt wcześnie.. - bo był cholernie zajęty wykańczaniem portretu july w odcianiach czerwieni, z którego był zupełnie zadowolony. uśmiechnął się na samą myśl o nim, mógłby go kiedyś jej pokazać.. tak jak i całą resztę jej portretów, szkiców i rysunków.

july więc, kiedy dirk już się rozebrał, pociągnęła go za rękaw do salonu, a następnie na kanapę. usiadła na nogach, no wiesz w jaki sposób, wyłączając telewizornię, bo oglądała bbc world, a teraz huczało coś.
- ja jakoś nie mogłam zasnąć choć próbowałam. nie wierzę, że znów będę mogła się wysypiać. no, albo przynajmniej sypiać dłużej niż te trzy, cztery godziny - a zanim dżulaj rozpoczęła swoją karierę w klubie, sypiała do późnych, bardzo późnych godzin, typu szesnasta. jak ja w jukej, czasem.

- no tak, to musi być miła odmiana, nie? - zaśmiał się, siadając obok niej, na tyle blisko, by móc ją objąć ramieniem,co zrobił. - dawno nie spałem dłużej niż hmm sześć godzin, muszę się zaopatrzyć w jakieś tabletki na sen. - najlepiej takie na receptę, chociaż on nie lubił lekarzy i zazwyczaj sam się leczył, lekami dostępnymi w każdym sklepie.

moja mama mu da, od siebie z apteki. okej, july oparła głowę o dirkowe ramię, bo to było bardzo miłe uczucie, kiedy ktoś ją obejmował, szanował, traktował jak......sama nie wiedziała jak ma to nazwać, ale czuła się dobrze. przynajmniej dobrze.
- chyba mam w domu jakieś środki nasenne, czasem jak wracałam do domu, to nagle odechciewało mi się spać, a przecież musiałam, chociaż trochę przed uczelnią. najlepsze są środy, bo w środy zawsze się wysypiałam. miałam zajęcia na jedenastą - uśmiechnąła się, pocierając czubkiem nosa o szyję dirka, sprawdzając jej zapach.

pogładził delikatnie jej ramię, wsuwając wcześniej dłoń pod jej kardigan, by móc dotknąć jej skóry, miękkiej i delikatnej, zapewne pielęgnowanej jakimiś wypasionymi kremami nawilżającymi..
- ja mam we środy na ósmą. o wiele za wcześnie - mruknął, chociaż najchętniej nic by nie mówił; autentycznie odczuwał przyjemność z samego siedzenia z nią tutaj.

july, przesunęła się tak, by mogła teraz ze spokojem przesunąć nosem po szyi dirka. pachniala tak cholernie intensywnie, a przynajmiej w tym momencie, że nie mogla sie powstrzymac, od jakiegoś krejzolskiego mruknicia w stylu 'hrhr'. najpierw spojrzała w dirkowe oczy, by potem objąć dłońmi jego oba policzki i pocałowac; dlugo & namiętnie.

pisze się narpierw, samer...................xd
dirk już jakies sto lat temu miał ochotę ją pocałować, ale nie mógł się na to zdobyć, bo, no cóż, to tylko dirk, który potrzebuje mieć na wszystko pozwolenie na piśmie z pieczątką jakiegoś ważnego człowieka. ale tak czy inaczej przytrzymał july w talii, by potem odwzajemnić pocałunek, niemniej długo i namiętnie.

dobrzemamo.
aha, nie wiem dlaczego zamierzalam zaczac od myślnika, ale to chyba nieistotne. july, odchyliła tym razem głowę w lewo, pozwalając tym samym kaskadzie jasnych włosów, zawiesić się pomiędzy ich policzkami, ale w tym momencie niespecjalnie jej to przeszkadzało. nie wiem czym było spowodowane mocniejsze bicie jej serca, ale czuła się naprawdę, naprawdę szczęśliwa. zapomniała o wszystkim, czym zamartwiała się przez cały dzień, a to chyba dobrze. kiedy już zakończyła pocałunek, bo kiedyś skończyć się musiał, ułożyła obie dłonie na klatce piersiowej dirka, a czoło pomiędzy nimi, no wiesz.
- ahm - wydusiła z siebie, jakieś takie ciche i przyjemne westchnięcie.

- jest bardzo późno - stwierdził bardzo od rzeczy, gładząc ją jakoś po plecach. mógłby tak siedzieć i siedzieć, ale uznał, że najlepiej bedzie, jeśli się ulotni, niezależnie od tego jak bardzo nie miał na to ochoty i nie chodziło tylko o niechęć przed wychodzeniem na mróz, nie miał ochoty się z nią rozstawać, ani teraz, ani jutro, ani za miesiąc. - bardzo późno. chyba powinienem iść..? -tak, to w zasadzie było pytanie.

przytaknęła powoli, odsuwając się na bezpieczną odległość. podciągnęła nogi pod brodę, uśmiechając się nieznacznie do dirka.
- skoro musisz - stwierdziła, z nieukrywanym żalem. podrapała się nawet po szyi, nie zostawiając na niej śladów po długich paznokciach, bo aż tak długie nie były.

- hmm, w zasadzie nie muszę i skrycie liczyłem na to, że jak powiem, że muszę iść to powiesz, żebym nie szedł, że mnie przenocujesz na kanapie, a wtedy ja mógłbym się zgodzić i rano zrobić ci całą masę naleśników.. ale chyba faktycznie powinienem iśc - uśmiechnął się nieznacznie i wstał, mając nadzieję, że july się napali na naleśniki (albo jego tyłek) i każe mu zostać!!!!!

- nie!!!!!!!! - powiedziała szybko, ale to wcale nie był taki krzyk, w stylu krzyku reklamy jednych z tabletek do ssania, chyba nawet halls, tylko taki proszący jęk, si? ale nie błagalny, bo to nie oskar, który mówi do pani od fizyki 'błagam, pani celinko.....'. wstała nawet, by złapać dirka za rękę, a może trzy palce, bo tak akurat jej się udało - zostań. ale nie myśl, że będziesz spał na kanapie - bo na podłodze.......- albo śpisz ze mną, albo ja śpię na kanapie.

- wybieram opcję numer jeden, to znaczy śpię z tobą. chociaż w zasadzie czemu nie było opcji, żebyśmy oboje spali na kanapie? - uśmiechnął się nieznacznie zerkając w stronę owej, jednocześnie biorąc tę jej dłoń, którą ściskała jego dłoń/palce, w swoje dwie łapki, miał dzisiaj ciepłe i fajne!

- bo łóźko, jest tysiąc razy wygodniejsze, ale skoro chcesz możemy spać nawet na kanapie - uśmichnęła się nieznacznie, przysuwając do dirka, ale nie jakoś tak wybitnie niebezpiecznie, po prostu, tak, żeby mogła go poczuć. znaczy jego zapach, który dzisiaj działał na nią niezwykle kojąco. była w stanie się nawet poświęcić i spać na kanapie, która była mniejsza niż łóżko. może to lepiej, łatwiej jej będzie się do niego bezkranie przytulać, si?

- pewnie, moglibyśmy spać nawet na podłodze, nie? - jak samer i nejt xd. odgarnął jej włosy z czoła, napisałam że odgarnął jej czoło xdxd. - w kazdym razie chyba już powinniśmy się kłaść, bo jutro wstaniemy o piętnastej.. - okej, on na pewno nie, bo nigdy tak nie wstawał, zegar biologiczny i te sprawy.

- w porządku, mam nadzieję, że nie zabierasz kołdry!!!! - uśmichnęła się. zupełnie promiennie, by przeprosić go na chwile, bo chyba na łóżku wysypała zawartość swojej torebki, w poszukiwaniu dzwoniącej komórki, toteż musiała to teraz pozbierać - tutaj masz łazienkę - poinformowała go, bo ona, na szczęście, dziś już brała prysznic, zanim przyszedł, zanim do niego napisała, zanim się położyła i zanim stwierdziła, że nie chce jej się spać.

- nie zabieram!!! - tzn normalnie nie miał komu jej zabierać xd. zaszył się w łazience, puci puci, myju myju, i już był czysty i w samych bokserkach w kropki, w których stanął w drzwiach do sypialni, przeciągając się. i miał wilgotne włosy.