fantine

siedział dean pod sacre i pił kawę, ale nie oparzył języka, bo nie wpychał go na siłę w tę dziurkę do picia, no wiesz :dd. pomyślał, że może zadzwoni do fantine i wyciągnie ją na spacer, chociaż pewnie przymarzł już całkiem do schodów. dzwonił!

nie to zebym sie smiala... fantine szla przez miasto z telefonem w dloni, bo akurat skonczyla polgodzinna rozmowe z jakas kuzynka. pewnie dzola. dopiero po chwili zorientowala sie, ze cos jej wibruje, wiesz jak to jest, jak sie lazi conie. zatrzymala sie wiec nagle, tak nagle jak nagle sie zorientowala, omk i odebrala, nawet nie patrzac kto dzwoni. - uuu, haloo?

dżo <3
- cześć fantine, mówi dean - tak na wszelki wypadek wolał się przedstawić. odstawił kubek na schodek, obok swojego tyłka i zmarszczyl nos, bo mokry pies otarł się o jego świeżo wyprane nogawki spodni. co nie znaczy, że prał same nogawki, bo tą górną część też - chciałem zapytać co słychać. więc, co słychać? strasznie zimno.

lepiej sciagac egzorcyzmy emily rose na religie...
-czesc, dean. - przywitala sie wiec, jak nakazuje etykieta. swoja droga czemu jest netykieta a w komorkach nie ma nic? :c dobra nie bylo pytania. - wiec, nic nie slychac, a przynajmniej nic interesujacego, poza tym ze pan od po zjadl mi trzybita. - bo nie moge tego przebolec kurde xd, moje jedyne jedzenie od czterech dni: d - a u ciebie?

jaki chujek, chodź na mocce, do mje.
- piję kawę i szukam inspiracji, hm. dlaczego zjadł? stanowczo powinien ci odkupić - fantine tez była chuda jak ty, myślę i deanowi wcale się nie podobało to, że pan od po pozbawial ją jedzenia. jeśli będzie trzeba, to on sobie z nim porozmawia!!

i lepiej obijac sie o drzwi... xd pluton juz nawet nie chce mleka :c
-jakiej inspiracji? - upss albo jej nie powiedzial, ze on pisze jakies tam smieszne piosenki, albo ona zapomniala, osobiscie obstawiam to drugie. przelozyla sluchawke do drugiej dloni, a na prawa zaczela zakladac rekawiczke, co szlo jej raczej cienko. - nie wiem dlaczego! bo lezal na moim stoliku i on podszedl i zjadl. :C

biedny :c
- hm, to mam taki pomysł...kupię tobie trzy bita i się spotkamy, hm? - zaproponował, wstając nawet. odnalazł w tylnej kieszeni spodni portfel, by sprawdzić, czy wziąl go ze sobą, ale jak widać, wziął, toteż zostawiwszy kubeczek na schodach, ruszył do najbliższego sklepu. ale poplątałam - aa inspiracji na nową piosenkę, obiecałem kolegom, że wymyślę coś do konca miesiąca, ale jakoś mi nie idzie.

no wiem :<
-nie chce juz trzybita, to znaczy wizja samego ciebie tez jest przekonujaca - usmiechnela sie nawet, czego oczywiscie nie mogl widziec chyba ze stal gdzies niedaleko a ona go najzwyczajniej w swiecie nie zauwazyla, robiac teraz z siebie idiotke, czy to nie smutne.

- więc gdzie cię znajdę, fantinee? - zapytał, cofając się tak, że nadepnął komuś na stolę i teraz wyrzucił z siebie jakieś przepraszam, a potem chowając się pod kapturem ruszył dalej. pomyślał nawet, ze fantine to ładne imię i może napisze piosenkę właśnie o niej. to nawet nie był zły pomysł, toteż dean uśmiechnął się do jakiejś małolaty, w sensie hot 13.

na stolę<3
-hm, laze gdzies, ee, wiec powiedzmy, ze w lasku bulonskim za pare minut? bede krecila sie przy wejsciu.

omg :dd
- okej!! - i sie rozłaczyyl.