kusmi tea shop

- jezuuu, to wcale nie jest podniecające - warknęła, mając nadzieję, że manchester po prostu źle ją zrozumiał ;x. odtrąciła więc jego ręce i westchnęła ciężko, bo trudno jest oddychać będąc przywalonym jakimś zboczonym facetem.

ale on już rozporek miał za sobą, więc uniósł ją lekko do góry, bo była niecięzka, że tak to ujmę i zsunął jej spodnie razem z majtkami, mówiąc, że przecież tego chce.

- cholera - jęknęła błagalnie, teraz już zupełnie przestraszona, co na pewno odbiło się na jej twarzy. zakrzutsiła się aż z płaczu;c

drama xd
- zamknij się, - syknął całkiem zdenerwowany i zaraz, zdjąwszy swoje spodnie i bokserki, wszedł w nią, brutalnie ;x

pisnęła, obawiając się, że m. jeszcze jej dzieci zrobi, a tego chyba nie chcemy xd. no, ale nie mogła zaprzeczyć, że w pewnym momencie zrobiło się całkiem podniecająco, mimo tego, że wcale nie miała ochoty na gwałt!

jasne, że się zrobiło. w każdym razie męszester posuwał ją ostro i boleśnie, mru.

zacisnęła dłonie na jego ramionach, chyba dość mocno, bo ją bolało. próbowała go nawet od siebie odepchnąć, ale no cóż, nie wyszło.

okej, więc dokończył sprawę, jak to się mówi i zaraz opadł obok, zapinając rozporek swój.

wyskoczyła naga z jego limuzyny, przy okazji wyrżnęła też nosem w chodnik.

złapał ją jeszcze za nadgarstek, uśmiechając się.
- nikt nie będzie o tym wiedział, prawda? - spojrzał na nią, mrużąc oczy.

- przecież i tak się dowiedzą, właśnie się na nas patrzą - odparła zgryźliwie, wciągając na siebie bieliznę.

złapał ją za szyję, dośc brutalnie i wciągnał do samochodu, znów.
- nikt się nie dowie, rozumiesz? - warknął.

lajf is brutal ;c.
- okej, rozumiem - odpowiedziała wstrząśnięta, wygładzając swoją bluzkę.

- cieszę się, że się rozumiemy - rzucił jej sto ojro, które wcześniej wyjął z portfela.

- nie jestem jakąś tam dziwką - odważyła się powiedzieć, pozwalając, by banknot spadł gdzieś pod jej obcasy. - a ty jesteś beznadziejny.

- nie pierdol, kochanie, wiem, że ci się podobało, do zobaczenia - zamknął jej drzwi przed nosem ;x

chciała już nawet odejść, kiedy pomyślała, że warto spisać sobie rejestrację samochodu, by na niego donieść! xd

ale on już pojechał, bo muszę pouczyć się na chemię, to gramy na jednego ;3

eugene lubił pijać herbatę, sam, lub z jakąś przygodną dziewuszką, która dała sie nabrać na jego 'choć do domu' i całą resztę. ale herbaty mu się skończyły, rzecz niemożliwa, przyszedł w takim razie zakupić kilka paczuszek, bo gosia a mówiła mu, że tu są najlepsze. stał i wybierał przy regaliku, a sprzedawaczka próbowała mu pomóc, ale on nie chciał,,,

ten sklep jest chyba specjalnie dla ciebie. była tu sprzedawaczką i trochę oburzyła się! okej, nie była tu sprzedawaczką, tylko klientką i właśnie wybierała z górnej, bardzo górnej półki herbatę cytrynową liptona [ale żal], ale była za niska, więc rozejrzała się po ludziach, których nie bylo, nie licząc sprzedawaczki, ktora była już za ladą i gene'a. żena? żana? żąna? żęna? aerkfjakeior? więc przezwyciężyła wrodzoną nieśmiałość i zapytała: - hej, pomożesz?

to ja go zrobiłam! a to dżin jest, jak w tańcząc w ciemnościach.
coś się do niego odezwało, stwierdził, spoglądając niepewnie na herbatę trzymaną przez niego w dłoni, ale to chyba nie była ona. rozejrzał się dookoła, ale nie jakoś przesadnie nerwowo, spostrzegając otylję, proszącą o pomoc. chciałoby się zacytować gogo z kill billa, tę o błaganiu. - aaa, jasne - powiedział, kiedy już wiedział ococho, nie musiał nawet stawać na palcach, wystarczyło sięgnąć. podał jej herbatę, co z tego, że nie tę co chciała :3 - proszęęęęę.

w skins było 'i won't fuck my sister, you fuckers, she's sixteen!' 'beg me' 'i'm begging.............' i tony sie poplakał wtedy <3 - tą obok. - powiedziała więc, bo i cóż, wcale nie miała ochotę na herbatę z pływającymi chitynowymi pancerzykami. spojrzała na niego spod rzęs, mrugając, wcale nic jej nie wpadło do oka, se-rio.

przez te rzęsy, które mogła by sprzedawać z metra, był trochę rozkojarzony, więc prawie wywalił połowę herbat z regału, ale udało się tego uniknąć i znalazł odpowiednią herbatę. - ach tak, też ją lubię. - nie znosił. to znaczy, nie pił nigdy, ale nie był przyjaźnie nastawiony do rzeczy, których nie znał, co jest raczej wadą, niż zaletą. uśmiechnął się do ottille, miał białe zęby i tatę dentystę.

chuuuuuuuuuuj kurwa, skasowałam sama posta, klikając odśwież. pozdro, ostro, o, o~! o~ plemnik. ona nie miała ojca dentysty, filantropisty, ani onanisty, za to doktora nauk ścisłych, aczkolwiek miała za to manię na punkcie czystości, tak więc brała prysznic pięć razy dziennie+w lato jakieś 8 razy dziennie lub więcej, a także obsesję na punkcie nici dentystycznych, płynów do płukania ust etc. 'i wcale nie masz paskudnej gęby' mtv exposed=. - wielkie dzięki, ale mógłbyś podać tę żółtą, cytrynową, wiesz? - wcisnęła mu z powrotem opakowanie mówiące o tym, żę to herbata z chitynowymi pancerzykami, które dodaja smaku i aromatu.

zamiast ctrl+c nacisnęłam +v i skasował mi się też xdxd.
- jak można pić herbatę z robali? - sytał wzdychając, nie rozumiał tych nowobogackich gustów i trendów, niedługo znajdzie w tesko herbatę z krowiego łajna i się nie zdziwi! w każdym razie, podał jej żółtą, jego zdaniem, herbatę, ale mógł się mylić-był daltonistą. - to to, prawda? - spytał z nadzieją, już mu krew z ręki odpływała trochę od tego sięgania po paczuszki.

to wtedy naciskaj ctrl+z, wypróbuj, xd. - owszem. - zaśmiała się nawet trochę, w jego stronę i do niego, baardzo szczerze i sympatycznie, bo otylka to szczęśliwa istota jest ogólnie, hmhm i wzięła od niego ową herbatę cytrynową liptona. moja mama zrobiła ciasto i zamiast zwyczajnej bitej śmietany dałą cytrynową, a to jest mój ulubiony gatunek ciasta i teraz nie będę go przez to wacale jadła, wielkie dzięki, mamo. - nie mam pojęcia, najdziwniejsza, którą piłam, była mojej ciężarnej kuzynki, na przyspieszenie produkcji mleka w piersiach.

jakie ciaszto?
- i co, działała? - spytał unosząc obie brwi, może powinien pić taką herbatę właśnie. to jak było w salad fingers, 'it seems nettles have made the milk drop out from inside my TEAT' <3. oparł się o blat sprzedawaczki tam przy kasie, to nie był duży sklep, i wyłożył na ladę swoje dwie paczuszki herbaty, ale zaraz spytał, czy może jeszcze podać ottille jakąś herbatę.

takie dobre. xd czego teat a nie tit, xd. żarcik. a otylia pomyślała, że ciekawe co by zrobił, gdyby powiedziała coś w stylu 'taaa, chcę, żebyś podawał mi herbatę teraz i do końca mego życia', ale tylko się roześmiała po raz kolejny i powiedziała, że nie, nie trzeba. - i nie wiem, mnie nie pomogło, ale to wyłącznie dobrze. - wzięła jeszcze miętową herbatę, bo w sumie nie pijała dziwactw i naparów i czekała na swoją kolej. -

- hoho, racja, to chyba dobrze. jestem gene! - przedstawił się, podając przy okazji kasjerce-sprzedawaczce i pewnie jeszcze właścicielce lokalu swoją kartę kredytową, bo to najwygodniejszy sposób płacenia. - tyle herbat nakupiłaś, pewnie będzie ci trudno je samej zanieść.. daleko mieszkasz? - taka drobna aluzja, on chętnie się wprosi na herbatkę.

w tym filmie na tvnie pieprzą się w łazience na umywalce, przed lustrem, i pieprzą się, pieprzą i wreszcie ona kładzie rękę na pistolet, on wystrzela, facet w szoku - postrzeliła go! potem on odchodzi krok i pyta 'nie naładowany?', a ona 'wiesz, gdzie go sobie wkładałam?' i koniec. ona za swoją herbatę zapłaciła dziesiątką, bo to jednak lepsiejsze, a otil nie lubiła wstukiwać swojego pinu. puku xd. - ah tak, już teraz opadają mi ręce. - pokiwała żywo głową, bez śladu ironi notabene rzekła tamto i wyszła ze sklepu zaraz za nim, kocham pisać za ciebie. napisałam siebie. - jeżeli masz hm.. - nie, nie ochotę. - czas, jeżeli masz czas, to może mi pomożesz?

powiedział, że chętnie jej pomoże, jeśli ona jakoś mu się ładnie odwdzięczy i poszli i zacznij.