Pokój siedemdziesiąt sześć, to oto piętro samo.

wjechał w nią, akurat było mu po drodze xd. i wcale nie poruszał się w niej szybko, tylko wolno, żeby wszystko było dobrze czuć. chciał się jej jeszcze spytać o te życzenia, ale jakoś zabrakło mu oddechu.

bogu dzięki, bo ona chyba nie miałaby siły, żeby odpowiedzieć. jęknęła, a żeby powstrzymać następne niekontrolowane odgłosy, przycisnęła usta do jego szyi, pachnącej wciąż jeszcze jakimiś perfumami i potem.
zw.

- o matko - wydusił, układając dłonie po obu stronach jej głowy i przyspieszając, właśnie wyobrażał sobie, jak jedzie samochodem xd.

ale samochodem się inaczej jedzie...................... wiem coś o tym........xd
nie powiedziała nic, bo trudno jej było to zsynchronizować z przeżywanym, nie wiem którym to już tego dnia, orgazmem ;_;. czemu towarzyszyły uroczo rozchylone wargi, jak mojego kuzyna, kiedy ogląda pokemony.

wyszedł z niej, nie zostawiając po sobie zbędnych pamiątek, po czym pogłaskał ją po biodrze, uśmiechając się kiczowato.
pokeeeeemonki <3 oglądałam kiedyś.

zauważyła, że teraz przydałoby się jeszcze coś do picia, o czym sergia powiadomiła, dosyć cicho, bo wciąż próbowała wyrównać oddech.

- następnym razem, jak będę wiedział, że przyjdziesz, to pojadę do makro czy coś - przeciągnął się leniwie, wstając. podszedł do kuchni po sok, takiż był dobry.

- dobra, ale nie kupuj pomarańczowego! - bo pomarańczowy drażnił jej podniebienie. zawinęła się w kocyk z łóżka, a może spod. enyłej! usiadła, wygodniej.

- kupię jabłkowy z caprio - powiedział, bo lubił. wyjął zamiast soku jakąś cocacolę i dumny z siebie przyniósł ją jej, po czym włożył bokserki i usiadł na łóżku. położył głowę na jej kolanach, marszcząc brwi, bo od dołu wyglądała bardzo fajnie.

bo nie miała obwisłych piersi? ;d.
- lubię jabłkowy. dziękuję - podziękowała. nie chciała już mu marudzić, że ona nie pija normalnej cocacoli, tylko cocacolę zero, no ale to nie wypada, po tym jak ją miło ugościł.

- hm, więc cintio - bo tak chyba miała na imię xd. - czym się zajmujesz na codzień? - zapytał, naprawdę ciekawy.

- studiuję i robię zakupy - powiedziała, ale zaraz uświadomiła sobie, że musiało zabrzmieć to głupio, zarumieniła się więc. - studiuję.. hm, a tyyyyy?
hej, a ja idę oglądać film, będę za dwie-trzy godziny ;*

- niczym raczej - odparł, dumny ze swego zajęcia.

więc przyniósł tu creolkę, którą zaraz położył na łóżku i sam opadł obok, właściwie to usiadł, nawet po turecku, pytając się, czy może zrobić jej masaż stóp.

- a nie brzydzisz sie? - spytala, podnoszac sie nieznacznie na lokciach, ale jednak zaraz opadla z powrotem na poduszke, ktora wydala jej sie wygodna. - to znaczy, chetnie!

- okej - mruknął, układając jej nogę na swoich kolanach i zaraz wziął się za ugniatanie jej stóp, nawet nie śmierdziały. - ej, wcale nie masz odcisków - zauważył, łaskocząc ją trochę w piętę.

- jak to nie! - zdziwila sie, chociaz tak naprawde to dobrze wiedziala, ze jej stopki mialy sie dobrze, no ale czasami dobrze poudawac! - ale to nic, to nic, mozesz mnie dalej macac po stopach.

- ale macanie po stopach wcale nie jest podniecające ;c - zauważył, całując ją w łydkę, ogoloną! - i w ogóle to ty chyba powinnaś mi zrobić masaż stóp, a najlepiej całego ciała, zaczynając od moich ust.

- nie umiem robic masazu, sergio! - ale umie robic inne rzeczy. podniosla sie do niego, twarza w twarz, no wiesz, i pocalowala go zupelnie namietnie, z jezyczkiem, hihi.