Batofar

pościg za nocnymi wrażeniami? w tym klubie, przycumowanym na prawym brzegu seine. muzyka? trance, house i nutki techo grane przez światowej sławy - to w weekendy, podczas tygodnia możecie wysłuchać występów na żywo artystów jazzowych, soulowych, popowych i tak dalej. w każdym razie, klub oblegany przez tłumy, szczególnie w weekendy, więc przygotujcie się na to, że będziecie musieli czekać. chociaż? może po prostu weźcie swoje platynowe visy.

tutaj

weszli, mercille przywitała uśmiechem ochroniarza, który swoją drogą też ją kiedyś przeleciał i poprowadziła brata do loży, w której zawsze był ktoś ze znajomych. i tak było teraz, grupka ludzi, wyglądających na raczej szczęśliwych, siedziała w umówionym miejscu. bo wyrazach ich twarzy, merci wiedziała, że dostanie działkę.
- czeeeeść, to mój brat gilles, znacie się chyba, macie być dla niego grzeczni - wyszczerzyła zęby w uśmiechu, wciskając się na kolana swojego kolegi paco ;d, który zwykle miał dla niej towar.

właśnie, miałam nazwać kogoś paco <3
przywitał się raczej oschle ze wszystkimi, siadając gdzieś nieśmiało, nie podobało mu się, ale było za późno, by zwiać. chociaż mógł w zasadzie powiedzieć, że idzie do kibla, nikt by nie zauważył jego zniknięcia, kiedy wszyscy by już się zaćpali. ale nie, nie, przecież miał pillnować merci. uśmiechnął się więc w jej stronę, nie zwracając uwagi na nikogo innego i stwierdził, że powinien się czegoś napić, dla rozluźnienia.

ale merci nie dostrzegała jego uśmiechu, bo właśnie paco mówił jej na ucho, że nie musi mu płacić za działkę, jeśli pójdą do łazienki, w wiadomym celu, więc złapała go za rękę i pociągnęła w tamtą stronę machając bratu. i jak wróci, niech któryś z kolegów proponuje gillesowi działkę, to ona sie wkurwi xd

trochę się oburzył, co zauważył któryś z mercillowych kolegów, wyglądający na pedała, co gilles zdążył zauważyć. ów kolega się do niego przysunął i mruknął w jego stronę że ma dwie eski, jakby miał ochotę :c:c

a mercille zdążyła załatwić sprawę, to jest obciągnęła paco i wróciła, całkiem zadowolona z życia, bo pożyczyła też od niego strzykawkę. dostała nawet z tego wszystkiego czkawkę. obserwowała gillesa z oddali, ze szklanką cosmo, kiedy uświadomiła sobie, że serhjo, brat bliźniak pako ;d proponuje mu ćpanie. niemal, że natychmiastowo odstawiła szklankę na bar i popędziła w tamtą stronę.
- posłuchaj - wcisnęła się między stół, a kolegę - możesz sobie ćpać ile chcesz, śmieciu, ale jemu masz nie dawać, okej?! gówno mnie obchodzisz, serio możesz się zajebać na śmierć!

strzykawek się nie pożycza!!!!!!!!!!!!!
popatrzył na merci jak na jakąś niedorozwiniętą i nadpobudliwą zarazem, odchrząknął.
- merci, spokojnie - mruknął. przecież sam by sobie poradził. nie dałby się tak łatwo namówić na łyknięcie jednej ekstazi, chociaż ja bym się dała. ale on to nie ja, ja to nie on.

merci sama chętnie by wzięła, ale teraz to olała, tylko zmierzyła wzrokiem serhja, który zaczął się coś tam tłumaczyć, ale średnio ją to interesowało, bo powiedziała, żeby sobie poszedł i hej, poszedł. uśmiechnęła się triumfalnie.

- merci, jesteś naprawdę jakaś, hm, poplątana. - by nie powiedzieć pojebana! - najpierw mnie tu zaciągasz, potem odganiasz ode mnie ludzi.. - uniósł obie brwi, przyglądając się jej z pewnym rozbawieniem. - co masz na celu?

- huh, kochanie nie zrozum mnie źle, ale nie chcę żeby ten śmieć wciągnął cię w to, okej? - uniosła obie brwi do góry, czując narastające w niej ciśnienie, kiedy był blisko. i hej, uznała to za nienormalne, ale czuła pociąg fizyczny do swojego rodzonego brata.

on czuł to samo, nie przyznałby się do tego za nic, oczywiście. odchrząknął i mruknął tylko, że chętnie by się napił jeszcze czegoś i gdzie się podział ten cholerny kelner. nie podobał mu się ten lokal ;/

- co chcesz pić? - zapytała wstając. przeszła koło niego, na dłużej zatrzymując się przy jego kolanach. spojrzała przy tym w jego niebieskie? oczy swoimi istnie kocimi! i oparła tyłek o stół ignorując uwagę paco, o tym, że ma seksowny tyłek!

- cokolwiek. szkocką - machnął ręką, miotając po sali spojrzeniami jak jakiś szalonyyyy. ale zaraz odwrócił się do merci i uśmiechnął się do niej serdecznie, mówiąc, że ładnie wygląda ;xxxx

rzuciła mu jeden z uśmiechów dziecka szczęścia, bo takim była w tym momencie i podziękowała, nieznacznie się rumieniąc. zniknęła zaraz w tłumie, po chwili, krótkiej, bo miała względy u barmana, też ją przeleciał! wracając. usiadła na kolanku brata, łykając swojego niedopitego wcześniej cosmo.
- nie podoba ci się tutaj, huh? - zapytała, szczerze tym faktem zmartwiona. batofar był jej drugim życiem.

- nie, skąd, tu jest bardzo przyjemnie - zapewnił ją, szkoda, że niespecjalnie przekonująco. upił łyk szkockiej,przytrzymując siostrę w talii, by się nie zwaliła na ziemię. - to znaczy nie, nie podoba mi się tu - powiedzial po pewnej chwili.

- tak myślałam. możemy zaraz pójść, tylko muszę porozmawiać z paco - z wiadomych powodów, uśmiechnęła się nawet do wspomnianego kolegi, który odwzajemnił to rozanielony, wspominając ich 'spotkanie' w łazience, sprzed kilku minut.

- a dokąd chcesz iść, mała? - spytał, dopijając zawartość szklaneczki. nie chciał iść do kolejnego klubu, chętnie by się z nią przeszedł na miły spacerek o zmierzchu.

- daj mi minutkę, huh? za ten czas wymyśl coś, mi to wszystko jedno - powiedziała i wyswobodziwszy się z uścisku brata, zabrała paco do sąsiedniego stolika, który chwilę wcześniej był zajęty przez dwóch innych śpunów. by nikt nie widział, wsunęła dyskretnie dłoń w bokserki swojego kole, przejeżdżając językiem wzdłuż jego szyi. nienawidziła się za to.

odwrócił wzrok w stronę baru, by nie wyszło na to, że podgląda. poza tym i tak widzial już zbyt wiele, sratatata, więc zaczął intensywnie myśleć, zwijając komuś drinka.

merci za chwilę wróciła, z woreczkiem świeżej hery w kieszeni rurek. złapała swoją torebkę, pożegnała się ze wszystkimi, średnio wylewnym 'do jutra!' i złapała gillesa za rękę, pytając co wymyślił.

- idziemy na spacer - zarządził i pociągnął ją w stronę wyjścia i zacznij w jakimś ładnym miejscu :'(