toaleta chłopców

.

- jestem martin - rzucił, wchodząc do toalety, nawet nie jechało jeszcze moczem ani niczym innym, jeszcze nikt nie zdążył skorzystać z uroków tego tojleta. - masz papierosy? - zapytał, nie chciał wyłudzać, po prostu sam nie miał.

- mam wszystko, chłopcze - zapewnił go, ze śmieche, wyciągając z kieszeni spodni swoją przyjemną papierośnicę. - papierosy, tak?

- aha - skinął głową. - znasz tu kogoś? jakieś fajne laski? - chciał wiedzieć, nawet już się napalił, że znajdzie sobie w końcu porządną dziewczynę, która nie nosi tapety na twarzy i tipsów zamiast paznokci.

- aha, no jasne - pokiwał głową, wciskając mu papierosy do ręki, sam stwierdził, że chyba tym się nie zadowoli, sięgnął więc głębiej po jointa, którego nie dopalił rano. zapalniczkę też wyciągnął, żeby nie było. - caaaaaaaałą masę. - z dużą częścią spał, ale nie był aż takim chwalipiętą.

- mam wrażenie, że w tej szkole są same plastiki - powiedział, sięgając po swoją zapalniczkę ze wzorkiem w kwiatki, wziął ją z torebki anne, kiedy spieszył się do wyjścia. podpalił papierosa i za chwilę zaciągnął się mocno, powstrzymując się od kaszlnięcia.

ksiądz wszedł do toalety po swóch chip z superważnymi danymi, więc nieco go zamurowało widząc chłopców.
-eee...

/sry, musiałam xd.

- bardzo możliwe, większość koleżanek mojej siostry chodzi w cholernie wysokich butach z różowymi paznokciami. to znaczy, nie buty mają paznokcie.. wiesz co mam na myśli! - machnął ręką, z już zapalonym skrętem, którym zaraz się mocno zaciągnął. - ale one przynajmniej nie są jakieś hmhmh niedostępne! - bynajmniej. zaraz zobaczył księdza i rozchylił nieco usta! - szczęść boże!

wyrzucił papierosa przez uchylone okno czym prędzej, modlił się, żeby ksiądz niczego nie zauważył, a to były raczej złudne nadzieje, no ale cóż.
- cześć boże - mruknął, obserwując księdza. - hm, my... się załatwialiśmy - powiedział wolno, brnąc nieśmiałym krokiem w stronę wyjścia.

/hahaha (wybaczcie musiałam xD)

-no chyba w spodnie! na boga, dzieci, nie palcie, to zło-słuchał radia maryja, zamachał rękoma, odgarniając dym-OBAJ, pan heryene i pan regnier również idziecie ze mną do sekretariatu-wziął martina za ucho.

- o nie, o nie! - wrzasnął, wyrywając się księdzu, ale nic to nie dało, żelazny uchwyt. a ponoć pierwszy papieros to takieeee miłe wspomnienie.

zachichotał, rzucając skręta do umywalki, cieszył się,że był dalej niż martin. - mam nadzieję, że macie kawę! a ty się tak nie rzucaj, bo coś sobie zrobisz - mruknął do martinka.

samuela pociągnął za kołnierzyk i wyprowadził do gabinetu zacznę

tak więc ta nie miała czasu, bo możemy uznać, że toaleta damska była dalej niż męska, więc ta nawet nie zauważyła, że ten chłopczyk jest narysowany na drzwiach i w ogóle, więc wparowała do tej łazienki jak głupia i spojrzała pytająco na charl, bo ona nie zna się na takich głupich sprawach.

schylając się sprawdziła, czy widać czyjeś nogi na dole kabin, no bo wiesz, i odkręciła kran.
-daaaajjj te spodnie - poprosiła, bo i co.

a ona nawet gdybyś coś tego, to co z tego? uśmiechnęła się miło i podała spodnie charlaine. tak sobie stała z boku można powiedzieć koło kaloryfera i tyłek grzała.

zamoczyła więc plamę, że ta prawie znikła, bo tak naprawdę charlie całe zycie uczyła się w hogwarcie a teraz ją wyrzucili za romans z profesorem snejpem, tylko jeszcze byly mokre, więc kazala saszy podetkać te nieszczęsne spodnie pod suszarkę, tadaaa. i nie wiem, zadzwonił dzwonek, więc powiedziała, że musi iść, bo ma superważny spr z łaciny na dzień dobry i uciekla, bo muszę isć, pa =,=

tak więc pa -.- posłuchała rady koleżanki i podsuszyła suszarką trochę można by rzec i sobie zwiała, żeby nikt jej nie przyłapał.

wszedł, zapalił papierosa i oparł tyłek o umywalkę. nie chciał być przyłapany na czymś takim, jak już dostawać ujemne punkty to za coś, a nie za nic takiego, dlatego też poszedł właśnie do łazienki. po chwili wyrzucił swojego l&m'a przez okno i ruszył w kierunku drzwi.
- hm.. - powiedział sam do siebie, wyjmując z plecaka cyrkiel. - niech będzie, na pamiątkę. - i wyrył na drzwiach swoje imię ;d