dominique i rufus

.

przyszli i nawet nie musiała szukać kluczy, bo gosposia/kamerdyner/wytrenowana papuga otworzyła/y im drzwi.
- żerom, danielsa? - zapytała, stojąc w progu.

przeczytałam 'wytatuowana papuga' <33
-danielsa, zawsze - odpowiedział półszeptem, bo może owa wytauowana papuga już spała, a nie chciał jej budzić. kto wie, czy nie ma powiązań z mięśniakiem od kota. wolał nie ryzykować. zsunął z ramion skórzaną kurtkę i rzucił ją na podłogę obok drzwi.

pociągnęła go za rękę, idąc na palcach do ciemnego salonu, co za nastrój. wszyscy się boją obudzić papugę ;c usiadła na podłodze obok barku i zaczęła szukać danielsa, praktycznie świecąc komórką we wnętrzu mebla ;x

a mebel się przestraszył i uciekł, ojej.
kucnął za nią, obejmując jakoś nad piersiami, których i tak praktycznie nie miała jak te wszystkie modelki.

i zjadła ich wytatuowana papuga.
wcale nie zjadła, potulnie chrapała w kroku, siedząc na czymś takim specjalnym dla papug xdd
wygrzebała danielsa, cmoknęła żeroma i podała mu butelkę.
- koli nie mam. - dodała szeptem.

w czyim kroku? pana domu?
-jakoś przeżyjemy, chyba - wziął butelkę i ruszył w kierunku szklanego stolika i skórzanej jasnej kanapy. potknął się i piszczącą gumową zabawkę dla chomika. musiałam ;c - o kurwa!

xdd, miało by w kącie. nie wiem skąd to krocze.
- hej, to zabawka papugi. albo rufusa. nie wiem. - zastanowiła się, patrząc jak żerom wstaje. - chodź do góry, papuga. - wyjaśniła.
hej, papugi siedzą na drążkach!

piszacąca zabawka rufusa <333!
posłusznie ruszył na górę, bo bał się papugi odkąd kiedyś uszczypnęła go dziobem w lewy pośladek. nie pamiętał za co. chyba przegrała z nim w sapera!

a nie w monopol?
zamknęła za nim drzwi do swojej sypialni? pokoju. popchnęła żeroma, bo tak jakby stał w przejściu, przed nią; w każdym bądź razie nie miała możliwości ruszenia się z miejsca, no.

-nie pchaj mnie - zaprotestował, co zabrzmiało poniekąd dwuznacznie i odwrócił się do niej na tyle sprytnie, że ich usta nie suty zetknęły się w przelotnym pocałunku. 'przelotny pocałunek' kojarzy mi się z anią z zielonego. nie wiem dlaczego.

anja straciła dziewictwo w wieku lat 9, z tym cyganem co jej sprzedał zieloną farbę do włosów, mówię Ci.
hejże, był bardziej nie-przelotny niż przelotny. oja. powiedziała, że chyba musi tutaj spędzić noc, chyba że chce zostać zaatakowany przez stado chomików (zjaranych!), dowodzonych przez wytatuowaną papugę. taka papuga skinhead.

i czejsa, oczywiście. czejs w ramach złej karmy mutował w łysego chomika.
jeromkowi jakoś specjalnie ten fakt nie przeszkadzał, uśmiechnął się tylko szeroko i rozsiadł na łóżku, opary o ścianę. poklepał miejsce obok siebie i odkręcił butelkę.

usiadła obok niego, uprzednio zsuwając ze stóp baletki. oparła się o ścianę obok niego i wzięła butelkę, biorąc łyk danielsa. rozpięła z boku zamek sukienki i ściągnęła ją przez głowę, ale cały knyf polega na tym, że pod spodem miała jakąś halkę. bo w gossipowej zawsze mają. obczaiłam to! ;3

no mają, fakt.
skubnął ową halkę palcami i zmarszczył czoło
-a to co do cholery jest? - zabrał jej butelkę i pociągnął solidny łyk.

- to jest halka, żeby uprzykrzyć wam, samcom, życie. - odpowiedziała, starając się ukryć ziewanie. - żerom, idźmy spać. - oparła głowę na jego ramieniu.

-MHM - mhmnął i ściągnął przez głowę swoje pasiaste polo. samczym zwyczajem zwinął je w kulkę i rzucił na środek pokoju. przygarnął do siebie dominik i pocałował w czółko.

- UŁA. - odpowiedziała, zręcznie zwijając kołderkę na bok, żeby mogli położyć się na materacu ;c przesunęła palcem po jego wystających obojczykach.

zaśmiał się.
-mam łaskotki, żmijo - dobrze o tym wiedziała. rozpiął pasek bossa, wyciągając go ze szluefek, żeby ich w nocy nie uwierał, o! szewc zabija szewca! przepraszam xd.

zaśmiała się razem z nim, nie, wcale, wcale nie zrobiła tego specjalnie. biorąc pod uwagę, że lekko hibernuję, to tym bardziej nie wiem 'o co cho'. sennie na niego spojrzała i pocałowała go w górną, tak właśnie, górną wargę i objęła na wysokości nereczek.

on też powoli odpływał, tak jak ich daniels z butelki, którą nieświadomie przechylił obok swojej nogi. puścił ją nawet i położył się na/obok dominik, całując ją za uszkiem.

kloszardzi z okolicy wyczują danielsa i wpadną na drinka.
podrapała go po karku i zasnęła. jutro obudzą ją krasnoludki!

i inne zwierzątka, które spierdoliły od królewny śnieżki ;3

zapukała i od razu nacisnęła klamkę. było otwarte, więc weszła jak to miała w zwyczaju. zsunęła ze stóp baletki w żaby! i wygładzając bluzkę z różową panterą ruszyła do salonu.
-dominiik?

a to ci psikus, bo zamiast dominik, na kanapie siedział rozwalony rufus, obecnie zaciągając się skrętem i czytając felieton allena. miał na sobie, standartowo, czarne rurki. niestety? koszulki nie posiadał. i nie zauważył ging.

-o - skfitowała inteligentnie obecność rufusa, jakby nie patrzeć w jego własnym domu. zatrzymała się w progu, patrząc na niego bez jakiejś większej euforii, czy radości, prawda - nie ma dominique? - zapytała, miętosząc brzeg swojej koszulki w dłoniach. stresowała ją jego obecność? no może.

- hm, całkiem możliwe. - odpowiedział zaspanym głosem i jego zjarane ja zreflektowało się, iż znajduje się w jednym pomieszczeniu z damą! szybko wstał, drapiąc się po potarganych włosach. ilekroć to piszę, wyobrażam sobie buszujące pająki ;x uśmiechnął się, rozkosznie!

skaczące wszy i pchły. wszy skaczą? no nieważne.
kiedy się uśmiechnął, poczuła że miękną jej nogi, taki miły odruch.
-to ja już.. - urwała, patrząc na jego tors. był starszym bratem jej przyjaciółki, starszych braci przyjaciółek zawsze trzeba się obawiać et wstydzić. tak, tak - hm, pójdę. rufus.

- nie, nie, możesz zostać i na nią poczekać. czy coś. - powiedział, delikatnie chwytając ją za przedramię. - zoostań ging. - wychrypiał, zawsze trochę 'chrypcił' (fajne słowo wymyśliłam! xd) po trawie. uśmiechnął się typowo jak gazpierd czyt. pojawiły się dołeczki.

kocham jego bliznę, orgazm na jej widok. pussy (pozdro dla natalii, jeśli pamięta)
założyła pasmo włosów za ucho i uśmiechnęła się lekko zakłopotana, no bo co!! i spojrzała na swoje przedramię. zrobiła krok w stronę rufusa, napisałam gazpierda, to wszystko przez tę euforię z nim związaną.
-niech będzie.

położył dłoń na jej nerkach, pytając czy się czegoś napije.
- skręta ci nie zaproponuję. - właśnie przygryzał końcówkę, starając się nie rozedrzeć bibułki całkowicie. idąc za nią, dmuchnął jej w kark, uprzednio wyjmując skręta z ust.

-bo nie będę prosić o pozwolenie - wymruczała, wyjmując mu go z ręki i zaciągając się hojnie. następnie wspięła się na palce i jedną rękę położywszy na jego karku, pocałowała hm wypuszczając dym w jego usta.

skręt pewnie właśnie wypalał dziurkę w jakimś perskim dywanie, ale on był zbyt zjarany, żeby się tym przejąć. jakby na trzeźwo się przejął, aha. przyciągnął ją do siebie, ciągle przytrzymując dłonią na nerkach i odwzajemnił pocałunek. nie lubię tego słowa -.-

ani ja, no trudno.
mogę wejść? ;3
odsunęła się na chwilę w celu zaczerpnięcia powietrza i uśmiechając się w sposób zmuszający do przymrużenia oczu, nadal stojąc na palcach całowała go, zupełnie zapominając o markizie. sori, gabi! ;* obejmowała rufusowy kark, smyrając kciukiem jego kręgi. druga ręka zsunęła jej się na jego placy i niżej. akuku!

oplótł ją dłonią tuż nad tyłkiem, przesuwając ustami po jej szyi. markiz go zabije czy nie? ;x raczej ten problem go nie zajmował. tak jak epoka lodowcowa, która nieuchronnie się zbliża. mruknął coś na temat miękkiej skóry. zmysły mu się wyostrzyły, no popatrz.

ciekawostka przyrodnicza. a jutro będę miała próbną ewakuację ze szkoły, ale nic o tym nie wiem cii ;x
odmruknęła coś o łóżku albo kanapie. a! on nie miał tyszyrtu, właśnie mi się przypomniało. w takim razie wsunęła chłodne ręce pod jego czarne ruki i wodziła palcem wskazującym z paznokciem pomalowanym na fiolet wzdłuż gumki jego bokserek. całowała jego obojczyk, przesuwając się pocałunkami w stronę jabłka adama. czyli, że od zewnątrz do wewnątrz, ha! wiedziałaś?

dajmy na to.
oparł dłonie na jej wystających kościach biodrowych, całując ją po szyi, stopniowo przesuwając się w stronę ust, ojacię! prawą dłoń wsunął pod jej koszulkę, wdzierając się pod jej stanik! ;x

-właściwie już nie potrzebuję nique - stwierdziła, zdejmując koszulkę i rzucając ją niedbale gdzieś za siebie, albo obok nie mogę się zdecydować, przykro mi. przesunęła językiem gdzieś od mostka rufusa, prawie do pępka, czyli że klęczała bądź kucała przed rufusem juniorem z zamiarem rozpięcia rozporka. syn mojego polonisty mówił, żeby 'otworzyli tobika' wiesz, braciszka w brzuchu, hihii. otwórzcie rufusa junjora!

a ja dzisiaj oglądałam 'złe wychowanie', w którym gael <3 robił loda jakiemuś komuś. i on był przebrany za tranwestytę! gael ;x
obecnie nie miał za dużo możliwości manewru, więc tylko stał :3

uśmiechnęła się, patrząc na niego z dołu i powoli rozpięła pasek jego rurek, potem guziczek i w końcu rozporek. zsunęła rufusowe spodnie razem z bokserkami niewiemwco i starała się nie myśleć o tym co robi, bo powiedzmy sobie szczerze był to jej pierwszy lód w życiu (jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało) i trochę się stresowała. nawet fakt, że to penis rufusa nie bardzo jej pomagał. ale dzielnie zabrała się do roboty ;x.

xdddd
w sumie, to żeby nie miała traumy, to coś tam jej wychodziło. nie wiem, co odczuwa facet jak mu się robi loda, ale zakładam, że przeszły go przyjemne ciarki/dreszcze.

jako orzekłaś, tak się stanie. przepraszam, wpływ dwóch godzin polskiego.
wstała, ociągając się trochę i przy okazji wodząc dłonią wzdłuż jego ładnie zarysowanego brzuszka. nie spuszczając z niego wzroku, zsunęła swoją spódnicę i zielone figi z żółtą wstążką i kokardką pod lewą kością biodrową.

jaka ona rezolutna jak na dziewicę ;x
przyciągnął ją do siebie, co w efekcie spowodowało, że gdy już opadli na kanapę, ging znalazła się na nim. zdjął jej koszulkę i stanik, hr hr. zainicjował, dziękuję, amen.

moje nauki nie poszły w las ;3
jęknęła głośno, ale chyba nie było zbyt dużo krwi. rozdziewiczyła się tamponem, biedna dziewczyna. albo jej błona dziewicza była z tych magicznych. no nieważne, idę spać. bra niedźwiadku.

bra ;*

siedziała na krześle w kuchni i popijała kakao, które miłosierny rufus zrobił jej kiedy zaraz po ich cytuję 'dzikim i namiętnym seksie' stwierdziła, że na takowe ma ochotę. machała stopą z paznokciami pomalowanymi na wiśniowy odcień czerwieni iiiii tyle.

mam taki sam! w sensie odcień.
dominik weszła do domu, spedzając resztę popołudniu po spotkaniu z dłajtem, siedząc w pompidou.
w każdym razie masując kark weszła do kuchni, mając zapotrzebowanie na jakiś sok, zimny.
i zonczek, bo zobaczyła swoją best frend.
- ginger? - zapytała zdziwiona.

ja właśnie też, mru.
zakrztusiła się kakao, odwracajac głowę na dźwięk głosu swojej przyjaciółki.
-dominique? - zamrugała zupełnie jakby chciała zapytać 'co ty tutaj robisz?', ale w porę uznała że to pytanie byłoby zupełnie bez sensu. w końcu tu mieszka, si? poprawiła prześcieradło, którym była owinięta i uśmiechnęła się zakłopotana - czeeść.

- cześć? co ty tu robisz? - zapytała, stając naprzeciw niej. od razu zrozumiała, że to głupie pytanie, a że generalnie cały dzień był beznadziejny, to dominik była nieco wkurwiona. - czekaj, moment. - machnęła dłonią. - padał deszcz i tego cudem nie poczułam, nie zauważyłam, natomiast ty bardzo zmokłaś i przyszłaś wyschnąć W NADZIEI, że będę w domu? czy może coś innego? tsunami? kurwa nie wiem, lubisz paradować w bieliźnie w moim domu jak mnie nie ma?! - krzyknęła, lowe krowe <3

-to moje nowe hobby - skwitowała, wstając. nie lubiła wahań nastrojów i wybuchów dominique, chociaż właściwie zdążyła się już do nich przyzwyczaić. co nie zmieniało faktu, że nadal było to dla niej dosyć niemiłe przedstawienie - możesz, kurwa, przestać się na mnie drzeć? - zapytała, cicho i o dziwo spokojnie. chodziła na jogę przez wakacje! potrafiła trzymać swoje emocje na wodzy. aha, akurat.