tyryryryryryry

- rozgość się :* - powiedziałem!!!!!! zaraz wrócę do normy, czekaj, nie mam werwy chwilowo,xd.

rozgościła się, na kanapie czy gdzieśtam, korzystając z okazji zrzuciła szpilki, bo nie były szczególnie wygodne. i szukała wzrokiem zdjęć z wakacji na ścianie.
ja już wracam do normy miałam pół godziny zwiechy..............

nie było zadnych, miał za to duży, czerwony album ze zdjęciami. w domu rodzinnym, zonk, tutaj może miał jakieś pudełko ze zdjęciami, po butach pudełko, żeby było fajnie.
-to herbatę, tak? - przyzwyczaił się, że nie pijała niczego innego, stuknął dlonią czy uderzył w dzwoneczki hińskie pod sufitem.

-mhm, herbatę. -nie znalazła pudełka ze zdjęciami po butach. za to troche przestarszyła się dzwoneczków chińskich i marai karej. zwinęła się w kłębek an kanapie z nadzieją, że majkel nie hoduje pająków.

zniknął więc w swojej rastamańskiej kuchni w kolorze pinkstokrotka i włączył rżóowy czajnik elektryczny, nei chce mi sie poprawiać literówek bo już zasypiam, więc zaraz ich możemy położyć spać. zrobił herbatę w sekund cztery z parującą wodą zwaną wrzątkiem nawet i położył jej na różowym stoliku, wtem dzwonki ożyły i przyszedł huragan katrina. albo nie. ale herbata była.

a ona zdążyła zasnąć w ciągu tych czterech sekund.
bo lepiej będzie dla mnie jak szybko się zamelinuję pod kołdrą.
dobranoc

wstał o siódmej, bo brat szar śpiewał coś do mikrofonu, aczkolwiek nie chciał budzić jeszcze perin, bo może właśnie śni jej się najpiękniejszy sen świata i nie chciał go przerywać.
mnie zawsze wkurwia jak mi ktoś przerwie.
tak więc zrobił sobie kanapkę ze smażoną renee i musztardą i siedział z jakąś gazetą, bo jest oczytany.
powiedzmy.

/ czemu renee, do diaska.

/ bo tam była renee -,-

aha czadersko ze wysłałam to co napisałam.
wstała dużo później, bo nie słyszała tego zawodzenia do mikrofonu. nie śnił jej się najpiękniejszy sen świata, bo na kanapie bło niewygodnie. usiadła i zaczeła się zastanawiać gdzie właściwie jest (poranna amnezja, straszna rzecz :c), ale po marai karej i jej butach poznała, że u majkela.

przestań z tą marają,xd.
najpiękniejszy sen świata brzmi naprawdę idiotycznie.
z racji, że siedział w swojej różowej kuchni bez chińskich dzwoneczków wudu nie wiedział, że wstała, no sory, co jeszcze!

hilary-h jaki foch na forko na czatboksie.. .. .
wstała nawet i ruszyła na poszukiwania majkela w różowym mieszkanku, przeczesując włosy palcami i poprawiając to co miała na sobie, czyli wciąż sukienkę. dobrze, że przynajmniej nie spała w butach...
-dzień dobry. -przywitała się kurturarnie, opierając głowę o framugę, gdy już dotarła do różowej kuchni bez dzwoneczków wudu.

no, uczyła się od najlepszych...
odłożył aż gazetę na ten koślawy stolik, właściwie to czytał tylko komiks z garfildem jako dodatek. w fanklubie jest fajny komiks, po`ziomka, żal peel, moje koleżanki wszystkie to czytają a aldona nawet wysłała swój rysunek, ziąą. koniec zwierzeń.
-o, żyjesz - to tak z cyklu powitania stosunkowo mile. wstał więc i zapytał, czy chce kawyy ;c

dostała błyszczy w nagrodę za ten rysunek?
-owszem, żyję. i tak, chcę kawy. - podeszła nawet bliżej, czekając aż zza krzaka wyskoczy groźny różowy pies, albo wściekła maraja, ale nic strasznego się nie stało. więc w poczuciu bezpieczeństwa czekała na kawę.

nic nie dostała xdddddddddddddddddddddddd
maraja to jego domowe zwierzątko? zwlókł się z tego krzesełka, w końcu perin jest gościem i jakieś drobne usługi w jego zakresie jak najbardziej powinny być. idziemy na kasting to ju ken dens? xd złapal nawet czajnik i robił generalnie wszystkie czynności kawowe, opowiadając jej równocześnie o tym, że dzisiaj mecz polska niemcy.

no nieeeeee.
generalnie wiedziała gdzie jest polska, nie jak ci dziwni ludzie z amerykańskich teleturniejów, ale nieszczególnie obchodziła ją piłka nożna. mimo wszystko udawała żywe zainteresowanie, obserwując jak majkel wykonuje wszytskie czynności kawowe i prawie rozbija przy tym 7678654 kubków i cukiernicę.

i w końcu spadł mu jeden, ale złapał go trzecią ręką i się nie rozbił. postawił kawę przed nią na stoliku, sobie też, bo sobie też zrobił, nie wiem czy uwierzysz. i podał jej cukier też, z lyżeczką i takimi tam. chociaż nie wiem co jeszcze.

nie wierzę. ale ona nie słodziła kawy, miała to po mamie, taki spadek genetyczny, niezbyt pożyteczny. wolałaby odziedziczyć po niej na przykład nieprzeciętną inteligencję, szósty zmysł, albo jakiś niezwykły talent, ale zamiast tego dostał jej się zwyczaj nie słodzenia kawy (napisałam nie słodzenia cukru -.-) i słabość do wysokich obcasów.
-co zamierzasz dziś robić? - zapytała z ciekawości, bo może majkel wybierał się do kościoła, albo na święto ryb do krakowa.

-zajmować się kateringiem i oprowadzaniem ciebie w różne miejsca? nie wiem, możemy też iść do kościoła - rzekł, albo oznajmił, hilcia zawsze oznajmia, dmuchając w swoją kawę, którą posłodził cukrem! nie wierzę.
aha, i nie pomyślał, że perrine mogłaby chcieć od niego iść sobie, czy coś.

-w jakie różne miejsca? to znaczy, pomijając ten kościół... . . -zapytała, nie wiem co hilcia pisze zamiast zapytała, na pewno coś zacnego... a potem wstała, żeby skontrolować jaki majkel ma widok z różowego okna.

-jeszcze nie wiem, daj mi trochę czasu.. - zamieszał kawę i na tym pewnie się skończy konsumpcja owej. - chcesz zobaczyć lazienkę?
co-nie.

-chcę. - oznajmiła, bo chciała być jak hilary i sama ruszyła na poszukiwania łazienki. znalazła ją i musiała stwierdzić, ze jest bardziej różowa niż całe mieszkanko łącznie z marają. a potem, że wygląda jak siódme nieszczęście po nocy spędzonej na kanapie czy gdzieśtam. więc westchnęła ciężko opierając się o różową umywalkę. na szczęście majkel miał różowe waciki.

uwaga a teraz poszedł za nią, bo przecież nie wiedział, czy nie potrzebuje chwili samotnośći, to znaczy ona, nic nie mówiła! a on musiał jej wyznać, gdy już usiadł na brzegu wanny, że:
-sądzisz, że ten dom zostanie zmieniony w szpital dla niemieckich żołnierzy?

-czyżby jacyś stacjonowali w pobliżu? - osobiście nigdzie ich tu nie widziała. zanim wytarła mokre ręce w różowy ręcznik, zdążyła ochlapać majkela wodą. - gdyby zmienił się w szpital dla niemieckich żołnierzy, to kiepska byłaby z ciebie pielęgniarka.
i wzrosłaby śmiertelność. jak w chirurgach, im tam wszyscy umierają.

-perin! - wzburzył się faktem bycia ochlapanym, że aż zapomnial oburzyć się za pielęgniarkę - a co, jeżeli mam uczulenie na wodę i właśnie wypaliłaś mi jakieś osiem centymetrów sześciennych skóry?!
i odkręcil kran i oblał ją też, w każdym razie to nie było 281939 litrów wody.

-słyszałeś kiedyś o uczuleniu na wodę? ejjj!!! :c - oburzyła się również, prawie jak hilary-h kiedy piotr okładał ją mopem. i wepchnęła go do wanny, uważając, żeby nie rozbił sobie przy tym głowy. techniki pierwszej pomocy były jej obce i mogłaby najwyżej obserwować jak majkel się wykrwawia.

śmiejąc się co najmniej jak paranoik schizofrenik z zaburzeniami pamięci pociągnął ją za brzeg koszulki, że w rezultacie wyladowała obok niego, a może nawet na nim, coby było bezpieczniej. wanna też różowa była, jak wszyscy widzimy.
-czytałem, trzy osoby na świecie mają - było kiedyś w bravo girl xd w piątek klasie jak byłam albo czwartej. robi się niebezpiecznie bo sięgnął po prysznic.
to znacy wiesz, nie kabinę.

-nie wierzę. - nie wpadł jej w ręce ten numer bravo gril. - nie, majkel, odłóż ten prysznic (znaczy nie kabinę)!!! - raczej pisnęła niż oznajmiła, nie hilcia style. muszę przewinąć do góry stronę i obadać wannę, okej, nie ma jej, to nic. z racji że wylądowała na majkelu, liczyła na to, że nie będzie chciał narazić siebie samego na zmoczenie toksyczną wodą z prysznica, na którą podobno miał uczulenie.....

wygrzebał twarz z jej włosów, jakkolwiek by to nie brzmiało!!!!, i i tak nie sięgał do kranu mając ją na sobie i mając też nieco ograniczoną swobodę ruchów.
-to jest łazienka - oznajmił, he, he.

-wiem, że to łazienka. - na dodatek różowa. złapała go za rękę, na wypadek gdyby jednak się okazało, że sięga do kranu. - ale podobno masz uczulenie na wodę. - nie zapytała jak się kąpią ludzie uczuleni na wodę, chociaż bardzo ją to nurtowało, to znaczy bardziej mnie niż ją, ale mniejsza z tym.

a ja wiem! też pisali w brawo gerl.
-ale na mineralną. gazowaną. z nałęczowianki. - ale zrobił se z niej bekę ;/ podrapał ją za uchem, żeby było fajnie i przyjemnie i żeby mu wybaczyła, a potem pocałował za tym uchem też. nie obślinił.

Cytat :

Teraz woda w każdej temperaturze powoduje u niej bolesne dolegliwości. Na przykład, gdy tylko wyjdzie na deszcz, to od razu dostaje strasznej wysypki. Nie może się normalnie kąpać, czy nawet spocić, bo skóra zaczyna boleć.

ał.

-oszust. - mruknęła, bo w końcu zrobił sobie z niej bk-e. a potem usiłowała wstać, co nie było takie łatwe, biorąc pod uwagę, że leżeli w wannie, a ona nie chciała na przykład wybić majkelowi zębów łokciem. przypomniało mi się jak w którymś miszyn impasibol sie chowali w wannie <3

fuj. ja z miszyn imposibl pamiętam tylko jak tom usiłował nie dotknąć podłogi.
-nie, to raczej niedopowiedzenie, PERIIIIN, nie obrażaj się!
ajm begin ju! to ja w skinsach, jak efi się naćpała i leżała, a oni nie pozwolili tonemu zadzwonić po karetkę tylko krzyczeli fak jor sister xd

_________(&macr;`¤´&macr;)~~~
___________°¤,¤°
_______(&macr;`•♥•´&macr;)(&macr;`•♥•´&macr;)~~~
______-`•.♥.•´.-.`•.♥.•´______
_(&macr;`¤´&macr;)(&macr;`¤´&macr;)(&macr;`¤´&macr;)(&macr;`¤´&macr;)
__°¤,¤°_.°¤,¤°_°¤,¤°._.°¤,¤°
___(&macr;`•♥•´&macr;)(&macr;`•♥•´&macr;)(&macr;`•♥•´&macr;)
___.`•.♥.•´.-.`•.♥.•´.-.`•.♥.•´
______(&macr;`¤´&macr;)(&macr;`¤´&macr;)~~~
_______°¤,¤°_.°¤,¤°
__________(&macr;`•♥•´&macr;)~~~
__________-`•.♥.•´
.....::::::POZDRAWIAM:::::.....

jezusmaria co ty oglądasz.
-wcale się nie obrażam. - powiedziała, bo przecież wcale się nie obrażała, tylko trochę. i znowu wylądowała z nosem w okolicy jego obojczyka, oznajmiając mu niczym hilcia, że ładnie pachnie.

skinsy so fajne.
chciał z poczatku nawet zapytać, czy ma z nią jakieś powiązania. oczywiście nie wiedział o osobowości hilcii z doświadczenia, ale oglądał wszystkie jej filmy.
(półpauza)
-to świetnie! - nie krzyknął, wykrzyknik jest tylko dla dodania dynamiki moim postom, chociaż oh! do spermodelek mi jeszcze brakuje! he! ha! oh! si! mhm! będę teraz stawiać same wykrzykniki! - ty też ładnie pachniesz, jak kiełbaska.
taki żarcik. xd

-wcale nie. - powiedziała z ćwierćpauzą na pocwałowanie go w dolną wargę, albo górną, albo środkową, wszystko jedno. opowieści opoooowieści. - masz niewygodną wannę. i chyba muszę sprawdzić czy ktoś nie podpalił mi mieszkania.
byłoby niefajnie, zwłaszcza, ze to mieszkanie ciotki z tajwanu.

-skoro chcesz. - właściwie to on nie może tak za nią łazić i powinien dać jej trochę spokoju, tak właśnie, właśnie tak pomyślał! - odprowadzić cię?
do drzwi.
odgarnął jej włosy za ucho, uśmiechając się jak zdechły pies. bo wszyscy się uśmiechają jak naćpane koty.

-mhm- co miało znaczyć tyle co 'tak, odprowadź mnie', ale w języku naćpanych kotów. wydostała się jakoś z wanny, nie uszkadzając przy tym majkela wow.

world of warcraft.
-perrine, kiedy masz urodziny? chcę ci coś kupić, no wiesz, w ramach podiękowania, czy odwdzięczenia się - rzekł, oznajmił, gdy już się wykaraskał z okowów wanny. nie wiem czy jest takie słowo jak 'okowy' ale przyznaj że jest fajne. wycisnąl jeszcze wodę z koszulki na podłogę i mogą iść już do drzwi;)

-już miałam. całkiem niedawno. - to znaczy w piątek. więc skifa, będzie musiał czekać prawie rok, żeby się odwdzięczyć, ale nie wiem za co. - podziękowania za co? -zapytała już przy drzwiach, bo też nie wiedziała, to wie pewnie tylko hilcia.

-za twój prezent - wzruszyl ramionami, to było taaakieeeee ozywiśte, ze aż mi się robi słabo! a przeczytaj 'zwiesa' po angielsku. oparl się o framugę, jednakże udostępniając jej wyjście. - to znaczy kiedy?

- to znaczy w piątek. dobranoc. - pocałowała go w policzek i poszła. di end.

zapukpukała. spóźniona całkiem, bo oglądała w tv wybory miss puszczy białowieskiej.

w tym czasie zdążył schować mąkę i to drugie, żeby nie widziała, że niezużyte. pudełko wyrzucił od razu.
i zastanawiał się, skąd wiedziała. generalnie wszystko było bardziej czerwone niż różowe, bo czerwone, truskawkowe świeczki dawały czerwony, truskawowy, to znaczy -e, ale nie chce mi sięzmieniać, światło.
i otworzyył.
-cześć.
no, cześć. przesunął się. uśmiechał też.

no cześć. wemknęła się do środka cwałując majkela na powitanie w policzek, chociaz raczej w brodę, bo tylko tam dosięgła, bez wspinania się na drabinę itympodobnych zabiegów. i od razu zauważyła, że było mniej różowo niż zwykle.
-racja, to nie jest hiszpańska koszula. - przynajmniej nie taka jak te, które nosza ci juanesi na costa cokolwiek. prawie odpisałam w 'czego teraz słuchasz'

hehe.
gra ktoś???????????????????????????????????????????????????????????????????
- ale i tak ładna, co? - zapytał, z niemałą nadzieją.
pociągnął ją za rękę, delikatnie i subtelnie do salonu i w ogóle robił przemeblowanie, bo to romantyczna kolacja ze świeczkami i musiał zmienić firanki na krótsze.
profilaktycznie.
i to koniec przemeblowania.

pociąć cię kartką i spalić ją????????????????????????????????????????????????
-owszem. - chciała jeszcze dodać, że i tak nie uwierzy, że sam ugotował cokolwiek, ale mógłby się załamać i pociąć kartką. umknęło jej uwadze to przemeblowanie, ale przynajmniej nie będzie płonących firanek. chociaż chyba byli strażacy w drugoplanowych <3.