endru & bijanki.

ww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehs tju ma dałna ww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehsww0ww hehehs

<33
wróciła do domu starając się otworzyć drzwi w miarę jak najciszej. zsunęła z nóg buty i na palcach przemknęła do sypialni. a tam.........

endru siedział i strugał pinokia ha-ha-ha.
albo nie.
spał juz, biedny, zmęczony. okej, tak naprawdę to udawał, czekał na nią i martwił się i tak dalej. w sumie mi go szkoda, on naprawdę taki zakochany.
uniósł się więc teraz nieco i mrugał, widno było stosunkowo, latarnie & that stuff.
-o, jesteś wreszcie.
niezłośliwie to powiedział, to nie dla niego. xd

on biedny nie wie co to znaczy ;c
-jestem - odpowiedziała, rozpinając szorty i zsuwając je pospiesznie. w podkoszulce i białych figach wsunęła się pod kołdrę i po całowała endru w nos - śpij już - jak do małego dziecka, no trudno. inaczej chyba się do niego nie zwracała.

-jasne, jasne.. gdzie byłaś? - bo się martwił o nią, poważnie, natomiast powstrzymał się od dzwonienia. nie róbmy już z niego takiego ciołka, bez beki, był zupełnie normalny, tylko zakochany. pogłaskał ją po policzku też.

-musiałam się przewietrzyć - odpowiedziała czule (nie lubię tego słowa) aczkolwiek wymijająco i posmyrała go w kość policzkową przysunęła się i objęła go bodaj w pasie.

-MHM, to dobranoc, bianko - pogłaskał ją po włosach i usnął, kurewstwo takie. bra!

-dobranoc, andrew - mruknęła i leżała, patrząc się w bliżej nieokreślony punkt. zasnęła długo, długpo po nim. i śnił jej się kejd, o! bra.

tararararaaa.
siedział w kuchni na parapecie i jadł, nie żarł, cziriosy prosto z paczki.

weszła do kuchni, przeciągając się leniwie i spojrzała na endru. w pierwszej chwili chciała mruknąć 'keejd, jak się spało', ale się w porę opamiętała i tylko ziewnęła.
-mówiłam ci, żebyś nie wyjadał ich prosto z paczki - xd.

-tylko raz - stwierdził, obserwując ją z racji, że była jedynym dynamicznym obiektem w kuchni, nie licząc łażącego psa marki pies, bo mieli psa, kupiłam im wczoraj. - chcesz troche? - wyciągnął w jej stronę paczkę.
bo ona też wyjadała, założę się. </3

przeczytałam łysego psa, nie łażącego. trauma!
pokazała mu język i wsunęła rękę do paczki. dawno nie jadłam cziriosów, a szkoda. stała oparta tyłkiem o parapet gdzieś na wysokości pasa endru, odwróciła się więc i zauważyła to coś co zbiera się w oku po spaniu nigdy nie wiem jak fachowo to określić. w każdym razie przetarła mu oczko kciukiem i uśmiechnęła się w sposób pseudo-zakochany. a może zakochany. powiedzmy, że była to bezpieczna miłośc, bez dzikiej namiętności. jak to ładnie brzmi.

ja też nie, moja mama stawia teraz na czokapik.
nawet bardzo ładnie, biedny a. i śpiochy u nas mówią xd.
uśmiechnąl się równie miło i zamrugał, miał dłuższe rzęsy od niej właściwie, no patrz, pocałował ją w ramię, powiedzmy, że na dzień dobry.
-co dzisiaj robimy, bi?
sesese.

zmieszała się nieznacznie, bo właściwie chciała wymknąć się niepostrzeżenie kiedy andrew będzie segregował swoje kwiatki, tudzież je malował, bo on wygląda na uduchowionego delikatnego artystę, mówię ci. posmyrała go po policzku, jak zawsze idealnie gładkim nawet z samego rana i odpowiedziała cicho, że jeszcze nie wie i może cichutko gdzieś zniknąć i nie przeszadzać mu w pracy (taa, pracy).

-jak wolisz - odpowiedział, kryjąc swoje niezadowolenie. już się przyzwyczaił, że bianka to wolna dusza i że tak naprawdę nigdy nie będzie miał jej na własność, dramatyczne właściwie to jest, bo gdyby miał ją na własność to by stłamsił jej prawdziwe ja i te sprawy. poza tym przynajmniej jej ufał i wiedział, że go nie zdradzi, więc czuł się całkiem bezpieczny. haha, jasne, nie zdradzi. - właściwie i tak miałem iść dzisiaj do galerii.
skoro artysta ;c

coś ją ścisnęło w brzuszku, biedną kiedy zobaczyła jego minę, bo było jej naprawdę głupio z powodu kejda, ale musiała z nim porozmawiać, jeżeli seks w jego zagraconym mieszkaniu można nazwać rozmową, bo pewnie na tym się to skończy. właściwie jakby się zastanowić nie była do końca pewna czy przypadkiem nie woli tej spokojnej rutyny u boku endru.
-pójdziemy razem - obiecała, całując go w czoło i uprzednio odgarniając z niego przydługie włosy.

-nie, naprawdę, trafię sam - bynajmniej nie chciał, żeby szła z nim z poczucia winy, czy coś. poza tym naprawdę nie lubił tej galerii, więc nie chciał iść tam jeszcze z bianką, bo instynktownie na spotkania z miłościami swego życia wybieramy miejsca, które lubimy, skończyłam - to ja już pójdę, taa?

i poszedł, bo ja tez muszę iść i będę jak paweu mi kupi myszkę, xd
pa

pa
objęła się ramionami i zamknęła w dajmy na to sypialni.

siedziała w kuchni na krzesełku w samej bieliźnie w pepitkę i z nogami opartymi o stół. powiedzmy, że czytala Skafander i Motyl, bo takowa książka leży na moim zagraconym biurku. hm, powiedzmy że jeszcze podjadała ziarna słonecznika.

wbił :twitsed:
zabrał ze stołu jabłko i zamknął okno, bo było zimno, następnie uwaga przysunął sobie do niej krzesełko i powiedział:
-czeeść.
warto wspomnieć, że był czas rzeczywisty, a endru wracał z galeryjyy.

spojrzała na niego znad książki.
-cikawa galeria.. - mruknęła z powątpiewaniem, bo może teraz w ten sposób określało się jakieś tajskie kochanki, a ona biedna nic o tym nie wiedziała. posmyrała się stopą w stopę, nie spuszczając wzroku z endru.

i kto to mówi :c
-co? - nie zrozumial do końca, wgryzł się w jabłko więc zupełnie swobodnie, przyglądając jej sie znad owego. potem odłożył je na miejsce. później wyrzuci. :c

albo zapomni i zgnije, potem zje je ten głupi pies marki pies i zdechnie, a bianca będzie krzyczeć, że jest mordercą ;c
-nic - odpowiedziała, wracając do czytania książki. oczywiście już nie mogła skupić się na treści, ale zawsze można poudawać, prawda? - gdzie byłeś?

pies marki pies mnie r o z c z u l a. <3
- w galerii? - odpowiedział, przyglądając jej się uważnie, heej, coś tu nie tak! zdecydowanie. - hm, a co?

-cały wieczór i następny dzień? - zapytała z wyczuwalnym wyrzutem. kocham bjankę, bo sama nie jest do końca święta, a wymaga świętości i celibatu ze strony endru, który rozczula mnie bardziej niż pies marki pies. zdjęła nogi ze stołu, wsuwając go w jakieś tam kapcie. chyba nawet endru-kapcie. jezu, nienawidzę słowa 'kapeć' xd bynajmniej mnie nie rozczula.

biedne slowo kapeć.
podrapał się po szyi, zastanawiając się przez chwilę. hej, to możliwe, że tak dlugo go nie było?
- tak wyszło, be. mam teraz dużo roboty.
prawie.

Okej dziedziaki, żeby nie było wam tak dobrze do drzwi zapukała Andrea którą znacie za szkoły i kochacie też w komplecie. Puk puk aż trzesły się szyby w oknach!

-dużo roboty? - spojrzała na niego z uniesioną brwią, o będzie miała piemesa, przepraszam - jakiej roboty, andrew? co ty w ogóle robisz, huh (naleciałość - to z kolei jest bardzo sympatyczne słowo)? nic! mieszkanie i wszystko inne opłacają moi rodzice - wyminęła go i ruszyła zdaje się, że do salonu, po drodze w tych nerwach gubiąc kapcia, którego zaadoptował pies marki pies.

przewrócił swoimi oczyma koloru gołębia o wschodzie słońca i powlókł się do drzwi, które z kolei były koloru fioletowego, w wyniku szału twórczego endru, he.
i nie wiem czy zgadnęłybyście kiedykolwiek, ale je otworzył.
-andrea, miło cię widzieć. - nawet przesunął tyłek, żeby ją wpuścić.
i wierzcie, lub nie, ale się ucieszył, nie będzie awantury!

trzasnęła drzwiami ich milutkiej sypialni o zielonych et czerwonych ścianach i zaczęła wyrzucać z szafy po kolei wszystko razem i każdą rzecz z osobna. teraz pobajeruję jak w th opkach. wciągnęła na siebie panterkowe leżinsy i jakiś biały tiszert endru, a może nawet samego kejda wielkiego ze spondż bobem.

- Aloaa! - Podała andrewowi siatkę zz z winogronami i weszła do środka loka kręcąc na wskazującym.

aaale masz fajne zwiazane z!
-bianka właśnie ee - spojrzal w stronę salonu - nie wiem, ale nie sądzę, żeby wyskoczyła z okna, zaraz pewnie wyjdzie.
żeby było fajnie to wzruszył ramionami i wziął oto siatkę i wprowadził andręę w jej własnej osobie do salonu wymienionego wyżejjjj.

Pewnie skoczy ale to parrrrrterrrrr! Wtopa!

- Tak, eee mhm! - Siadajac podwinela spodnice pod dupke azeby sie nie wygniotla. I troche niezrecznie sie czula przbywajac nie w pore wiec zlozyla rece jak do paciorka i schowala miedzy kolanka..

grzebała sobie w majteczkach w kropeczki, o ho ho ho
bjanka wyszła z sypialni, poprawiając ową koszulkę, nadal nie będąc w stu procentach pewną czy należała do endru.
-andrea - uśmiechnęła sie, mordując endru wzrokiem - jak miiło cię widzieć.

usiadł obok andrei, łokcie wyląowały mu w okolicach oparcia kanapowego, że luzacko i te sprawy.
-no, to właśnie powiedziałem, chcesz coś do picia?
to do andrei jak coś!

- Czesc biancza, ladneeee ee wszstko...- powiedziala wpatrujac sie w ten jej ser. Odruchowo wiec poprawila swoja biala niczym cos bialego koszulke ze stojka. Sori lejdis ale troche mi sie klawiaturcia poprzekrecala i nie mam polskich jezyczkow itp!!! Spojrzala na andrew i odchraknela bo widac bzlo w ktorej nogawce ma penisa.

chce!!!!!!!!!!!!!!!! kole!

to mówię ctrl+shift!!!
-okeeej - więc wstał i zniknął w kuchni, chwilowo zadowolonyy, że no wiecie, nie będzie iskier!

wiemmmmmmm zalapalam sie na twoje mowienie na tam na dole strony gdzie wiesz gdzie!

przysiadła na szklanym stoliku, wyciągając nogi i krzyżując je w kostkach. patrzyła to na endru, to andrełę.
-galeria, tak? - bjanka słynęła z łączenia wszelkich możliwych, jak najbardziej absurdalnych elementów w pary. pokręciła głową.

- co galeria? - Zamachała brwiami to w góre, to w dół bo nie za bardzo zaczaiła i ja tez nie za bardzo zaczaiłam! Żeby było jeszcze jedno zdanie, moje śliczne ty kochanie, spawdziła czy z tyło nie wystaje jej rowek, ale przecież nie miała bjodrówek czy no

-galeria jak galeria - odpowiedziała wymijająco i iście inteligentnie, przenosząc swój szanowny tyłek na kanapę obok andrei, czy gdzie tam siedziała ów dziewczyna. podwinęła jedną nogę pod p u p ę i i tyle.

tak więc przyniósł kole, bo tak sobie myślę, że drętwa gatka... i postawił na stole, wcale nie było już widać mu przez nogawkę pisiorka a potem powiedział, że mogą pograć w monopol, xd

Sączyła w takim razie tą polokokte i w głowe sie popukała na wieść o monopolu bo to passe. Popaczyła na Bjanke i od myślnika mówi tak: roztwierasz galerję ? ? ??

-właśnie? - zgodził się z przedmówczynią, no bo sori, ale o co tu chodzi???

ide spać, paa...........................................

- To co Andrew robimy, bo ja też zaraz ide spać, łóźo już pościelone! - Rzekła i rozpieła guziczek sobie na zapas już.

-nie wiem, możemy poszukać na paryżu suki - oznajmił niczym sama wielka hilcia druga. nie ta zmarła, ta nasza.

- Pies wam uciek!!?? - Zerwała się na nogi równe ii siadła z powrotem, nie wiem