mały domek cherie pod lasem, czterysta metrów od domku szanona.

Właśnie, okazało się, że Szanon mieszka po drugiej stronie krzewów, które nazywane są brzózkami. Cherie z trudem znalazła klucze w dużej torebce, prosząc Szanona by przytrzymał jej papiery.

-Spójrz, jakoś nigdy nie zastanawiałem się, kto tu mieszka. To znaczy wiesz- wziął te papiery, uważając na półpauzy bardzo uważnie – po prostu sam mieszkam tu od niedawna i tak dalej.
Taa, to dobre wytłumaczenie. Prawie.

- Ja również. To znaczy widzę twój dom codziennie rano gdy wstaję, bo mam sypialnię, tylko jedną, na górze, więc jak rano odsłaniam rolety to zaglądam ci w okno - otworzyła drzwi i pchnęła je, by odwrócić zaraz głowę w stronę Szanona - żartuję. Po prostu nigdy nie przywiązywałam do tego uwagi.
Przestąpiła dalej, mówiąc żeby się rozgościł, a sama usiadła w jednym z foteli w salonie, łapiąc telefon stacjonarny.

Rozgoscil się więc zgodnie z zaleceniem pani domu, ze tak sobie ja rubasznie nazwe i zlapal po drodze jakas ramke z, jak przypuszczam, jakims zdjeciem i ogladal je sobie bez slowa, skoro ona ma zamiar dzwonic.

Więc przeprosiła go i bardzo szybko oraz burzliwie, zaczęła rozmawiać po niemiecku. Nie lubiła tego języka, zawsze było dla niej karą uczenie się go. Ale nie miała wyboru. Odłożyła za to słuchawkę, wstając. Strzepała niewidzialny kurz z ud i uśmiechnęła się do jego pleców, stając zaraz obok.
- Napijesz się czegoś? Alboo mam jeszcze lazanię, mojej mamy, więc może masz ochotę? - zapytała, milej niż miło.

Przeczytałam, że ma jeszcze lodówkę. Zastanowił się nad lazanią, ale chyba niebędzie jej objadał, chociaz nie powiem, glodny był.
-Ee, kawe? Może, nie wiem, dawno nic nie pilem.
Jakkolwiek by to nie brzmialo, nie był alkoholikiem.

- Ja chyba naleję sobie wina, mam za sobą naprawdę cięzki dzień. Chodź - wysunęła w jego stronę rękę, by pociągnąc w stronę kuchni, w późniejszych czasach, ale czekała aż poda jej swoją dłoń, no wiesz - To sobie wybierzesz.
Spoglądała na niego z dołu, nadal trochę nieśmiało stwierdzając, że ma zupełnie ładny nos bo dziś na niego patrzyła.

Szanon w ogóle jest ładny bo to młodszy franko niż franko nejtowy.
-Wybrać sobie kawę? - zmarszczył ów ładny nos.
Moja wena jest martwa na tej klawiaturze, wybaczysz?

Wybaczę. Tobie zawsze, hehe :*
- Taaaaaak - pokiwała głową, ciągnąc go w stronę kuchni. Tam otworzyła szafkę - tutaj masz kawę. Proszę.

- O łaaał! -padł z wrażenia w przenośni szeroko pojętej i zapytrał, czy ma sam sobie zrobić!

Pokręciła energicznie głową, obdarowując go kolejnym uśmiechem.
- Nie no coś ty - dodała do swojej gestykulacji - Ja zrobię.

- Czuję się, jakbym cię wyzyskiwał. - Coo jednakżę nie przeszkodziło mu w olaniu tego odczucia i zasiądnięciu na parapecie, odsłonił wcześniej firankę i zajrzał na swój dom xd.

- Co? - roześmiała się perliście, związując włosy w kitkę. Poprawiła ramiaczka sukienki, bo jak już wcześniej wspominałam, ciągle spadały i wlała wodę do czajnika - Daj spokój, Szanon. Możesz przyjść jutro rano z kawą. Albo nie, rano to nie jest dobry pomysł, bo ja jadę tą kolejką za pięć szósta. Nie będę cię ciągać o tej porze. Ale po południu, mam fajny widok z tarasu - gdzieś już pisałam, że Cherie całkiem dużo mówi.

- Ja też nie narzekam na widoki. - Ciekawe dlaczego? Dodam iż wcale nie mam na myśli widoku nagiej szeri przechadzającej się po sypialni rano, serio nie. Zmierzwił włosy i zamachał nogami jak nastoletnia lolita. On mówi mało, uzupelniaja się, na razie będę piosała bez dużych bo ta klawiatura jest dziwna.

- A co widzisz? - zaciekawiła się, siadając przy stole. Wyciągnęła nogi przed siebie, opierając głowę na dłoniach, splecionych. Przyglądała mu się badawczo. Jak zdążyła zauważyć był wyższy. Poza tym jej były chłopak był blondynem, więc to raczej plus dla Szanona, że ma ciemne włosy.

lubią tą modelkę co masz,tak w ogole.

-hmm, las. chyba tylko-w zwiazku z tym rozesmial sie,skoro juz wyszedl na idiote,to czemu by nie. wkurwia mnie ta klawiatura naprawde, naprawde.-kiedys widzialem sarne!-pochwalil sie wiec, zeby zatrzec tak zwane wrazenie.

- Moja przyjaciółka kiedyś leczyła sarnę. Jest teraz po studiach biologii i jest strasznie zakręcona. Nigdy nie lubiłam biologii - zwierzyła mu się, wstając, bo czajnik zagwizdał. Zalała dwie kawy i podniosła jeden z kubków, który nieco parzył ją w ręce, więc podeszła do niego i podała mu - Proszę.

podziękował miło i przyjaźnie i postawił kubek obok siebie, miał nadzieję, że nagle nie usiadzie ooona obok niego. na tym kubku, bo tak ogolnie to nawet by sie cieszyl. helou, my name is loser.
-w sensie ze biologia czy weterynaria?
albo czegos nie lapal.

- Matko - pokręciła głową ze śmiechem, ignorując swoją kawę. Poprawiła znów ramiączko, stała raczej blisko, a to raczej fajnie - Tak, weterynaria, Szanon. Jestem głupia.

=weterynarze maja troche przerabane. - wszyscy widzielismy zdjecia z joemonster z kobietami wsadzajacymi rece w dupy koni. - orpowadz mnie.

podrapała się szybko po karku i odwróciła na pięcie, odwracając za nim tylko głowę. uśmiechnęła się wesoło i powiedziała 'folołmiszanon'.

wiec szedl za nia, skad ona jest? bo jezeli tez z angli czy usa czy z australii to gadajo po angielksu, pewnie.zaraz sie rozbuam.

idępa. :*

o, a ja już walczylam o wene :c

a więc przyjechali nie wiem czym xd.

metrem pewnie i szli przez las, ;d
cherie zdjęła buty, nie chciała ubrudzić puchatego dywanu w salonie, miała kominek, ale wiecznie nienapalony, bo nie umiała, dlatego też były grzejniki ;d
- napijesz się czegoś, szanon? - zapytała, a raczej krzyknęła do niego z owego salonu.

ej jakie wieśniaki z nich.
-nie, dzięki-pokręcił głową, czego pewnie nie widziała, bo i on zdejmował buty i w ciągu ostatnich dziesięciu minut chyba wszystkie moje postaci to zrobiły. przygryzł dolną wargę szeri, bowiem właśnie całował ją i trzymał w talii, wychylająć ją do tylu, wiesz przecież jak, conie?

wiem ;d ale jak to sie stało, że nagle się całujo jak on dopiero buty zdejmował? nieważne, nieważne. oparła tyłek o fotel, mając nadzieję że ów się nie przewróci, moja babcia ma w tym domu pod ustko wywrotne fotele, tak z serii ciekawostek. założyła nawet rękę na szanonową szyję, by odwzajemnić pocałunek raczej żarliwie.

skoczył na nią, jak yyy pantera. zawisł więc nad nią, umieszczając kolano prawej nogi obok jej lewego boku, jeżeli wiesz, co mam na myśli-w końcu musiał jakoś się umieścić i całował ją nadal ;c

byłas w muzeum woskowych figur? moja ciotka dodała na nk zdjęcie z jakimś facetem stamtąd na nk, a ktoś jej napisał, że coś ten jej juruś się zmienił ;d a juruś to jej monsz.
a cherie oplotła nogami szanonowe biodra, co nie było raczej trudne, biorąc pod uwagę, że miała długie nogi i posunęła prawą dłoń w stronę jego rozporka.

haha, xdddd. byłam kiedyś..........
przestraszył się. okej, nie, nie róbmy z niego mister downa, przytrzymał ją w talii i uniósł ją nieco w górę, tylko po to, żeby zdjąć jej koszulkę, nie wiem, co ma piernik do wiatraka, ale szanon mnie w zasadzie bawi.

a ona, kiedy przestał nią już rzucać na prawo i lewo, rozpięła rozporek, zsuwając mu spodnie stopami i pytając czy ma gumki, bo ona nie bierze tabletek.

-co?-wyrwało mu się, gdyż był w trakcie obcałowywania jej dekoltu. uniósł głowę, mając bardzo blisko twarz do niej, kochamy cię, o matko składnio, i po chwili zrozumiał-aach, tak, jasne.-w portfelu. złapał więc spodnie z podłogi xd i wziął ten nieszczęsny portfel i gumki też. i spojrzal na nią wyczekująco, jezu xd.

w związku z tym, że w opowiadaniu dracusa, no wiesz kole esmi, pokazywałam wam kiedyś ;d simone zakładała mu zawsze prezerwatywy? cherie roz pa lo na, xd choć wcale nie miała gorączki, złapała durex, sese, mówiąc, że ona to zrobi i w tym celu, nawet zsunęła mu z tyłka bokserki!

pokazywałaś mi xdxd
aha, czyli czekał xd? wcale nie w napięciu, boże, nie wiem, nikt mi nigdy nie zakładał gumek i sorry, piszmy poważne pościki już zaraz! łiii.

okejko.
cherie więc, założyła mu prezerwatywę, prawie jak w tej piosence 'załóż gumęęę na instruuument łołołołojejeje' ;d umiejętnie nawet zaznaczę, choć nie była pełnoetatową dziwką i hej, pocałowała go zupełnie namiętnie!

odwzajemnił pocałunek nieco hm płycej, bo teraz akurat w nią elo, wchodził.

a ona, zupełnie luźno, choć potem już mniej, wysunęła biodra w przód, chcąc więcej, więcej, więcej, jak w tej piosence ist klabersa, hehe i jęczała mu do ucha, ale może nie aż tak głośno coby go nie ogłuszyć.

warto podkreślić, że nie chciał zajechać razem z nią i fotelem pod ścianę, więc poruszał się zupełnie wolno i subtelnie, poza tym to ich pierwszy raz, więc chciał zeby dobrze go kiedys tam wspominała, a jak lubi szybko i brutalnie czy coś xd to mogą powtórzyć. przesunął opuszkami palców po jej udzie, stronie zewnętrznej i gdy doszedł do łydki, to założył sobie na yy lędźwie.

cherie, natomiast, ukąsiła go w ucho, przechodząc wzniesienie i było jej cudownie, naprawdę pierwszy raz od dawna, no tak przecież raczej dawno się z kimś kochała. w związku z tym, ale wcale bez żadnych związków, wbiła lekko paznokcie w szyję szanona, ale jak już mówiłam nie miała aż tak długich.

pocałował ją ostatni raz ~przelotnie i -ojezu- spuścił się w prezerwatywę, cóż. a potem, wiadomo, co mam na myśli mówiąc potem, [gdyżbo nie lubię określenia 'wyszedł'] wsunął bokserki na tyłek, bo był wstydliwy, chociaż uwierz, że nie miał czego się wstydzić, nie miał nawet nigdy w życiu pryszcza na tyłku ani nic z tych rzeczy. i powiedział, ze zaraz przyjdzie, i poszedł sikać ;x

cherie w tym czasie zdązyła się uspokoić i nawet przynieść z szafy jakąś dłuższą tunikę, w której powędrowała do kuchni.

szanon spojrzał jeszcze sobie wy lustro nad umywalką i dmuchnął w jej puder, jak w reklamie wkładek do stringów jeden chłopiec, uniósł brwi i wrócił do pokoju, gdzie jej nie było, usiadł na kanapie więc i złapał jakieś zdjęcie, przyglądając sięęę. - szerii?

upuściła aż komórkę, bo trzymała ją w ręce stojąc przy oknie. pozbierała więc szybko telefon z podłogi, chuchając w niego.
- taaaaaaaaak? - zawołała, zabierając się za robienie kanapek, bo właśnie w tym celu poszła do kuchni.

odłożył na miejsce zdjęcie, na którym szeri obejmowała jakiegoś młodego mężczyznę i zmarszczył brwi, on nic nie wie przecież, nie wypada grzebać komus po zdjęciach i poszedł za nią, objął ją za kości biodrowe z przodu [atoci!] i pocałował w kark. - niee, nic. - z cyklu dialogi genialne.

przytrzymała go ręką o tors i zmrużyła powieki, ale nie przenikliwie, odkładając duży nóz na bok, coby nie zrobić mu krzywdy.
- coś się stało?

- nie, skąd. - uśmiechnąłsię na dowód tego własnie, miałam wcześniej na myśli, że stanął za nią, ale dobra, przekręcił się. przełknął głośno ślinę i odgarnął jej kosmyk włosów za ucho, a raczej nie odgarnął tylko odłożył na miejsce bo to pedant. - chyba muszę iść do siebie. - to było pytanie. na swój sposób.

siedziała w kuchni przy oknie, poprawiając jeszcze makijaż. miała na sobie jakąś huh małą czarną i szpilki, ale nieszczególnie wysokie.

przyjechał, brum brum xdddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddd fhuj, zapukał!

ja dziś jeździłam samochodem kolegi ;d lubię jeździć <3
wcale nie śpieszyła się do drzwi, bo leciał żastin timberlejk w radiu, what goes around, a ona lubiła tę właśnie piosenkę. w końcu jednak doczłapała się do drzwi, człapu człap i otworzyła, uśmiechając się promiennie na widok szanona, który miał taki perfum ładny jak mój esesman i zdązyła to zauważyć, nał.
- cześć.