Lit Lounge.

regulamin. regulamin każe nam gdzieś być. więc on jest tu. siedzi sobie na tej zarąbistej różowej kanapie popijając drinka z kawałkiem cytryny.

a ona przyszła bo skoro opuscila ostatnią impreze to postanowiła sama sie zabawic w lit lounge,bo był seksy i różówy. ten klub.

przyglądał się dziewczynie co tu dopiero weszła. nudził sie potwornie, albo raczej potrzebował damskiego towarzystwa, które zawsze go pocieszy-mogę się przysiąść?-usmiechnął się do niej.

- siadaj. - zamachała ręką,w której już trzymała drinka. miły kelner obsłużył ją poza kolejką,pozdro kelner. to dobrze,bo ona potrzebowała towarzystwa płci przeciwnej,więc się dobrze składa.

-dzięki-zmrużył oczy i od razu zamówił finlandię, tak na początek. żeby był fun.-sama wśród różowych foteli?-rozejrzał się dookoła, miało wyjść śmiesznie, wyszło żałośnie.

- pewnie. - plus dla podkreślenia różowości miała na sobie sukienkę w tym samym kolorze. - hej,czemu ja cię kojarzę. - zapytała,a to nie był tani podryw,tylko faktycznie zdawało jej się,że go widziała.

tylko niech nie mówi, że go kojarzy z internetu, bo to będzie kolejna osoba, która mu to mówi.-hm, nie mam pojęcia. może przez przypadek widziałaś mnie w sklepie, co?-przyjrzał się jej uważnie. to może ona była ta kasjerką w tesco, kiedy on kupował karme dla kota.

och,prosze cie. mogłaby byc ewentualnie zatrudniona u chanel,ale nie w tesco. jakby w ogole potrzebowala pieniedzy. - hm,okej,nie mam pojecia. - poddała sie,bo nie chcialo jej sie za bardzo wysilac. oparła się wygodnie,bo te sofy wyglądają przytulnie. - jestes sam? - wolała się upewnic,juz raz jakaś chora dziewczyna chciała jej wyrwac włosy z głowy za,jak ona to nazwała,przystawianie się do jej faceta.

-do dzisiaj miałem kota-zamoczył usta w alkoholu. miał też babcię, ale ona wyskoczyła przez okno.-a masz jakieś plany?-może chciała go zabić, ale najpierw się zapytać czy jest sam, żeby nikogo innego nie krzywdzić. po nocy w łazience z ćpunką dziwne rzeczy człowiekowi na myśl przychodzą.

- nie,tylko... - prawie mu opowiedziała historię z wariatką i wyrywaniem włosów,ale sie nieco rozmyslila. - tak pytam. plany? - zapytała,bo w sumie nie wiedziała o co cho,to przez ten drink,napewno dejw jej cos wsypał.

trutkę na myszy.-sama w paryżu jesteś?-przybliżył sie troche do niej, bo głośno było, a ona mogła go nie usłyszeć.

zdecydowanie potrzebował napić się czegoś mocniejszego, może właśnie dlatego tu przyszedł. zaszył się w szarym kącie, obserwując rozszalały tłum z przymrużeniem oka. na pewno nie potrafiłby się ruszać w rytm tego dzikiego techno!

weszła do klubu w żółtej tunice i fioletowych leginsach, tak więc trudno nie było jej zauważyć. żwawym póki co krokiem skierowała się do baru i zamówiła martini, uśmiechając się do daniela.

przyszła tutaj, bo jej się jakoś smutno zrobiło. Stanęła przy barze i zamówiła martini. Upiła łyka i skierowała wzrok na ludzi.

oduśmiechnął się bardzo jednokącikowo, po czym upił łyka swojego kolorowego drinka, nie wiedział dokładnie co w nim jest, ale na pewno był mocny! świat od razu się pokolorował, a denjel zaczął sobie przytupywać do rytmu.

Zobaczyła jakiegoś chłopaka. Zamrugała ślepkami i uśmiechnęła się. Podeszła do niego i tak jakoś dziwnie powiedziała:
- Co pijesz? - kolejny uśmiech.

zamrugał szybko oczami, ze dwanaście i jedną czwartą raza, by zakołysać zawartością szklanki pod nosem viki, puszczając tym razem oko to tju w przypływie odwagi.

popatrzyła na niego troche dziwnie, ale to nic. Po czym popatrzyła na tiu. uśmiechnęła się do niej bo była miła. potem zwróciła się do chłopaka
- sam tu jesteś?

-nie, ze mną - odpowiedziała tiiu, podchodząc do nich i kładąc dłoń na ramieniu daniela - a co? masz jakiś problem z tym związany? - przechyliła głowę i posmyrała daniela po karku.

- nie, ja jestem tylko ciekawa i tyle. przyszłam się tylko napić i nie mam żadnego problemu - przechyliła głowę

-no i bardzo dobrze, bo widzisz eric i ja właśnie wychodzimy - wydęła usta i napiła się swojego martini, które trzymała w ręku machając nim nad głową daniela.

- no to do zobaczenia. - odwróciła się i odeszła do baru - może kiedyś - mruknęła. po czym upiła jeszcze trochę martini.

zaczerwienił się buraczkowo bardzo, a to wszystko dlatego, że zrobiło mu się bardzo bardzo gorąco. otarł spocone dłonie o spodnie i posłał tju nieśmiałe spojrzenie, dawno nikt go nie smyrał ;c.
- yyy, wychodzimy? - uniósł jedną brew do góry.

-a chcesz siedzieć tu z tą - rzuciła spojrzenie na wiki - hm, dziwną osobą? możemy iść do innego klubu jeśli masz ochotę - mówiąc to, przesunęła ustami po jego skroni - eric. xd

wypiła resztę martini, popatrzyła na tiu po czym wyszła.

- jestem denjel - poprawił ją szybko, równie prędko odsuwając się od niej odrobinę. elektryzowała go swoim, hmhm, urokiem osobistym, ale też i onieśmielała całkiem nieźle, głównie z uwagi na to, że nie był kobieciarzem, na kobietach się nie znał, a zresztą był prawiczkiem. - nie eric.

-oh, nieważne chłopcze - machnęła ręką i odchyliwszy głowę opróżniła kieliszek martini, w drugiej ręce trzymając wykałaczkę, na którą była nabita oliwka. zjadła ją gwoli ścisłości - umiesz się bawić?

- a w co? - zapytał całkiem nieprzytomnie, dopiero potem zdjąc sobie sprawę, że mówi podtekstami i właśnie z nią flirtuje. o matko i o jezu, z tego powodu chyba właśnie świat stanął do góry nogami i zafalował. ale, że denjel był na małym haiku (oh haii) od razu się zreflektował uśmiechem, szerokim dosyć jak na niego.

pokręciła głową z niejakim politowaniem, tak jest tiiu nimfomanka powraca, i nachyliła się, żeby wyszeptać prosto w jego ucho:
-w 'nigdy'.

- hę? - posłał jej pytające spojrzenie, aczkolwiek wyglądał uroczo. och, doskonale wiedział, że ma na nią ochotę, ale sori, to tylko denjel, który aktualnie nie miał pojęcia, co ma do cholery zrobić z rękami.

-oh, daj spokój eric - usiadła na nim okrakiem i przychyliła głowę, potrząsając falowanymi włosami - nie chcesz się ze mną bawić? - ułożyła usta w podkówkę.

niepewnym ruchem ułożył dłonie na jej biodrach i nachylił się nad nią, by chuchnąć jej w ucho alkoholowym oddechem.
- to nie o to chodzi - mruknął, dostatecznie głośno, by go usłyszała. - nie znam cię. nie wiem, jak masz na imię, kobieto!

-T-I-I-U - mruknęła prosto do jego uszka, które polizała, badając językiem jego płatek - czy to naprawdę ważne? to czy mnie znasz? skarbie..

przeszły po nim dreszcze, myślał nawet przez chwilę, że chyba mógłby popuścić hamulce, ale... zawsze jest jakieś ale. "ale" denjela było takie, że był nieśmiały. odsunął więc ją od siebie delikatnym i raczej niezbyt stanowczym ruchem.
- chyba ważne, tiiu.

przewróciła oczami i zeskoczyła z niego zgrabnie, poprawiając tunikę, która podwinęła jej się na udach.
-czterdziestoletni prawiczek xdxdxd
i wyszła, conie.

wyszedł zaraz też, wcale nie za nią, kompletnie się nie przejmując. a przynajmniej starając się nie przejmować, co nie.

okej, więc elvis i toulouse przyszli właśnie tutaj, z zamiarem wypicia drinka, czy czegokolwiek. usiadła na kanapie, widocznej na załączonym obrazku, by uśmiechnąć się nieznacznie do e.
- hm, chyba wezmę seks - powiedziała, kiedy już udało jej się przestać liczyc piegi na jego nosie.

podniecam się na samą myśl o jego piegach ;x
- seks on de bicz? - bo jest jeszcze seks in de słimin pul, jak odkryłam dzisiaj, idąc monciakiem. podrapał sie za uchem, wkurzając się odrobinę na swoje włosy, a raczej na to, że wpadały mu bez przerwy do oczu i w ogóle. - ja chyba zadowolę się jakimś martini. w zasadzie to jest środek tygodnia, nie powinno się siedzieć w klubach. - tak, stwierdził również,że pewnie dlatego dookoła takie pustki, chociaż to sławne ll. kiwnął na kelnera itp itd zamówił.

- prawdę mówiąc mam dziś w nosie, to co się powinno robić, a to czego się nie powinno robić - powiedziała, zgodnie z prawdą, zakładając nogę na nogę. miała ruuurki i bluzkę jakąś pewnie, ale teraz przyglądała się swojej prawej nodze, którą uznała za grubą ;x.

- uch, możesz mi opowiedzieć co sie stało, lubię słuchać i tak dalej, moja ciotka cholernie dużo gadała, każdego dnia męczyła mnie swoimi życiowymi dramatami, a ja musiałem jej doradzać, chyba zostanę psychologiem! ale dosyć o mnie - mrugnął do t, znów chyba dużo mówił, ale to taka cecha rozpoznawcza elvisa.

- naprawdę nie zawracałabym ci głowy moimi problemami, gdybym miała z kim porozmawiać - uśmiechnęła się nikle do kelnera, który postawił przed nimi drinki, by zaraz odwrócić głowę do elvisa - właśnie o to chodzi. wszyscy się ode mnie odwrócili, a ja akurat potrzebuję hm wsparcia. dowiedziałam się, że mój tata i jego dziewczyna, będą mieli dziecko, a moja matka oznajmiła mi, że tak naprawdę to nigdy mnie nie chciała. uch.

jakoś nie chciało mu się wierzyć,że t nie ma jakiejś przyjaciółeczki, której mogłaby się zwierzyć, w szkole, z tego co widział, miała sporo koleżanek.
- heej, nie przejmuj się, cała masa ludzi dowiaduje się w pewnym momencie swojego życia, że wcale nie miało ich być na świecie. ja o tym wiem już, hoho, jakieś sto lat. to znaczy, nie sto dosłownie, wiesz co mam na myśli, ugh. - właśnie, elvis miał ogólnie trudne dzieciństwo, z tego co pamiętam z jego wizytówki. uśmiechnął się do niej pokrzepiająco itd itp.

- wiesz, jakoś nieszczególnie cieszy mnie cudzie nieszczęście, elvis. to znaczy, no nieważne co to znaczy - nie mówiła więcej nic bo zatkała się drinczem, lowczę seksa za to, że jest tak ładnie ozdobiony. toulouse spojrzała na zegarek, stwierdziła, że jutro wypadałoby pójść do szkoły, ale no cóż, chyba nie miała na to najmniejszych chęci, wolała zamknąć się w pokoju i płakać.

- uch, fakt, przepraszam. ale chyba nie myślisz, że matka uważa cię za jakiś błąd przeszłości? rodzice często wciskają dzieciom takie rzeczy, jak się wkurzą. ile razy matka mi kazała się wynieść z domu, kiedy stłukłem jej kubek. - niestety, jego mamusia była przewrażliwiona. podrapał się po kolanie pijąc nieśpiesznie martini.

- hm, bo uważa mnie za błąd przeszłości. gdyby nie to, że ja się urodziłam, pewnie ona, tata i brat byliby szczęśliwą rodziną. bo nie chciała drugiego dziecka, a w gruncie rzeczy dorobiła się piątki - podrapała się po nadgarstku, bluzkę miała raczej z krótkim rękawkiem, więc no podwijanie rękawów i tak dalej. przyglądała się elvisowi przez dłuższą chwilę, by zaraz znów wsadzić słomkę <3 do ust.

- za pozostałe dzieci z pewnością nie może cię winić. i, do diaska, przecież nie może ci nic wypominać, prawda? twojemu bratu na pewno nie zrobiłoby specjalnie dobrze bycie jedynakiem. to znaczy, nie znam go, ale sam jestem jedynakiem i wiem jak to jest! - okej, był trochę rozpieszczony i tak dalej, ale przy tym wpojono w niego ten cały sawła wiwr i całą resztę, więc może wyszło mu to na dobre jednak.

- swoją drogą, mój brat też mnie nie cierpi. mnie, mojego chłopaka i chyba całego świata. och, zapomniałabym o jego dziewczynie, chociaż z nią to też nie wiadomo - wzruszyła chudymi ramionkami - ja pierdziele, to wszystko jest tak poplątane, że sama się w tym gubię - ukryła twarz w dłoniach, by w nie westchnąć niegłośno - del, bf, sid, breth, fon, miles, oni wszyscy, jezu nawet nie wiem co się z nimi dzieje.

chciałoby się powiedzieć 'fuck it', ale elvis to nie chris i raczej było mu do niego daleko. odstawił martini na stolik, by nachylić się w stronę toulouse i pogładzić ją dłonią po ramieniu, nieśmiało bardzo. - hm, wiem,że to słabe pocieszenie, ale ludzie czasami muszą od siebie nawzajem odpocząć, no wiesz.. w każdym razie, uch, mam nadzieję, że wszystko się u ciebie ułoży - mruknął cicho.

- ja już chyba w to nie wierzę. dlaczego zawsze jak jest dobrze, to musi się spierdolić? - zapytała bezpośrednio, a zaraz zdała sobie sprawę z tego, że wypiła już drinka, więc podniosła się, podciągając rurki - wezmę sobie jeszcze coś i przepraszam, że w ogóle tak cię męczę, elvis.
spojrzała na niego naprawdę przepraszająco, by zaraz skierować się w stronę baru.